Mężczyzna, który powstrzymał szaleńca – sprawcę masakry w świątyni baptystów w niewielkiej amerykańskiej miejscowości Sutherland Springs, który wcześniej zabił z broni maszynowej 26 uczestników nabożeństwa – sam jest w szoku. Przypomnijmy, że Stephen Willeford przebywał w swoim domu, gdy morderca wszedł do kościoła, w którym właśnie odbywało się nabożeństwo, i zaczął strzelać do uczestników. Mężczyzna szybko chwycił za broń i pobiegł pomóc swoim znajomym i przyjaciołom, bo w mieście liczącym 400 mieszkańców znali się wszyscy. Gdy przybiegł, zaczął strzelać do sprawcy. Ten salwował się ucieczką. Jedna kula trafiła napastnika, którego później znaleziono martwego w samochodzie. Według policji – trafienie Willeforda nie było śmiertelne, sprawca sam strzelił sobie później w głowę.
Gdy emocje opadły, Willeforda dopadły wyrzuty sumienia. To przypadłość, którą psychologowie nazwali PTSD – zespół stresu pourazowego. Bohater znajduje się pod opieką fachowców, ale jego przyjaciele apelują do wszystkich ludzi dobrej woli o modlitwę w jego intencji.
Pomóż w rozwoju naszego portalu