Reklama

Kościół

Zawsze jestem gotowy do drogi

Właśnie kończy książkę o peryferiach miast Europy, jeździ rowerem i konno. Dotąd pamięta smak lodów w rodzinnym Małogoszczu i nieporównywalny z niczym zapach święconki w polską Wielkanoc.

Niedziela Ogólnopolska 28/2020, str. 46-47

[ TEMATY ]

misje

Archiwum prywatne

Na abp. Henryka Jagodzińskiego czeka Ghana

Na abp. Henryka Jagodzińskiego czeka Ghana

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Na krańce świata” (In fines orbis) – takie zawołanie przyjął arcybiskup nominat Henryk Jagodziński, nuncjusz apostolski w Ghanie, który ma za sobą doświadczenie kapłańskiej pracy w kilkunastu krajach świata. Biegle posługuje się sześcioma językami, jest doktorem prawa kanonicznego na rzymskim Papieskim Uniwersytecie Świętego Krzyża.

Kapłaństwo „światowe”...

Nie chodzi o medialność, rozpoznawalność czy blichtr w światowym rozumieniu – chodzi o bagaż kapłańskich doświadczeń w bardzo różnych częściach świata, zaczynając od Paryża, gdzie młody kielecki seminarzysta został w 1990 r. wysłany na 2-letni pobyt do Polskiego Seminarium Duchownego. – Właśnie upadł w Polsce komunizm, w paszporcie miałem napisane: „Polska Rzeczpospolita Ludowa”, granice dla polskich obywateli dopiero się otwierały – wspomina abp Jagodziński. Jego wyjazd na studia do Rzymu poprzedził pobyt na Białorusi, w parafii Kopciówka prowadzonej przez proboszcza z diecezji kieleckiej. Arcybiskup ciepło wspomina tamten czas, podobnie jak praktykę diakońską na Ukrainie, gdzie miał możliwość obserwować entuzjazm odradzających się Kościołów, gdzie tak silne pozostają związki z polskością.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Rzymskie studia to także czas praktyk kapłańskich w świecie: w Kinszasie – stolicy Demokratycznej Republiki Konga, w Hiszpanii i w USA. – Gdy rozpocząłem przygotowanie do służby dyplomatycznej w Papieskiej Akademii Kościelnej, 2-miesięczną praktykę odbyłem w Nuncjaturze Apostolskiej w Dakarze, stolicy Senegalu. Po ukończeniu akademii 4 lata byłem na Białorusi, potem 3 lata w Chorwacji, przez 7 lat pracowałem w Sekretariacie Stanu Stolicy Apostolskiej, następnie 3 lata w Indiach i Nepalu, a ostatnie prawie 2 lata – w Bośni i Hercegowinie, Czarnogórze i rok w Księstwie Monako – opowiada abp Jagodziński. Po drodze były podróże, arcybiskup nominat odwiedził m.in. kraje skandynawskie, Szwajcarię i wiele innych.

Czego takie doświadczenie uczy kapłana, papieskiego dyplomatę? Otwarcia na różnorodność świata, na jego kultury i religie, uczy pokory i dystansu do samego siebie, do własnych opinii. – Ciągle trzeba się uczyć. Mówiąc językiem filozoficznym – oddzielać istotę od przypadłości, mówiąc prościej – odróżniać rzeczy bardzo ważne, mniej ważne od tych całkowicie nieważnych, ale i umieć wchodzić w dialog, zrozumieć inny sposób myślenia i wartościowania. Nie zakładać z góry, że inni muszą myśleć tak samo jak my – tłumaczy abp Jagodziński. Przy różnicach kapitałem w sensie ogólnoludzkim pozostają zasady i wartości właściwe ludziom pod każdą szerokością geograficzną. – Jako papieski wysłannik jestem zawsze gotów w służbie kapłańskiej misji iść dalej, na krańce świata – podkreśla arcybiskup.

...i kapłaństwo diecezjalne

Właśnie takie, zwyczajne – w strukturach diecezji kieleckiej, w pracy z chorymi czy w kancelarii parafialnej kształtowało przyszłego papieskiego dyplomatę.

Reklama

Po święceniach w 1995 r. ks. Jagodziński trafił do parafii św. Brata Alberta w Busku-Zdroju, co uważa za „ciekawe doświadczenie pracy i życia we wspólnocie kapłańskiej”: czterech księży pracujących wspólnie, u progu powstawania dużej parafii, zwanej powszechnie „zdrojową”, obsługującej znane, tętniące życiem buskie uzdrowiska. – Katechizowałem w zespole szkół „Na Górce”, gdzie kształciła się młodzież niepełnosprawna ruchowo, pochodząca praktycznie z całej Polski. Uczyłem także w znajdującym się obok szkoły szpitalu dziecięcym. Spotkania z chorymi, a zwłaszcza z cierpiącymi dziećmi – to zostawia ślad na całe życie. Człowiek dostrzega, jak kruchą jest istotą i jak bardzo potrzebuje Pana Boga – wspomina abp Jagodziński. Życie naznaczone cierpieniem jest piękne i odkrywa pokłady dobra – takie doświadczenie wyniósł z Buska młody kapłan.

Ciągle trzeba się uczyć. Odróżniać rzeczy bardzo ważne, mniej ważne od tych całkowicie nieważnych, ale i umieć wchodzić w dialog, zrozumieć inny sposób myślenia i wartościowania.

Podziel się cytatem

Mój dom jest w Małogoszczu

Dzisiaj ciche, senne miasteczko, gdzie w 1863 r. rozegrała się jedna z najkrwawszych bitew powstania styczniowego. Tato był kościelnym w Małogoszczu, przyszły kapłan urodził się w organistówce (1969). „Bycie w kościele” było dla niego czymś naturalnym jak oddech. Rodzice, rodzeństwo, dom – to dar od Boga i lekcja człowieczeństwa. Niepowtarzalny zapach święconki, pączki smażone przez mamę w tłusty czwartek, bzy wokół organistówki, gonitwy wokół plebanii, gdzie niegdyś rezydował sztab Mariana Langiewicza, ulubione zabawy w żołnierzyki, staczane pod kuchennym stołem batalie... I ukochane figurki, na które niedobrze było nadepnąć. – Obok wojskowości, która rzeczywiście mnie fascynowała, było kolekcjonowanie monet i znaczków, a potem wsiąkłem w czytanie, szczególnie książek historycznych – opowiada arcybiskup. I dodaje: – Mój dom jest w Małogoszczu, tam mam ulubione lektury i wszystkie rzeczy osobiste.

Inspiracje

Pisanie. Doświadczenie siebie i świata w konfrontacji z pustym ekranem laptopa. Kiedyś pewien kolega ze służby dyplomatycznej powiedział mu, że czymś ważnym w służbie jest hobby, które pozwoli na zachowanie świeżego spojrzenia na własną pracę. Ksiądz Jagodziński przygodę z rowerem rozpoczął jeszcze na Białorusi, gdzie jeździł z nuncjuszem, podobnie konno – potem w Chorwacji, Rzymie i Sarajewie. – Ale prawdziwym hobby jest dla mnie pisanie książek, to w pewnym sensie spojrzenie na moją pracę z innej perspektywy. Na chwilę obecną w przygotowaniu znajduje się zbiór moich opowiadań o europejskich peryferiach – wyjaśnia ksiądz arcybiskup. Te „peryferia” zainspirowały pobyt w Finlandii, po śladach patrona – świętego biskupa Henryka z Uppsali, męczennika, indyjskie historie oraz niezwykłe postaci kapłańskie, jak Alojzy Stepinac (chorwacki kardynał i błogosławiony katolicki, arcybiskup Zagrzebia) czy Josip Stadler (chorwacki duchowny katolicki, teolog, pierwszy arcybiskup metropolita Vrhbośniacki od 1881 r.). Wreszcie – zjawiska przyrodnicze (a może ludzką ręką uczynione) jak w Visoko k. Sarajewa, gdzie piramidy mają być starsze od egipskich. Arcybiskup jest autorem blisko dziesięciu publikacji książkowych.

Na abp. Jagodzińskiego czeka Ghana, której pilnie się uczy, do której przygotowuje się także duchowo, teologicznie; wie, że wyzwaniem stanie się dialog ekumeniczny. Jest gotów, po święceniach w Kielcach, ponownie wyruszyć na krańce świata.

2020-07-08 08:40

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Notatnik ekwadorski (4)

Niedziela przemyska 44/2012, str. 4-5

[ TEMATY ]

misje

Ks. Antoni Michno

Chrzest w jednym z punktów mszalnych. Sakramentu udziela ks. Andrzej Juszczęć

Chrzest w jednym z punktów mszalnych. Sakramentu udziela ks. Andrzej Juszczęć
Wikariat apostolski Zamora-Chinchipe posiada ok. 90 tys. wiernych mieszkających w różnych miastach, wioskach i osiedlach. Wierni ci są skupieni w 20 parafiach. Pracuje wśród nich aktualnie 24 księży i ok. 800 katechistów. Jedna z tych parafii została powierzona ks. Andrzejowi Juszczęciowi, kapłanowi należącemu do archidiecezji przemyskiej, pochodzącemu z parafii Odrzykoń. 27 kwietnia wraz z ks. Antonim Michno i ks. Zdzisławem Rakoczym przyjechaliśmy do jego parafii El Pangui. Jest ona położona w odległości ok. 25 km od parafii Los Encuentros, w której pracuje ks. Zdzisław Rakoczy. Swoje powołanie misyjne ks. Andrzej rozpoczął realizować w 2006 r. podejmując formację w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. Trwała ona 9 miesięcy. Następne trzy miesiące spędził w Andaluzji, w Hiszpanii, gdzie doskonalił język hiszpański i poznawał specyfikę hiszpańskiego duszpasterstwa. W listopadzie 2006 r. przybył do Ekwadoru i początkowo, przez kilka miesięcy, mieszkał w parafii ks. Zdzisława Rakoczego. Od pierwszej niedzieli stycznia 2007 r. zamieszkał w budynku parafialnym w El Pangui. Nazwa parafii jest związana z tradycją mówiącą o tym, że w okolicach tego miasteczka żył kiedyś wąż dużych rozmiarów. W języku Indian „pangua” oznacza miejsce, gdzie żyją węże. Obecnie parafia ta liczy ok. 9 tys. wiernych mieszkających w miasteczku oraz w wielu miejscowościach rozsianych w okolicy. Z różną częstotliwością ks. Andrzej dojeżdża do około 50 wiosek. Częstotliwość ta jest związana między innymi z porą roku, gdyż do niektórych miejsc nie da się dotrzeć podczas pory deszczowej. Do czterech największych miejscowości dociera każdego tygodnia, do pozostałych co dwa tygodnie lub raz w miesiącu, a do niektórych, bliżej położonych raz w roku na święto patronalne. Bogactwo parafii tworzą także katecheci, bez których praca duszpasterska byłaby bardzo utrudniona lub wręcz niemożliwa. Mają oni do dyspozycji kilka sal katechetycznych i oczywiście są przygotowywani do swej posługi przez systematyczne spotkania z księdzem proboszczem. Ciekawostką jest to, że na terenie parafii istnieją szkoły „półkościelne”, założone przez Kościół, ale utrzymywane przez państwo. Kościół ma wpływ na wychowanie m.in. przez to, że ma prawo decydować o obsadzie dyrektora szkoły. W szkołach pracują siostry ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Misjonarek. Zgromadzenie to sprawuje także opiekę nad dziewczętami z plemienia Shuar. Siostry prowadzą szkołę z internatem. Dzięki temu dzieci z odległych nieraz miejscowości mają możliwość kształcenia. Przy okazji odwiedzin jednej z tych szkół mieliśmy okazję spotkać się z siostrami i dziećmi, wysłuchać kilku piosenek indiańskich i zobaczyć piękne tańce ludowe. Otrzymaliśmy też drobne pamiątki wykonane w Ekwadorze. „Niedziela” w parafii ks. Andrzeja rozpoczyna się już w ciągu tygodnia, ponieważ począwszy od czwartku gromadzi on wiernych na niedzielną Eucharystię. Jest to spowodowane rozległością parafii i wielością punktów w których sprawuje Mszę św. Zgodnie z tą praktyką odwiedziliśmy takie wioski jak San Gabriel - zamieszkałą przez Indian ze szczepu Suarh, San Luis, Uwens. Mieliśmy więc okazję przez kilka dni przeżywać czwartą niedzielę wielkanocną, czyli niedzielę Dobrego Pasterza. W niektórych miejscowościach wierni gromadzą się w skromnych kaplicach mszalnych, ale bywa też i tak, że miejscem sprawowania Eucharystii jest prosta sala szkolna, a wierni przybywają na Mszę św. zwoływani przez katechistę dźwiękiem. Łączy się to oczywiście z koniecznością posiadania przez misjonarza cierpliwości, bowiem musi czekać na wiernych. Cierpliwość ta jest rekompensowana wielką radością okazywaną przez parafian. Bywa, że goszczą oni misjonarza dzieląc się tym, co posiadają. Tej gościny doświadczyliśmy w jednej z odwiedzanych wiosek. Pięknym, niezapomnianym spotkaniem, które przeżyliśmy w rozbudowanym przez ks. Andrzeja i jego wiernych kościele parafialnym w El Pangui była Eucharystia sprawowana 29 kwietnia dla dzieci i młodzieży. Uczestniczyło w niej ok. 600 młodych parafian. Istotną rolę w oprawie liturgicznej odegrał zespół muzyczny, animujący modlitwy wywodzące się z ruchu Odnowy w Duchu Świętym oraz katechiści opiekujący się zgromadzoną młodzieżą. Miałem także okazję przewodniczyć Eucharystii dla dorosłych parafian. Miłym akcentem pobytu w parafii ks. Andrzeja była delegacja parafian dziękująca za jego pracę i prosząca o dalszą jego posługę w tej parafii. Podczas wielu rozmów prowadzonych z ks. Andrzejem dowiedzieliśmy się o pewnym wydarzeniu. Pewnego razu, w pierwszych miesiącach pobytu ks. Andrzeja w parafii El Pangui spotkała go dramatyczna przygoda. Oto do budynku parafialnego przybiegły dwie dziewczynki prosząc go, aby ratował ludzi, których mieszkańcy miasteczka chcą spalić żywcem. Poszedł na rynek i dowiedział się, że jego parafianie chcą dokonać samosądu wobec dwóch ludzi, których podejrzewali o zabójstwo dwóch handlarzy bydła. Nie wierzyli policji i wymiarowi sprawiedliwości, sami ich schwytali i oblali benzyną zamierzając ich spalić. Policja była obecna przy tym wydarzeniu, ale bała się interweniować. Ksiądz znalazł się w trudnej sytuacji. Z jednej strony nie wiedział, czy oskarżeni są winni, czy też nie, a z drugiej nie chciał dopuścić do publicznego zabójstwa. Sam nie wiedział dlaczego, ale gdy zawiodły jego słowa wzywające do spokoju, podszedł do oskarżonych i objął ich swoimi ramionami mówiąc, że nie dopuści do ich zabójstwa. Naraził wówczas także i samego siebie na niebezpieczeństwo, bo i jego roznamiętnieni ludzie mogli podpalić. Okazało się, że gest młodego księdza, który przybył z zewnątrz ich kraju i stanął tak odważnie, z narażeniem swego życia w obronie dwóch mieszkańców Ekwadoru, był ważnym znakiem, który skłonił obecnych przy tym zajściu do przemyślenia swej postawy. Czyn księdza okazał się ważnym znakiem dla mieszkańców tego miasteczka. Tym gestem zjednał sobie ludzi, wraz z nimi rozbudował znacznie świątynię, która każdej niedzieli napełnia się wieloma ludźmi. Osobę ks. Andrzeja Juszczęcia obejmijmy naszą życzliwą modlitwą.
CZYTAJ DALEJ

Żegnamy kapłana, który był kapłanem obecności

2025-04-30 16:19

ks. Łukasz Romańczuk

W katedrze wrocławskiej odbyła się Msza św. pogrzebowa śp. ks. Tomasza Burghardta, który przez ostatnie lata posługiwał Polakom mieszkającym w Niemczech. Ceremonii pogrzebowej przewodniczył bp Jacek Kiciński CMF, a homilię wygłosił ks. Adam Łuźniak, wikariusz generalny archidiecezji wrocławskiej.

We wstępie do Mszy świętej bp Jacek wyraził słowa smutku oraz nadziei w zmartwychwstanie. Podkreślił także postawę ks. Burghardta, a także jego otwarte serce i zaangażowanie w posługę kapłańską.
CZYTAJ DALEJ

Oratorium Bachledowiańskie "Równoj ku Górze" zabrzmi 2 maja na Jasnej Górze

2025-04-30 21:52

[ TEMATY ]

koncert

Materiał prasowy

Oratorium Bachledowiańskie „Równoj ku Górze” Zofii Truty i Bartłomieja Gliniaka zabrzmi na Jasnej Górze 2 maja o godz. 20.00, wpisując się w uroczystości dziękczynne za peregrynację Matki Bożej w kopii Obrazu Częstochowskiego w polskich diecezjach przez ostatnie 40 lat. Projekt w niezwykły sposób łączy poezję góralską i muzykę z Podhala oraz symfoniczną w połączeniu z fragmentami nauczania bł. kard. Stefana Wyszyńskiego.

Oratorium Bachledowiańskie będzie muzycznym wyrazem hołdu bł. Prymasowi Wyszyńskiemu, który był twórcą idei nawiedzenia polskich diecezji i parafii przez Matkę Bożą w znaku Jasnogórskiego Obrazu w trudnych czasach komunistycznego ateistycznego reżimu. Wydarzenie to przybrało formę narodowych rekolekcji. Pierwszy etap Nawiedzenia wszystkich parafii w Polsce zakończył się w 1980 r. Drugi trwał od 3 maja 1985 r., a jego zwieńczeniem są uroczystości 2 maja na Jasnej Górze. Jako ostatnią w drugim etapie peregrynacji „Święta Wędrowniczka” nawiedziła arch. częstochowską. Pierwsza peregrynacja miała przygotować katolickie społeczeństwo polskie do Milenium Chrztu Polski, natomiast drugie do Wielkiego Jubileuszu Roku 2000.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję