Ewa Jankowska: – Jak zaczęła się historia Ekstremalnej Drogi Krzyżowej w Toruniu? Co było dla Was inspiracją?
Małgorzata Waczyńska: – 6 lat temu mój mąż Maciej znalazł w Internecie przez przypadek film o EDK. Pokazał mi go i powiedział coś o idei. Na początku uznałam, że to jest jakieś szaleństwo i najlepiej, żebyśmy w ogóle nie wracali do tematu. Jednak po pół roku ten temat powrócił. Zdecydowaliśmy się i po raz pierwszy poszliśmy na EDK z Bydgoszczy do Torunia. Fizycznie znieśliśmy to strasznie, ale siła tego wydarzenia została w nas na tyle mocna, że w następnym roku zaczęliśmy szukać innej trasy. Pojechaliśmy do Krakowa, żeby przejść drogę do Kalwarii Zebrzydowskiej. Potem przeszliśmy taką drogę na Helu. Następnie mąż stwierdził, że nie wypada, aby takie miasto jak Toruń nie miało własnej trasy. Zaplanowaliśmy wtedy trasę z Torunia na tamę we Włocławku.
Ks. Andrzej Jankowski: – Po raz pierwszy o EDK usłyszałem podczas pieszej pielgrzymki na Jasną Górę. Maciej z Gosią mówili mi o tym podczas jednego z etapów. Zapytali, czy gdyby była taka droga wyznaczona w Toruniu, to czy pomógłbym w organizacji i duchowej opiece. Ja się oczywiście zgodziłem, myśląc, że ta idea szybko przeminie. Okazała się jednak silniejsza i dziś mamy drugą edycję EDK.
Reklama
– Co sprawia, że ludzie tak licznie decydują się na wędrówkę?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
M.W.: – EDK to nowa forma modlitwy i umartwienia, dobra dla ludzi, którzy na co dzień są zapracowani. Może nie mają czasu na copiątkową Drogę Krzyżową. Za mało czasu są w stanie wygospodarować na modlitwę i bycie z Bogiem w skupieniu. Te 12 czy 15 godzin dla Niego jest im po prostu potrzebne. Jest to również pewnego rodzaju wyzwanie, sprawdzenie się. Dla młodszych ludzi jest to swego rodzaju wysoko postawiona poprzeczka, która ich zachęca do walki ze sobą, ze swoim ciałem i zmęczeniem.
Ks. A.J.: – Obserwujemy, chociażby w mediach społecznościowych, różnego rodzaju propozycje, które przed ludźmi stawiają wyzwania. Człowiek chce zobaczyć, jak sprawdza się w sytuacjach trudnych, ekstremalnych. Pewnie poza motywami religijnymi niektórym towarzyszą te czysto ludzkie intencje. Pytają sami siebie: Czy dam radę przejść tyle kilometrów nocą, w trudnych warunkach, samotnie? W zeszłym roku 83 osoby wyruszyły z toruńskich Czerniewic, ale nie wiemy, ile doszło, więc trudno powiedzieć, ilu osiągnęło zamierzony cel. Nie o to jednak chodzi, żeby przez EDK coś sobie udowodnić. Ważne, by podjąć próbę.
– Czyli zostawiacie ludziom wolność…
Reklama
Ks. A.J.: – Taka jest właśnie idea EDK, że koordynatorzy przygotowują trasę, rozważania i organizują Mszę św. na rozpoczęcie. Potem wszyscy już wędrują mniejszymi lub większymi grupkami, ale na pewno w duchowej samotności.
– Po raz drugi organizowana jest trasa z Torunia do Włocławka. Nowością w tym roku jest krótsza trasa…
M.W.: – Tak, nasz pielgrzymkowy kolega Piotr Brzostek bardzo chciał na EDK zabrać swoją żonę i syna. Dystans z Torunia do Włocławka może być trudny dla osób nieprzyzwyczajonych do dłuższych tras pieszych. Postanowiliśmy zrobić wersję krótszą, żeby mogły pójść całe rodziny, także ze starszymi dziećmi czy osoby, które ze względu na stan zdrowia nie mogą sobie pozwolić na dłuższy dystans. Ta trasa cieszy się dużym zainteresowaniem.
Ks. A.J.: – Trasa licząca 20 km jest prawie trzy razy krótsza niż ta do Włocławka. Poza tym plusem jest to, że wychodzimy i kończymy w tym samym miejscu. Nawet ze względów logistycznych będzie łatwiej przyjechać rodzinie w dane miejsce, zostawić samochód, a potem po powrocie pojechać do domu. Trasę krótszą rozpoczniemy Mszą św. w kaplicy pw. św. Andrzeja. Będzie prowadziła ona do Papowa Toruńskiego i z powrotem do miejsca wyjścia.
– Jakie emocje i myśli towarzyszą przeżyciu EDK?
Reklama
Ks. A.J.: – Sam pomysł wyruszenia wiąże się z pewnymi obawami. Kiedy się je przełamie i zdecyduje na pójście, człowiek pełen jest entuzjazmu i nadziei, że da radę. Potem trasa obfituje w całą gamę różnych uczuć. Od chrześcijańskiej radości, przez poczucie bezsilności, czasem nawet po rezygnację. Wiem na przykładzie moich znajomych, że niektórzy dochodzili do pewnego momentu i mówili: Stop, wracamy do domu. I wracali bez poczucia porażki.
M.W.: – Wielkim wyzwaniem w czasie tej drogi jest reguła milczenia. Przy tak długim dystansie, jak do Włocławka, trudno jest ją zachować. Kiedy nad ranem przychodzi zmęczenie i senność, to trudno o skupienie. Wiem jednak z relacji wielu osób, które tę drogę przeszły, że właśnie ta długość trasy dała im niezwykłą szansę na głęboką modlitwę. Drodze towarzyszy bardzo wiele odczuć ze strony ciała i fizyczności. Chyba nigdy w życiu nie czułam, ile mam mięśni, stawów i kości, jak w czasie tej drogi. Z jednej strony może być to ograniczenie, a z drugiej wyzwanie. Na końcu trasy przychodzi ogromne wzruszenie. Przynajmniej tak było u mnie przy zakończeniu każdej z dróg.
– Wędrówka w milczeniu, ciemności i samotności pomaga, czy jest trudnością w przeżywaniu rozważań i zamyśleniu?
M.W.: – Ciemność moim zdaniem pomaga. Jestem z natury bardzo gadatliwa i to jest zaskakujące, że byłam w stanie tyle godzin wytrzymać w milczeniu. Ta forma modlitwy wymusza takie wyciszenie. Na co dzień mamy mało ciszy, więc to może okazać się zbawiennym doświadczeniem. Z reguły wokół nas dzieje się tak wiele, dlatego EDK to wejście w zupełnie inny świat, to wyjątkowy moment życia.
Reklama
Ks. A.J.: – Dla mnie trudnym doświadczeniem była samotność. Człowiek z natury potrzebuje ludzi i chociażby po doświadczeniach pieszej pielgrzymki na Jasną Górę wiem, że drugi człowiek jest dużym wsparciem, np. przez podanie wody czy wypowiedziane słowo. Natomiast tu idzie się samemu. Jest czasem ktoś przed nami, może ktoś iść za nami, ale jednak człowiek jest sam i wie, że musi liczyć na siebie i Boga.
– Bóg w ciszy i samotności mówi wyraźniej?
M.W.: – Pan Bóg wtedy mówi mocno i pozwala nam też spotkać się ze sobą bardziej.
Ks. A.J.: – To jest dobra możliwość do wsłuchania się w samego siebie, w to, co mi mówi moje sumienie. To okazja do rachunku sumienia sprowokowanego przez rozważania, które są przygotowane. Myślę, że wiele postanowień rodzi się na trasie EDK i one potem owocują w dalszym życiu.
– Patronem trasy z Torunia do Włocławka jest bł. ks. Jerzy Popiełuszko. Skąd wziął się pomysł?
M.W.: – Kiedy tylko spojrzymy na mapę, widzimy, że droga zaczyna się w Toruniu, a kończy na tamie we Włocławku, czyli miejscu odnalezienia ciała ks. Jerzego. Ta postać nam się narzuca sama. Trasa pokrywa się w dużej części z jego ostatnią drogą.
Ks. A.J.: – W zeszłym roku w słowie skierowanym do uczestników EDK bp Wiesław Śmigiel zauważył, że bł. ks. Jerzy Popiełuszko jest mocno związany z naszymi terenami. Został porwany w okolicach Górska, wracając z Bydgoszczy. Trudno byłoby przejść całą trasę męczeństwa. Wybraliśmy więc parafię na obrzeżach Torunia najbardziej wysuniętą w kierunku Włocławka.
M.W.: – To jest błogosławiony wielkiej odwagi, a na tę drogę każdemu z uczestników też potrzeba wielkiej odwagi.
Reklama
– Czym dla was, organizatorów, jest EDK?
M.W.: – To jest wyjście z codzienności, taki reset. Zostawienie wszystkiego, co normalnie ma się na głowie i nas dręczy. W tym czasie jestem ja i Bóg. Wyznaczona droga, ciemność, milczenie… Wiem, że sama muszę walczyć z trudnościami i wówczas świat zewnętrzny przestaje istnieć. Jest to forma duchowego relaksu.
Ks. A.J.: – Rozważając kolejne stacje Drogi Krzyżowej i myśląc nad cierpieniem Jezusa, nad Jego ogromem miłości do nas, możemy w sobie szukać odpowiedzi na tę miłość. To jest pokazanie Bogu, że z miłości do Niego stać nas na jakiś trud, wysiłek, że chcemy współuczestniczyć w Jego męce, niosąc niejednokrotnie różne intencje, swoje i innych ludzi. Tych, którzy chcieliby zobaczyć, czego można doświadczyć podczas EDK, zapraszamy na którąś z proponowanych przez nas tras.