Reklama

papieska wizyta 3-5 lutego 2019

Bez wzajemności

Niedziela Ogólnopolska 6/2019, str. 10-11

©mariana_designer - stock.adobe.com

Panorama sunnickiego Abu Zabi – to miasto stanowiło główny cel pielgrzymki papieża Franciszka do Zjednoczonych Emiratów Arabskich

Panorama sunnickiego Abu Zabi – to miasto stanowiło główny cel pielgrzymki
papieża Franciszka do Zjednoczonych Emiratów Arabskich

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Papież Franciszek odbył pielgrzymkę po Półwyspie Arabskim, krainie bez wzajemności. W przeciwieństwie do Zachodu, nie spotyka się tu równości religijnej, a w zasadzie, przeważnie, także wolności religijnej. Wydaje się wątpliwe, by pontifex maximus mógł taką wzajemność uzyskać, by zaradzić tej sytuacji.

Poza Irakiem i Jemenem, których nie obejmuje to dociekanie, najbardziej liczące się kraje w regionie to przede wszystkim Zjednoczone Emiraty Arabskie, Arabia Saudyjska, Katar, Oman i Kuweit. Te pięć krajów to muzułmańskie monarchie, których systemy polityczne opierają się na islamskim prawie szariatu. W Emiratach Arabskich namiestnik na tronie piotrowym odwiedził Abu Dhabi. Jest to miasto sunnickie, w którym dwa radyklne odłamy ortodoksyjnego islamu, szkoła prawa Hanbali i szkoła prawa Maliki walczą o dominację.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tolerancja

Reklama

Podejście do chrześcijaństwa w Krajach Zatoki Perskiej waha się – od oficjalnie tolerowanego wyznania do zażarcie prześladowanego. Wszędzie nie-muzułmanów określa się mianem dhimmi. Oznacza to, że muszą uniżenie poddawać się swym muzułmańskim panom, którzy hojnie ofiarowują im ochronę. W zamian za to muszą nie tylko płacić specjalny podatek zwany jizya, ale także uznać zwój niższy status społeczny, polityczny, kulturalny i gospodarczy. Z tym wiąże się także szereg upokarzających praktyk, których celem jest zinstytucjonalizowana podległość chrześcijan. Najbliższym odpowiednikiem tego procederu w kulturze amerykańskiej byłoby płacenie za tak zwaną „ochronę” –czyli w istocie haracz – w jednej z dzielnic Chicago. Lokalne karki zastraszają tam właścicieli pizzerii i innych drobnych przedsiębiorstw obiecując im ochrone przed chuliganami z innych dzielnic.

Z historii wynika, że w islamie ochrona rozciąga się jedynie na Ludy Księgi. Początkowo, gdy Mahomet i jego towarzysze rozpoczęli dżihad w VII wieku w Hidżazie, zaliczano do nich jedynie chrześcijan i Żydów. Animiści i inni poganie na podpitych obszarach sięgających od Afryki po Azję Środkową stawali przed trudnym wyborem: nawrócić się albo zginąć lub popaść w niewolę. Wkrótce jednak ochroną objęto też wyznawców innych religii, przede wszystkim hinduizmu i zoroastryzmu. Pragmatyzm muzułmanów w stosunku do innych religii sprzyjał ich zadziwiająco szybkim podbojom. Stworzyli kalifat sięgający od Pirenejów na zachodzie po Pamir na wschodzie. Zwycięzcy nie byli po prostu w stanie poddać eksterminacji wszystkich, którzy odmówili przejścia na islam. W dodatku, ktoś musiał wykonywać dla nich pracę niewolniczą i płacić podatki. Ponieważ prawo kanoniczne islamu pozwala jedynie na niewielkie obciążenia podatkowe muzułmanów, to z dimmich należało wycisnąć większość funduszy. Najwygodniej było wydoić kafirów.

