Trudno się oprzeć wrażeniu, że na aborcjonistów przychylniejszym okiem spoglądają organy ścigania. Ostatni tego przykład mieliśmy w Wielkiej Brytanii. Do kraju, w którym aborcja jest legalna, przybyła 32-letnia Irlandka Aisha Chithira. Kobieta nie przypuszczała, że jedzie po śmierć.
Chithira, matka jednego dziecka, postanowiła – nie wiemy nic o motywach – że zabije swoje dziecko. Ponieważ w Irlandii aborcja jest zabroniona, postanowiła zrealizować zamiar na sąsiedniej wyspie. Przybyła do aborcyjnej kliniki w Ealing. Na miejscu personel placówki wykonał „usługę”. Po aborcji kobieta poczuła się źle. Wymiotowała, miała zawroty głowy, a nawet zemdlała. Powiedziano jej, że to w jej przypadku normalne objawy. Personel placówki w Ealing pomógł jej wsiąść do taksówki. Jak się później okazało, kobieta miała krwotok wewnętrzny, który stał się przyczyną zgonu.
Władze zaczęły badać sprawę, ale winnych nie znaleziono. Koroner uznał, że sytuacja była nietypowa i personel placówki aborcjonistycznej w Ealing nie ponosi za to, co się stało, żadnej odpowiedzialności. To już drugi w odstępie dwóch lat podobny przypadek w Ealing. W 2016 r. sprawę również umorzono.
Pomóż w rozwoju naszego portalu