Chrystus pokazuje dziś każdemu z nas, że prawdziwe królowanie zaczyna się tam, gdzie pojawia się służba. Tak! Prawdziwym królem nie jest ten, kto siedzi na tronie i wydaje rozkazy, ale ten, kto podwija rękawy, wychodzi do potrzebujących i wsłuchuje się w ich głos, aż po usłyszenie w nim krzyku samego Boga. Takie królestwo ogłasza dziś Chrystus. Królestwo, które nie mieści się w logice tego świata.
Spróbujmy spojrzeć na obraz Chrystusa Króla w kontekście czytań mszalnych. Prorok Ezechiel rysuje przed nami obraz Pana, który zna swoje owce, który zagubioną odszuka, zabłąkaną sprowadzi, skaleczoną opatrzy, chorą umocni. Z wizją Ezechiela mistrzowsko koresponduje Ps 23, w którym Pan pozwala leżeć swoim owcom na zielonych pastwiskach, prowadzi je nad wody, gdzie mogą odpocząć; orzeźwia ich duszę i wreszcie zastawia dla nich stół, a głowę namaszcza olejkiem. Z kolei św. Paweł w Pierwszym Liście do Koryntian ukazuje Chrystusa jako Tego, który walczy z mocami zła. Chrystusa, który – przez swoje uniżenie i zmartwychwstanie – pokonuje szatana, grzech i śmierć. Na koniec Ewangelista św. Mateusz kreśli wydarzenia czasów ostatecznych, kiedy to Chrystus zasiądzie na swoim tronie i będzie sądził z uczynków miłości: z nakarmienia głodnych, napojenia spragnionych, przyjęcia przybyszów, przyodziania nagich, odwiedzenia chorych, nieodrzucania więźniów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Patrząc na Jezusa jako króla w kontekście dzisiejszego słowa Bożego, widzimy króla, który najpierw sam przeżył ziemskie życie w duchu służby wobec drugiego człowieka, a potem do tej samej postawy zaprasza nas – żyjących w XXI wieku. Chrystus pokazuje każdemu z nas, że prawdziwy król i prawdziwe królestwo przerasta nasze ludzkie pojęcia – jest czymś ponad, czymś, czego nie jesteśmy w stanie zamknąć w naszym ziemskim pojmowaniu królowania.
Skoro mamy być sądzeni z uczynków miłości, mając wzór służby Jezusa – prośmy Pana o hojne serce dla drugiego człowieka. Prośmy, abyśmy byli jak świeca, która spala się po to, by innym oświetlić drogę życia. Zwłaszcza teraz Kościół i świat potrzebuje autentycznych świadków żywego Boga.
Masz odwagę wyjść do bezdomnych i zamiast „nierobie” powiedzieć „bracie”? Masz odwagę zjeść kanapkę z ubogim na ławce w parku? Mnie ciągle jej brakuje, ale wierzę, że Pan mi ją da, jeśli będę wytrwale prosił. Nie próbujmy reformować Kościoła i świata, zacznijmy reformować swoje serca. Razem przemieńmy ten świat – nie naszym aktywizmem, ale Bożą miłością.