Status dimmich

Reklama

Jak twierdził Bat Ye’or statusu dimmich nie należy mylić z wolnością religijną. Panowanie islamu jest niepodzielne – inni muszą ugiąć się przed jego potęgą, by przetrwać. Żadna wiara nie może rzucić wyzwania islamowi. Oczekuje się, że chrześcijanie i inni niewierni dostosują się do określonej definicji statusu dimmich, która zmienia się w zależności od lokalizacji. Ustala ją władca danego obszaru, a każdy kolejny obejmujący władzę szach, szeik lub emir zatwierdza ją ponownie. Zatem status dimmich oznacza też ich osobistą relację, która czyni kafirów poddanymi muzułmańskich panów.

Innymi słowy, władcy krajów Zatoki Perskiej oficjalnie tolerują chrześćijan. Należy podkreślić, że słowo “tolerancja” nie ma tu znaczenia zazwyczaj przypisywanego mu w postmodernistycznej Ameryce. W Ameryce bowiem „tolerancja” oznacza aprobatę, przyswojenie sobie i akceptację nawet najbardziej odpychających patologii, ponieważ, rzekomo, wszystkie zachowania są w zasadzie równe. W Ameryce przeciwieństwem “tolerancji” jest “dyskryminacja”. A poza tym któż dał nam prawo, by kogokolwiek osądzać? W takim bagnie kulturowym kanibalizm staje się po prostu alternatywnym sposobem życia, równie dobrym jak katolicyzm.

Jednakże, tradycyjna definicja słowa „tolerować” oznacza znosić coś nieprzyjemnego, nawet odrażającego. Taki właśnie sens ma tolerancja religijna w krajach Zatoki Perskiej. Muzułmańscy wierni panują nad niewiernymi, którym pozwala się trwać w ich błędnych przekonaniach za cenę niekończącej się niższości i upokorzenia.

Reklama

Tolerancja w islamie ma pewne ograniczenia. Po pierwsze, odnosi się dimmich, którym na wieki przypisuje niższy status. Po drugie, nie jest bezwarunkowa. Tolerancja ta nie dopuszcza do kwestionowania supremacji islamu – ani przez muzułmanów, ani przez niewiernych. W większości krajów Zatoki Perskiej apostazje kara się śmiercią. Muzułmanin może wyrzec się swej wiary i przyjąć inną, włączając chrześcijaństwo, tylko na swoją zgubę, licząc się z wizją nieuchronnego męczeństwa.

Zważywszy na te okoliczności, trudno się dziwić, że chrześcijanie starają się nie rzucać w oczy krajach Zatoki Perskiej. Nad sprawami rzymskich katolików czuwają tam dwaj biskupi. Granica ich jurysdyckcji przebiega z północy na południe. Biskup Bahrainu zajmuje się Katarem, Bahrainem, Kuwejtem i Arabią Saudyjską. Siedzibą drugiego dostojnika jest Abu Dhabi, skąd rozciąga pieczę nad Zjednoczonymi Emiratami Arabskimi, Omanem i Jemenem. Biskupi są w zasadzie niewidoczni – podobnie jak wierni w większości tych krajów.

Abu Dhabi i reszta

Abu Dhabi to prawdopodobnie najważniejsza z siedmiu dziedzicznych dynastii, które tworzą Zjednoczone Emiraty Arabskie. Pod względem bogactwa dorównuje Dubajowi. Dzieli się z nim kontrola polityczną nad Emiratami, zwłaszcza na arenie międzynarodowej.

Abu Dhabi jest również najbardziej tolerancyjne z całego regionu pod względem religijnym i dba, by o tym wiedziano. Odpowiada to statusowi gospodarczemu NRD w bloku sowieckim oraz statusowi politycznemu Danii pod rządami Trzeciej Rzeszy. NRD było dobrze zaopatrzone w towary konsumpcyjne jak na sowieckie standardy; Dania zdana na okupacyjną łaskę nazistów dalej miała wolne wybory i działała jako demokracja parlamentarna.

Reklama

Podobnie Abu Dhabi pozwala w zasadzie wszystkim wyznaniom chrześcijańskim, z katolikami włącznie, posiadać kościoły i praktykować wiarę otwarcie. Podejście Abu Dhabi do praktyk religijnych po części odzwierciedla jego historię. Położone na wybrzeżu i zależne od handle, zwłaszcza w okresie brytyjskiej dominacji w XIX wieku, miasto to musiało stworzyć dogodne warunki dla nie-muzułmanów, ponieważ przynosiło to korzyści lokalnym potentatom. Pragmatyzm ten utrzymuje się po dziś dzień. Jest to jednak także ciągła operacja wizerunkowa, której celem są przybysze z Zachodu, którzy są niezbędnym elementem gospodarki Emiratów. Dodatkowo, tolerancja wobec chrześcijaństwa może być sposobem na uniknięcie obecnych wymagań post-chrześcjiańskiego Zachodu, które do priorytetów zaliczają tak zwane „prawa człowieka”, rozumiane głównie w kategoriach seksualnych, a zwłaszcza tematów gejowskich.

Abu Dhabi nie jest też jedynym miejscem, które pozwala na otwarte praktykowanie chrześcijaństwa. Katar jest także raczej heterodoksyjny w swej polityce wobec gości i mieszkańców, którzy nie są jego obywatelami. Toleruje się tam chrześcijan i inne religie. Na przykład, 10 lat temu wahabicki emir Kataru pozwolił na otwarcie katolickiego kościoła pod wezwaniem Maryi, Pani Różańcowej, w Dosze.

Nic podobnego nie ma natomiast miejsca w stolicy Arabii Saudyjskiej, Rijadzie. Chrześcijanie mogą uprawiać swą religię w domowym zaciszu. Kościoły nie są dozwolone. Nie pozwala się na żadne zewnętrzne oznaki pobożności. Nie wolno prowadzić działalności misjonarskiej. Trzeba być niewidzialnym. Tym sposobem, w królestwie Saudów, w przybliżeniu 2 miliony chrześcijan, w tym około milon katolików, żyje jako dimmi.

Ze wszystkich państw Zatoki Perskiej, w Arabii Saudyjskiej tolerancja jest prawdopodobnie najbardziej ograniczona. Kształtowała je bowiem i kształtuje wola rządzącego króla Salmana al-Sauda i jego poprzedników, wahabitów (sunnitów) identyfikujących się z tradycją prawną hanbali.

Reklama

Tak surowe podejście do dimmich tłumaczy się na wiele sposobów. Najważniejsza wymówka to argument, że król jest obrońcą dwóch świętych miast islamu, Mekki i Medyny. Stanowią one światowe ośrodki kultu muzułmańskiego i źródła tradycji proroka Mahometa. Twierdzi się, że jakiekolwiek większe ustępstwa na rzecz niewiernych zdestabilizowałby królestwo.

Ustępstwa

W przeszłości ustępstwa na rzecz chrześcjian w świecie muzułmańskim przybierały szereg postaci. Kluczem było nawiązanie osobistej relacji z władcą. Tuż po przeprowadzeniu podboju, dżihadyści byli zbyt nieliczni, by sprawować pełną kontrolę nad nowymi terytoriami.

Na przykład, około 50,000 Beduinów panowało nad czteromilionową populacją chrześcijan w Egipcie w VII wieku. Początkowo, muzułmanie sami tworzyli własne getta w miastach-fortecach zlokalizowanych koło dużych ośrodków miejskich takich jak Damaszek czy Fustat. Ich chrześcijańscy poddani nie zmieniali swoich zwyczajów, w tym kultu, przez parę setek lat. Dodatkowo, chrześcijańskie pielgrzymki z Bizancjum i Europy Zachodniej dalej przybywały do Ziemi Świętej. Czasami źle je traktowano, rabowano lub nawet zabijano. Jednak w większości przypadków nie przeszkadzano im. Ponadto, kupcy weneccy i genueńscy dalej bezpiecznie parali się handlem w tych rejonach, zazwyczaj za przyzwoleniem miejscowych władców muzułmańskich.

Reklama

Za panowania Imperium Osmańskiego, Chrześcijaństwo Zachodnie negocjowało z Turkami. Sułtan wydał specjalny list żelazny, zwany firman, dyplomatom europejskim. Miał on kluczowe znaczenie, ponieważ każdy nie-muzułmanin podróżujący przez ziemie islamu mógł zgodnie z muzułmańskim prawem zostać zniewolony przez każdego muzułmanina – chyba, że znajdował się pod ochroną muzułmańskiego wielmoży. Zgodnie z listem żelaznym sułtana, europejscy wysłannicy nie podlegali szariatowi. Z czasem ochrona objęła też ich domostwa, włącznie z lokalnymi nie-muzułmańskim poddanymi sułtana zatrudnionymi przez Europejczyków (a później Amerykanów). Zaczęło się od tłumaczy, dragomanów, którzy zazwyczaj byli miejscowymi chrześcijanami (Armeńczyków, Greków, itd.). Z czasem przywilej rozciągnięto na wszystkich. Znajdowali się teraz pod ochroną Zachodnich potęg – poza zasięgiem szariatu. W końcu, w miarę tego jak malała potęga Wielkiej Porty, przywilej eksterytorialności pozwalał nawet na budowę instytucji przybyszom z Zachodu, w tym szkół i kościołów (ciekawe, że podobny system ustępstw powstał też w Chinach).

Ustępstwa odzwierciedlają wielkoduszność muzułmańskiego władcy; względy pragmatyczne, zazwyczaj polityczne i gospodarcze, państw islamu; oraz względną siłę tych, którzy proszą o ustępstwa na rzecz chrześcijańskich dzieł.

Zobowiązania Zachodu

Kimże oni są? Czyli, cytując Stalina, ile dywizji ma papież? Co Papież Franciszek może zrobić? Niewiele poza propagowaniem wiary i nawoływaniem do wzajemności. I tak oznaczałoby to wiele, bowiem podniosłoby wiernych na sercu i podtrzymałoby dotychczasową strategię. Pomogłoby to także utwierdzić się nam w tradycyjnej moralności, pozwalając przywrócić słowu tolerancja jego prawdziwe znaczenie. Jest to konieczny pierwszy krok na drodze do stworzenia strategii uzyskania wzajemności muzułmanów w naszym kraju i poza jego granicami.

Nie powinniśmy przesadnie się starać, by Waszyngton, Bruksela lub ktokolwiek z establishmentu głównego nurtu wypowiadała się na tematy bliskie chrześcijaństwu. Czarostwo czy aborcja to ekscytujący temat dla zachodnich intelektualistów lub kujonów zajmujących się polityką zagraniczną, ale nie dla Jezusa Chrystusa.

Reklama

Chrześcijańscy wyborcy powinni jednak domagać się od swoich politycznych reprezentantów, by mówili o wzajemności. I katolicy, i protestanci powinni wspólnie działać, by wywierać naciski. Powinni też wyznaczyć system quid pro quo w stosunkach z krajami Zatoki Perskiej. W tym celu powinniśmy zastosować wszystkie dostępne narzędzia nacisku politycznego, w tym sankcje pozytywne i negatywne.

W zasadzie nie da się od razu ograniczyć kultu muzułmańskiego na Zachodzie. Stałoby to w sprzeczności z zachodnim systemem wolności, w tym religijnej. Jednakże powinno podjąć się kroki, by wywierać nacisk na kraje i inne organizacje terytorialne, które zdecydowanie ograniczają ustępstwa na rzecz chrześcijan lub wręcz ich prześladują. Kraje te, a także ich mieszkańcy przebywający na terenie Stanów Zjednoczonych powinny rozumieć, że jest to dla nas ważny temat. Musimy domagać się wzajemności. Skoro pozwalamy na nieograniczony kult u siebie, to jest wolność religijną, powinniśmy oczekiwać jej od innych.

W samych Stanach powinniśmy monitorować inwestycje w działalność misjonarską. Nie możemy ograniczyć swobody wyznania obywatelom amerykańskim, ale możemy ograniczyć lub nawet ukrócić subsydiowanie instytucji religijnych na terenie USA. Możemy też uczynić je warunkowymi, na przykład rejestrując beneficjentów saudyjskiej hojności jako agentów zagranicznych [foreign agents]. W ten sposób meczet w naszym sąsiedztwie lub przyjazne nam Bractwo Muzułmańskie [Muslim Brotherhood] stałyby się instytucjami zagranicznymi i tak też byłyby traktowane.

Dozór publiczny i przyzwoitość powinny zniechęcać ludzi do praktykowania ideologii slafickiej bądź dżhadzkiej wywodzących się z tradycji wahabickiej lub hanbalickiej. Dodatkowo, powinniśmy promować alternatywne orientacje islamu, takie jak pokojowo nastawiona ahmadija lub niektóre odmiany sufizmu, które odrzucają przemoc. Przede wszystkim zaś musimy wspierać chrześcijańskie działania misjonarskie w naszym kraju, które będą zachęcać do przechodzenia na naszą wiarę.

Podobną politykę powinniśmy prowadzić też poza granicami Stanów Zjednoczonych. Po pierwsze, powinniśmy zachęcać naszych sojuszników, by podjęli szereg działań de-radykalizujących i ewangelizujących zamieszkujących w nich muzułmanów. Po drugie, powinniśmy naciskać rządy muzułmańskie, by szły na ustępstwa wobec chrześcijan powołując się na wzajemność. Będzie to długi, wymagający cierpliwości proces. Na nic się jedna zdadzą te wysiłki jeżeli zbraknie nam wiary.

Prof. Marek Jan Chodakiewicz
Profesor historii w The Institute of World Politics: Podyplomowa Szkoła Bezpieczeństwa Narodowego i Stosunków Międzynarodowych, gdzie jest szefem Katedry Studiów Polskich im. Tadeusza Kościuszki, oraz w The Center for Interermarium Studies

2019-02-06 11:47

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Elżbieta Węgierska - patronka dzieł miłosierdzia

[ TEMATY ]

św. Elżbieta Węgierska

Arkadiusz Bednarczyk

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych (obraz tablicowy z XV wieku)

Św. Elżbieta z Turyngii (XIII wiek) posługuje wśród chorych
(obraz tablicowy z XV wieku)

17 listopada Kościół wspomina św. Elżbietę Węgierską, patronkę dzieł miłosierdzia oraz bractw, stowarzyszeń i wielu zgromadzeń zakonnych. Jest świętą dwóch narodów: węgierskiego i niemieckiego.

Elżbieta urodziła się 7 lipca 1207 r. na zamku Sárospatak na Węgrzech. Jej ojcem był król węgierski Andrzej II, a matką Gertruda von Andechts-Meranien, siostra św. Jadwigi Śląskiej. Ze strony ojca Elżbieta była potomkinią węgierskiej rodziny panującej Arpadów, a ze strony matki - Meranów. Dziewczynka otrzymała staranne wychowanie na zamku Wartburg (koło Eisenach), gdzie przebywała od czwartego roku życia, gdyż była narzeczoną starszego od niej o siedem lat przyszłego landgrafa Ludwika IV. Ich ślub odbył się w 1221 r. Mała księżniczka została przywieziona na Wartburg z honorami należnymi jej królewskiej godności. Mieszkańców Turyngii dziwił kosztowny posag i dokładnie notowali skarby: złote i srebrne puchary, dzbany, naszyjniki, diademy, pierścienie i łańcuchy, brokaty i baldachimy. Elżbieta wiozła w posagu nawet wannę ze szczerego srebra. Małżeństwo młodej córki królewskiej stało się swego rodzaju politycznym środkiem, mającym pogłębić i wzmocnić związki między oboma krajami. Elżbieta prowadziła zawsze ascetyczny tryb życia pod kierunkiem franciszkanina Rüdigera, a następnie Konrada z Marburga. Rozwijając działalność charytatywną założyła szpital w pobliżu zamku Wartburg, a w późniejszym okresie również w Marburgu (szpital św. Franciszka z Asyżu). Konrad z Marburga pisał do papieża Grzegorza IX o swojej penitentce, że dwa razy dziennie, rano i wieczorem, osobiście odwiedzała swoich chorych, troszcząc się szczególnie o najbardziej odrażających, poprawiała im posłanie i karmiła. Życie wewnętrzne Elżbiety było pełną realizacją ewangelicznej miłości Boga i człowieka. Wytrwałość czerpała we Mszy św., na modlitwie była niezmiernie skupiona. Wiele pracowała nad cnotą pokory, zwalczając odruchy dumy, stosowała ostrą ascezę pokuty.
CZYTAJ DALEJ

Abp Kupny: „Kościół buduje się przez codzienną wytrwałość”

2025-11-16 16:54

Archiwum Archidiecezji Wrocławskiej

Parafia NMP Królowej w Oławie obchodzi dzisiaj 20-lecia swojego powstania. Eucharystii przewodniczył metropolita wrocławski, abp Józef Kupny, który w homilii przypomniał, że najważniejszą świątynią nie są mury, lecz człowiek.

Metropolita wrocławski rozpoczął swoją homilię od słów Jezusa zapowiadających zburzenie świątyni jerozolimskiej. - Powinny poruszyć uczniów słowa Jezusa: “Przyjdzie czas, kiedy z tego, na co patrzycie, nie zostanie kamień na kamieniu”. Ale Jezus wypowiedział je nie dlatego, że nie ceni piękna murów i wystroju świątyni, lecz dlatego, że prawdziwą świątynią zawsze był i jest człowiek. Człowiek i jego serce otwarte na Boga i przyszłość, wskazał kaznodzieja, dodając: - Uczniowie wtedy jeszcze tego nie rozumieli. Dopiero Chrystus pokazał nam, że to my jesteśmy świątynią Boga, że Bóg mieszka w nas. Dziś, patrząc na piękny kościół parafialny, chcemy powiedzieć: “Panie, dziękujemy Ci, że w tym miejscu zechciałeś zamieszkać pośród nas”.              W dalszej części abp Kupny wrócił do początków parafii, wyrażając głęboką wdzięczność wszystkim, którzy ją tworzyli: - Każda parafia ma swoją historię i swoje korzenie. Dwadzieścia lat temu, kiedy powstała wasza parafia, Bóg zaprosił ludzi tej ziemi do nowego dzieła. Nie było wtedy wszystkiego, co mamy dziś, ale były nadzieje, plany i wiele pracy. Ta parafia istnieje dzięki wierze, miłości i wytrwałości ludzi - mówił metropolita wrocławski, dziękując za zaangażowanie w dzieło stworzenia parafii. - Z serca dziękuję wszystkim, którzy byli na początku tej drogi. Myślę o tych, którzy przez dwadzieścia lat są związani z tą parafią. Dziękuję księdzu proboszczowi Robertowi, dziękuję wszystkim, którzy ofiarowali czas, talenty, środki i modlitwy. Niech Bóg wynagrodzi ich trud — zarówno tych, którzy są dziś z nami, jak i tych, którzy odeszli do domu Ojca.      Odnosząc się do Ewangelii, abp Józef Kupny zauważył: - Dzisiejsza Ewangelia mówi o niepokoju, zniszczeniu i trudnościach. Nie wiem, jak słuchali jej uczniowie, ani jak my ją odbieramy, ale ona jest zaskakująco aktualna. Każda wspólnota przeżywa chwile słabości, rozproszenia, zmęczenia. A jednak Jezus mówi: “Nie trwóżcie się”. To znaczy: nie bójcie się, bo Ja jestem z wami. Wracając jeszcze w słowie do dwudziestolecia parafii, hierarcha podkreślił: - Chrystus przez tych 20 lat był tutaj obecny: w sakramentach, w Eucharystii, w rodzinach, które trwały mimo trudności, w dzieciach, młodzieży, w chorych i starszych. Był obecny w każdym, kto się modlił, służył, pomagał. I choć były chwile trudne, to właśnie wtedy najbardziej widać było siłę wiary - powiedział abp Kupny, dodając: - Jezus mówi dziś do nas: “Przez swoją wytrwałość ocalicie wasze życie”. Te słowa są jak program waszego jubileuszu. Kościół buduje się nie przez spektakularne działania, lecz przez codzienną wytrwałość: przez matki i ojców, którzy uczą dzieci modlitwy; przez kapłanów, którzy dzień po dniu głoszą Słowo Boże; przez seniorów modlących się za młodych; przez ludzi, którzy sprzątają kościół, śpiewają, troszczą się o parafię. To codzienny trud, ale i codzienny cud. Nie zabrakło także odniesienia do patronki parafii: - Najświętsza Maryja Panna Królowa od początku czuwa nad tą parafią. Jej królowanie to nie panowanie, jak myślimy po ludzku. To służba: pokorna, wierna, pełna miłości. Maryja trwała pod krzyżem i uczy nas, abyśmy w chwilach prób nie odchodzili, ale trwali przy Chrystusie z nadzieją - mówił kaznodzieja, dodając: - Dzisiaj wielu gniewa się na Kościół, zniechęca się, odchodzi. Ale to właśnie wtedy trzeba trwać. Trwać przy Chrystusie, nie opuszczać Go w chwilach próby, tak jak Maryja nie odeszła spod krzyża.      Na zakończenie homilii abp Józef Kupny zawierzył parafię Duchowi Świętemu i Matce Bożej: - Dwadzieścia lat temu Bóg rozpoczął w tym miejscu piękne dzieło Boskie. Dziś dziękujemy Mu za wszystko, co już uczynił, i z ufnością prosimy, by prowadził nas dalej przez następne lata i dziesięciolecia. Niech Duch Święty daje nam wytrwałość w wierze, nadziei i miłości, a Maryja, wasza Królowa, niech prowadzi was drogą ku Bogu.”
CZYTAJ DALEJ

Jubileusz muzyków archidiecezji przemyskiej

2025-11-17 11:35

archiwum parafii

Jubileusz odbywał się w Strachocinie

Jubileusz odbywał się w Strachocinie

W sobotę, 15 listopada 2025 r., w sanktuarium św. Andrzeja Boboli w Strachocinie odbyła się Jubileuszowa Pielgrzymka Muzyków Archidiecezji Przemyskiej. Centralnym punktem spotkania była Eucharystia pod przewodnictwem abp. Adama Szala.

W słowach powitania ks. prał. Józef Niżnik zwrócił uwagę, że to właśnie św. Cecylia razem ze św. Andrzejem Bobolą zaprosiła do Strachociny chóry parafialne i orkiestry parafialne z archidiecezji przemyskiej. – Strachocina staje się takim miejscem, gdzie pielgrzymują ludzie i wiedzą, dlaczego pielgrzymują. Rozumieją, jak ważne jest to miejsce dla nich i dla Polski – powiedział kapłan. – Pozdrawiam was wszystkich i życzę, by ten pobyt tu, w Strachocinie u świętego Andrzeja sprawił, byście napełnieni łaską Bożą, mocą Ducha Świętego, jako pielgrzymi nadziei, zobaczyli, jak warto mieć świętych, którzy będą się za nami modlić – dodał.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję