Reklama

Niedziela Przemyska

Misja Afryka

Afryka. Co kojarzy Ci się z tym słowem? Czy widzisz piękne obrazki sawanny, rodem z „Króla Lwa”? A może jakieś tajemnicze rytuały plemienne, będące świadectwem zupełnie odmiennej kultury? Albo wręcz przeciwnie – obrazy wojny, biedy, głodu i zaniedbanych, chorych dzieci? Jaka byłaby Twoja pierwsza myśl, gdyby ktoś zapytał: Czy chcesz tam pojechać? Czy pojedziesz?

Niedziela przemyska 28/2017, str. 4-5

[ TEMATY ]

misje

Joanna Kotek

Tata Joanny u Pigmejów

Tata Joanny u Pigmejów

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rok 2005

Znam Stowarzyszenie Misji Afrykańskich już od jakiegoś czasu. Właściwie – jeśli się nad tym zastanowić – jest w moim życiu od zawsze. Jestem w gimnazjum i powoli zaczynam mówić głośno o tym, że moim największym marzeniem jest zwiedzenie całego świata. Ba, powoli zaczynam to realizować, zwiedzając różne kraje Europy. Wtedy pierwszy raz usłyszałam: „To może pojedziesz z misjonarzami do Afryki?”, i aż mnie zmroziło. Do Afryki? Przecież tam jest niebezpiecznie, a w dodatku wszystko chce Cię zjeść!

Rok 2009

Zaczynam się angażować w prace SMA coraz mocniej. Już od roku jestem wolontariuszką Centrum Charytatywno-Wolontariackiego SOLIDARNI, które działa przy SMA, a jego głównym zadaniem jest wspomaganie pracy misjonarzy tego zgromadzenia, przebywających w Afryce. Moja działalność sprowadza się do pomocy tutaj, w Polsce – brania udziału w warsztatach w ośrodku rekolekcyjnym w Piwnicznej-Zdrój, pomocy organizacyjnej... W tym roku po raz pierwszy mam też styczność z innymi młodymi wolontariuszami i misjonarzami – także z innych krajów europejskich. Po raz pierwszy też idę na pielgrzymkę do Częstochowy wraz z grupą misyjną.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

O Afryce wiem coraz więcej – rozpoznaję różne kraje i kultury, wiem, jak bardzo błędne jest uznawanie tego kontynentu za jakąś spójną całość. Poznaję też ks. Janusza Pociaska, misjonarza przebywającego i pracującego na co dzień w Tanzanii. Przez jeden bardzo deszczowy tydzień wakacji, spędzony w Piwnicznej, słyszę od niego tyle opowieści i maluje mi się w głowie tyle pięknych obrazów, że gdzieś na dnie świadomości zaczyna kiełkować myśl: „Kiedyś muszę tam pojechać...”.

Rok 2010

Zdaję maturę. Dokładnie w tym samym czasie mój Tato wyjeżdża do Republiki Środkowoafrykańskiej, gdzie przez miesiąc przebywa na misji Monasao prowadzonej przez księży SMA wśród Pigmejów Bayaka. Po jego powrocie dotykam Afryki już coraz bardziej namacalnie. Mnóstwo rzeczy przywiezionych stamtąd, każdy z własną historią, każdy dokładnie opisany – gdzie, od kogo został kupiony; jak wygląda życie tam. Całe mnóstwo zdjęć, filmów, opowieści... Ja wciąż jestem wolontariuszką – chodzę na pielgrzymki, pomagam w organizacji warsztatów, niedziel misyjnych, czasem prowadzę fragment spotkań warsztatowych. Dowiaduję się coraz więcej – wciąż słucham nowych opowieści kolejnych misjonarzy (zarówno świeckich, jak i księży) i wolontariuszy powracających do Polski. To są osoby, które powracają po jakimś projekcie i zostają w Polsce; to są również osoby, które przyjeżdżają tylko na kilka miesięcy urlopu. To opowieści z różnych krajów, dzięki czemu coraz bardziej je poznaję, znam różnice między nimi, poznaję kolejne niuanse tych kultur. Zaczynam się uczyć języków afrykańskich.

Reklama

Rok 2013

Wydana zostaje książka, na którą bardzo czekam. Jest to książka jednego z księży SMA – ks. Arkadiusza Nowaka, pt. „Opluty przez Boga”. Jeśli ktoś jeszcze swoimi opowieściami wzbudził we mnie chęć wyjazdu, to właśnie ks. Arek. Jego książka jest namiastką jego cudownych opowieści, a czasem wręcz ich rozszerzeniem. I znów jest to Tanzania i opowieści z tego kraju – tym razem głównie o Masajach. Dostaję od niego książkę z dedykacją, a w tej dedykacji nadzieję, że doprowadzi mnie ona do Afryki moją własną drogą i w moim własnym czasie. Moja Mama jest tą dedykacją lekko przerażona, ale ja już poważnie myślę o tym, że chcę tam pojechać i wszystkiego tego doświadczyć i poznać.

Rok 2015

Kończę studia i zaczynam coraz poważniej myśleć o wyjeździe. Zaczynam mówić o tym głośno. Coraz bardziej chciałabym wyjechać, zastanawiam się, jak można to osiągnąć. Przy okazji orientuję się, że jestem osobą, która zaskakująco dużo wie o Afryce. Dopiero rozmawiając z ludźmi przy różnych okazjach, stwierdzam, że w jakiś sposób, niemalże przez osmozę i przebywanie z ludźmi będącymi w Afryce i pracującymi tam (i tutaj, aby wspomóc tych, którzy już wyjechali), zgromadziłam sporą wiedzę na ten temat. I choć wciąż pierwszym skojarzeniem ze słowem „Afryka” są obrazy zwierząt i sawanny rodem z „Króla Lwa”, już wiem, że to tylko jeden rejon Afryki (Wschodnia). Wiem też, że mało jest plemion żyjących w dżungli, zgodnie z pierwotnymi rytuałami (poniekąd dzieje się to jeszcze w Afryce Środkowej). Wiem też, że islam z Afryki Północnej ma zupełnie inne oblicze niż ten z tzw. Czarnej Afryki. Rozróżniam mniej i bardziej niebezpieczne kraje. Na podstawie jednego symbolu pokazanego w filmie potrafię przekonująco udowodnić, w jakim rejonie powinno znajdować się fikcyjne państwo, z którego pochodzi bohater, znam kilka wyrażeń w dziwnych językach (np. w suahili), więc jakie języki są stosowane w którym regionie... A jednocześnie wciąż zdaję sobie sprawę, jak wiele nie wiem.

Reklama

Rok 2016

Światowe Dni Młodzieży. Mam okazję brać udział tylko w dniach w diecezji. W naszym mieście nie ma grup z państw afrykańskich, ale jestem tłumaczem i poznaję ludzi z innych rejonów świata – Malezji, Australii. Kiedy natomiast zbierają się w Przemyślu ludzie z całej diecezji, nie mam żadnego problemu, żeby odnaleźć się przy Afrykańczykach, którzy przyjechali na Mszę Posłania. Znam używane przez nich gesty, znam tańce i melodie. Główne obchody z Krakowa chorując, oglądam w telewizji. I każda kolejna homilia, każde kolejne rozważanie trafia do mnie bardziej. Jest tym, co bardzo chciałam usłyszeć i tym, co bardzo chciałam, żeby Papież powiedział. Wiem, że w Polsce jest grupa 20 osób z Tanzanii. Biorą udział w Światowych Dniach Młodzieży, idą na krakowską pielgrzymkę do Częstochowy. Stają się częścią naszej wspólnoty. Są to głównie młodzi ludzie – liderzy grup młodzieżowych, animatorzy i katechiści. Ludzie zaangażowani w działalność Kościoła w Afryce.

Reklama

W grudniu 2016 okazuje się, że wszystko, czego doświadczyli w Polsce, będzie mieć ciąg dalszy. Te osoby, które zobaczyły Światowe Dni Młodzieży, chcą zorganizować coś podobnego u siebie, w Tanzanii, w Bugisi – parafii, w której pracują misjonarze SMA. Zapraszają nas też do siebie, w pewnym sensie z rewizytą. Przygotowujemy więc projekt, który pomoże im w organizacji tego wydarzenia.

Cała grupa, która wyjedzie z Polski do Tanzanii i spędzi tam 3 tygodnie, liczy 15 osób. Mam szansę i wielki przywilej bycia jedną z nich. To wolontariusze Centrum Charytatywno-Wolontariackiego SOLIDARNI i harcerze z 9. Gdyńskiej Drużyny Wędrowników „Kuźnia”. Pochodzimy z całej Polski, rozmawiamy ze sobą za pośrednictwem maili, telefonów i Facebooka, ale współpracujemy dla osiągnięcia celu. Założyliśmy bloga, na którym relacjonujemy przebieg naszego projektu, pod nazwą Misja Afryka 2017.

Wiosna 2017

Zaczynam powoli mówić moim znajomym i bliskim, że sierpień tego roku spędzę w Tanzanii, w Afryce. Patrzę na niedowierzanie i przerażenie w oczach. Odpowiadam na pytania o to, czy aby nie oszalałam i czy się nie boję, że zginę. Tłumaczę, że Afryka nie jest całością i różne kraje są niebezpieczne w różnym stopniu. Opowiadam o wszystkich szczepieniach, które będę musiała zrobić i lekach, które będę brać. Powoli też zaczynam uświadamiać sobie, że jest to prawdopodobnie najlepszy i ostatni moment, kiedy będę mogła sobie na taki wyjazd pozwolić.

Spotykamy się (z większością grupy) dopiero 20 maja 2017. Od razu ruszamy z kopyta – m.in. otrzymujemy zestaw obowiązkowych szczepień. Do tego czasu krystalizuje się też program wyjazdu. Będziemy nie tylko częścią Festiwalu Młodych w Bugisi, ale też naszym zadaniem będzie praca z dziećmi i młodzieżą, zwłaszcza w pewien sposób mających różne życiowe trudności. Będziemy więc pracować z niepełnosprawnymi (niewidomymi i głuchymi) oraz albinoskimi dziećmi w ośrodku rządowym w Buhangija. Będziemy również w domu dla chłopców ulicy Upendo Daima w Mwanzie – także z projektem gier i zabaw oraz pracy z podopiecznymi ośrodka, prowadzonego przez misjonarkę świecką z Holandii. Teraz zajmujemy się stroną organizacyjną projektu – zbieramy pieniądze, piszemy artykuły, chodzimy do radia, organizujemy wsparcie rzeczowe dla naszych podopiecznych, piszemy bloga, organizujemy niedziele misyjne w parafiach, opowiadamy wszystkim o naszym wyjeździe, szczepimy się, kupujemy bilety, sprawdzamy paszporty i ustalamy limity bagażu.

Co będzie kolejnymi zapisami i datami w moim wspomnieniu związanym z dorastaniem do Afryki? Na pewno jedną z najważniejszych będzie 4 sierpnia 2017 – to wtedy wyruszę w podróż na inny kontynent, do kraju, o którym myślę ciepło i marzę o odwiedzeniu go od ładnych paru lat. Nie wiem, czy będzie miał coś wspólnego z moimi wyobrażeniami. Nie wiem, jakie będą moje pierwsze skojarzenia ze słowem „Afryka”, kiedy już naprawdę jej doświadczę. Nie wiem, czy będę w stanie porozumieć się z ludźmi; nie wiem, czy nie przerośnie mnie inny klimat i kultura. Wiem, że nie mogę się doczekać, żeby to sprawdzić. Nie mogę się także doczekać spotkania tam, na miejscu, z księdzem Januszem i księdzem Arkiem i podziękowania im za to, że byli powodem podjęcia tego ryzyka.

Więcej informacji o projekcie Misja Afryka 2017 można znaleźć na blogu pisanym przez uczestników wyjazdu: misjaafryka2017.blogspot.com/ na Facebooku: www.facebook.com/misjaafryka2017 oraz Instagramie: www.instagram.com/smasolidarni/

2017-07-06 10:26

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Notatnik ekwadorski (4)

Niedziela przemyska 44/2012, str. 4-5

[ TEMATY ]

misje

Ks. Antoni Michno

Chrzest w jednym z punktów mszalnych. Sakramentu udziela ks. Andrzej Juszczęć

Chrzest w jednym z punktów mszalnych. Sakramentu udziela ks. Andrzej Juszczęć

Wikariat apostolski Zamora-Chinchipe posiada ok. 90 tys. wiernych mieszkających w różnych miastach, wioskach i osiedlach. Wierni ci są skupieni w 20 parafiach. Pracuje wśród nich aktualnie 24 księży i ok. 800 katechistów. Jedna z tych parafii została powierzona ks. Andrzejowi Juszczęciowi, kapłanowi należącemu do archidiecezji przemyskiej, pochodzącemu z parafii Odrzykoń.
27 kwietnia wraz z ks. Antonim Michno i ks. Zdzisławem Rakoczym przyjechaliśmy do jego parafii El Pangui. Jest ona położona w odległości ok. 25 km od parafii Los Encuentros, w której pracuje ks. Zdzisław Rakoczy.
Swoje powołanie misyjne ks. Andrzej rozpoczął realizować w 2006 r. podejmując formację w Centrum Formacji Misyjnej w Warszawie. Trwała ona 9 miesięcy. Następne trzy miesiące spędził w Andaluzji, w Hiszpanii, gdzie doskonalił język hiszpański i poznawał specyfikę hiszpańskiego duszpasterstwa. W listopadzie 2006 r. przybył do Ekwadoru i początkowo, przez kilka miesięcy, mieszkał w parafii ks. Zdzisława Rakoczego. Od pierwszej niedzieli stycznia 2007 r. zamieszkał w budynku parafialnym w El Pangui. Nazwa parafii jest związana z tradycją mówiącą o tym, że w okolicach tego miasteczka żył kiedyś wąż dużych rozmiarów. W języku Indian „pangua” oznacza miejsce, gdzie żyją węże. Obecnie parafia ta liczy ok. 9 tys. wiernych mieszkających w miasteczku oraz w wielu miejscowościach rozsianych w okolicy. Z różną częstotliwością ks. Andrzej dojeżdża do około 50 wiosek. Częstotliwość ta jest związana między innymi z porą roku, gdyż do niektórych miejsc nie da się dotrzeć podczas pory deszczowej. Do czterech największych miejscowości dociera każdego tygodnia, do pozostałych co dwa tygodnie lub raz w miesiącu, a do niektórych, bliżej położonych raz w roku na święto patronalne. Bogactwo parafii tworzą także katecheci, bez których praca duszpasterska byłaby bardzo utrudniona lub wręcz niemożliwa. Mają oni do dyspozycji kilka sal katechetycznych i oczywiście są przygotowywani do swej posługi przez systematyczne spotkania z księdzem proboszczem.
Ciekawostką jest to, że na terenie parafii istnieją szkoły „półkościelne”, założone przez Kościół, ale utrzymywane przez państwo. Kościół ma wpływ na wychowanie m.in. przez to, że ma prawo decydować o obsadzie dyrektora szkoły. W szkołach pracują siostry ze Zgromadzenia Sióstr Franciszkanek Misjonarek. Zgromadzenie to sprawuje także opiekę nad dziewczętami z plemienia Shuar. Siostry prowadzą szkołę z internatem. Dzięki temu dzieci z odległych nieraz miejscowości mają możliwość kształcenia. Przy okazji odwiedzin jednej z tych szkół mieliśmy okazję spotkać się z siostrami i dziećmi, wysłuchać kilku piosenek indiańskich i zobaczyć piękne tańce ludowe. Otrzymaliśmy też drobne pamiątki wykonane w Ekwadorze.
„Niedziela” w parafii ks. Andrzeja rozpoczyna się już w ciągu tygodnia, ponieważ począwszy od czwartku gromadzi on wiernych na niedzielną Eucharystię. Jest to spowodowane rozległością parafii i wielością punktów w których sprawuje Mszę św. Zgodnie z tą praktyką odwiedziliśmy takie wioski jak San Gabriel - zamieszkałą przez Indian ze szczepu Suarh, San Luis, Uwens. Mieliśmy więc okazję przez kilka dni przeżywać czwartą niedzielę wielkanocną, czyli niedzielę Dobrego Pasterza. W niektórych miejscowościach wierni gromadzą się w skromnych kaplicach mszalnych, ale bywa też i tak, że miejscem sprawowania Eucharystii jest prosta sala szkolna, a wierni przybywają na Mszę św. zwoływani przez katechistę dźwiękiem. Łączy się to oczywiście z koniecznością posiadania przez misjonarza cierpliwości, bowiem musi czekać na wiernych. Cierpliwość ta jest rekompensowana wielką radością okazywaną przez parafian. Bywa, że goszczą oni misjonarza dzieląc się tym, co posiadają. Tej gościny doświadczyliśmy w jednej z odwiedzanych wiosek.
Pięknym, niezapomnianym spotkaniem, które przeżyliśmy w rozbudowanym przez ks. Andrzeja i jego wiernych kościele parafialnym w El Pangui była Eucharystia sprawowana 29 kwietnia dla dzieci i młodzieży. Uczestniczyło w niej ok. 600 młodych parafian. Istotną rolę w oprawie liturgicznej odegrał zespół muzyczny, animujący modlitwy wywodzące się z ruchu Odnowy w Duchu Świętym oraz katechiści opiekujący się zgromadzoną młodzieżą. Miałem także okazję przewodniczyć Eucharystii dla dorosłych parafian. Miłym akcentem pobytu w parafii ks. Andrzeja była delegacja parafian dziękująca za jego pracę i prosząca o dalszą jego posługę w tej parafii.
Podczas wielu rozmów prowadzonych z ks. Andrzejem dowiedzieliśmy się o pewnym wydarzeniu. Pewnego razu, w pierwszych miesiącach pobytu ks. Andrzeja w parafii El Pangui spotkała go dramatyczna przygoda. Oto do budynku parafialnego przybiegły dwie dziewczynki prosząc go, aby ratował ludzi, których mieszkańcy miasteczka chcą spalić żywcem. Poszedł na rynek i dowiedział się, że jego parafianie chcą dokonać samosądu wobec dwóch ludzi, których podejrzewali o zabójstwo dwóch handlarzy bydła. Nie wierzyli policji i wymiarowi sprawiedliwości, sami ich schwytali i oblali benzyną zamierzając ich spalić. Policja była obecna przy tym wydarzeniu, ale bała się interweniować. Ksiądz znalazł się w trudnej sytuacji. Z jednej strony nie wiedział, czy oskarżeni są winni, czy też nie, a z drugiej nie chciał dopuścić do publicznego zabójstwa. Sam nie wiedział dlaczego, ale gdy zawiodły jego słowa wzywające do spokoju, podszedł do oskarżonych i objął ich swoimi ramionami mówiąc, że nie dopuści do ich zabójstwa. Naraził wówczas także i samego siebie na niebezpieczeństwo, bo i jego roznamiętnieni ludzie mogli podpalić. Okazało się, że gest młodego księdza, który przybył z zewnątrz ich kraju i stanął tak odważnie, z narażeniem swego życia w obronie dwóch mieszkańców Ekwadoru, był ważnym znakiem, który skłonił obecnych przy tym zajściu do przemyślenia swej postawy. Czyn księdza okazał się ważnym znakiem dla mieszkańców tego miasteczka. Tym gestem zjednał sobie ludzi, wraz z nimi rozbudował znacznie świątynię, która każdej niedzieli napełnia się wieloma ludźmi.
Osobę ks. Andrzeja Juszczęcia obejmijmy naszą życzliwą modlitwą.

