Reklama

Niedziela Małopolska

Dramat (nie tylko) tamtych czasów

W trzebińskim Domu Kultury „Sokół” wystawiono spektakl przygotowany przez Teatr pod Dobrym Okiem. Sztuka Romana Brandstaettera „Nie będziesz zabijał” okazuje się nieść zaskakująco uniwersalne przesłanie

Niedziela małopolska 11/2018, str. IV

[ TEMATY ]

teatr

Tyberiusz Smółka

Grający Janka – z lewej – i Zarembę aktorzy w przyszłości planują zdawać do Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie

Grający Janka – z lewej – i Zarembę aktorzy w przyszłości planują
zdawać do Akademii Sztuk Teatralnych w Krakowie

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Toprzedstawienie o kłamstwie i konsekwencjach, jakie za sobą niesie. Kontekstem dramatu jest walka polskiego Podziemia z komunistycznym „porządkiem”, ale i rozkład rodziny. Można powiedzieć, że głównym „(anty) bohaterem” jest grzech i różne jego stadia w poszczególnych osobach. Sztuka pozwala unaocznić sobie jedną z przypowieści Jezusa, że w każdym z nas oprócz pszenicy rośnie i chwast. To katharsis dobre nie tylko na Wielki Post.

Na początek – lekarstwo

Słusznie, że spektakl, wystawiony 4 marca (premiera miała miejsce w Narodowy Dzień Pamięci Żołnierzy Wyklętych), rozpoczął się mini-koncertem pieśni religijno-patriotycznych w wykonaniu scholi z parafii św. Barbary. Dzięki temu „rozwiązanie” i lekarstwo na problem grzechu zaaplikowano widzom już na początku, wskazując na źródło chrześcijańskiej nadziei.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dramat rozgrywa się w 1949 r. na Podhalu, gdzie działa niepodległościowa organizacja, do której należy syn Marii Terleckiej, Jan. W konspirację zaangażował go porucznik Zaremba. Dowódca oddziału otrzymuje rozkaz zdobycia pieniędzy, które posłużą na dalszą działalność organizacji. W trakcie zaplanowanej akcji dochodzi do tragedii, w której ginie drugi syn Marii – stojący po stronie komunistów pracownik miejscowej spółdzielni. Adam prawdopodobnie zginął z rąk własnego brata... Bohaterom dramatu stara się pomóc przyjaciel przebywającego w Anglii męża Marii – ks. Gajda. Odwołuje się do ich sumień, choć sam również nie wychodzi z tej próby bez szwanku.

W pierwszej scenie widzimy córkę Marii, Zosię, która czyta list zaadresowany do jej matki. Za chwilę kłamie, że nie otwiera cudzej korespondencji. Oszukuje Maria, wchodząc w nieczysty związek z Zarembą, a jednocześnie martwiąc się o dobre wychowanie dzieci. Już te obrazy przywodzą na myśl scenariusze popularnych dziś seriali, w których roi się od zdrad i związków na „kocią łapę”. Serialowe pary przedstawiane są tak pozytywnie, że kibicujemy ich nowym „relacjom” i tracimy czujność, by w rzeczywistości rozpoznawać, co jest dobre a co złe.

Dalsze losy bohaterów dramatu „Nie będziesz zabijał” nie pozostawiają złudzeń: z tej spirali zła nie jesteśmy w stanie wyjść zwycięsko, licząc tylko na własne siły.

Myśli z garderoby

Z młodymi aktorami Teatru pod Dobrym Okiem, działającego przy parafii św. Barbary w Trzebini, rozmawiamy pośród twórczego rozgardiaszu garderoby, kiedy jeszcze żywe są sceny, które przed chwilą odegrali. Towarzyszy nam opiekun teatru, Ryszard Wawer, z zawodu tokarz, z zamiłowania – animator dzieci i młodzieży.

Reklama

– O czym, według was, jest ta sztuka? – pytam aktorów. – Jest o wyrzutach sumienia – odpowiada Mateusz Smółka, uczeń trzebińskiego Zespołu Szkół Techniczno-Usługowych. – Każda z postaci ma coś na sumieniu, nawet ks. Gajda, który być może zdradził tajemnicę spowiedzi. Zaremba popełnia samobójstwo, Maria cudzołoży, Mietek jest złodziejem i kapusiem. Moja postać, Jan, ma wyrzuty sumienia, bo zabił brata. – A czy jego decyzja, by oddać się w ręce UB, była słuszna? – dopytuję. – Sumienie nie dawało mu spokoju i zrobił tak, jak uważał. Może to był wielki błąd, bo wsypał całą organizację, rodzinę, księdza, Kaszyńskiego... – zastanawia się Mateusz.

Z kolei Robert Sajdak, jeszcze w kapłańskiej charakteryzacji (na co dzień pracuje w nowoczesnej firmie produkującej cement), dzieli się refleksją: – Głównym wątkiem sztuki jest bratobójstwo. Dziś bardzo łatwo przychodzi nam kłamanie i tuszowanie prawdy. Może kiedyś inaczej to ludzie pojmowali, byli w stanie ponieść karę za to, co zrobili. Tymczasem my nieraz okłamujemy samych siebie.

Jak odwrócić los?

Uczeń chrzanowskiego technikum Paweł Prowalski w Teatrze pod Dobrym Okiem gra, odkąd pamięta. Jako porucznik Zaremba miał sporo tekstu do opanowania: – 2 tygodnie uczyłem się roli, na szczęście niczego nie zapomnieliśmy w naszych kwestiach – uśmiecha się. I dodaje: – Mój bohater chce wmówić wszystkim, że nie jest tak, jak było. Powtarza swoją prawdę, chcąc uratować Janka przed UB, a organizację – przed wsypaniem. Mimo że reprezentuje postać żołnierza wyklętego, walczącego o wolną Polskę, to jednak sam jest zbrukany grzechem cudzołóstwa.

Reklama

Przechodzimy do Marii Terleckiej, neurotycznej, słabej kobiety, bazującej na emocjach, zagubionej w rzeczywistości... – Myślę, że miała trudne, tragiczne życie – mówi Maria Wawer, prywatnie bratanica opiekuna teatru, studentka logopedii i nauczycielka w przedszkolu. – Cokolwiek postanawia moja bohaterka, obraca się przeciwko niej. Musi wybrać pomiędzy dawnym życiem, rodziną a miłością do mężczyzny, na którym jej zależy. – Gdzie jest błąd w jej myśleniu? – dociekam. – Już na samym początku powinna wybrać inną drogę. Przede wszystkim nie wchodzić w romans z Zarembą. Trudno odwrócić los, ale sądzę, że wtedy inaczej by się on potoczył...

Córka Marii, 17-letnia Zosia, grana przez 19-letnią Weronikę Poźniak (studentkę marketingu i zarządzania sprzedażą), to postać, która wydaje się szczera, choć w rzeczywistości karmi się iluzjami i oszustwami. – Jest marzycielką, chce uciekać za granicę ze swoim ukochanym. To trochę szalona dziewczyna, ale rodzina jest dla niej ważna. Boli ją, że mama wpadła w romans z obcym mężczyzną – opowiada młoda aktorka. Pytam ją o przełomową scenę z życia Zosi: gdy prawie już wsiada do pociągu z Mietkiem, nagle spadają łuski z jej oczu. – Mietek ujawnia swoje intencje. Zosia jest rozczarowana, inaczej sobie to wszystko zaplanowała... – Czy współczesne dziewczyny odnajdą się w tej postaci? – Myślę, że tak. Wiele jest dziewczyn, zaangażowanych w niebezpieczną relację – potwierdza Weronika.

Brakuje kręgosłupa

Reklama

Pasjonat piłki nożnej, uczeń trzebińskiego technikum na profilu informatycznym, Tymoteusz Czarnik, czyli sceniczny Mietek, przyznaje, że to pierwsza z jego większych ról w Teatrze pod Dobrym Okiem. – Mój bohater jest dość kontrowersyjny, pazerny na pieniądze, słaby psychicznie. Chce wykorzystać swoją dziewczynę, boi się konsekwencji z przeszłości i lęka przed przyszłością. Pragnie uciec z kraju, by czuć się bezpiecznie. Zosia robi sobie nadzieję, że będzie ślub i wesele. Jednak Mietek ma inne zamiary. Potoczyło się, jak się potoczyło: chciał mieć wszystko, a został z niczym – stwierdza Tymoteusz.

Do rozmowy włącza się Dominik Reszka, student na kierunku transport-spedycje w Dąbrowie Górniczej: – Mój bohater też w zasadzie nie wie, czego chce. Z jednej strony działa w podziemiu, chce być sprawiedliwy, odnajduje w sobie głos sumienia. Nasi bohaterowie zabili komunistę. Dla Kaszyńskiego to przede wszystkim zabójstwo człowieka. – Czy ciężko było grać aparatczyka komunistycznego? – pytam Łukasza Harańczyka, nauczyciela technikum w Krzeszowicach: – Dziś po raz pierwszy grałem tę postać. I muszę przyznać, że bez kręgosłupa moralnego byłbym w stanie uwierzyć w to, co on. Sumienie Adama było stłamszone, zagłuszone i dlatego wierzył w socjalizm.

Bez światło-cienia

– Jako patriota stoję po stronie Zaremby, ale jako chrześcijanin muszę zareagować na grzech. Widzę, że każdy kolejny niesie za sobą następne zło. Wyklęci często nie mieli wyjścia. Chcieli żyć normalnie, ale musieli znowu pójść do lasu. Zabójstwo, o którym mówi sztuka, nie było ich zamiarem. Spodziewali się, że w spółdzielni nikogo o tej porze nie będzie. Nie chcieli zabić – podkreśla Ryszard Wawer i dodaje: – Sztuka na pewno jest trudna, ale porusza. Jesteśmy otwarci na propozycje, by ją wysławić w innych miejscach.

Na koniec głos zabiera grający milicjanta Artur Gregorczyk, z zawodu księgowy. Najpierw wyznaje, że ze swą epizodyczną rolą zbytnio się nie identyfikuje, po chwili jednak zauważa: – Mamy policję skarbową i podatkową, która podobno coraz lepiej działa... (śmiech). Mówi, że spektakl opowiada o życiowych wyborach, mniejszych i większych. – Czy także o tych dotyczących księgowego? Nieraz i w tej dziedzinie jest wiele kłamstw: np. różne stawki na umowach, inne w rzeczywistości... Księgowy potwierdza: – Reprezentuję podatników, czyli firmy, od których dostaję pieniądze. Z drugiej strony, są pracownicy tych przedsiębiorstw, którzy dzwonią, pytają, dlaczego ktoś z zarządu podejmuje takie a nie inne decyzje. Mam więc niewdzięczną rolę tłumaczenia ludziom, żeby to nakreślić..., żeby ta prawda jakoś była... – Artur szuka odpowiednich słów, by po chwili ciszy zakończyć: „Nie wiem”.

I brzmi to bardzo szczerze. – Kłamiemy z powodu braku odwagi, boimy się przyznać do zła. I po to jest konfesjonał, żeby się z tego nawracać – dzieli się pan Ryszard. A księgowy podsumowuje: – Często wybielamy się, chcemy, by ludzie nas lepiej postrzegali. Tymczasem chodzi o Dekalog, zasady, którymi się mamy kierować: coś jest przecież białe, a coś czarne.

2018-03-14 11:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szekspir na scenie „Czternastki”

Musicale wystawiane w języku angielskim z ambitną choreografią i scenografią oraz udziałem zawodowych aktorów zadomowiły się w Zespole Szkół nr 14 im. Polonii Beligijskiej we Wrocławiu przy ul. Brücknera na dobre. W grudniu 2014 r. w szkole odbyła się siódma premiera – tym razem była to klasyczna pozycja światowej dramaturgii – „Romeo i Julia” Williama Szekspira w wersji muzycznej. Porównanie szkoły do teatrów z Brodwayu jest może nieco na wyrost, ale jeżeli weźmiemy pod uwagę możliwości finansowe i techniczne profesjonalnych scen muzycznych i skromne możliwości szkoły, w której co roku odbywa się premiera nowego musicalu, takie zestawienie okaże się bardziej adekwatne.
CZYTAJ DALEJ

Wigilia Bożego Narodzenia: znaczenie i obyczaje

[ TEMATY ]

wigilia

Karol Porwich/Niedziela

Uroczystość Bożego Narodzenia wprowadzono do kalendarza świąt kościelnych w IV wieku. Dwieście lat później ustaliła się tradycja wieczornej kolacji, zwanej wigilią. Wieczerza wigilijna jest niewątpliwie echem starochrześcijańskiej tradycji wspólnego spożywania posiłku, zwanego z grecka agape, będącego symbolem braterstwa i miłości między ludźmi.

Gdy w drugiej połowie IV w. Synod w Laodycei zabronił biesiadowania w świątyniach, zwyczaj ten przeniósł się do domów wiernych. W Polsce Wigilię zaczęto obchodzić wkrótce po przyjęciu chrześcijaństwa, choć na dobre przyjęła się dopiero w XVIII w.
CZYTAJ DALEJ

Bożonarodzeniowe spotkania

2024-12-24 17:04

Ks. Wojciech Kania/Niedziela

W Wigilię Bożego Narodzenia Biskup Sandomierski Krzysztof Nitkiewicz odwiedził chorych i starszych.

W godzinach porannych Ordynariusz Sandomierski zawitał na niektóre oddziały Szpitala Specjalistycznego im. Ducha Świętego w Sandomierzu. Odwiedzając chorych i dyżurujący personel medyczny razem z dyrektorem placówki dr n. med. Markiem Tombarkiewiczem i kapelanem ks. Tadeuszem Pawłowskim, SAC, złożył Bożonarodzeniowe życzenia.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję