Reklama

Kościół

Zapragnęliśmy więcej

“Wystarczy zapał, chęci, wiara w możliwość odwiedzenia kawałka świata i przeżycia chwil rodem z książek przygodowych.” – mówi w rozmowie z “Niedzielą” Karol Lewandowski, podróżnik i twórca projektu “Busem przez świat”.

Niedziela Ogólnopolska 12/2019, str. 22-25

[ TEMATY ]

podróże

Ania Głogowska

W podróży oprócz nieba, gór i morza nie ma niczego pewnego – twierdzi Ola Lewandowska

W podróży oprócz nieba, gór i morza nie ma niczego pewnego – twierdzi Ola Lewandowska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W samym podróżowaniu łatwo się zakochać, jednak niektórzy w jego trakcie odnajdują także miłość swojego życia. Tak jak Ty z Olą…

Karol Lewandowski: Z Olą poznaliśmy się już prawie 10 lat temu, kiedy obydwoje dopiero zaczynaliśmy podróżować. Okazało się, że połączyła nas miłość do podróży, natury i starych samochodów. I to, że obydwoje nie boimy się spartańskich warunków i uwielbiamy taki prosty styl podróżowania i życia. Myślę, że tylko dzięki temu, że dzielimy tę pasję, jesteśmy w stanie tak funkcjonować, a podróże mogły się stać naszą pracą i sposobem na życie. Nie wyobrażam sobie podróżować 6-8 miesięcy w roku i na ten czas zostawiać żonę w Polsce. Od kiedy podróżujemy razem i dzielimy wszystkie doświadczenia, to podróże zyskały zupełnie inny wymiar.

Co jest najpiękniejszego w podróżowaniu? Uczucie wolności i to, że podróże kształcą, bo człowiek poznaje ciekawych ludzi i odmienne kultury? Czy ta możliwość, by spojrzeć na świat z zupełnie innej perspektywy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Karol Lewandowski: Podróż cenimy sobie najbardziej za niezliczoną ilość życiowych lekcji. Podróżujemy niskobudżetowo i najczęściej śpimy albo w naszym busie, ale w namiotach, dlatego nauczyliśmy się doceniać rzeczy z pozoru małe, takie jak bieżąca woda w kranie. Podróże nauczyły nas minimalizmu - dopiero podróżując przekonaliśmy się, jak niewiele nam potrzeba do szczęścia. W podróży wciąż dzieje się coś nieprzewidywalnego, co wymaga od ciebie umiejętności dostosowania się, dlatego jak wracamy z podróży, to nie mamy problemu z nowymi wyzwaniami, z kłopotliwymi sytuacjami, czy z ciężkimi ludźmi :)

Ola Lewandowska (żona): W podróży oprócz nieba, gór i morza, nie ma niczego pewnego, co wciąż uczy nas nieprzywiązywania się do rzeczy, sytuacji, ludzi, więc jak ktoś nas zawodzi, długo nie płaczemy, bo tą ulotność jakoś już mocno zaakceptowaliśmy. Tych lekcji można wymieniać bez końca :)

Jak zaczęła się ta cała przygoda z projektem “Busem przez Świat”? To była spontaniczna decyzja, czy długo szykowany plan, marzenie, które od dawna chodziło Wam po głowie?

Reklama

Karol: Podróże biorą się z potrzeby podróżowania, z niczego więcej. Chcieliśmy zacząć podróżować ale jako studenci nie mieliśmy wielkich pieniędzy na wycieczki z biurami podróży. Dlatego postanowiliśmy, że sami zorganizujemy swoją podróż. A żeby było taniej postanowiliśmy zrobić to własnym samochodem, który będzie także naszym domem. Zanim zaczęliśmy podróżować obejrzałem film “Into The Wild” (w polskiej wersji “Wszystko za życie”) opowiadający o młodym chłopaku ze Stanów, który po studiach rzucił wszystko, oszczędności oddał na cele charytatywne i wyruszył w podróż. Chris “Supertramp” McCandless przejechał autostopem całe Stany, Kanadę, kawałek Meksyku i przeżył niesamowite przygody. Na końcu dotarł na Alaskę, gdzie zamieszkał w dziczy, w starym opuszczonym autobusie. Jego historia, oparta na faktach, sprawiła, że uwierzyłem, że można żyć inaczej i podróżować nie mając wielkich pieniędzy. Naszego busa nazwaliśmy nawet Supertramp.
Nasza pierwsza wyprawa dookoła Europy miała być tą jedyną.
Planowaliśmy, że po powrocie sprzedamy busa i dzięki temu pomniejszymy koszty tego miesięcznego wyjazdu – wynosiłyby wtedy mniej niż dwa tysiące złotych na osobę. Przecież to były tylko wakacje! Może trochę niestandardowe, zwariowane nawet, ale nic wielkiego. Po prostu, pojechaliśmy z Polski na Gibraltar. Jednak rozmach wyprawy przeszedł najśmielsze oczekiwania. Uwierzyliśmy, wbrew sądom naszych znajomych i po części też naszym własnym, że do podróżowania nie potrzeba ani wielkich pieniędzy, ani specjalnego doświadczenia. Wystarczy zapał, chęci, wiara w możliwość odwiedzenia kawałka świata i przeżycia chwil rodem z książek przygodowych. Można spać na dziko pod gwiazdami, żywić się jedzeniem z puszek z Polski i doświadczyć niesamowitych przygód z przypadkowo poznanymi ludźmi. Zapragnęliśmy więcej. Postanowiliśmy, że nie sprzedamy busa i będziemy kontynuować nasze przygody, a za cel obraliśmy sobie objechanie całego świata.

Objechanie całego świata bez wydawania na to fortuny? Jak to się robi?

Karol: Po pierwsze bardzo dużo oszczędzamy na noclegach bo śpimy w starym busie przerobionym na minikampera. Za 2000 zł kupiliśmy ponad 20 letniego VW T3. Znaleźliśmy go na jakiejś wiosce niedaleko Świdnicy na Dolnym Śląsku. Był w opłakanym stanie, ale kosztował bardzo niewiele, a my się w nim zakochaliśmy i postanowiliśmy dać mu drugie życie. W naszym busie mamy rozkładaną kanapę, gniazdka 220V, bagażnik dachowy, a nawet elektryczny prysznic. Śpimy na dziko, na przykład na dzikich plażach, albo na darmowych czy bardzo tanich kempingach. Nasz bus to istny dom na kółkach – mamy w nim lodówkę i kuchenkę, więc gotujemy sobie sami, dzięki czemu oszczędzamy bardzo dużo na jedzeniu. Praktycznie zawsze podróżujemy dużą grupą, więc rozkładamy koszty paliwa.

Reklama

Ola: Ludzie często mówią, że poznają jakiś kraj przez pryzmat lokalnego jedzenia. My też sobie na nie pozwalamy, ale w zrównoważony sposób. W Australii zajadaliśmy się mięsem z kangura, bo było tańsze od kurczaka. W Maroku próbowaliśmy owczego mózgu. Ale nie stołujemy się w restauracjach na co dzień. Najczęściej kupujemy lokalny przysmak w markecie, albo od przypadkowo spotkanych ludzi i sami sobie przyrządzamy. W Australii np. kupiliśmy na stacji benzynowej mrożony ogon z kangura i sami sobie go oporządziliśmy na ognisku, bo od Aborygenów dowiedzieliśmy się, że przyrządza się go jak ziemniaki z ogniska. Z tą różnicą, że w przypadku ogona najpierw trzeba było przypalić sierść.

Wasze wyprawy mają sponsorów, a patronatem medialnym objęło Was m.in. “National Geographic”. Spodziewaliście się takiego sukcesu? Dzisiaj przecież podróżowanie nie jest już tylko Waszą pasją, ale także sposobem na życie...

Karol: Szczerze mówić, nigdy nie planowaliśmy, że podróże będą naszym sposobem na życie i że będziemy na nich zarabiać. Przez pierwsze 5 lat nic na nich nie zarabialiśmy i kontynuowaliśmy to tylko dlatego, że była to nasza pasja. Potem zaczęły pojawiać się propozycje współpracy, zaczęliśmy zarabiać na książkach i wystąpieniach. Od 4 lat mamy własną firmę, rzuciliśmy dotychczasowe prace i w 100% utrzymujemy się z bloga i podróżowania. W sumie łączymy kilkanaście źródeł dochodu. Poza wydawaniem książek i wystąpieniami, zarabiamy jeszcze na YouTube, na sprzedaży zdjęć, doradztwie podróżniczym, produkcji wideo, pisaniu tekstów, a nawet mamy swoją markę odzieżową.

Ola: Robimy to, co kochamy, a dodatkowo zarabiamy na tym dużo więcej niż w poprzednich pracach. Można powiedzieć, że mamy pracę marzeń. Ale nigdy się tego nie spodziewaliśmy. Myślę nawet, że nie da się czegoś takiego zaplanować. Życie zaplanowało za nas, a my wciąż szliśmy za ciosem.

Jak pogodziliście pracę, studia i podróżowanie?

Reklama

Nie było łatwo. Za dnia chodziliśmy na studia dzienne, wieczorem pracowaliśmy a po nocach i weekendami prowadziliśmy bloga i pisaliśmy książki. Prowadzenie bloga było jak praca na dodatkowy etat, bo zajmuje to bardzo dużo czasu. Niektórym wydaje się, że to po prostu napisanie kilku zdań i wrzucenie zdjęcia, a pieniądze same lecą na konto. Ale profesjonalne blogi działają dziś jak redakcje gazet czy portali. Research, obróbka zdjęć, redakcja, korekta, regularne publikacje. Do tego trzeba jeszcze dołożyć naszą działalność przy produkcji ponad 100 filmów rocznie, własne wydawnictwo, prowadzenie sklepu internetowego, wystąpienia, księgowość, rozmowy z markami.

Razem z Olą zwiedziliście już kawał świata m.in. Europę, Australię i Amerykę Północną: od Alaski przez Kanadę i południe USA. Przejechaliście słynną Route 66. Kolejne etapy to m.in Meksyk i Ameryka Południowa. Podróż śladami Tony’ego Halika trwa?

Karol: Po przejechaniu Drogi 66, naszego busa zostawiliśmy u znajomego Rafała z Los Angeles, który zaproponował, że zaopiekuje się autem pod naszą nieobecność. My wróciliśmy do Polski, żeby zarobić na dalszą podróż. Obecnie piszemy kolejną książkę, jeździmy z wystąpieniami i szykujemy się do dalszych podróży. Jeszcze nie wiemy kiedy będziemy kontynuować podróż przez 3 Ameryki, ale na pewno wiemy już, że przed ruszeniem do Meksyku chcemy jeszcze odwiedzić Oregon i inne zachodnio-północne stany.

Czyli wciąż jesteście głodni odkrywania Ameryki. Co Was najbardziej zaskoczyło w tym kraju? Co przypadło do gustu?

Reklama

Kiedy po raz pierwszy jechaliśmy do Stanów, chcieliśmy zobaczyć miasta i miejsca znane nam z filmów - Manhattan, Hollywood, Mount Rushmore. Po kilku tygodniach podróży okazało się jednak, że to co najbardziej zachwyciło nas w USA to przyroda. Jest niesamowicie piękna i bardzo zróżnicowana. W jednym kraju mamy pełen przekrój - od lodowców, przez tropikalne plaże, po pustynie, kaniony i gorące źródła. Każdy stan kryje kolejne wspaniałe parki narodowe i nieziemskie widoki. Do tego przestrzenie są olbrzymie, przez co natura pozostaje w wielu miejscach nieskalana cywilizacją.

Nie podróżujecie sami. Oprócz krewnych i przyjaciół zabieracie także przypadkowych ludzi, którzy zgłoszą się do Waszego projektu. Kto może dołączyć do ekipy “Busem przez świat” i ruszyć w podróż życia? Są jakieś specjalne wymagania?

Karol: Właściwie to już od drugiej wyprawy, zabieramy ze sobą czytelników naszego bloga, czyli od jakichś 8 lat. Zabraliśmy ze sobą już łącznie ponad 100 obcych nam osób z Internetu. Kiedyś faktycznie szukaliśmy ludzi o pewnych umiejętnościach, których sami nie posiadaliśmy, a wiedzieliśmy, że mogą się te umiejętności przydać podczas wyprawy, ale dziś zmieniliśmy formę rekrutacji. Okazało się, że jadąc na miesiąc czy czasem na kilka miesięcy w podróż, najważniejsze jest to, żeby być fajnym człowiekiem, z którym się nie pozabijamy przebywając ze sobą tak dużo czasu, na tak małej przestrzeni. Dlatego teraz już nie oczekujemy od ludzi żadnych konkretnych umiejętności. Najważniejsze jest dla nas, żeby osoba, która się z nami wybiera w podróż była człowiekiem otwartym, miłym, niewymagającym codziennego prysznica, empatycznym, uczynnym i nie leniwym. I to nam wystarcza.

Przemierzając USA spotkaliście się z pomocą ze strony naszej Polonii. Był Hiob, który jeździ po Ameryce ciężarówką, był pomocny mechanik z Polski, polski szeryf z Newady, a w “amerykańskiej Częstochowie” polski ksiądz. Podróżnik może liczyć na miejscowych?

Zawsze powtarzam, że mamy szczęście do dobrych ludzi i gdyby nie oni, nasze podróże nie doszłyby do skutku. Za każdym razem kiedy mieliśmy jakiś problem czy awarię, znajdował się ktoś kto proponował pomoc. Z taką życzliwością i pomocą ze strony Polaków nie spotkaliśmy się nigdzie na świecie. Już w samym Chicago zaczęło się najpierw od Agnieszki, która w zamian za opiekę nad psem dała nam do dyspozycji na 2 tygodnie swój dom. A potem Pan Staszek, właściciel warsztatu Stan Auto, pomógł nam w kupieniu samochodu, załatwił wszystkie formalności, przygotował auto i policzył nas tylko za części. Wcześniej się nie znaliśmy, a potraktował nas jak rodzinę. Nasza podróż przez Amerykę była pełna takich ludzi o wielkim sercu. Ludzi, których nie zapomnimy do końca życia.

Nasze podróże relacjonujemy na blogu i w social mediach. Zapraszamy do śledzenia:
Youtube – www.youtube.com/busemprzezswiat
Blog - www.busemprzezswiat.pl
Instagram – www.instagram.com/busemprzezswiat
Facebook – www.facebook.com/busemprzezswiat

2019-03-20 09:25

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Baśniowy świat imperium Khmerów

Niedziela Ogólnopolska 52/2022, str. 56-58

[ TEMATY ]

podróże

Archiwum autora

Ruiny Ta Prohm nie różnią się od tych, które zastali podróżnicy z końca XIX wieku

Ruiny Ta Prohm nie różnią się od tych, które zastali podróżnicy z końca XIX wieku

Pochłonięty przez zaborczą dżunglę legendarny Angkor przewyższał swoją monumentalnością egipskie piramidy i zabytki Majów.

Parne powietrze przesiąknięte intensywnym zapachem butwiejącej roślinności przyprawia o zawrót głowy. Korony drzew tworzące naturalny baldachim nad okazałym sanktuarium zapewniają mi schronienie przed krótkotrwałą tropikalną ulewą. Oplątany pajęczynami podziwiam przez firankę z pnączy destrukcyjną siłę potężnych korzeni, które zdołały przebić masywne ściany galerii, podczas gdy długie, twarde pędy dławią leżący na ziemi posąg apsary, powabnej niebiańskiej tancerki w zmysłowej pozie. Nieco dalej olbrzymi konar Ceiba pentandra obejmuje w swoich destrukcyjnych kleszczach mroczny krużganek, inne drzewo, o jasnej połyskliwej barwie, przygniata portyk, kolejne pochyla swoim ciężarem starożytny mur. Jeszcze dalej nadziemne blade korzenie figowca niczym monstrualna kałamarnica oplatają pilastry. Jego macki wciskają się w szpary, rozsadzając wielkie omszałe kamienie, zielonkawy nalot pleśni pokrywa galerię plastycznych reliefów, przedstawiających obrazy z codziennego życia w odległych czasach.
CZYTAJ DALEJ

Bp Mendyk: Nie bójmy się kryzysów. Chciejmy odczytać je jako łaskę

2025-02-02 21:52

[ TEMATY ]

Świdnica

bp Marek Mendyk

diecezja świdnicka

Dzień Życia Konsekrowanego

ks. Marek Korgul

Hubert Gościmski

Bp Marek Mendyk podczas obrzędu pokropienia świec

Bp Marek Mendyk podczas obrzędu pokropienia świec

XXIX Światowy Dzień Życia Konsekrowanego w Świdnicy stał się wyjątkowym czasem dziękczynienia za dar powołania oraz refleksji nad znaczeniem konsekracji w budowaniu wspólnoty Kościoła.

Tegoroczne obchody, wpisane w Rok Jubileuszowy, były wyjątkową okazją do dziękczynienia za powołania oraz uzyskania odpustu. Jak zaznaczył w zaproszeniu na wydarzenie bp Mendyk: – Jubileusz w życiu Kościoła jest wydarzeniem o wielkim znaczeniu duchowym i społecznym. Jesteśmy zaproszeni, by przeżywać go jako wyjątkowy czas łaski, charakteryzujący się przebaczeniem grzechów i pełnym znakiem miłosierdzia Boga.
CZYTAJ DALEJ

Zakonnicy działają na rzecz zwalczania i zapobiegania handlowi ludźmi

2025-02-03 12:18

[ TEMATY ]

bezdomni

zakonnicy

zwalczanie handlu ludźmi

Adobe Stock

Sieć Bakhita pomaga zwalczać handel ludźmi

Sieć Bakhita pomaga zwalczać handel ludźmi

„Dobrze wiemy gdzie są miejsca przebywania legalnych i nielegalnych imigrantów, bezdomnych i innych potrzebujących. Udajemy się w te miejsca, jesteśmy tam z nimi jako streetworkerzy, słuchamy ich historii i próbujemy adekwatnie i skutecznie odpowiedzieć na konkretne potrzeby tych ludzi” - opowiada o posłudze w Sieci Bakhita siostra Gabriela Hasiura ze Zgromadzenia Sióstr Pasjonistek św. Pawła od Krzyża.

To międzyzakonna sieć współpracy i wsparcia, powołana w celu zwalczania i zapobiegania handlowi ludźmi oraz pomocy pokrzywdzonym w wyniku tego procederu. Nazwa sieci pochodzi od św. Józefiny Bakhity, która sama w dzieciństwie doświadczyła niewoli i stała się symbolem nadziei dla osób uwikłanych w tak dramatyczne sytuacje. W Polsce sieć działa przy Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń, zrzesza jednak nie tylko zakonnice, ale też świeckich. Ich misją jest przeciwdziałanie i pomoc ofiarom współczesnych form niewolnictwa.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję