Reklama

Niedziela Przemyska

Droga Biskupa Chudzio

Doświadczenie, które mi zostało z okresu kamienieckiego, to bardziej pamięć o tamtejszych ludziach, o księdzu biskupie, kapłanach, pełnych zaufania Bogu, a jednocześnie gotowych na wszystko, by wiary bronić… – tak wspomina czasy posługi w diecezji kamienieckiej nowy biskup pomocniczy archidiecezji przemyskiej.

Niedziela przemyska 21/2020, str. IV

[ TEMATY ]

wywiad

bp Krzysztof Chudzio

Rafał Czepiński

Bp Krzysztof Chudzio z matką

Bp Krzysztof Chudzio z matką

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Zbigniew Suchy: Zawsze jest takie miejsce, gdzie się coś zaczęło… Jak Ksiądz Biskup pamięta decyzję pójścia drogą do kapłaństwa?

Bp Krzysztof Chudzio: Powołanie, to zawsze rzeczywistość, której zwykłymi słowami nie da się opisać. Trudno też wskazać moment, kiedy nastąpiło ostateczne przekonanie i definitywna decyzja. Są to sprawy działania Pana Boga, który wie, jak do każdego serca dojść i tak po trochę konsekwentnie pokazuje swoje zamiary wobec konkretnego człowieka. Z dzisiejszej perspektywy pamiętam, że przekonanie o tym, że powinienem wybrać drogę powołania kapłańskiego pojawiało się wyraźnie w liceum, chociaż i wcześniej pojawiały się takie myśli, a może nawet pragnienia. Wydaje się, że tym decydującym momentem był czas, kiedy już autentycznie należało złożyć dokumenty do seminarium. W całym tym procesie było dużo wewnętrznej obrony, uciekania przed tą myślą. Pamiętam, że nawet z kolegą umówiłem się na politechnikę, ale jakoś ta politechnika nie była planowana z przekonaniem, stąd nie pojechałem na egzaminy. W końcu doszedłem do wniosku, że nie da się uciekać przed Panem Bogiem i powołaniem kapłańskim.

Na tej drodze pójścia za Chrystusem na pewno pojawiali się ludzie, którym warto poświecić parę słów.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Pan Bóg tak mnie prowadził, że nieustannie na mojej drodze stawiał ludzi, którzy nie tylko mi imponowali, ale potrafili zaszczepiać właściwe idee. Jestem im winien dozgonną wdzięczność. Z pewnością na pierwszym miejscu są tu rodzice. Ale dla chłopca-ministranta, takim wzorem był też proboszcz. Tutaj muszę wspomnieć mojego pierwszego proboszcza, śp. ks. Mariana Burczyka. A później, kiedy byłem już w seminarium, kolejnym proboszczem, który pokazywał radość życia kapłańskiego, był ojciec Wacław Partyka. Ważnymi wydarzeniami kształtującymi sposób myślenia były dla mnie rekolekcje oazowe, na które jeździłem zwykle z ks. Stanisławem Częczkiem. Oczywiście także i świeccy, rodzice, a szczególnie mama taką zwyczajną pobożnością wskazywała, że trzeba w życiu zaufać Bogu, Matce Najświętszej. To byli pierwsi, którzy stawali na mojej drodze, ale właściwie nieustannie spotykałem ludzi, którzy byli życzliwi i w ten sposób pokazywali dobroć Pana Boga. Z pewnym podziwem i chęcią naśladowania wspominam kleryków, którzy przyjeżdżali do naszej parafii z różnymi posługami, a w tym młodego diakona Zbigniewa Suchego, głoszącego kazania pasyjne.

Niedługo po święceniach zrodziła się myśl skierowania swojej posługi w stronę Wschodu. Co zdecydowało o tym? W końcu spędził tam Ksiądz Biskup połowę swojego kapłaństwa?