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Za nami doroczna pielgrzymka Przyjaciół Paradyża

2024-05-05 19:17

[ TEMATY ]

Przyjaciele Paradyża

Wyższe Seminarium Duchowne w Paradyżu

Karolina Krasowska

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego

Modlą się o nowe powołania i za powołanych, a także wspierają kleryków przygotowujących się do kapłaństwa. Dziś przybyli do Wyższego Seminarium Diecezjalnego na doroczną pielgrzymkę.

5 maja odbyła się diecezjalna pielgrzymka „Przyjaciół Paradyża" do Sanktuarium Matki Bożej Wychowawczyni Powołań Kapłańskich w Paradyżu. Spotkanie rozpoczęło się od Godzinek o Niepokalanym Poczęciu NMP i konferencji rektora diecezjalnego seminarium ks. Mariusza Jagielskiego. Głównym punktem pielgrzymki była Msza św. pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. – Gromadzimy się przed obliczem Matki Bożej Paradyskiej jako rodzina Przyjaciół Paradyża w klimacie spokoju, wyciszenia, refleksji i modlitwy, ale przede wszystkim w klimacie ofiarowanej miłości, o której tak dużo usłyszeliśmy dzisiaj w słowie Bożym – mówił na początku homilii pasterz diecezji. – Dziękuję wam za pełną ofiary obecność i za to całoroczne towarzyszenie naszym alumnom, kapłanom i tym wszystkim wołającym o rozeznanie drogi życiowej, dla tych, którzy w tym roku podejmą tę decyzję. Nasza modlitwa podczas Eucharystii jest źródłem i znakiem pewności, że jesteśmy we właściwym miejscu, bowiem Pan Jezus jest z nami i gwarantuje owocność tego spotkania swoim słowem, mówiąc „bo, gdzie są zebrani dwaj lub trzej w Imię Moje, tam Jestem pośród nich”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję