Tak długa przerwa była i nie była przypadkowa. Grali sporo koncertów, nie mieli czasu wejść do studia, czyli nagrywać nowych piosenek. Nawet gdy przyszedł czas i pomysł na płytę o roboczym tytule Cztery pory roku, która miała być nagrana w różnych studiach, coś nie zaskoczyło. Po pierwszej sesji zarzucili ten pomysł.
Chcieli, żeby płyta była dobra, a nie tylko następna z kolejnych. Musiała być świetna, najlepsza z możliwych. Do tego trzeba było się przygotować. Płytę Anno Domini MMXX nagrali już w swoim studiu – swoim także dlatego, że budowali je własnymi rękami.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
A gdzie otoczka?
Gdy Niedziela chciała ściągnąć – od zespołu i od wydawcy – nową płytę Luxtorpedy w wersji elektronicznej do przesłuchania oraz recenzji, nieoczekiwanie zadzwonił Robert Friedrich, czyli „Litza” – lider zespołu, postać jeśli nie legendarna, to na pewno powszechnie znana, ceniona i lubiana.
– Interesuje was tylko dźwięk, samo nagranie? – zapytał. – A gdzie cała jej otoczka, choćby okładka, dołączone bonusy? Gdzie kształt, zapach płyty?... – „Litza” był grzeczny, miły i zaoferował, obok posłuchania, także dotknięcie i powąchanie płyty. Nieprzypadkowo takie wydawnictwo nazywa się albumem.
Reklama
Dodatek stanowią: płyta DVD z utworami zarejestrowanymi w studiu, granymi na żywo, oraz dokumentem pokazującym powstawanie studia OKOLITZA; kod do pobrania MP3 z wersjami instrumentalnymi i zdjęcie na pulpit. Tak się teraz robi albumy.
Dziesięć lat
Płyta powstała na 10-lecie istnienia Luxtorpedy. Cała kapela może świętować, bo obyło się bez zmian. Można tłumaczyć to tym, że znają się jak łyse konie, albo – jak mówi lider – są grupą starych przyjaciół, załogą, która gra ze sobą od lat. Dużo dłużej niż to 10-lecie, bo wcześniej w 2TM2,3 („Tymoteuszu”) czy Arce Noego.
Pandemia COVID-19 przysłużyła się płycie. Muzycy mieli sporo wolnego czasu. Na dołączonej do albumu płycie DVD znajduje się film pokazujący budowę studia; pracują koparki, a oni wylewają beton... Potem wyposażają studio, a dalej siadają nad nową płytą. Jej nagrywanie było szczegółowo relacjonowane przez „Litzę” w mediach społecznościowych.
Przerwa między poprzednią a nową płytą była najdłuższa od czasu powstania zespołu. Po tak długiej przerwie mogło się zdarzyć wszystko, nawet zmiana stylu, ale nie: zachowali oni styl i mocne chrześcijańskie uderzenie; lokomotywa pędzi, jak pędziła.
Kiedy widać cel
Dzieje się sporo. Najlepszy jest Cel z refrenem: „Zawsze jest sens, kiedy widać cel”. „Droga kształtuje charakter/ Wszystkie nasze upadki/ Pogubione cele, stracony sens/ Nic nigdy nie idzie na marne” – śpiewają „Luxy”.
Celowi nie ustępuje Hołd, którym, jak podkreślał w wywiadach Friedrich, chcieli przypomnieć poznaniakom ich własną historię (przy okazji inni mogą się dowiedzieć, co to jest Fort VII czy kim byli Poznańska Piątka i Romek Strzałkowski). „Nie da się zapomnieć historii tej” – śpiewają.
Nie ustępują też Ekoplan i Na czworakach, gdzie alegoria do sytuacji na świecie i teorii spiskowych nie jest zbyt ukryta. „Ministerstwo segregacji, separacji i interpretacji informacji/ ze smutkiem donosi o zaistniałej dramatycznej sytuacji/ morowe powietrze opadło na świat całunem/ a wojsko i policja gromadzi przypadkowo sprzęt do walki z tłumem”. Zrobiło się swojsko, orwellowsko. Cała płyta jest urozmaicona i równa. Ciekawostką jest gościnny występ Piotra Fronczewskiego, który śpiewa głosem Franka Kimono.