Reklama

Komentarze

Niedokończona żałoba

Jedenaście lat od katastrofy smoleńskiej to bardzo dużo czasu, by rodziny zakończyły żałobę. Ten ważny dla Polaków temat ciągle jednak powraca. Wtedy odżywają emocje, pamięć i odzywają się niezabliźnione rany.

Niedziela Ogólnopolska 15/2021, str. 26-27

[ TEMATY ]

Smoleńsk

katastrofa smoleńska

Artur Stelmasiak

Msza św. żałobna w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Plac Piłsudskiego w Warszawie, 17 kwietnia 2010 r.

Msza św. żałobna w intencji ofiar katastrofy smoleńskiej. Plac Piłsudskiego w Warszawie, 17 kwietnia 2010 r.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdyby katastrofa smoleńska była zwykłym wypadkiem, którego przyczyny zostały rzetelnie i transparentnie zbadane, to dziś media wspominałyby jej ofiary, a rodziny w spokoju odwiedzałyby groby swoich bliskich. Tak jednak się nie stało, bo losy osobistych tragedii zostały wplątane w tryby brutalnej polityki międzynarodowej i, niestety, także ostrej polityki polskiej. – Z odejściem ojca można sobie poradzić, bo przecież każdy wcześniej czy później stanie przed podobnym wyzwaniem, ale z tym, co się działo przez lata po katastrofie, podziały i sposób prowadzenia debaty przez obie strony sporu, ciągle są bardzo trudne i nie dają spokoju – opowiedział Niedzieli Łukasz Krupski, syn śp. Janusza Krupskiego, szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych.

Klęczę w smoleńskim błocie

Przez lata Polacy widzieli dużą aktywność, także publiczną, współmałżonków ofiar. W tym gronie było wiele wdów, które po 11 latach już często nie chcą wracać do tej sprawy. Rodziny poukładały sobie życie i próbują zamknąć ten bolesny etap. – Dobrze się znamy i w pełni wszystkich rozumiem – podkreśliła Magdalena Merta, wdowa po wiceministrze kultury śp. Tomaszu Mercie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Każda rodzina tragedię przeżyła na swój sposób. Kobiety, które z dnia na dzień zostały same z dziećmi, roztoczyły nad nimi ochronny parasol. Zdarzało się, że blokowały dzieciom dostęp do informacji o tym, co się stało w Smoleńsku. Dzieciom najtrudniej wytłumaczyć, dlaczego część mediów i klasy politycznej postanowiła wyśmiewać temat katastrofy smoleńskiej. – Młodsza córka miała wtedy 9 lat, a starsza była w gimnazjum. Zupełnie nie byłam w stanie funkcjonować, udźwignąć żałoby i rozpaczy. Miałam tylko jedną myśl, by być jak Maria Kaczyńska i odejść z mężem – powiedziała Magdalena Merta. – W 2010 r. starsza córka została głową rodziny, bo ja nie byłam w stanie funkcjonować. Z perspektywy czasu wiem, że to mój błąd i moja wina, że nie potrafiłam uchronić dzieci przed tym, co się wokół nas dzieje. One zapłaciły bardzo wysoką cenę za stratę ojca, bo na jakiś czas straciły także część matki – wspominała pani Magdalena.

Jedenaście lat to długi czas. Obie córki bardzo chciały się odciąć od tematu smoleńskiego i żyć swoim życiem. Starsza córka państwa Mertów już wyszła za mąż, ma dzieci. – To dobrze, że one potrafią prowadzić normalne życie, że ta tragedia ich nie zniszczyła. Ja nigdy od sprawy smoleńska nie odejdę, bo tam umarła część mnie. Ciągle klęczę i będę klęczeć w tym smoleńskim błocie, tam, gdzie zginął Tomek – wyznała Magdalena Merta.

Jak sprawa Kennedy’ego

Historia braci Melak zatoczyła koło. Świętej pamięci Stefan Melak zginął, lecąc do Katynia, czyli w to miejsce zbrodni, o której prawdę walczył całe życie razem z bratem Andrzejem. W 2021 r. mija 40 lat od momentu, gdy bracia postawili Krzyż Katyński na wojskowych Powązkach, przerywając kłamstwo w czasach PRL. Trzydzieści lat temu śp. Stefan Melak pojechał do Charkowa i Miednoje, by tam w 1991 r. ustawić wykonane przez Wojsko Polskie krzyże. – Gdyby nie wydarzył się Katyń, to brat by tam nie leciał. Żyłby dalej – powiedział Andrzej Melak.

Od czasu katastrofy 2010 r. domaga się on wyjaśnienia jej wszystkich przyczyn i okoliczności. To zobowiązanie wobec brata, który całe życie walczył o prawdę. – Kilkadziesiąt lat walki o Katyń, a teraz o Smoleńsk. Walka o prawdę to całkiem dobry sposób na życie. Daje mi to sporo siły i chęci do działania. Muszę zrobić wszystko, co tylko można, by tę sprawę wyjaśnić – zaznaczył Andrzej Melak.

Reklama

Rodziny, których losy związała katastrofa smoleńska, cały czas oczekują, że w końcu uda się wyjaśnić jej wszystkie przyczyny. – Chciałbym poznać prawdę bez względu na to, jaka ona jest – podkreślił Melak. Magdalena Merta także ciągle ma nadzieję, że wyjaśnienie przyczyn tragedii z 2010 r. będzie możliwe jeszcze za jej życia, bo obawia się, że kiedyś tym tematem będą musiały się zająć jej dzieci. Coraz bardziej wątpliwa wydaje się jednak wizja wyjaśnienia tego, co faktycznie się stało w 2010 r. – Andrzej Horubała w swej ostatniej książce pod znamiennym tytułem Wdowa smoleńska albo niefart napisał, że katastrofa smoleńska będzie takim samym blamażem państwa polskiego jak sprawa Dreyfusa w XIX-wiecznej Francji. Zuzanna Kurtyka ma z kolei taką wizję, że stanie się podobnie jak z zabójstwem prezydenta Kennedy’ego. Zawsze będzie grupa ludzi, którzy po latach będą dociekać okoliczności zamachu, ale sprawa powoli odejdzie w niepamięć i nie będzie miała wpływu na życie społeczne – powiedziała Merta.

Audyt w smoleńskiej komisji?

Podział społeczny zaczął się tworzyć już w kilka miesięcy po katastrofie. Aż przykro wspominać, co się stało z Polakami przez te 11 lat od 10 kwietnia 2010 r., gdy wszyscy bez względu na sympatie polityczne przeżywali autentyczną żałobę.

Pewne nadzieje odżyły wśród rodzin po dojściu do władzy Zjednoczonej Prawicy w 2015 r. Niestety, sprawa śledztwa zbytnio nie ruszyła od tego czasu. Jedyna istotna czynność, która została wykonana, to ekshumacje i kompleksowe badania ciał ofiar. Okazało się, że w 2010 r. nawet tej podstawowej czynności nie przypilnowano. Dzięki temu rodziny mają pewność, że w grobach leżą ich bliscy.

Oczekiwania były znacznie większe, dlatego rodziny nie kryją żalu. Magdalena Merta stwierdziła, że trzeba sprawdzić, czy prace nie były sabotowane, i należy zarządzić audyt podkomisji smoleńskiej. – Upłynęło 11 lat i chciałabym wiedzieć, dlaczego mija czas, a ja nadal nie wiem, na jakim etapie są komisja i prokuratura. Nie napawa optymizmem fakt, że obchodzona jest kolejna rocznica tragedii, w której zginął mój tata, a my wciąż nie mamy oficjalnego, państwowego raportu w tej sprawie – powiedziała poseł Małgorzata Wassermann, córka Zbigniewa Wassermanna.

Córka byłego ministra przyznaje, że największe błędy zostały popełnione tuż po katastrofie, i dlatego dziś prokuratura i komisja mają wiele problemów. Według niej, były to celowe zaniedbania przy zbieraniu materiału dowodowego. – Ale nie oznacza to, że także teraz nie będziemy domagać się odpowiednich działań naszego państwa. Cierpliwie czekam jedenasty rok na twarde przesłanki i dowody, żeby dowiedzieć się, jak doszło do tej katastrofy. Jesteśmy tak skonstruowani, że każdy z nas chce poznać prawdę i wiedzieć, jaka była rzeczywista przyczyna śmierci naszych bliskich. Dopiero ta wiedza da nam ulgę i upragniony spokój – podkreśliła Małgorzata Wassermann.

2021-04-06 13:06

Oceń: +8 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Smoleńska ofensywa

Ujawnienie zeznań profesorów badających katastrofę smoleńską wydaje się być skoordynowanym działaniem „Gazety Wyborczej”, zespołu Macieja Laska i prokuratury

Oficerowie z Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie do tej pory stwarzali przynajmniej pozory niezależności. Ich śledztwo kilkukrotnie podważało ustalenia ekspertów z komisji Jerzego Millera. Wystarczy przypomnieć rozbieżności w sprawie gen. Andrzeja Błasika.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV: Blask chrześcijańskiego Wschodu wymaga bardziej niż kiedykolwiek wolności

2025-05-14 11:05

[ TEMATY ]

Papież Leon XIV

Vatican Media

„Blask chrześcijańskiego Wschodu wymaga dziś bardziej niż kiedykolwiek wolności od wszelkiej światowej zależności i wszelkich tendencji sprzecznych z komunią, aby być wiernym w posłuszeństwie i ewangelicznym świadectwie” - powiedział Leon XIV podczas audiencji dla zwierzchników i wiernych Kościołów wschodnich przybyłych do Rzymu z okazji Roku Jubileuszowego w watykańskiej Auli Pawła VI . Papież przypomniał, że Kościoły wschodnie są Kościołami „męczeńskimi” od Ziemi Świętej po Ukrainę, od Libanu po Syrię, od Bliskiego Wschodu po Tigraj i Kaukaz. „Ileż przemocy!” - stwierdził.

PRZEMÓWIENIE OJCA ŚWIĘTEGO
CZYTAJ DALEJ

Kard. Fernando Filoni mówi o liczeniu głosów i reakcji kard. Prevosta

2025-05-15 09:39

[ TEMATY ]

konklawe

Vatican Media

„Najmocniejszym momentem konklawe jest chwila, gdy oczekiwanie zamienia się w rzeczywistość” - powiedział kard. Fernando Filoni. W czasie czwartego rozstrzygającego głosowania podczas konklawe był on skrutatorem, czyli osobą wyznaczoną do liczenia głosów.

Podziel się cytatem Poruszenie wyborem „Wszyscy wstaliśmy, gdy powiedziałem, że uzyskaliśmy 89 głos, ale scrutinium się jeszcze nie skończyło, więc były tylko oklaski. Oczywiście kandydat, który teraz stał się wybranym papież, pozostał na swoim miejscu, wyraźnie poruszony uznaniem braci. Następnie, po tej pierwszej chwili, ponownie rozpoczęło się odliczanie głosów do końca” - powiedział kard. Filoni w rozmowie z włoskim dziennikiem „Il Fatto Quotidiano”. Dodał, że gdy później zobaczył Leona XIV w papieskim stroju, wydał mu się uszyty na miarę.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję