Alqosh jest jedynym w całości chrześcijańskim miasteczkiem, które ostało się w Iraku. Leży 50 km na północ od Mosulu, największego miasta zajętego przez dżihadystów z tzw. Państwa Islamskiego. 10 min jazdy samochodem od murów miejskich są już tereny kontrolowane przez muzułmańskich fanatyków. Oczywiście siły zła niejednokrotnie próbowały zdobyć chrześcijańskie miasto, ale lokalni mieszkańcy z pomocą kurdyjskich Peszmergów obronili swoje domy. Najcięższą bitwę stoczono w 2014 r. Kobiety i dzieci musiały opuścić domostwa, mężczyźni chwycili za broń i stanęli do walki. Rolę kapelanów odgrywali duchowni, którzy również zostali w mieście i wspierali obrońców modlitwą. Udało się, ale mieszkańcy muszą być cały czas czujni.
Do miasta nie jest łatwo się dostać. Trzeba przejść obok silnie bronionego posterunku. Pozwolenie na wjazd musi wydać jeden z lokalnych liderów. Mieszkańcy starają się żyć normalnie na tyle, na ile pozwalają tocząca się wojna i zagrożenie, które płynie z wielu stron.
W Alqosh są 4 kościoły i 2 monastyry. Zamieszkuje je 500 chrześcijańskich rodzin. Chrześcijanom udało się utrzymać jednorodność wyznaniową za pomocą wprowadzonego wieki temu nieformalnego lokalnego prawa, które mówi, że właścicielem ziemi i domów w mieście mogą być tylko chrześcijanie. Na razie udało się dzięki temu zabiegowi utrzymać chrześcijański charakter terytorium, ale mieszkańcy wiedzą, że nie mogą spać spokojnie. Nawet gdyby irackim wojskom, wspartym przez międzynarodową koalicję, udało się zdobyć Mosul i rozbić ISIS, zwycięstwo nie musiałoby oznaczać, że znikną wrogowie chrześcijaństwa, dlatego mieszkańcy Alqosh domagają się dla chrześcijan w Iraku międzynarodowego protektoratu – czegoś na wzór tarczy politycznej i ekonomicznej, która chroni Izrael, otoczony też przez wrogi świat islamu. Właśnie dzięki temu Izraelowi udaje się ochronić swoją niepodległość.
Pomóż w rozwoju naszego portalu