Reklama

Wiadomości

24 marca - Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów

Wspólna historia odrębna prawda

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W drugiej połowie lutego br. Polacy spotkali się z nową falą brutalnej agresji ze strony izraelskich polityków i środowisk żydowskich. Jest to bardzo przykre i nigdy nie możemy tego zaakceptować. Jednak czy nie ma w tym wydarzeniu także szansy na kolejne odblokowanie prawdy w publicznym sposobie opowiadania o naszej historii, tłumionym dotąd przez poszanowanie wrażliwości naszych „starszych braci w wierze”, a często też przez wpajaną nam „polityczną poprawność”?

Prezesi z Kalifornii

Reklama

Przed kilkoma laty dostałem propozycję oprowadzenia po Muzeum Powstania Warszawskiego grupy „prezesów żydowskich wspólnot wyznaniowych z Kalifornii”. Było to dla mnie, przewodnika wolontariusza, duże wyzwanie, tym bardziej że dopiero zaczynałem wówczas oprowadzać w języku angielskim. Okazało się jednak, że moi goście to cztery sympatyczne małżeństwa z zachodnich stanów USA, mówiące globalnym językiem angielskim. Szybko nawiązaliśmy pozytywne relacje i ruszyliśmy naprzód przez historię muzealną ścieżką. Problemy zaczęły się już przy 1939 r. i ogólnym obrazie II wojny światowej. Sama informacja, że liczba Polaków zamordowanych lub poległych w tym okresie dochodzi do 2,5 mln ofiar, była trudna do zaakceptowania przez moich gości. Podobnie nieufnie została przyjęta historia o mordach na polskiej inteligencji dokonanych w Palmirach i innych miejscach straceń warszawskiego pierścienia śmierci. Żydzi nie potrafią uznać tego, że nie byli oni jedynymi ofiarami ludobójstwa dokonywanego w latach 30. i 40. XX stulecia. Po chwili weszliśmy do muzealnego pomieszczenia, gdzie przy starych maszynach drukarskich opowiadamy o prasie podziemnej. Kiedy zdziwienie wywołała informacja, że samych tytułów pism wychodzących w konspiracji było ponad tysiąc, pospieszyłem z następującym wyjaśnieniem: Tam, gdzie jest dwóch Polaków, tam potrzebne są trzy gazety, gdyż każdy z nich ma inne zdanie, ale jest też wiele spraw, w których się zgadzają i też chcieliby o tym napisać. Moi goście się roześmiali, a jeden z nich powiedział: – Wiesz, to zupełnie tak samo jak w Izraelu. Przez chwilę rozmawialiśmy o podobieństwach życia społecznego w Polsce i w kraju stworzonym przez ich rodaków na biblijnej ziemi. Bardzo mnie zaskoczyło, gdy się dowiedziałem, że tam nazwanie przeciwnika faszystą w ferworze politycznych kłótni jest tylko zwykłą banalną obelgą. Teraz i w Polsce już ten stan osiągnęliśmy. Od tej chwili mój kontakt z gośćmi ocieplił się do tego stopnia, że gdy opowiadałem o powstańczych szpitalach, wspomniałem też o tym, co w czasie okupacji robił chirurg urolog Stefan Wesołowski, a wykonywał on plastyczno-urologiczne operacje ukrywające obrzezanie u mężczyzn. Jedna z pań zapytała, ile mógł on dokonać takich zabiegów. – Nie wiem – odpowiedziałem – ale nie było ich dużo, kilka, kilkanaście, może więcej. Odpowiedzią był smutny uśmiech. Historia dr. Wesołowskiego z samego okresu walk powstańczych, które cudem przeżył w szpitalach na Woli, dzielnicy zagłady, jest tak nieprawdopodobna, że wystarczyłaby na kilka filmów fabularnych. Niestety, nie zrobiono ich ani w Hollywood, ani w Łodzi. Dobrze, że chociaż pod koniec długiego życia uhonorowano lekarza „Dyplomem dla Sprawiedliwego”, ustanowionym przez

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Polsko-Amerykańsko-Żydowskie Stowarzyszenie na Rzecz Współdziałania Młodych (PAJA) dla osób, które ratowały Żydów w czasach Shoah. Przed opuszczeniem muzeum moi goście poprosili mnie jeszcze, abym zaprowadził ich do sklepu z pamiątkami i polecił jakąś książkę o Powstaniu Warszawskim. Zaproponowałem Normana Daviesa. Miła Amerykanka wzięła tom do ręki i uśmiechnęła się wymownie, było to ponad 800 stron drobną czcionką. – Ale może zobaczę o tych kamieniach? – zapytała. Teraz zrobiło mi się naprawdę wstyd. Gdy mówiłem o ruchu oporu, nieopatrznie wymieniłem tytuł wydanej w konspiracji książki Aleksandra Kamińskiego, która nigdy w Polsce w języku angielskim się nie ukazała. – Przepraszam, chwilowo brakuje – odpowiedziałem, częściowo mijając się z prawdą. – Szkoda – odparł mój gość. Podczas pożegnania poczułem w kieszeni rękę, domyśliłem się, że dostałem napiwek. Mam zasadę, że podobnych ofiarodawców odsyłam do puszki w muzealnej kaplicy. Jednak aby nie psuć pełnej harmonii rozstania, tym razem udałem, że nie zauważyłem tego zwykłego w USA wyrazu wdzięczności. Po kilku dniach banknot zostawiłem w puszce franciszkańskiego kościoła, podobnego do istniejących w Ziemi Świętej, wspólnej ojczyźnie naszych religii.

Wrażliwość

Reklama

Nie tylko ja, ale w pierwszym rzędzie przewodnicy zawodowi dokładamy wszelkich starań, aby nie urazić wrażliwości żydowskich gości. Nie opowiedziałem np. o współpracy mniejszości żydowskiej z czerwonym okupantem na terenach zajętych przez Sowietów w 1939 r., a polegała ona m.in. na pomocy w dokonaniu selekcji klasowej tak, aby nie ocalał nikt, kto według sowieckich kryteriów żyć nie miał prawa. Nie wprowadziłem też moich gości do czerwonego korytarza relacji o powojennych losach wielu powstańców warszawskich, nad którym unosi się złowrogi cień Jakuba Bermana jako symbolu kierowniczego sprawstwa zbrodni i terroru lat 1944-56. W historii opowiadanej o powstaniu w warszawskim getcie nie wspominałem o znikomym znaczeniu militarnym tego zrywu, określonym liczbą strat po niemieckiej stronie. Powstanie w 1943 r. uważane jest za największy zbrojny sprzeciw Żydów wobec zbrodni Holokaustu. Według raportu Jürgena Stroopa, dowódcy oddziałów tłumiących powstanie, w walkach zginęło 16 niemieckich żołnierzy. Nie ma podstaw do kwestionowania tych danych, administracja w SS była precyzyjna i wiarygodna, prawdopodobnie też ten wysoki niemiecki oficer nawet mentalnie nie byłby zdolny do fałszowania raportu. Kiedy przy muzealnej tablicy z napisem „GETTO” pytam niekiedy gości obcokrajowców zwiedzających muzeum, jakie, ich zdaniem, straty zdołali zadać żydowscy bojownicy Niemcom, otrzymuję odpowiedź, że od tysiąca do kilkunastu tysięcy żołnierzy. Fakt istnienia żydowskiej policji na terenie gett jest także zupełnie nieznany. Unikanie tematów trudnych i kontrowersyjnych w rozmowach z rodakami ofiar Shoah jest wyrazem naszego współczucia oraz szacunku dla ludzi walczących o godną śmierć, a także wszystkich ofiar. Jednak nie tylko. W wielu polskich rodzinach żyje wspomnienie kogoś, pochodzącego ze starego przymierza, kto włączył się kiedyś w ciąg pokoleń ich polskich przodków.

100 lat temu w Żarnowie

Na przełomie XIX i XX wieku żył i pracował w Żarnowie, miasteczku leżącym dziś w powiecie opoczyńskim, dr Ludwik Lubodziecki. Właściwie nazywał się on Libkind, jednak kiedy przyjął chrzest katolicki i ożenił się z Polką, zmienił nazwisko. Odtąd nie istniał dla swojej żydowskiej rodziny. To było naprawdę zero tolerancji. Przez ponad 40 lat był później prawdziwym błogosławieństwem dla mieszkańców Żarnowa i okolic. W „Gazecie Radomskiej” nr 28 z marca 1888 r. tak zraportowano jego sukcesy w zwalczaniu tyfusu: „(...) praktykujący tu stale od 12 lat dr. Lubodziecki opanował do tego stopnia epidemię, że na 80 chorych jak do tej chwili, były tylko 4 wypadki śmierci”. Zmarł w opinii świętości w 1916 r., gdy wracał od pacjenta. Na tablicy w kościele św. Mikołaja w Żarnowie można przeczytać inskrypcję ku jego czci.

W sytuacji, gdy znamy takie świadectwa i mamy takich przodków jak pradziadek mojej żony dr Ludwik Lubodziecki, nam, Polakom, trudno będzie pozbyć się empatii wobec wielowiekowych sąsiadów i odpowiadać obelgą na obelgę. Nie znaczy to jednak, że powinniśmy stopniować prawdę i pozwolić znieważać jedno z najdzielniejszych i najbardziej doświadczonych pokoleń Polaków w naszej historii – pokolenie rówieśników II Rzeczypospolitej oraz nas wszystkich. Tu musi obowiązywać zasada: Zero tolerancji.

Wojciech Bobrowski
Autor jest przewodnikiem wolontariuszem w Muzeum Powstania Warszawskiego i jego filii „Cele Bezpieki”. Stały współpracownik „Niedzieli”.

2019-03-20 09:25

Oceń: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„500+”, czyli „bo tutaj jest jak jest…”

[ TEMATY ]

polityka

komentarz

rodzina

P. Tracz / KPRM

Premier Beata Szydło złożyła w Sejmie projekt „Rodzina 500 plus”. Zastępca szefowej rządu Mateusz Morawiecki zaapelował, aby z zaproponowanych rozwiązań nie korzystali ludzie majętni. Zaapelował i… został wyśmiany.
CZYTAJ DALEJ

Starogard Gdański: Skandal! Sędzia skazał matkę za to, że ostrzegła przed aborterem

2025-02-18 07:39

[ TEMATY ]

sąd

aborcja

Fundacja Życie i Rodzina

Pani Weronika z dzieckiem

Pani Weronika z dzieckiem

Skandal w Sądzie! Sędzia Wojciech Jankowski ze Starogardu Gdańskiego skazał matkę, która odmówiła aborcji na swoim synku i ostrzegła inne kobiety przed aborterem. Pani Weronika, mama trojga dzieci, została skazana na 4 miesiące prac społecznych. Ma też zapłacić 1812 złotych kosztów sądowych dla oskarżyciela ginekologa Piotra A. Dodatkowo ma zamieścić przeprosiny w mediach. Wyrok jest nieprawomocny.

Sprawa toczyła się przez ponad 2 lata. Zaczęła po tym, jak Pani Weronika odpowiedziała w Internecie na pytanie jednej z kobiet w ciąży. Pytanie było o lekarza do prowadzenia trudnej ciąży w Starogardzie Gdańskim, ktoś zasugerował właśnie Piotra A. W odpowiedzi Weronika odradziła i przytoczyła historię swojego synka. Kilka lat wcześniej A. zdiagnozował u chłopca zespół Downa i nachalnie proponował aborcję. Morderstwo na dziecku miałoby się odbyć w gabinecie A., co samo w sobie byłoby złamaniem prawa – wykonywanie aborcji poza szpitalem jest karalne. Weronika odmówiła. Dziecko urodziło się bez wady genetycznej, choć stres z okresu ciąży miał złe skutki i pewne problemy zdrowotne ciągną się u dziecka do dziś.
CZYTAJ DALEJ

Komunikat Watykanu: stan zdrowia papieża dalej jest krytyczny

2025-02-22 19:21

[ TEMATY ]

Watykan

papież Franciszek

stan zdrowia

PAP/EPA

Poliklinika Gemelli

Poliklinika Gemelli

Ojciec Święty, choć bardziej cierpiący, spędził sobotni dzień w fotelu. Była potrzebna transfuzja krwi.

Stan zdrowia Ojca Świętego nadal pozostaje krytyczny, dlatego, jak wyjaśniono wczoraj, Papież nie jest poza zagrożeniem. Dziś rano papież Franciszek doświadczył długotrwałego kryzysu oddechowego o charakterze asmatycznym, który wymagał również zastosowania tlenu o wysokim przepływie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję