Reklama

Wiara

Spijanie z dzióbków, tylko inaczej

Taktyka postępowania musi być przygotowana i podjęta w porozumieniu z „pierwszym elementem” naszego małżeńskiego trójkąta, czyli Bogiem Trójjedynym.

Niedziela Ogólnopolska 25/2020, str. 53

[ TEMATY ]

duchowość

felieton

©scarface - stock.adobe.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Żony miewają takie momenty, w których sprowadzają swoich mężów do parteru – czasami wytykając jakiś błąd, czasami przyprawiając o duże emocje. Zależnie od charakteru mężczyzny – raz częściej, raz rzadziej – jedno łączy się z drugim. Tego właśnie doświadczyłem kilka dni temu.

Mam to do siebie, że gdy np. zapomnę uporządkować kuchnię, ale następnego dnia się zmobilizuję i wysprzątam ją na błysk, mam poczucie dumy z siebie i rośnie we mnie chodzący ideał. Jestem wtedy odpowiedzialnym panem domu, który właściwie cały czas potrafi dbać o porządek i tylko czasami zdarzają mu się wyjątki od reguły. Cóż... męska wyobraźnia wiele potrafi.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Z kolei moja wspaniała druga połówka widzi dwa ostatnie dni i skuteczność na poziomie 50%. Czysta statystyka. Oczywiście, można byłoby się kłócić i stwierdzić za klasykiem, że istnieją trzy rodzaje kłamstw: kłamstwa, okropne kłamstwa i statystyki, ale właściwie w jakim celu? Nawet jeśli jakimś cudem przekonam żonę, że tak naprawdę ma w domu niemal ideał (a dla świętego spokoju ona to przyjmie do wiadomości), to raczej nie rzuci mi się na szyję, by dziękować za moje poświęcenie. A w sumie tego bym, w swojej naturze samca alfa, oczekiwał. Nie, nie. Taktyka musi być inna; musi być przygotowana i podjęta w porozumieniu z „pierwszym elementem” naszego małżeńskiego trójkąta, czyli Bogiem Trójjedynym.

Reklama

Taktyka ta musi zakładać scenariusz pesymistyczny: ona ma gorszy dzień (w przypadku sytuacji sprzed kilku dni był to absolutny strzał w dziesiątkę), i musi się składać z dwóch ważnych działań. Kiedy jej słowa sprawiają, że skacze ciśnienie, to po pierwsze – przypominam sobie czerwony znak drogowy z napisem STOP (i oczywiście, nie przejeżdżam przez niego, by nie musieć potem likwidować szkód i płacić wyższej składki OC, tylko grzecznie się zatrzymuję, by poczekać, aż przejedzie to pędzące na uprzywilejowanej drodze auto), a po drugie – wrzucam „jedynkę”, ruszam wolno i bez zbędnych ruchów robię swoje.

A teraz rzeczona sytuacja sprzed kilku dni, czyli z poziomu metafor przenosimy się do kuchni. Dzień pierwszy: jest popołudnie. Żona wychodzi z pracy i odbiera dzieci z przedszkola. Ja z najmłodszą, roczną pociechą czekam w domu. Pod kątem porządku mam „dzień konia”. Sprzątam wszystko jak leci, zwłaszcza kuchnię. Zależy mi, by rodzina wróciła do mieszkania, w którym poczuje się dobrze, odpocznie, nikt nie będzie czuł potrzeby „ogarniania rzeczywistości”. Udaje się. Towarzystwo wraca – o porządku nie mówi ani słowa. Myślę sobie: „OK, w końcu nie robię tego dla pochwał” (akurat!). Dzień toczy się do wieczora pod znakiem zabawy i nieogarnionej kreatywności dzieci oraz przygotowywania pysznej kolacji. Skutki są takie, że po moich porządkowych działaniach, zwłaszcza w kuchni, pozostają ledwie małe ślady, ale animuszu nie tracę i wieczorem kładziemy się spać w mieszkaniu, a nie na pobojowisku.

Reklama

Dzień drugi: wracam z pracy. W tym miesiącu sytuację mamy taką, że kiedy ja wracam, moja ukochana szykuje się do wyjścia. Wchodzę do mieszkania, które przypomina wersję wieczorną z tą różnicą, że kuchnia wygląda zdecydowanie gorzej (miało miejsce rodzinne robienie pierogów), ale gotowość, by usłużyć ponownie swoim zapałem pedanta, jest we mnie nadal. Wtem pada pytanie: „Sprzątniesz tę kuchnię?”. Odpowiadam: „Pewnie, że tak, kochanie”. W tym momencie niespodziewanie powinien się pojawić mój drogowy znak STOP. W odpowiedzi bowiem słyszę: „No wiesz, upewniam się, bo ty ostatnio w ogóle nie dbasz o tę kuchnię”.

Hamowanie nie było łatwe, ale się udało. Wymiana zdań przebiegła we w miarę cywilizowany sposób, „kierowcy” popatrzyli po sobie i się rozjechali. Miałem w głowie jak najgorsze komunikaty gotowe do wyemitowania i chęć nieruszenia palcem całego bałaganu, ale na szczęście, skoro udało się wcześniej zatrzymać, tę energię mogłem spożytkować na coś, co jeden z moich ulubionych świętych – Ignacy z Loyoli nazywał agere contra, czyli działanie przeciwne do tego, które ma się ochotę podjąć.

I tak kolejne sprzątanie stało się faktem.

To takie małżeńskie spijanie sobie z dzióbków, tylko inaczej. Szczerze polecam.

2020-06-17 11:09

Oceń: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Więź z krucjatą [FELIETON]

[ TEMATY ]

felieton

cristalov/fotolia.com

W  ostatnim czasie odbyłem dwie ważne dla mnie pielgrzymki – na Jasną Górę i do grobu św. Jakuba. Miałem okazję do rozmów z ludźmi z całego świata. To pozwoliło mi zobaczyć Kościół takim, jakim jest naprawdę. Ten obraz różni się od obrazu kreowanego na forach dyskusyjnych i internetowych portalach.

Przez ponad trzy tygodnie bylem wolny od papki medialnej, która buduje swoją wizję Kościoła, mającą z rzeczywistością tyle wspólnego, co karykatura z fotografią. Dlaczego tak jest? Zacznijmy od początku. Zaznaczę tylko, że nie lubię tzw. poprawności politycznej, populizmu i robienia kariery na czyjejś krzywdzie. Stąd też liczę się z tym, że wielu nie odnajdzie w tym felietonie potwierdzenia swojego zdania, pójścia z prądem i oczekiwań „starych wyjadaczy” dziennikarstwa i samozwańczych „reformatorów Kościoła”. Felieton ten nie jest też obroną kogokolwiek, ale próbą pokazania jak nadinterpretacja i monotematyczność rodzi kolejne zło, które polega na krucjacie przeciwko tym wszystkim, którzy ośmielają się myśleć - i pisać – inaczej. Mam też wrażenie, że coraz częściej nie chodzi o walkę o prawdę, ale o to, aby obrzydzić wspólnotę Kościoła [obecnie są to biskupi, a kto będzie następny?], napisać to, czego oczekują wybrani w badaniu targetu odbiorcy i spokojnie usiąść wieczorem w fotelu, napić się kawy i wmawiać sobie, że wykonało się solidnie swoją pracę. Dla dobra Kościoła, oczywiście. Dawno temu, zanim jeszcze światło dzienne ujrzał film braci Sekielskich, kiedy to sąd skazywał niejakiego Pawła K., w jednej z rozmów mówiłem m.in., o konieczności szybkiego ukarania osób winnych oraz że to dobry krok do oczyszczenia Kościoła i oby jak najwięcej prawych osób pomogło schwytać złoczyńców i pomóc skrzywdzonym. Niestety, znając też realia świata i patrząc na rzeczywistość medialno-polityczną w Polsce, wyraziłem swoją obawę, że wśród „reformatorów” i tych, co będą mianować się specjalistami i ekspertami w tej kwestii, będą i tacy, co wykorzystają krzywdę ludzką, aby ugrać coś dla siebie. Powalczą o nagrody (dziennikarskie też), zarobią duże pieniądze, znajdą ciepłe posadki w radiu czy telewizji, by prowadzić swoje programy, czy po prostu wypłyną na głębię życia medialnego. Co ważne, nie pomogą, a jednocześnie - walcząc o „oczyszczenie Kościoła i pomoc pokrzywdzonym” - będą wciąż działać na szkodę samym pokrzywdzonym.  
CZYTAJ DALEJ

Znaki ingresu. Jakie szaty i przedmioty towarzyszą objęciu posługi biskupa krakowskiego?

2025-12-18 21:39

[ TEMATY ]

Metropolita krakowski

Kościół krakowski

Mazur/episkopat.pl

Kraków

Kraków

Ingres biskupa do katedry to nie tylko uroczyste wejście i historyczna oprawa, ale przede wszystkim wydarzenie ściśle liturgiczne, w którym Kościół przyjmuje swojego pasterza. Szaty i przedmioty używane podczas tej celebracji – ornat, tunicella, pastorał, kielich czy racjonał – nie są dodatkiem i dekoracją. Każdy z nich ma swoje miejsce, znaczenie i pomaga zrozumieć, czym jest objęcie posługi biskupiej w Kościele krakowskim.

Ingres (łac. ingressus) oznacza „wejście”. Od uroczystego wejścia nowego biskupa do kościoła katedralnego bierze swoją nazwę cała celebracja przekazania posługi pasterskiej. Choć wydarzenie to ma szczególny charakter, pozostaje liturgią Kościoła, sprawowaną według porządku przewidzianego na dany dzień. – Skoro mówimy o obrzędzie, to już samo to określenie wskazuje na jego ścisły wymiar liturgiczny – podkreśla ks. dr Stanisław Mieszczak SCJ, liturgista i zastępca przewodniczącego Archidiecezjalnej Komisji ds. Liturgii i Duszpasterstwa Liturgicznego.
CZYTAJ DALEJ

Kard. Ryś o komisji ds. nadużyć: mam wystarczająco dużo determinacji, by komisja powstała też w Krakowie

2025-12-19 12:47

[ TEMATY ]

Kard. Grzegorz Ryś

PAP

Skoro komisja powstała w Łodzi, to znaczy, że mam wystarczająco dużo determinacji, by powstała też w Krakowie – powiedział w piątek kard. Grzegorz Ryś, który w sobotę obejmie urząd metropolity krakowskiego. Nie da się zrobić komisji ogólnopolskiej, jeśli się nie powoła komisji lokalnej – zaznaczył.

W sobotę w Bazylice Archikatedralnej odbędzie się ingres kard. Grzegorza Rysia na metropolitę krakowskiego. Duchowny, który przez ostatnich osiem lat pełnił posługę metropolity łódzkiego, zastąpi w Krakowie abpa Marka Jędraszewskiego.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję