MONIKA KANABRODZKA: – 3 maja jest dniem szczególnym. Tego dnia obchodzimy Uroczystość Najświętszej Marii Panny Królowej Polski, głównej patronki Polski, a także Dzień Modlitw za Emigrację. W jaki sposób Maryja towarzyszy Księdzu w posłudze duszpasterskiej w Polsce i za granicą?
Reklama
KS. PŁK. HENRYK POLAK: – W parafii ciechanowieckiej, z której pochodzę, święta maryjne były zawsze uroczyście obchodzone. Taki rys duszpasterstwa nadawał, nieżyjący już dziś, były proboszcz ciechanowieckiej parafii ks. Wincenty Marczuk. On również podkreślał rolę Kościoła w dziejach Polski, a zwłaszcza kult Matki Bożej. Pamiętam z życia naszej wsi nabożeństwa majowe odprawiane przy małej kapliczce, przy figurze Matki Bożej. Tam przychodziliśmy codziennie, tam wymodlono dla mnie powołanie, tam ofiarowywano za mnie modlitwy w trakcie studiów seminaryjnych. Wiem, że do dnia dzisiejszego płyną tam modlitwy w mojej intencji przed Matką Bożą. W takim duchu byłem wychowany, dlatego przez całe lata kapłaństwa czułem niezwykłą obecność Matki Bożej w moim życiu i pracy duszpasterskiej. Brałem udział w pielgrzymkach pieszych na Jasną Górę zarówno z Drohiczyna, jak i później z żołnierzami Krakowskiego Okręgu Wojskowego, którego byłem dziekanem przez 11 lat. Pamiętam atmosferę wśród żołnierzy na pielgrzymce. Pierwsze dwa dni marszu prawie w milczeniu. Nie jest łatwo zachęcić 19-letnich mężczyzn do śpiewania Godzinek o szóstej rano. Trzeba było nad tym popracować. Poza tym oni widzieli reakcje ludzi witających pielgrzymów w miastach i wioskach. Na widok grupy pięciuset chłopa w mundurach wkraczających do wioski z maryjną pieśnią na ustach ludzie płakali ze wzruszenia, witali, częstowali. To wyzwalało dobre chęci w żołnierzach i chcieli, co najmniej, dorównać grupom cywilnym. Poza tym powtarzaliśmy często hasło: „Tylko Szwedzi szli na Jasną Górę bez spowiedzi”. Miałem ogromną satysfakcję, kiedy sto procent naszych żołnierzy pod koniec pielgrzymki przystępowało do Komunii św. Wtedy myślałem, że choćby tylko dla tego widoku warto było iść do wojska.
– Proszę powiedzieć w jakich miejscach otaczał Ksiądz duszpasterską opieką żołnierzy oraz jak wspomina Ksiądz pracę kapelana w polskiej jednostce?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Byłem kapelanem w Polskim Przedstawicielstwie Wojskowym przy NATO i Unii Europejskiej w Brukseli. Opieką duszpasterską ogarniałem bazy wojskowe w Mons (Belgia), Brunssum (Holandia), Ramstein i Heidelberg (Niemcy). Było to dla mnie ogromne wyróżnienie, ale i wyzwanie. Wspominam ten czas, jako błogosławiony. Polscy żołnierze i ich rodziny wyróżniali się na tle innych narodowości: osiemdziesięcioprocentowa frekwencja na Mszach św., regularne przystępowanie do sakramentów świętych, Pierwsze Komunie św. dzieci, bierzmowania młodzieży, spotkania w grupach osób dorosłych. Na odprawach międzynarodowych i międzywyznaniowych, kapelani innych narodowości patrzyli na nas, Polaków, z podziwem i zazdrością. Jestem wdzięczny moim kolegom żołnierzom i ich rodzinom za to niezwykłe świadectwo wiary. Miałem tysiące powodów, by w NATO być dumnym z tego, że jestem Polakiem.
– Jak żołnierze przeżywają oddalenie od Ojczyzny oraz służbę często z narażeniem zdrowia i życia? Czy pamięta Ksiądz spotkania, rozmowy z żołnierzami, które szczególnie zapadły w pamięci?
Reklama
– Żołnierze dzisiaj decydując się na służbę wojskową biorą pod uwagę ewentualną konieczność wyjazdu na misje wojskowe w różne zakątki świata. To bywa wyjazd na wojnę czy do Iraku czy do Afganistanu. Będąc dziekanem Okręgu, a potem Korpusu w Krakowie kilkakrotnie żegnałem kolejne kontyngenty wyjeżdżające na misje. Zawsze na pożegnanie była Msza św., podczas której wręczałem każdemu żołnierzowi różaniec. Prosiłem, by go zabrali do munduru i odmawiali. Mówiłem również, że jeżeli ktoś zapomniał jak się odmawia Różaniec, niech się zgłosi do kapelana po przypomnienie. To nie wstyd. Po powrocie jednej ze zmian z Iraku wspomina pewien porucznik: „Dał nam ksiądz przed wyjazdem różańce i kazał odmawiać. Odmawiałem go codziennie. Tak się nauczyłem i robię to codziennie do dnia dzisiejszego, również w Polsce”. Opowiadali żołnierze wracający z misji, że tam nie było wśród Polaków ateistów. Jak śmierć w oczy zagląda – kończy się ateizm. W sytuacji kiedy trzeba spać w kamizelce kuloodpornej, myśli się o życiu i śmierci poważnie. Wspominają moi koledzy żołnierze również i radośniejsze momenty z tamtego wojennego życia. W Wielką Sobotę zwyczajem Polaków trzeba było poświęcić pokarmy. Zamiast koszyczka używali hełmów żołnierskich, aby tradycji stało się zadość.
– Proszę opowiedzieć o Księdza doświadczeniach polonijnych. Jaka jest obecna sytuacja Polaków w Brukseli?
Reklama
– Cztery lata mieszkałem w Brukseli. Obserwowałem życie nie tylko żołnierzy, ale i licznej Polonii. Wielu ludzi z Siemiatycz, Bielska, Ciechanowca, Grodziska, Perlejewa tam mieszka i pracuje. Teraz sytuacja jest dobra, ponieważ wszyscy pracują legalnie, mieszkają z całymi rodzinami, są ubezpieczeni, dzieci chodzą do szkoły. Nasi rodacy są cenieni, jako wszechstronni, dobrzy pracownicy i specjaliści w wielu dziedzinach. Znają język francuski czy flamandzki, zajmują coraz wyższe stanowiska. Poza tym dają piękne świadectwo wiary. Jeżeli w Brukseli jakiś duży kościół jest wypełniony ludźmi, to na pewno Msza św. odprawiana jest tam po polsku. Dla przykładu, przy kościele św. Elżbiety jest parafia belgijska i Polska Misja Katolicka ks. Dziury. W pierwszy dzień Wielkanocy na wszystkich Mszach św. belgijskich było 18 osób. Na polskich – ludzie nie mieścili się w potężnym kościele. Całymi godzinami spowiadaliśmy przed Wielkanocą. To są nasi rodacy z Podlasia, z naszej diecezji. Wynieśli wiarę z dobrych, polskich rodzin. Niech tak będzie zawsze. Obecna sytuacja na Zachodzie, w tym w Belgii, staje się coraz bardziej skomplikowana. Na ulicach jest coraz bardziej niebezpiecznie. Ludzie czują zagrożenie, niepokój. Boją się o wychowanie dzieci. Wielu decyduje się na powrót do Polski.
– Patriotyzm to umiłowanie narodowej tradycji, kultury, religii oraz języka. Jak wygląda pielęgnowanie postaw patriotycznych wśród Polaków mieszkających w Brukseli?
– Uczucia patriotyczne budzą się bardziej za granicą niż w ojczyźnie. Z racji świąt patriotycznych organizowane są uroczyste obchody przy współpracy z ambasadą bilateralną czy unijną. Odprawiane są Msze św. w polonijnych kościołach, a z racji największych polskich świąt w katedrze brukselskiej. Do nauki języka są szkoły polskie. Ponadto działają organizacje takie jak Polska Macierz Szkolna czy organizacje kombatanckie np. żołnierzy Generała Maczka. We Flandrii są liczne cmentarze, gdzie spoczywają polscy żołnierze. Co roku organizowane są uroczystości na najwyższym poziomie. Dla przykładu na cmentarzu polsko-kanadyjskim w Maldegem zawsze jest obecny ambasador Polski, ambasador Kanady, przedstawiciel Króla Belgii i liczni okoliczni mieszkańcy. Podczas uroczystości Orkiestra Marynarki Wojennej Kanady gra, chór flamandzki po polsku śpiewa: „Jeszcze Polska nie zginęła”. Zawsze uczestniczyłem w tych uroczystościach z ogromną dumą i wzruszeniem. W Gent (Gandawa) jest pomnik ku czci pięciu polskich lotników, którzy zginęli w bitwie nad Gandawą. Co roku w pobliskim kościele jest Msza św. i potem apel przy pomniku. Miejscowa belgijska diecezja przysyła swojego przedstawiciela, który patrząc na nasz udział we Mszy św. mówi ze wzruszeniem i zazdrością: „U nas też tak kiedyś było”. Na terenie baz wojskowych w Brunssum i Mons są również polskie szkoły. Dzieci uczą nie tylko języka polskiego, ale uzupełniają wiedzę z przedmiotów, których nie ma w szkołach belgijskich, czy amerykańskich. Z racji świąt państwowych i kościelnych szkoły polskie przygotowują piękne akademie. Gratulowałem nauczycielom i uczniom pomysłów, zdolności i umiejętności. Dziękuję wszystkim polskim rodzinom wojskowym z Belgii Holandii i Niemiec za piękną współpracę, za świadectwo wiary i polskości. Czułem się tam bardzo potrzebny. Niech Bóg Wam błogosławi.