Gdy rozmawiam z pielgrzymami, którzy brali udział w zeszłorocznym święcie, widać wyraźnie, że Duch Święty wciąż pomaga roznosić radość ze Spotkania na cały świat. Doświadczenie żywego Kościoła w Polsce pozostawiło w naszych gościach niezatarty ślad i nadal procentuje. Można mnożyć przykłady tego, jak nasi goście angażują się teraz w swoich parafiach.
– To wydarzenie na pewno zmieniło nasze życie – odpowiadają bez wahania pielgrzymi, którzy uczestniczyli w zeszłorocznych Światowych Dniach Młodzieży w Krakowie oraz w Dniach w Diecezjach. Bez względu na kraj pochodzenia, młodzi na całym świecie starają się wypełniać prośbę papieża Franciszka, żeby żyć tak, aby zostawić po sobie ślad. I zostawiają – przyjmując pielgrzymów, komponując pieśni uwielbienia, organizując wspólne modlitwy, czy nawet wielkie przedsięwzięcia, jak Mini Światowe Dni Młodzieży w swoich ojczyznach i szykują się już na spotkanie w Panamie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Młody Polak patriota
Reklama
Wiele osób przyznaje, że podczas wizyty w Polsce doszli do optymistycznego spostrzeżenia, że nas, młodych katolików, jest ogromna liczba, o czym rzadko słyszy się we współczesnych mediach. – Bardzo często rozmawiam o moim doświadczeniu ze ŚDM w Polsce i głównie mówię o ludziach, bo poznałam mnóstwo osób z różnych krajów i kultur, które były tam z tego samego powodu co ja: żeby modlić się razem – tłumaczy Rachele Ottaviani, włoska studentka działająca w Zespole Duchowym im. Jana Pawła II, która była gościem również Dni w Diecezjach. – Wspólna modlitwa była dla mnie najpiękniejszym i najważniejszym wydarzeniem. Na własnej skórze poczułam wartość ludzkiej gościnności – dodaje Włoszka.
Rachele jest również przykładem na kolejny sukces Dni Młodzieży, który rozniósł się na cały świat. To wartość zapoznania młodych z polską tradycją, kulturą, gościnnością, a także skomplikowaną historią, w której ważną rolę odgrywała także wiara i postacie polskich świętych. – Najbardziej uwiodła mnie siła polskiego ducha. To piękne, że młodzi ludzie tak bardzo podkreślają swoją miłość do ojczyzny, do swojej trudnej historii… Bardzo interesujące wydało mi się to, że Polacy mocniej czują przynależność do swojego narodu, niż młodzi we Włoszech – zdradza studentka.
Czas „rewanżu”
Reklama
Przyjaźnie nawiązane rok temu dają okazję również polskim wolontariuszom i osobom goszczącym pielgrzymów w swoich parafiach na składanie rewizyt i poznanie rodzinnych stron swoich zeszłorocznych gości. – Przyjąłem u siebie dwie Włoszki: Cristinę i Valentinę. Nawiązaliśmy świetną relację i chcieliśmy kontynuować tę przyjaźń – tłumaczy Szymon Rosiński, uczeń technikum, który rok temu pomagał przy organizacji Dni w Diecezjach. – Bardzo chciałem zobaczyć się z nimi jeszcze raz, więc gdy tylko nadarzyła się okazja postanowiłem pojechać do Włoch na wyjazd zorganizowany przez Siostry Apostolinki. Nasze „CampoScuola”, bo tak nazywał się ten wyjazd, nie było rekolekcjami czy pielgrzymką, a już na pewno nie wakacjami. Było to spotkanie z żywym Bogiem. Ten czas był bardzo intensywny, ale równie owocny. Najciekawsze było dla mnie to, że nasi włoscy rówieśnicy trochę się od nas nauczyli, np.: tak jak my zaczęli klękać przed Tabernakulum w kościele czy podczas Liturgii w czasie przeistoczenia – relacjonuje Szymon.
Włosi goszczący w Warszawie oraz w diecezji łowickiej ciągle utrzymują przyjacielskie więzi z Polakami. – Część moich znajomych postanowiła przyjechać do Włoch, aby wzmocnić nasze relacje i uważam, że to cudowne! Wspaniale było gościć ich, tak jak oni ugościli nas i cieszę się, że mieliśmy okazję do „rewanżu” – opowiada Rachele Ottaviani, która podczas przyjmowania polskich pielgrzymów uczestniczyła w spotkaniach modlitewnych, nocnych czuwaniach, czy zawodach sportowych. – Mam nadzieję, że pomoże to młodym zrozumieć, że różnice między nami nie są problemem, ale wspaniałą wartością! W obecnych czasach terroryzmu i przemocy ważne jest dać światu sygnał braterstwa i chrześcijańskiej wspólnoty. Dzięki ŚDM w Polsce, a także rewizyty w mojej parafii, zaczęłam odczuwać w drugiej osobie obecność Boga. Jest to dla mnie pojęcie dosyć trudne do wytłumaczenia nawet w moim ojczystym języku włoskim, ale naprawdę czuję Boga, kiedy rozmawiam z tymi ludźmi i nie widzę żadnych różnic, ponieważ wszyscy jesteśmy dziećmi jedynego Ojca.
My już mamy plany na Sylwestra
Reklama
Rewizyty to także okazja do poznania problemów trapiących miejscową ludność, a nawet możliwość pomocy. Maciek Miklaszewski, zeszłoroczny wolontariusz podczas Dni w Diecezjach w lipcu wziął udział w wyjeździe do Włoch, który początkowo miał być wyjazdem wolontariackim. Nie udało się go zorganizować, bo chętnych było... zbyt wielu. –Za dużo nas było do pomocy. Nie byliby w stanie nas podzielić na grupy, żeby każdy mógł gdzieś pomagać – wyjaśnia Maciek. – Zaplanowano więc wyjazd formacyjny, podobny do tego, na jaki oni przyjechali do nas na ŚDM.
W trakcie wyjazdu prowadzono codzienne rozważania Pisma Świętego w łączonych międzynarodowych grupach, a także organizowano wycieczki do okolicznych miast z poznaniem historii ich świętych. – Byliśmy także w Nursji, miejscu zeszłorocznego trzęsienia ziemi. Widzieliśmy zawalone budynki, robi to duże wrażenie. Mówili nam: „Tutaj jest zawalona katedra”. W ogóle miasto umiera, przywitały nas puste uliczki. Proponowano nam nawet, żebyśmy kupili jakąś drobną pamiątkę, żeby pomóc tym ludziom, bo wcześniej to było miasteczko turystyczne – relacjonuje Maciek.
Takich przykładów, jak ważne stają się więzi zapoczątkowane na ŚDM, jest znacznie więcej. – Mój kolega gościł pielgrzymów i już trzy razy był we Włoszech. Przyjmował diakona, teraz już księdza i ten diakon zafundował mu wizytę w Italii i pobyt u jego rodziny podczas jego święceń – mówi Miklaszewski.
Z uśmiechem wspomina także pożegnanie, jakie zgotowali im Włosi. – Nie chcieli się z nami żegnać. Podczas Mszy św. kończącej wyjazd porozstawiali łańcuchy przed wyjściem z kościoła i napisali „No exit”. – Zapowiedzieli się, że przyjeżdżają do nas już na Sylwestra – dodaje Maciek. – Nawet nie było z naszej strony oficjalnego zaproszenia. Po prostu powiedzieli: „My przyjeżdżamy na Sylwestra, a wy moglibyście przyjechać za rok” – śmieje się wolontariusz.
Polaków wspominają w Afryce
Reklama
Więź z nowymi znajomymi z całego świata utrzymuje również Justin Nanak z RPA. – Mam kontakt z pielgrzymami z Australii, Szwecji, Argentyny, Ukrainy i Polski. W lipcu na trzy tygodnie przyjechał do nas jeden z Polaków. To było wspaniałe, że mogliśmy mu pokazać nasz kraj – mówi Justin Nanak, 31-letni wokalista i przedsiębiorca muzyczny z Republiki Południowej Afryki.
Dzięki świadectwu, które dawał o wydarzeniach w Polsce mogli usłyszeć jego znajomi z dalekiego krańca południowej Afryki. – Szczerze mówiąc, nie mogłem przestać rozmawiać o tym doświadczeniu z moimi przyjaciółmi i rodziną. Po pierwsze, Polska jest niesamowita i pełna miłości – wspomina Justin, który obecnie jest w komitecie organizującym Mini Światowe Dni Młodzieży w Durbanie, w RPA.
Mini WYD to wydarzenie organizowane przez Południowoafrykańską Konferencję Biskupów (SACBC). Naśladuje „prawdziwe” ŚDM, tylko na mniejszą skalę, dla ludzi z południowej Afryki. Tegoroczne Mini WYD odbędą się w rodzinnym mieście Justina, który jest również współkompozytorem głównej pieśni tego święta. – Oficjalna pieść została napisana przeze mnie i ThandekęDube-Ndhlovu i mamy nadzieję, że wyjdzie poza Afrykę i dotrze do wielu osób na świecie. To pieśń uwielbiająco-dziękczynna za to, co Bóg dla nas uczynił – opisuje przepiękny utwór „The Mighty One”, dostępny na oficjalnym profilu Mini WYD Durban na YouTube. – Dla mnie, jako artysty, przygotowywanie tego wydarzenia jest jak podróż z wyznaczonym celu. Uważam, że Mini WYD ma potencjał zmienić życie wielu młodych i zaprosić ich do intymnej relacji z Jezusem, jak zrobiły to ŚDM w Krakowie ze mną – opowiada wokalista.
Spotkają się w Panamie
Ciągle powtarzającą się kwestią w relacjach młodych ludzi jest to, że ŚDM mają ogromny wpływ na pogłębianie i kształtowanie wiary, a także odnajdywanie żywego Chrystusa w innych ludziach. – Uważam, że doświadczenia w Polsce i teraz w RPA ogromnie wpłynęły na moją wiarę – przyznaje Justin. – Nauczyły mnie, że jeśli jesteśmy zdyscyplinowani i posłuszni na Boże wezwania w swoim życiu, to wiele dobra może się narodzić w naszym życiu.
Jeśli ktokolwiek z was jeszcze waha się, czy na serio brać pod uwagę wyjazd na następne ŚDM w Panamie, Justin ma tylko jedną wskazówkę: – Poleciłbym każdemu uczestnictwo w ŚDM przynajmniej raz w życiu. Rzeczą, której się nauczyłem jest to, że pielgrzym musi być przygotowany na wszystko. Świętowanie wiary z tak ogromną rzeszą młodych ludzi z całego świata jest bezcenne i naprawdę pomaga wznieść wiarę na wyższy poziom. Wystarczy skupić się na pogłębianiu relacji z Bogiem, a On na pewno was nie zawiedzie – radzi Afrykańczyk. – Tak więc do zobaczenia w Panamie!