Reklama


Po święceniach człowiek jest bardziej nastawiony na przyjęcie polecenia, gdzie biskup skieruje, gdzie Kościół wyznaczy zadania. Ale przyznam, że myśl i ciekawość, jak wygląda w Związku Radzieckim życie religijne, jak tam ludzie mogą Pana Boga poznawać, towarzyszyła mi jeszcze w liceum, kiedy słyszałem o tym, że mimo wszystko w tej komunistycznej Rosji są jacyś księża i można znaleźć ludzi wierzących. Będąc tak blisko granicy ze Związkiem Radzieckim, nigdy tej granicy nie przekroczyłem. Jednak w pierwszym roku kapłaństwa nadarzyła się okazja turystycznego wyjazdu. Otrzymałem formalne zaproszenie. Do dziś nie wiem, kto podał moje dane, bo potrzebne były dość szczegółowe dane osobowe, by można było otrzymać „zaproszenie” umożliwiające przekroczenie tej tajemniczej granicy. Niemniej jednak wspomniane zaproszenie do mnie, jak i do innych kapłanów trafiło. Ksiądz Biskup pozwolił mi na ten turystyczny (miesięczny) wyjazd.
Wspomnę tu jeszcze wydarzenie zapamiętane z pierwszych dni mojego pobytu w seminarium. Otóż, kiedy odbywała się inauguracja roku akademickiego, ówczesny ordynariusz bp Ignacy Tokarczuk mówił nam, że „wy jesteście już tym rocznikiem, który pojedzie na Wschód”. Zapamiętałem to, choć myślę, że nie braliśmy tego zdania całkiem na poważnie. Ale kiedy przekroczyłem granicę i trafiłem do ks. Zenona Turowskiego, który zaprosił mnie do Szarogrodu, zrozumiałem, że z turystyki nic nie będzie, tylko należy zabierać się za pracę duszpasterską, żeby wspomóc księdza.
Był to w Związku Radzieckim czas nazywany „pieriestrojką”. A więc czas, kiedy kwestie wiary, uczestnictwa w nabożeństwach, katechezy, były nieco bardziej dostępne dla ludzi. Już nie karano ich ani nie straszono więzieniem. Stąd też, tak jak mogłem, zaangażowałem się w pracę duszpasterską. Okazało się, że podobne zaproszenie otrzymał bp Stefan Moskwa, który także przyjechał do Szarogrodu. Kiedy ks. Zenon dowiedział się, że jest to biskup z mojej diecezji i jest to mój przełożony, od razu pojawiła się prośba, bym mógł tam pozostać. Bp Moskwa tę prośbę przekazał bp. Tokarczukowi, który po moim powrocie do Polski wezwał mnie i powiedział, że jest taka możliwość, że ludzie proszą, i zapytał, czy nie chciałbym tam pojechać na dłużej. Odpowiedziałem, że jeśli jest taka potrzeba, to jestem gotów. „To proszę się przygotowywać, za dwa, trzy lata ksiądz tam pojedzie” – powiedział Ksiądz Biskup. Okazało się, że tydzień nie minął, jak dostałem aplikatę – pismo, że zwalnia mnie Ksiądz Biskup z obowiązków wikariusza w Krośnie i kieruje do pracy na Wschodzie. No i tak to się zaczęło. Pierwsze dwa lata każdy z nas pracował jak mógł, nie było jeszcze struktur, nie było biskupów na Wschodzie. Kiedy Ojciec Święty mianował biskupem ks. Jana Olszańskiego, on z kolei poprosił mnie, aby przenieść się do Kamieńca Podolskiego, gdzie była stolica diecezji, i pomóc mu w jego zadaniach. Tak rozpoczął się drugi etap mojej pracy na Wschodzie.

Patrząc z perspektywy lat, można powiedzieć, że było to w jakiś sposób przygotowaniem do posługi, którą Ksiądz Biskup rozpoczyna.

To prawda, byłem blisko bp. Olszańskiego i tego, co dziś można określić, jako początki kurii biskupiej. Ale wtedy to patrzenie było inne. Ja na biskupa patrzyłem od strony jego wielkiej gorliwości w modlitwie, pobożności i ufności Bogu. To był człowiek, który przeszedł przez te wszystkie lata komunistycznych prześladowań nieustannie inwigilowany. Musiał uczyć się duszpasterzowania, kiedy było to zabronione. Musiał używać różnych sposobów, by ludzi gromadzić przy Bogu, a jednocześnie dbać o ich bezpieczeństwo. Wszystkie sprawy zawierzał Bogu, stąd też widziałem biskupa zazwyczaj na modlitwie w katedrze w postawie wiary i zaufania. W odpowiedzi na modlitwę biskupa przyjeżdżało więcej kapłanów. Powstawały, a raczej odbudowywane były parafie, które kiedyś były w diecezji kamienieckiej. Doświadczenie, które mi zostało z tamtego okresu, to bardziej pamięć o tamtejszych ludziach, o księdzu biskupie, kapłanach, pełnych zaufania Panu Bogu, a jednocześnie gotowych na wszystko, by wiary bronić. Mniej w pamięci pozostały sprawy techniczne, potrzeby, które rodziło życie, a które próbowaliśmy jakoś rozwiązywać.

Reklama

Trudno nie zapytać o ten kolejny odcinek życia, jakim było posługiwanie w Seminarium jako ojciec duchowny.

Kiedy abp Józef Michalik zaproponował taką posługę, wydawała mi się biegunowo różna od tego, co do tej pory robiłem, kiedy bardziej byłem nastawiony na zewnętrzne działanie. Trzeba się było modlić razem z klerykami, w ten sposób oni też budowali i moją duchowość, bo w rzeczywistości to Duch Święty nas prowadził i On nas kształtował. Była to moja posługa i odpowiedzialność, więc starałem się jak umiałem. Miałem też przyjaciół, od których mogłem zawsze zasięgnąć rady. Przecież to z bp. Stanisławem pracowaliśmy razem jako ojcowie duchowni, czy też z ojcem Markiem Wilkiem. Trudno jest jednak mówić o posłudze ojca duchownego. Ona zawsze jest taka bardziej wewnętrzna.

W jakim momencie dotarła wiadomość o tym, że został Ksiądz mianowany biskupem?

Reklama

Był to okres bezpośredniego przygotowania do Wielkanocy, więc spowiadałem moich parafian. Była to spowiedź w bardzo specyficznych warunkach, bo do spowiedzi mogło przystępować tylko po kilka osób z powodu ograniczeń nałożonych ze względu na pandemię, więc przychodziły po trzy lub cztery osoby i zaraz po spowiedzi należało udzielić Komunii św. W tej przerwie pomiędzy Komunią a drogą do konfesjonału przypomniałem sobie, że w piątek będzie odpust w naszej parafii i trzeba znaleźć trzy osoby, żeby w czasie liturgii poprowadziły śpiew. Poszedłem do zakrystii, by zadzwonić do jednej czy drugiej osoby. Zobaczyłem nieodebrany numer. Po uaktywnieniu numeru usłyszałem głos Nuncjusza, no i – to był ten pierwszy kontakt.

Bogu wiernemu i miłosiernemu – tak z nagła przyszło, czy…

O tym, że Bóg jest miłosierny i ja ciągle doświadczam tego miłosierdzia, nieustannie się przekonuję. Jednak przed samym już ogłoszeniem nominacji Ksiądz Arcybiskup zaproponował, żeby się zastanowić nad hasłem, jakąś myślą przewodnią mojej posługi. Bp Stanisław podpowiedział mi, że warto wziąć Pismo Święte i zobaczyć, co Pan powie. Otworzyłem Pismo Święte i jedno z pierwszych zdań brzmiało: „Bóg jest wierny”. Pomyślałem, że rzeczywiście to będzie właściwe hasło: Bogu wiernemu, ale kiedy Ksiądz Arcybiskup w czasie uroczystego ogłoszenia podawał mi obraz Jezusa Miłosiernego, wiedziałem, że trzeba jeszcze dodać: Bogu wiernemu i miłosiernemu.

Bardzo dziękuję za to spotkanie. Życzymy, aby całkowite zawierzenie, które Ksiądz Biskup wypowiedział Matce Bożej, towarzyszyło przez całą drogę, i niech Ona otacza płaszczem swojej opieki wszystkie sytuacje, które na tej pasterskiej drodze będą się działy.

Bardzo dziękuję.

Bp Krzysztof Chudzio urodził się w 1963 r. Przez 17 lat pracował na Ukrainie w diecezji kamieniecko-podolskiej. Po powrocie pełnił funkcję dyrektora Muzeum Archidiecezjalnego, notariusza w Kurii, ojca duchownego w WSD, proboszcza parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Jasienicy Rosielnej. Święcenia biskupie odbyły się 2 maja w katedrze przemyskiej.

2020-05-20 11:39

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pomagać po wrocławsku

Niedziela wrocławska 42/2021, str. VI

[ TEMATY ]

wywiad

Międzynarodowy Dzień Walki z Ubóstwem

Grzegorz Kryszczuk/Niedziela

Andrzej Ptak (po lewej), Wojciech Skibicki (po prawej)

Andrzej Ptak (po lewej), Wojciech Skibicki (po prawej)

17 października obchodzimy Międzynarodowy Dzień Walki z Ubóstwem. O kryzysie bezdomności, streetbusie i stołach-ogrodach z twórcami MiserArt rozmawia Grzegorz Kryszczuk.

Grzegorz Kryszczuk: MiserArt to miejsce spotkań na wrocławskim Nadodrzu, gdzie współpracują ze sobą osoby bezdomne, streetworkerzy oraz artyści i rzemieślnicy. 17 października, w Międzynarodowy Dzień Walki z Ubóstwem świętujecie swoje siódme urodziny. Wojciech Skibicki: Jest to przede wszystkim czas spotkania. Zawiązuje się pewna wspólnota. Przygotowaliśmy różne wydarzenia i koncerty, które właśnie wokół tej „wspólnotowości” krążą. Po ostatnich dwóch latach pandemicznego zamknięcia, kiedy oddziaływaliśmy w pewnej egzystencjalnej strefie, przychodzimy z jeszcze większą energią. Na nowo przywracamy sztukę i do niej się odnosimy.
CZYTAJ DALEJ

Ks. prałat Henryk Jagodziński nuncjuszem apostolskim w Ghanie

[ TEMATY ]

nominacja

dyplomacja

diecezja kielecka

kolegium.opoka.org

Ks. prałat dr Henryk Jagodziński – prezbiter diecezji kieleckiej, pochodzący z parafii w Małogoszczu, został mianowany przez Ojca Świętego Franciszka, nuncjuszem apostolskim w Ghanie i arcybiskupem tytularnym Limosano. Komunikat Stolicy Apostolskiej ogłoszono 3 maja 2020 r.

Ks. Henryk Mieczysław Jagodziński urodził się 1 stycznia 1969 roku w Małogoszczu k. Kielc. Święcenia prezbiteratu przyjął 3 czerwca 1995 roku z rąk bp. Kazimierza Ryczana. Po dwuletniej pracy jako wikariusz w Busku – Zdroju, od 1997 r. przebywał w Rzymie, gdzie studiował prawo kanoniczne na uniwersytecie Santa Croce, zakończone doktoratem oraz w Szkole Dyplomacji Watykańskiej. Jest doktorem prawa kanonicznego.
CZYTAJ DALEJ

W Barcelonie beatyfikacja Lycariona Maya. Chciał być bratem wszystkich

2025-07-11 17:18

[ TEMATY ]

beatyfikacja

Barcelona

Vatican Media

Brat Lycarion May, marysta

Brat Lycarion May, marysta

Kardynał Marcello Semeraro, prefekt Dykasterii Spraw Kanonizacyjnych, będzie przewodniczył jutro, 12 lipca, Mszy Świętej, podczas której młody szwajcarski zakonnik, wychowawca ubogich w Hiszpanii, zamordowany w czasie rewolt ludowych w 1909 roku, zostanie wyniesiony na ołtarze. Głosił braterstwo w świecie pełnym konfliktów.

„Aby udać się do Pueblo Nuevo, trzeba być gotowym oddać życie”. Tak mawiał Lycarion May (z domu François Benjamin), brat marysta, który 12 lipca, zostanie beatyfikowany w Barcelonie, w Hiszpanii. Uroczystość odbędzie się w południe w kościele św. Franciszka Salezego i będzie jej przewodniczył w imieniu Papieża kardynał Marcello Semeraro.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję