Kilka lat temu w związku z Rokiem Kapłańskim Centrum Ucrainicum KUL w Lublinie, we współpracy z lubelskim odziałem IPN, Katolickim Stowarzyszeniem „Civitas Christiana” oraz Konsulatem Generalnym RP w Łucku, zorganizowało wystawę poświęconą martyrologii polskiego duchowieństwa na Kresach Wschodnich II RP, głównie w diecezji łuckiej, które padło ofiarą ukraińskich nacjonalistów w latach II wojny światowej. Ekspozycji nadano symboliczną nazwę: „Niedokończone Msze wołyńskie”. Pamiętamy, że kulminacją tej zbrodni była tzw. Krwawa niedziela, czyli 11 lipca 1943 r., kiedy to UPA zaatakowało 99 miejscowości na Wołyniu, by dokonać rzezi wiernych i kapłanów, którzy w tym dniu gromadzili się na nabożeństwach. Zebrani na modlitwie podczas Mszy św. mieli być łatwą zdobyczą dla morderców, którzy w ten sposób rozpoczęli na masową skalę akcję depolonizacji Wołynia. Ale warto wiedzieć, że przerwane Msze św. były rzeczywistością Wołynia już kilka miesięcy wcześniej – w okresie wielkanocnym, w kwietniu 1943 r.
Wielkanoc będzie czerwona
Reklama
W okresie poprzedzającym Wielkanoc 1943 r. na Wołyniu pojawiły się wśród polskiej ludności roznoszone przez ukraińskich sąsiadów złowieszcze pogłoski, że „Wielkanoc będzie czerwona od krwi Polaków”. Trwające już od ponad dwóch miesięcy masowe mordy całych polskich wsi w powiatach Sarny i Kostopol czyniły te pogłoski wiarygodnymi. Polacy, w tym dzieci, byli mordowani w bestialski sposób przy pomocy siekier, wideł, bagnetów i noży. Oddziały UPA nie oszczędzały nawet rodzin mieszanych, polsko-ukraińskich. Okres Wielkiego Tygodnia należał do najstraszniejszych. W nocy z Wielkiego Czwartku na Wielki Piątek w Janowej Dolinie k. Kostopola, w której 97 proc. ludności stanowili Polacy, doszło do rzezi ponad 600 osób. W Wielki Piątek oddział Iwana Kłymyszyna „Kruka” napadł na wieś Zabara w powiecie Krzemieniec. Podpalano domy, mordowano mieszkańców siekierami, złapanych uciekinierów wrzucano do płonących budynków. Zginęło ok. 70 osób. W Wielką Sobotę w Hucie Antonowieckiej zabito ok. 50 Polaków. Mordy kontynuowano w Niedzielę Wielkanocną i drugi dzień świąt. Nasiliły się po świętach, w maju 1943 r. We wspomnieniach dowódcy sotni UPA Maksyma Skorupskiego „Maksa” czytamy: „Poczynając od naszej akcji na Kuty 2-3 maja, dzień w dzień, zaraz po zachodzie słońca niebo kąpało się w blasku pożogi. To płonęły polskie wsie”. Mordercy, wykorzystując fakt szukania przez bezbronnych Polaków pomocy u Niemców i partyzantki sowieckiej, cynicznie próbowali usprawiedliwiać ludobójstwo rzekomą współpracą Polaków z wrogami UPA. W czerwcu tego roku Dmytro Klaczkiwski – „Kłym Sawur”, dowódca UPA-Północ, wydał rozkaz „wymordowania wszystkich Polaków”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nie tylko „Krwawa niedziela”
Reklama
Kulminacją zaplanowanej zbrodni była niedziela 11 lipca 1943 r. W tym dniu śmierć ponieśli także kapłani. Ks. Józef Aleksadrowicz został zamordowany przez UPA podczas porannej Mszy św. w kościele w Zabłotcach. Miejsce jego spoczynku pozostaje nieznane. Zginął także ks. Jan Kotwicki, proboszcz parafii Chrynów k. Włodzimierza Wołyńskiego. W niedzielę 11 lipca 1943 r. ludzie wychodzący ze Mszy św. zostali zawróceni przez Ukraińców do kościoła. Do wnętrza banderowcy najpierw wrzucili granaty, a potem zaczęli strzelać do stłoczonych ludzi. Zabijano tych, którzy usiłowali się wydostać na zewnątrz. UPA zamordowało w kościele i wokół niego 150-200 osób. Kościół po kilku dniach spalono. Proboszcza zastrzelono podczas próby ucieczki przez zakrystię. Jego ciało zostało pochowane na cmentarzu we Włodzimierzu. Z kolei ks. Bolesław Szawłowski, proboszcz parafii w Porycku, według relacji świadków, miał podczas masakry parafian w kościele zostać ranny w nogę i rękę, spadł z ambony i udając trupa, doczekał wieczoru. Następnie doczołgał się do domu popa, który się nim zaopiekował. Kiedy upowcy nie znaleźli wśród zamordowanych ciała księdza, zorientowali się, że ukrył się u popa. Przyszli do jego domu i dokonali bestialskiego mordu na księdzu. Pop miał udzielić ks. Szawłowskiemu przed śmiercią ostatniej posługi kapłańskiej, a potem pochować jego ciało. Po zakończeniu mordu w kościele banderowcy splądrowali zakrystię, zabrali kielichy i monstrancje. Pijąc mszalne wino, śmiejąc się, dzielili się swoimi wrażeniami. Zwłoki prawie 200 ofiar mordu w Porycku Ukraińcy kazali wrzucić do wykopanych na ich polecenie dołów w odległości zaledwie 25-30 m od kościoła.
W kolejnych tygodniach i miesiącach księża ginęli mordowani za stawanie w obronie swoich parafian oraz za odmowę przejścia na prawosławie lub odmowę publicznego wyrzeczenia się wiary katolickiej, za modlitwę w intencji zamordowanych, za ukrywanie swoich wiernych w klasztorach. Ginęli w czasie ucieczek, w drodze. Niektórych palono żywcem w świątyniach. Innych zrzucano z mostów do rzeki, jeszcze inni ginęli w męczarniach, przywiązywani między dwie deski i przecinani piłą. Ciała ofiar zakopywano w nieoznaczonych miejscach. Jeden z dowódców upowskich, „Rudyj” – Jurij Stelmaszczuk, w czasie przesłuchania opowiadał: „Kiedy już nie pozostał ani jeden żywy człowiek, kopaliśmy wielkie doły, zrzucaliśmy tam wszystkie trupy, zasypywaliśmy ziemią oraz, żeby ukryć ślady tego strasznego grobu, paliliśmy na nim wielkie ogniska i szliśmy dalej. Tak przechodziliśmy od wsi do wsi. Całe bydło, wartościowe rzeczy, mienie i żywność zabieraliśmy, a budynki i inne mienie paliliśmy”. Zdarzało się też, że ofiary wrzucano do studni. Świątynie były nieraz burzone do fundamentów. Taki los spotkał ponad 50 kościołów rzymskokatolickich na Wołyniu. W jednym z rozkazów tak wytłumaczono barbarzyńskie metody niszczenia: „Jeśli ostanie się cokolwiek polskiego, to Polacy będą zgłaszali pretensje do naszych ziem”.
Dokończyć Msze wołyńskie
W jednym ze wspomnień napisanych przez ocalałego świadka rzezi czytamy znamienne słowa: „Antychryst rozpoczął swą działalność!”. Rzeczywiście zło na Wołyniu i w Galicji Wschodniej w czasie wojny przekroczyło wszelkie ludzkie wyobrażenia. Tylko moc Bożego Miłosierdzia może się zmierzyć z taką tajemnicą zła. Dlatego trzeba – jak powiedział bp Marcjan Trofimiak, ordynariusz diecezji łuckiej – „dokończyć sprawowanie tych Mszy św., które niegdyś zostały przerwane i pozostają niedokończone”. Modląc się za ofiary, za wszystkich, którzy opłakują swoich bliskich, trzeba modlić się także za tych, „którzy w swoim zaślepieniu, podeptawszy przykazania Boże i Chrystusową naukę o miłości, podnieśli rękę na brata. Boże, przebacz im”. Warto dodać też intencje o zachowanie pamięci, ale także o jej uzdrowienie, o prawdę, o próbę przełamania przekleństwa historii przez wzajemne otwarcie na wrażliwość drugiej strony oraz o budowanie relacji polsko-ukraińskich na tym, co w przeszłości było wyrazem człowieczeństwa, a teraz ma moc budowania mostów, np. na pamięci o sprawiedliwych Ukraińcach, którzy ratowali polskich sąsiadów z narażeniem swojego życia. Wreszcie –nie można mówić o pojednaniu w sytuacji, kiedy szczątki pomordowanych leżą nadal w bezimiennych, nieoznaczonych dołach i nie mogą być należycie upamiętnione przez rodziny.