Ordynariusz diecezji życzył neoprezbiterom, by z odwagą i radością nieśli współczesnemu człowiekowi przesłanie Ewangelii. – Niezależnie od tego jak ten świat wygląda, niezależnie od tego czy nas chce czy też nie, czy się do nas uśmiecha czy też nam grozi, pragnie nas czy odrzuca, mamy iść bez lęku, bo idziemy z mandatu Jezusa Chrystusa – powiedział bp Romuald Kamiński ordynariusz diecezji warszawsko-praskiej. – Trzeba iść w porę i nie w porę, by głosić Ewangelię i sprawować sakramenty, ponieważ jest to ludziom potrzebne do zbawiania.
Drogi do odkrycia powołania i odpowiedzi na Boże zaproszenie, były tak różne, jak różni są sami kapłani. Niektórzy, jak ks. Radosław Tkaczyk wstąpili do seminarium zaraz po maturze. Inni potrzebowali więcej czasu. Ks. Robert Noiszewski zdecydował się odpowiedzieć Bogu „tak” mając niespełna czterdzieści lat. Przyznał, że myśl o kapłaństwie zrodziła się u niego jeszcze w szkole podstawowej, ale później życie poszło swoim biegiem. – Jezus był jednak bardzo cierpliwy i nie dawał za wygraną. Przez ostatnie dwa lata przed wstąpieniem do seminarium należałem do Bractwa Adoracyjnego i ten czas spędzony przed Najświętszym Sakramentem był wielki darem, który pomógł mi podjąć decyzją – mówi ks. Noiszewski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. Jan Staruchowicz był związany z Ruchem Światło-Życie. – Tam doświadczył spotkania z Bogiem, który przemienia serce i życie. Dzielenie się tym z innymi z czasem zrodziło we mnie pragnienie nie tylko mówienia o Bogu, ale także dawania innym Jego żywej obecności w sakramentach. Nie oznacza to, że decyzja o kapłaństwie była prosta. Potrzebowałem trochę czasu – mówi ks. Staruchowicz, który przed wstąpieniem do seminarium studiował filologię słowiańską.
Także ks. Karol Wejda po maturze podjął studia prawnicze. – Dopiero po roku wewnętrznej walki zdecydował się wstąpić do seminarium. Z perspektyw kilku lat widzę, że dostałem od Boga znacznie więcej niż zostawiłem. Właściwie dostałem wszystko – wyznał.