Prawie niezauważalnie, cicho i bez większego rozgłosu minęły w marcu dwie ważne dla naszej przemyskiej archidiecezji rocznice. Z czysto ludzkiego punktu widzenia można powiedzieć, no cóż, śmierć jak każda inna, wcześniej czy później musi nastąpić. Jednak te rocznice, chociaż nie okrągłe ani jubileuszowe, skrywają w sobie niezwykłe osobowości.
Umiłowali Kalwarię
28 marca minęła 96. rocznica śmierci (1924 r.) św. Józefa Sebastiana Pelczara, biskupa przemyskiego, którego relikwie spoczywają w katedrze obrządku łacińskiego w Przemyślu i otaczane są kultem. 31 marca natomiast minęła 99. rocznica śmierci (1921 r.) sługi Bożego o. Wenantego Katarzyńca, franciszkanina, którego grób znajduje się w Sanktuarium Męki Pańskiej i Matki Bożej w Kalwarii Pacławskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Człowiek odcięty od Źródła umiera, nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim, i to jest chyba najtragiczniejsze, duchowo.
Reklama
Nie wiem, czy Święty Biskup i Sługa Boży spotkali się kiedykolwiek w życiu doczesnym. Faktem jednak jest to, że jeden i drugi żyli na przełomie XIX i XX wieku, jak również i to, że jeden i drugi pielgrzymowali na Kalwaryjskie Wzgórze i przemierzali Dróżki Pana Jezusa i Matki Bożej. W życiorysie bp Pelczar napisał: „…13 sierpnia 1861 podążyłem pieszo z Przemyśla na Kalwarię Pacławską, gdzie widziałem pogrzeb Matki Boskiej”. A w innym miejscu czytamy: „13-15 sierpnia 1899 pracowałem na Kalwarii Pacławskiej, gdzie wybierzmowałem 1900 osób”. Ojciec Wenanty natomiast wiele razy spędzał czas na Kalwarii Pacławskiej, najpierw jako student franciszkański podczas wakacji, później jako wychowawca kleryków, a w ostatnich miesiącach swego życia jako gorliwy duszpasterz. Obaj ci wielcy mężowie, giganci duchowości chrześcijańskiej, żyli w czasie, kiedy Europę dziesiątkowała epidemia hiszpanki. Obaj również zakończyli swoje życie doczesne na terenie diecezji przemyskiej, w czasowej odległości zaledwie trzech lat.
Mistrzowie życia duchowego
Połączyło ich życie wieczne, do którego zmierzali i którego bardzo pragnęli. W zapiskach św. Józefa Sebastiana Pelczara możemy znaleźć m.in. takie słowa: „Oddaję się całkiem poznaniu życia wewnętrznego, skąd wiele światła i pociech odnoszę”. A na kilka dni przed śmiercią powiedział: „Jeżeli wolą Bożą jest, aby ta choroba była ostatnią w moim życiu, gotów jestem na śmierć, na którą zresztą całe życie się gotowałem”. Natomiast Ojciec Wenanty zanotował: „Najwięcej umacnia nas na drodze cnoty wiara w niebo, wiara w szczęście. Jeśli żywą wiarę w niebo mieć będziemy, wówczas nie będą nam wydawały się trudne przykazania Boże ani przepisy doskonałości chrześcijańskiej, ani modlitwy, ani posty, ani cierpienia”. A na innym miejscu czytamy: „Jest to rzecz pewna, że posiądę Boga w wieczności, jeśli służyć Mu będę w czasie. Rzecz to pewna, że skoro ja całkiem oddam się Bogu, Bóg cały odda się mnie”.
Św. Józef Sebastian Pelczar był mistrzem życia duchowego nie tylko w swoich czasach. Jego głęboka duchowość, która bazowała również na duchowości franciszkańskiej (wstąpił do Trzeciego Zakonu św. Franciszka w 1893 r.) nadal inspiruje i zachęca do życia zatopionego w Bogu, a szczególnie w Eucharystycznym Sercu Jezusa, które jest źródłem świętości.
Reklama
Wyrazem troski Świętego o dobro powierzonych Mu dusz było m.in. poświęcenie diecezji Najświętszemu Sercu Jezusowemu i Matce Najświętszej, liczne wizytacje parafii w celu zachęcenia wiernych do ożywienia w sobie ducha wiary oraz niezmiernie aktywna działalność dla wzmocnienia karności duchowieństwa i podniesienia poziomu życia religijnego. Będąc gorącym czcicielem Najświętszego Sakramentu, św. Józef Sebastian Pelczar zachęcał wiernych do udziału w czterdziestogodzinnych nabożeństwach i do częstej adoracji. W tym celu polecił, by kościoły przez dłuższy czas pozostawały otwarte w ciągu dnia.
Źródła życia
Podobna myśl przyświecała słudze Bożemu Ojcu Wenantemu. Jako wychowawca nowicjuszy i kleryków bardzo często powtarzał swoim wychowankom: „Kościoły nie powinny być zamykane. Niechby zawsze dostęp był do nich możliwy, wtedy znalazłyby się dusze, które by adorowały Pana Jezusa. Lękają się kradzieży? Ależ wystarczy ubogiemu a uczciwemu dziadkowi dać posiłek i jako tako go ubrać, a pilnować będzie”.
W dobie ogólnoświatowej pandemii kościoły są zamykane ze względu na „bezpieczeństwo”. Człowiek odcięty od Źródła umiera, nie tylko fizycznie, ale przede wszystkim, i to jest chyba najtragiczniejsze, duchowo. Najpiękniejsza transmisja i wirtualna rzeczywistość nie zastąpi Żywego Słowa i Prawdziwego Pokarmu przy Źródle Jezusowym. Czy nie oddalamy się od Źródła? Chociaż może nie ma w tym naszej bezpośredniej winy. Czy jest jakieś rozwiązanie w tej trudnej sytuacji? Źródło bowiem nigdy się nie oddala, ono ciągle jest w tym samym miejscu, to my oddalamy się od Źródła.
Św. Józef Sebastian Pelczar pozostawił po sobie wiele rozpraw historycznych, ascetycznych i teologicznych. Wśród nich znajduje się monumentalne dzieło Życie duchowe, czyli doskonałość chrześcijańska, które doczekało się kilku wydań jeszcze za życia autora. Dzisiaj jest zapomniane przez wielu. Można jeszcze je odnaleźć na półkach bibliotek seminaryjnych czy w starych klasztorach. Zepchnięte na margines, pośród staroci, zastępowane są przez dzieła współczesnych ojców duchowych.
Lektura na trudne czasy
W kalwaryjskiej klasztornej bibliotece odnajduję Życie duchowne, czyli doskonałość chrześcijańska – ks. Józefa Pelczara, wydanie czwarte, nakładem autora, 1886 r. Dzieło dobrze zachowane, napisane piękną starą polszczyzną, widać, że było używane. Delikatne gdzieniegdzie podkreślenia ołówkiem świadczą o ważności treści i słów dla czytającego. Być może z tego dzieła korzystał o. Wenanty Katarzyniec w czasie letniej kanikuły. W jego notatkach bowiem odnajdujemy zapiski i streszczenia cennych myśli i rad Świętego Biskupa. Widocznie były one dla niego bardzo ważne. Nie tylko utwierdzały go w obranej drodze do świętości, ale pomagały mu w codziennych zmaganiach chrześcijańskiego, zakonnego i kapłańskiego powołania i być może w trudnych momentach światowej epidemii w tamtych czasach.