Puk, puk! Pukanie do drzwi wzbudza we mnie dreszczyk emocji – biegnę otworzyć gościom, usiłując sklasyfikować jego typ. Niepewnie wystukane, dłuższe, z użyciem czterech paluszków – pewnie dzieci. Faktycznie, na wycieraczkę wskakują Basia i jej starsza siostra Ania.
– Jemy drugie śniadanie – oznajmiam. – Zjecie z nami?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– A co jest? – pyta rzeczowo trzylatka.
– Rosół.
– To może być! Chodź, Aniu, lubisz!
– Ale pięcioletnia siostra ma skrupuły, które nie pozwalają jej zasiąść do stołu.
– Wyłowisz marfewkę?
– Łowię marchewki, dokładam makaron, dolewam zupy, dmucham, podaję kolejne porcje kolejnej parze sióstr, które właśnie zawitały. Uwielbiam takie wizyty!
– A macie jakieś słodycze?
– Mamy, Basiu, ale obowiązuje nas taka zasada, że deser zjadamy po obiedzie.
– Aha! A gdzie je chowacie?
– To tajemnica, nie mogę ci zdradzić. Teraz nie poczęstuję was łakociami, bo jemy je dopiero po obiedzie.
– No! A my jemy tylko w niedzielę!
„Tu cię mam, chochliku złoty!” – myślę i zapraszam kolejną małą sąsiadkę, która przyszła zapytać, kto wyjdzie na dwór, ale zupą nie wzgardzi i poczeka na resztę, towarzysząc im w jedzeniu.
Tymczasem słyszę płacz naszej Marysi. Koniec przedpołudniowej drzemki, pewnie jest głodna.
Reklama
– Co ja widzę! Macie dziecko! My też mamy dziecko, ale nie wiemy, jakie to dziecko, bo to małe dziecko, jeszcze w brzufu!
– Baśka, mama mówiła, że to piąte i nie wolno mówić!
Tego dnia wieczorem ucieszyłam się po raz wtóry. Janek zdradził nam, że ma już troje rodzeństwa. Janek, nie mama...
* * *
Wanda Mokrzycka
Żona Radka, mama dziewięciorga dzieci. Należy do wspólnoty Duży Dom i pisze dla Aleteia Polska