Reklama

Rodzina

Dzieci z innej planety?

Trzy małżeństwa opowiedziały nam o swoich doświadczeniach, radościach i dylematach związanych z wychowywaniem dziecka z zespołem Downa.

Niedziela Ogólnopolska 11/2020, str. 50-52

[ TEMATY ]

rodzina

dzieci

zespół Downa

Zdjęcia: archiwa rodzinne

Marta i Jakub Wawrzyniakowie z Marysią, Jankiem i Basią (Wandy nie ma na fotografii)

Marta i Jakub Wawrzyniakowie z Marysią, Jankiem i Basią (Wandy nie ma na fotografii)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dwie panie na plaży przyglądały się, jak kilkuletni Wiktor z zespołem Downa bawi się w piasku. Jedna z nich stwierdziła z wyraźnym niesmakiem: „Ale przecież to się wykrywa!”. Usłyszeli to Ania i Maciek – rodzice chłopca.

Wiadomość

Gdy Marta i Jakub dowiedzieli się jeszcze w ciąży, że ich dziecko ma zespół Downa, od lekarza młoda mama usłyszała pytanie: „Czy wie pani, że teraz tacy ludzie żyją długo, nawet 40 lat? Będzie się pani męczyła?”. Ukryta w pytaniu propozycja była jednoznaczna. Małżonkowie szybko zmienili lekarza.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

24 lata temu Przemek pierwszy raz wziął na ręce swoją córkę Olę. W nocy po porodzie usłyszał od lekarki: „Czy wie pan, co to jest mongolizm?”. Na drugi dzień, gdy przyjechał do szpitala do żony Joanny, oboje zostali zaskoczeni propozycją: „Możecie zostawić dziecko w szpitalu”.

Początek, zwłaszcza wiadomość o tym, że u dziecka zdiagnozowano zespół Downa, dla wielu rodziców jest druzgocący. Każdy rodzic reaguje inaczej, jednak wszyscy muszą się zmierzyć z czymś nieoczekiwanym, z sytuacją, której nie brali pod uwagę i nigdy nie planowali.

Jak o tym rozmawiać?

Reklama

Jednym ze sposobów Ani na odreagowanie było założenie bloga. Dziś z wielką pasją i entuzjazmem opowiada o swoim synu. Nie tylko nie wstydzi się Wiktora, ale też jest z niego ogromnie dumna. Ania przeszła długą wewnętrzną drogę i dziś, gdy mówi o synu, tryska radością. Tata Maciek wiele się nauczył dzięki doświadczeniu choroby Wiktora i zrozumiał, że cierpienie, wpisane w naturę człowieka, może innych ludzi dotykać znacznie mocniej niż jego. Stara się widzieć pozytywy w najtrudniejszych sytuacjach i dostrzegać dobro tam, gdzie inni tylko narzekają.

Z wielką otwartością i szczerością o swojej córce mówi Marta. Jest wyraźnie ożywiona i chętna do rozmowy. Dzieli się swoim doświadczeniem, także z kolejnymi rodzicami, którym urodziło się dziecko z zespołem Downa. Był okres, że w łódzkich szpitalach na porodówkach znajdowały się plakaty z jej numerem telefonu, by nowi rodzice mogli zadzwonić, porozmawiać, zadać trudne pytania.

Co robić po diagnozie?

Marta nie znosi bezczynności. Podobnie jej mąż Jakub. Gdy pojawia się problem, biorą sprawy w swoje ręce i zaczynają działać. Marta szybko zdała egzamin na prawo jazdy, bo wiedziała, że musi wozić dziecko na liczne terapie. Wiele się uczyli, wiele poszukiwali, chcieli wiedzieć i robić więcej. Dla Marysi. Przyznają uczciwie, że w pewnym momencie złapali się na tzw. gonitwie terapeutycznej. Ich zaangażowanie i poszukiwania najlepszej drogi rozwoju dla córki zaowocowały powołaniem do życia przedszkola, a następnie szkoły podstawowej opartej na modelu edukacyjnym Sternika. Nie mogli bowiem, zanim stworzyli własną placówkę, znaleźć dla Marysi odpowiedniego miejsca do rozwoju. Dziś z ich zaangażowania korzysta w Łodzi ponad sześćdziesięcioro dzieciaków w przedszkolu i kilkanaścioro w szkole podstawowej.

Reklama

Przemek i Joanna mieli trudne początki. W latach 90. XX wieku nie działał, tak jak dziś, internet, a telefony komórkowe dopiero się pojawiały. Nie można było wrzucić do wyszukiwarki pytania: „co to jest zespół Downa i jak sobie z nim radzić?”. Szukali wsparcia u nielicznych specjalistów, brakowało zorganizowanych grup rodziców czy forów internetowych. Wszystko było dla nich pierwsze i nowe. Gdy małą Olę zapisali do żłobka integracyjnego, szczęśliwie trafili na pierwszą tego typu placówkę w Łodzi. Gdy Ola dorosła, szukali dla niej miejsca w tworzących się klasach integracyjnych, okazywało się jednak, że dla takiego dziecka nie ma już – albo jeszcze – miejsca.

Rozwój i rodzeństwo

Dzieci z zespołem Downa rozwijają się zupełnie inaczej niż dzieci zdrowe. Każde z nich ma swoje uwarunkowania i ograniczenia. Tym bardziej więc dla rodziców, mocno zaangażowanych w ich rozwój, każdy krok do przodu jest krokiem milowym. Pomimo wielkiego trudu i mozołu terapii, pomimo licznych zniechęceń i wątpliwości rodzice z ogromną radością obserwują każdy postęp w rozwoju dziecka. Teraz zaczęło mówić, teraz samo je, teraz już pisze pierwsze litery... Gdy tata 7-letniej Marysi ziewnął przeciągle pewnego wieczoru, rezolutna córka stwierdziła: „Jesteś na pewno bardzo zmęczony”. Dla obojga rodziców niesamowitym odkryciem była tak trafna, samodzielna ocena sytuacji przez córkę. Wzruszyli się oboje, gdy zrozumieli, że Marysia jest zdolna do tak głębokiej refleksji.

Przemek i Joanna, gdy konsultowali chorobę swojej maleńkiej córki Oli u pewnego lekarza, zapytali go wprost: „Co dalej?”. Odpowiedź lekarza wprawiła ich w zdumienie: „Na pewno mnie nie posłuchacie... Postarajcie się o drugie dziecko!”. Po trzech latach od urodzenia Oli pojawiła się Kasia, po kolejnych trzech – Piotrek. Rodzice Oli przez lata obserwowali, jak młodsze rodzeństwo wspiera w rozwoju starszą siostrę. Docenili radę lekarza, zobaczyli, jak ogromnym dobrodziejstwem dla Oli była obecność siostry i brata.

Reklama

Po urodzeniu Marysi Marta bała się kolejnej ciąży. Obok córki mieli starszego od niej o rok syna Janka. Młoda mama czuła jednak wewnętrznie, że w domu jeszcze kogoś brakuje. Dziś mają czwórkę dzieci, po Marysi bowiem pojawiły się Basia i Wanda.

Marta obserwuje rozwój Marysi i widzi, jak ważna jest obecność rodzeństwa. Widzi, jak młodsze siostry doganiają Marysię, czasami nawet (śmieje się, że raz na 2 lata, w dniu urodzin Marysi) ma z tego powodu dylematy i wątpliwości. Efekt jednak jest zdumiewający. Rodzeństwo, starsze czy młodsze, zdecydowanie wspiera rozwój siostry obciążonej zespołem Downa.

Podczas naszej rozmowy z Anią i Maćkiem mały Wiktor doskonale bawił się ze starszym o 3 lata bratem Tymkiem. Nie tylko świetnie się dogadywali, ale cały czas między nimi odczuwalny był spokój. Tymek wiedział, jak zająć Wiktora, byśmy mogli spokojnie porozmawiać.

Przyszłość

To, po pytaniu: „dlaczego my?”, być może najtrudniejszy problem dla rodziców dziecka z zespołem Downa. Jego przyszłość. Wiele zależy od wieku rodziców, w którym pojawiło się dziecko, od miejsca zamieszkania, dostępności miejsc, instytucji i ludzi gotowych służyć pomocą osobom niepełnosprawnym. Pewnie jeszcze więcej zależy od skali ograniczeń i niesamodzielności dziecka. Każdy przypadek jest inny, pytanie natomiast pozostaje podobne dla wszystkich rodziców.

Reklama

Przemek i Asia są właśnie w momencie kluczowym dla 24-letniej Oli. Kończy się bowiem etap jej edukacji i trzeba podjąć radykalną decyzję: czy posłać ją na warsztaty terapii zajęciowej czy pomóc znaleźć pracę? Jedno i drugie ma swoje plusy i minusy. Niestety, rozwiązania te wykluczają się nawzajem. Jeżeli osoba z zespołem Downa podejmie pracę, nie może uczestniczyć w warsztatach terapii zajęciowej. Gdyby więc w trakcie pracy coś się wydarzyło i osoba taka pracę straci, nie ma powrotu na warsztaty terapii zajęciowej.

Ola i jej mama Joanna mają marzenie. Chcą prowadzić kawiarnię. Joanna jest pewna, dobrze znając swoją córkę, że Ola świetnie poradziłaby sobie z serwowaniem kawy czy herbaty klientom. Praca akurat dla niej, niby powtarzalna, ale codziennie inna. Osoby z zespołem Downa, co potwierdzają wszyscy nasi rozmówcy, są niesłychanie społeczne, dobrze wchodzą z kontakt z innymi ludźmi i są przy tym bardzo autentyczne. Joanna widzi więc wielką szansę w pracy Oli w kawiarni, rozumie jednak męża Przemka, który obawia się ryzyka finansowego. Niestety, system wsparcia ze strony instytucji publicznych dla osób z tego typu niepełnosprawnością nie jest doskonały. Ryzyko finansowe takiego przedsięwzięcia jak kawiarnia pozostaje nadal po stronie rodziców.

Maciek i Ania, choć jeszcze młodzi, nie boją się rozmawiać o swojej starości i przyszłości Wiktora. Przede wszystkim nauczyli się nie martwić na zapas. Gdy po urodzeniu syna Ania od razu zaczęła projektować sobie przyszłe trudności, Maciek powiedział jej wprost: „Nie martw się o to, co będzie za 20 lat”. Kochają więc oboje Wiktora takiego, jaki jest „tu i teraz”. Dla Ani dzieci z zespołem Downa są wyjątkowe. Jak sama mówi, mają w sobie tyle miłości, że są jakby z innej planety... >>n

2020-03-10 10:34

Ocena: +1 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Czym skorupka nasiąknie…

Niedziela małopolska 38/2012

[ TEMATY ]

wychowanie

dzieci

BOŻENA SZTAJNER

Zobaczyłam ich na przystanku tramwajowym. Młode małżeństwo z dwu-, a może trzylatkiem w spacerowym wózeczku. - Ładna rodzina - pomyślałam, przyglądając im się z daleka. Potem jechałam z nimi tym samym tramwajem. Siedząc tuż obok, mogłam ich obserwować i przysłuchać się ich „rozmowom”. - Ja pier…, przeczytaj, jakiego SMS-a mi Kaśka przysłała - odezwała się młoda, śliczna żona i matka, pokazując telefon stojącemu obok mężczyźnie. - Nooo... - odpowiedział zagadnięty i szybko wyciągnął swoją komórkę, tracąc zainteresowanie otaczającym go światem, żoną, dzieckiem i treścią przeczytanego SMS-a. - Mama, mama, ja też chcę zobaczyć, pokaż, pokaż - maluch w wózeczku zaczął coraz głośniej domagać się telefonu, na co zdenerwowana kobieta syknęła przez zęby: - Zamknij się! Wyglądało na to, że dziecko zrozumiało polecenie, bo zamilkło. Po chwili jednak znów domagało się uwagi rodziców. Tym razem spróbowało zainteresować sobą ojca: - Tata, ja chcę wyjść z wózka! - Siedź cicho, jak dojedziemy na przystanek, to cię wysadzę - odpowiedział znad ekranu komórki młody tatuś, bardzo zajęty jakąś grą. W trakcie kilkunastominutowej jazdy tramwajem usłyszałam jeszcze kilka próśb dziecka i bardzo podobne do powyższych, w tonie i stylu, odpowiedzi rodziców. W końcu rodzinka wysiadła, a ja odetchnęłam z ulgą. Czasem lepiej nie widzieć i nie słyszeć, kto i w jaki sposób wychowuje kolejne pokolenia Polaków. Szybko jednak pomyślałam, że ci nieprzygotowani do rodzicielstwa młodzi ludzie popełniają błędy, za które my, całe społeczeństwo, będziemy kiedyś płacić. Czego bowiem nauczył się ten maluch w czasie wspólnej jazdy przez miasto? Po pierwsze, zapewne po raz kolejny, usłyszał z ust mamy przekleństwo. Szybko więc przyswoi sobie „kuchenną łacinę”, aby nią na początku często nieświadomie, epatować przy różnych nadarzających się okazjach. Za kilka lat w sposób wulgarny będzie się odnosił nie tylko do rodziców, ale również nauczycieli, opiekunów czy sąsiadów… Na pewno też w tempie błyskawicznym uświadomi sobie, że telefon to jest taka zabawka dla małych i dużych. Toteż gdy się znudzi na lekcjach, komórka dostarczy mu rozrywki. A gdy nauczycielka będzie próbowała reagować na niewłaściwe zachowanie ucznia, ów zastosuje „metodę”, której jako maluch doświadczył ze strony swych rodziców. Ponadto nienauczony rozmowy, przyzwyczajony do krótkich komunikatów, nie wyćwiczy umiejętności słuchania. Jak więc nawiąże relacje z innymi ludźmi? Być może moje wizje są na wyrost, być może niepotrzebnie się obawiam o człowieka, który dzięki rodzicom, skupionym na sobie i własnych przyjemnościach, szybciej nauczy się samodzielności i wyćwiczy takie cechy jak przedsiębiorczość i przebojowość. Być może. Ja jednak pamiętam stare ludowe przysłowie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. A także słowa Jana Zamojskiego: „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. I w związku z tym moje obawy uważam za uzasadnione. W nadchodzącą niedzielę, 16 września, rozpoczyna się II Tydzień Wychowania. Kościół w Polsce pragnie zwrócić naszą uwagę na mądre, świadome, zgodne z Ewangelią wychowywanie kolejnych pokoleń Polaków. Warto zapoznać się z treścią przygotowanego na tę okazję listu pasterskiego Episkopatu Polski i wyciągnąć z niego wnioski. Warto też zastanowić się nad tym, co każdy z nas może, w zakresie wychowania zrobić dla Ojczyzny.
CZYTAJ DALEJ

Abp Galbas: przyszłość świata nie zależy od polityków, ale ludzi, którzy niosą nadzieję

2024-12-25 08:49

[ TEMATY ]

pasterka

Boże Narodzenie

Abp Adrian Galbas

Episkopat News/Facebook

Przyszłość świata nie zależy od polityków, strategów, generałów i potentatów finansowych, ale ludzi, którzy niosą innym nadzieję - powiedział metropolita warszawski abp Adrian Galbas w czasie pasterki. Nikogo w Kościele, rodzinie, ojczyźnie nie skreślajmy, ale podnośmy w górę - zaapelował.

W uroczystość Narodzenia Pańskiego metropolita warszawski przewodniczył mszy św. o północy w kościele pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła na stołecznym Ursynowie.
CZYTAJ DALEJ

Podnieś rękę! Błogosław! Wspieraj!

2024-12-25 23:13

Biuro Prasowe AK

    – Doświadczenie Jezusowej kenozy, tego Jego wyniszczenia się z miłości dla nas, daje nam siłę nadziei, aby każdego roku, w tę cichą, świętą noc, ale także przez całe Święta Bożego Narodzenia z coraz większą ufnością Go błagać: Podnieś rękę! Błogosław! Wspieraj! – mówił abp Marek Jędraszewski w poranek Święta Bożego Narodzenia w czasie Mszy św. sprawowanej w kaplicy klasztornej Sanktuarium Bożego Miłosierdzia w Krakowie-Łagiewnikach transmitowanej przez TVP.

W homilii abp Marek Jędraszewski zwrócił uwagę, że Ewangelia poranka Święta Bożego Narodzenia ukazuje drugą odsłonę historii betlejemskich pasterzy. Pierwsza odsłona – odczytana podczas Pasterki – zawierała anielskie przesłanie do pasterzy o narodzeniu Zbawiciela w Betlejem. Na treść drugiej odsłony składała się najpierw decyzja pasterzy, aby udać się do Betlejem a potem ich reakcja na widok Maryi, Józefa i Niemowlęcia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję