Była połowa października, gdy na ekranie monitora podczas USG zobaczyłam bijące serduszko naszego dziecka – Widzi Pani swoje dzieciątko? – zapytał doktor. Trudno było nie dostrzec tego nowego życia, mimo że nasze dziecko mierzyło zaledwie niespełna centymetr.
Co czułam? Radość ze wzruszeniem, a zarazem lęk i trwogę, czy maleństwo będzie dobrze rozwijać się, czy nie czeka nas z mężem ponowne przeżywanie żałoby, po tym jak na wczesnym etapie ciąży utraciliśmy wskutek samoistnego poronienia nasze pierwsze dziecko.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Garstka szczęścia
Z duszą na ramieniu szłam na kolejną wizytę. Z ufnością, ale i matczyną troską. Odetchnęłam, gdy lekarz podczas badania powiedział, że na razie jest wszystko okey. Synek, choć jeszcze wtedy nie znaliśmy płci, rósł. W jedenastym tygodniu ciąży miał już ponad 4 centymetry. Wtedy właśnie podczas badania po raz pierwszy usłyszałam jego bicie serca. Przypominało szybki galop koni. Kilkanaście sekund, a tyle wzruszenia! Poprosiłam lekarza jeszcze raz o odtworzenie dźwięku.
Na kolejnym badaniu nasze dzieciątko było o półtora centymetra większe. Jak napisała mi moja przyjaciółka to „mieszcząca się na dłoni cała garstka szczęścia”.
Do naszego synka zwracamy się po imieniu, choć ciągle jeszcze jest w moim brzuchu.
Reklama
Tak, nasz synek pod moim sercem jest wielkim dla nas szczęściem! Zwłaszcza, gdy w grudniu, tuż przed samymi świętami, poznaliśmy płeć. Od razu z mężem wiedzieliśmy, że jeśli będzie chłopak, nadamy mu imię, któremu patronuje św. Franciszek Marto, jedno z Dzieci Fatimskich. Matka Boża Fatimska i rodzeństwo, któremu ponad 100 lat temu objawiła się Maryja, są nam szczególnie bliscy. Tam, w Fatimie, zaczynały się początki naszej znajomości.
Jestem zależny. Ufam Tobie
Do naszego synka zwracamy się po imieniu, choć ciągle jeszcze jest w moim brzuchu. Nigdy nie przyszło nam przez myśl, aby nasze dziecko nazywać do czasu urodzenia „płodem”, a gdy przyjdzie na świat dopiero, wtedy mówić do niego „synku” czy „Franiu”.
Medycyna jest tak rozwinięta, że nowe życie można śledzić już od jego poczęcia. A kolejne tygodnie i miesiące, w których widzi się ukształtowane organy, rączki, nóżki i twarz maleństwa potwierdzają, że w łonie matki rozwija się nowy człowiek! Już pomiędzy 11. a 14. tygodniem ciąży podczas prenatalnego badania można zobaczyć narządy maluszka, a w czasie kolejnego USG wykonywanego między 18. a 22. tygodniem ciąży są już w pełni widoczne.
Wzruszały nas z mężem bilbordy na ulicach stolicy przedstawiające nienarodzone dziecko, a pod nim podpis: „Mam 5 miesięcy” . Na innych mogliśmy dostrzec maluszka w łonie matki i napis: „Jestem zależny. Ufam Tobie”. Byliśmy w połowie ciąży. Bilbordy przedstawiały malucha podobnego do naszego synka.
Każdą informację o tym, że Franio rośnie, przeżywaliśmy z wielką radością. Jednocześnie nie mogliśmy zrozumieć, dlaczego niektóre środowiska w imię rzekomego prawa kobiet do własnego brzucha, wyrażają tak wielką agresję wobec bezbronnych, nienarodzonych dzieci, skazywanych na aborcję, będącą brutalnym i bolesnym pozbawieniem życia tych maleństw.
Lekcja pokory i cierpliwości
Reklama
Doświadczam niesamowitej więzi z Franiem zwłaszcza, gdy poczułam pierwsze ruchy naszego synka. Razem z mężem obserwujemy mój rosnący brzuch. Z każdym tygodniem zauważam wyraźniejsze ruchy. Najpierw przypominały delikatne pulsowanie czy przepływanie maleńkiej rybki. Teraz, kiedy jestem w 7. miesiącu ciąży, zdecydowanie odróżniam, kiedy Franio jest spokojny, a kiedy bawi się w brzuchu i przygotowuje do przyjścia na świat.
Ciąża jest dla mnie lekcją pokory i cierpliwości w oczekiwaniu na narodziny syna, który jest darem od Boga. To nowe życie zależne jest od mojego trybu życia, diety czy przeżywanych emocji. Dlatego staram się jeść dużo produktów bogatych w witaminy, pić codziennie minimum 2 litry wody, a także dużo spacerować.
Błogosławiony stan
Pewnego dnia podczas spaceru, gdy kończyłam odmawiać Różaniec, spotkałam starsze małżeństwo. Kobieta pozdrowiła mnie słowami: „Szczęść Boże!”. Powiedziała, że ona też modli się na Różańcu, jest w trakcie odmawiania Nowenny Pompejańskiej. Spostrzegła zaokrąglony brzuch mimo, że ubrana byłam w zimową kurtkę. – Czy Pani jest w błogosławionym stanie? – zapytała. Potwierdziłam z uśmiechem. Chwilę potem podczas naszej rozmowy poczułam delikatne poruszenie synka. Błogosławiony stan! Piękny, wyjątkowy, niepowtarzalny!
Kolejne tygodnie i miesiące, w których widzi się ukształtowane organy, rączki, nóżki i twarz maleństwa, potwierdzają, że w łonie matki rozwija się nowy człowiek.
Podczas kilku minut wymiany zdań okazało się, że małżonkowie czekają na narodziny wnuczka. Ich córka ma rodzić lada dzień w szpitalu, który ja także wybrałam, aby nasz syn przyszedł na świat. Z zapewnieniem o wzajemnej modlitwie, spacerowałam dalej.
Reklama
Przeżywanie ciąży na wzór Maryi i duchowe, modlitewne wsparcia naszych bliskich daje mi siłę każdego dnia. Z każdym tygodniem staram się oswajać z czekającymi mnie bólami porodowymi, z którymi nie należy walczyć, ale je przyjąć ze świadomością tego, że są pewnym etapem do narodzin naszego upragnionego dziecka.
W ciąży i w czasie samego porodu ważne jest psychiczne nastawienie. Dlatego razem z mężem staramy się zdobywać tę i inną niezbędną wiedzę dotyczącą narodzin i opieki nad niemowlęciem podczas szkoły rodzenia, której zajęcia prowadzone są obecnie on-line.
Zawierzenie Maryi
Nasz synek ma już ukształtowany słuch i słyszy nasze głosy. Dlatego mąż czyta Franiowi wierszyki, a ja często włączam muzykę stymulującą rozwój mózgu dzieci będących jeszcze w brzuchach swoich mam. W wolnych chwilach sięgam po książki przygotowujące do macierzyństwa i kupuję niemowlęce rzeczy.
W ciągu dziewięciu miesięcy oczekiwania zmienia się nie tylko ciało kobiety, ale także myślenie podczas codziennych czynności. W domu wykonuję różne zadania, ale nie forsuję się. Gdy prowadzę samochód, zachowuję szczególną ostrożność. Mam świadomość, że autem nie jadę sama. Jedzie nas już dwoje, a za życie naszego synka odpowiadam jako mama i kierowca.
Czas oczekiwania na przyjście Frania i sam poród postanowiliśmy zawierzyć Matce Bożej na Jasnej Górze. Przed wizerunkiem Czarnej Madonny sprawowana była niejedna Msza św. w intencji naszego przyszłego dziecka. Frania oddajemy też wstawiennictwu Jana Pawła II, św. Józefa, św. Stanisława Papczyńskiego, Dzieci Fatimskich, a także św. Joanny Beretty Molli i św. Rity.
Reklama
„Przez niego twój dom stanie się głośniejszy, twój dzień krótszy, noc męcząca, portfel cieńszy, a ubrania ciaśniejsze. Ale za to jego obecność tobie doda siły, a twojemu życiu sensu” – przeczytałam niedawno w internecie. Czekam z mężem na ten moment. Na płacz i uśmiech Frania. Na tę chwilę, kiedy to nowe życie będziemy mogli wziąć w nasze ramiona.
To moje świadectwo. Podobnie czują inne kobiety będące obecnie w ciąży, które spotykam np. na spacerach czy w szkole rodzenia. Nie wszystkie z nas są wierzące, ale wszystkie czują głęboki smutek, gdy słyszą to, co robią uczestnicy i sympatycy tzw. Strajku Kobiet. Pogarda wyrażana wobec poczętych dzieci głęboko nas rani. Nie uzurpujcie więc sobie, że wasz protest jest w moim imieniu. Nie uzurpujcie sobie, że robicie to w imieniu tych kobiet, które z nadzieją wyczekują swoich pociech.
Pewnie to, co napisałam, nie przekona protestujących, ...bo katoliczka, bo wierząca, bo modli się, itd. W takim razie mam propozycję: niech każdy popierający aborcję zapyta swoją mamę, czy mówiła do was „płodzie”, czy jednak zwracała się po imieniu, kiedy byliście pod jej sercem? Mam nadzieję, że świadectwo najbliższych, da wam sporo do myślenia.