Nowe podświetlenie na Lateranie
Najstarsza z czterech rzymskich bazylik większych – Bazylika św. Jana na Lateranie wzbogaciła się o nową iluminację zewnętrzną. Zastosowane rozwiązania mają jeszcze bardziej wydobyć i pokazać piękno kościoła katedralnego biskupa Rzymu. Sercem systemu jest 106 nowoczesnych projektorów, które w nocy podkreślają architektoniczną urodę „matki wszystkich kościołów miasta i świata”.
AsiaNews.it
Krytyka „viri probati”
Reklama
Dwie trzecie biskupów uczestniczących w trwającym w Watykanie synodzie opowiada się – według opinii jednego z ważnych ojców synodalnych – za wprowadzeniem dla Kościoła w Amazonii instytucji „viri probati”, czyli wyświęcania sprawdzonych, pobożnych mężczyzn dla wspólnot kościelnych w najbardziej odległych zakątkach amazońskiej dżungli, aby mogli pełnić posługę wśród katolików, którzy mają dostęp do Eucharystii najwyżej dwa albo trzy razy w roku. Krytycy przestrzegają, że nie uzdrowi to sytuacji, a stanie się furtką do zniesienia celibatu w ogóle. Ciekawą krytykę jednego z najbardziej gorących tematów synodalnych przedstawił na portalu AsiaNews ks. Martin Lasarte – salezjanin, przez wiele lat misjonarz w Angoli. Jego zdaniem, myślenie zwolenników tego rozwiązania, którzy zwykle krytykują klerykalizm, jest nacechowane – paradoksalnie – klerykalizmem. Są oni przekonani, że życie wspólnoty eklezjalnej jest możliwe tylko wtedy, kiedy na jej czele stoi kapłan. – To aberracja eklezjologiczna i pastoralna, bo fundamentem wiary jest nie sakrament kapłaństwa, ale sakrament chrztu św. – przekonuje zakonnik. Dalej ks. Lasarte wylicza przykłady skutecznej misji ewangelizacyjnej prowadzonej przez świeckich – w Korei Płd. i Japonii. W tym ostatnim kraju wiara została zachowana dzięki świeckim. W 1644 r. zamordowano tam ostatniego kapłana. Gdy 200 lat później na wyspy zezwolono wjechać francuskim misjonarzom, ci znaleźli tam Kościół żywy, który przetrwał czasy ucisku, mimo że przez 2 wieki nikt z wierzących nie widział kapłana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Le Figaro
Zbagatelizowany atak
Według danych żandarmerii, w 2018 r. aż 887 kościołów we Francji padło ofiarą wandalizmu. Średnio każdego dnia roku wandale mniej lub bardziej niszczyli 2 świątynie. Najgorsze, że wydaje się, iż sądy bagatelizują te ataki.
8 października przed sądem w Nîmes miała się rozpocząć rozprawa karna przeciwko 21-letniemu mężczyźnie oskarżonemu o napaść na kościół Notre-Dame-des-Enfants w tym mieście. Atak nosił znamiona czynu popełnionego z nienawiści do chrześcijaństwa. Sprawca otworzył tabernakulum i rozrzucił konsekrowane Hostie, potłukł figurę Matki Bożej, a na ścianie ekskrementami namalował krzyż. Prokurator wnioskował dla niego o tymczasowy areszt, ale sąd się na to nie zgodził – sprawca odpowiadał z wolnej stopy. Proces miał się rozpocząć w październiku, ale się nie rozpocznie, bo adwokat podejrzanego oznajmił, że jego klient znalazł pracę poza granicami Francji i na razie nie ma go w kraju. Kolejną rozprawę wyznaczono na marzec przyszłego roku.
Huffpost
Kuriozalne podejrzenia
Reklama
Prezydent największego pod względem liczby wyznawców katolickiego państwa świata: Brazylii – Jair Bolsonaro nie wziął udziału w kanonizacji pierwszej Brazylijki – s. Irmy Dulce, nazywanej południowoamerykańską Matką Teresą. Oficjalny powód nieobecności głowy państwa to „inne ważne obowiązki”, ale nieoficjalny jest taki, że nie chciał się on spotkać twarzą w twarz z Franciszkiem. Bolsonaro jest zły na Papieża za trwający właśnie synod dla Amazonii. Traktuje go jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego, szczególnie dla suwerenności Brazylii. Mówi się, że wszyscy uczestnicy synodu z polecenia prezydenta pozostają w kręgu zainteresowania brazylijskich służb specjalnych. Bolsonaro uroił sobie bowiem, że katoliccy świeccy katechiści i zamieszkujący Amazonię tubylcy są spiskowcami, a na czele tej grupy wywrotowców stoi Papież.
The Jerusalem Post
Narodowy problem
Niemal wszyscy Izraelczycy (89 proc.) są świadomi, jak wielkie moralne znaczenie ma dla ich państwa silna diaspora żydowska w USA, a jednocześnie większość – 60 proc. – nie chce, aby amerykańscy Żydzi, mówiąc kolokwialnie, wtrącali się w sprawy państwa żydowskiego.
Wyniki badań Fundacji Rodziny Rudermanów na tyle zaniepokoiły izraelskie elity, że postanowiono coś w tej sprawie zrobić. Badanie pokazało, że Żydzi z Izraela nie za bardzo znają amerykańską diasporę – tylko jedna trzecia zna sytuację wspólnoty żydowskiej za oceanem dzięki więziom rodzinnym. Dla pozostałych źródłem informacji jest przekaz medialny. O jego niedoskonałości – z punktu widzenia Żydów, oczywiście – świadczy fakt, że niewielu obywateli Izraela zna dobrze sytuację najważniejszej narodowej grupy lobbystycznej w USA.