Nie lubiła blichtru ani szumu wokół własnej osoby, a mogła zostać gwiazdą na miarę tych największych z popowego i soulowego komercyjnego szczytu. Aretha Franklin, często nazywana Królową soulu, nie tylko wywarła wielki wpływ na sztukę. Co najważniejsze – muzyczny świat wciąż o niej pamięta, a dzieło wydaje kolejne owoce.
Reklama
Niemal w tym samym czasie w moje ręce wpadł znakomity album Joanny Knitter pt. Aretha, gdzie dopisek na okładce trafnie opisuje jego zawartość – Blues & Folk Connections, i zrządzeniem losu pierwszy raz zobaczyłem fenomenalny film Sydneya Pollacka Amazing Grace: Aretha Franklin. Został on nakręcony podczas dwóch styczniowych nocy w 1972 r. i jest dokumentem z czasów, gdy artystka nagrywała w New Temple Missionary Baptist Church w Los Angeles album gospel Amazing Grace. To, co oglądamy, to jedno wielkie wyśpiewane wyznanie wiary. Aretha śpiewała głównie do afroamerykańskiej publiczności, a towarzyszył jej chór wspólnotowy południowej Kalifornii. Bohaterka filmu była już po licznych życiowych doświadczeniach – wiemy dzisiaj, że wygrała bitwę z uzależnieniami. Piosenkarka poukładała sobie kolejny raz swoje życie i wspinała się na wyżyny talentu oraz tego, co nazywamy wprost darem od Boga, oddając hołd swemu Wielkiemu Ojcu. Równocześnie stawiała w ten sposób pomnik muzyce gospel oraz całej społeczności Ameryki tamtych lat, podążającej drogą, na której kamieniami milowymi były nakazy Dekalogu. Do nas takie wykonywanie muzyki wpisanej w sacrum dotarło dopiero z chwilą zaistnienia zjawiska muzyki wielbiącej – niestroniącej od rocka, rapu, soulu czy płynącej z głównym nurtem popu. Taniec przestał być czymś, co zaskakiwało jako oprawa. Pikanterii występom Arethy Franklin sprzed blisko półwiecza dodaje fakt, że w kościelnych ławach zasiadali wówczas (ale długo nie usiedzieli) Mick Jagger i Charlie Watts z The Rolling Stones (nagrywali wówczas w Los Angeles album Exile on Main St.).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Nie lubię, gdy traktuje się mnie jako gwiazdę, kiedy otacza mnie ten cały blichtr i zgiełk. Chcę być dla was, dziewczyną z sąsiedztwa – mówiła o sobie Aretha Franklin. I taka w filmie jest – zero gwiazdorstwa, tylko skromność i potężny głos.
– Aretha Franklin była jedną z najbardziej bezkompromisowych artystek i jednym z najważniejszych głosów w muzyce – napisał Neil Portnow, przewodniczący amerykańskiej Akademii Fonograficznej. Idealnie pasowało do niej miano Królowej soulu, które zyskała, dając światu w 1960 r. takie przeboje, jak: Respect, A Natural Woman (You Make Me Feel Like), oraz Think.
Była nominowana czterdzieści cztery razy do nagrody Grammy, a osiemnaście razy zdobyła ten najważniejszy w przemyśle muzycznym laur. W 2008 r. otrzymała tytuł MusiCares Person of the Year za nadzwyczajne dokonania w dziedzinie muzyki i filantropii. Aretha była bardzo aktywna w działaniach charytatywnych, nigdy nie odmówiła udziału w koncercie czy akcji na rzecz potrzebujących. Do prestiżowej Rock and Roll Hall of Fame zawitała w 1987 r., jako pierwsza kobieta!
– Aretha miała barwę głosu, która dotykała najgłębszą częścią swojej istoty – powiedział Herbie Hancock, a najnowsza płyta Joanny Knitter to wielki hołd dla tego, co pozostawiła nam Królowa soulu. Polka porywająco interpretuje kanon repertuaru Amerykanki, a robi to w sposób, który dzisiaj ustawia dla mnie ten album w szeregu najlepszych wydanych w 2020 r. Więcej nie zdradzam. Zachęcam do sięgnięcia, posłuchania i ostrzegam: ta muzyka wciąga.