Młodość - nazywana często "wiosną życia" - to czas szczególny. Nie tylko dlatego, że młodzi mają "pstro" w głowach, brak im mądrości czy doświadczenia. To przede wszystkim czas, w którym człowiek uwolniony
od ciężarów życia społecznego dojrzewa, by świadomie wybierać swoje miejsce i uczyć się odpowiedzialności. To również czas poszukiwania własnego pomysłu na życie, pogoni za ideałami. Nie jest to łatwe
zadanie. Młodość bowiem rządzi się swoimi prawami. Jednym z najważniejszych jest prawo wydawania sądów i podejmowania działań zgodnych z wewnętrznym przekonaniem - przekonaniem na wskroś subiektywnym,
wymykającym się większości reguł i zasad (kto w ogóle jest w stanie nadążyć za wciąż zmieniającymi się zasadami?). Młody człowiek, doświadczając otaczającej go rzeczywistości buduje swój świat w oparciu
o rodzące się z tego doświadczenia uczucia. Nie ulegając jeszcze zewnętrznym wpływom i naciskom, które każą mu postępować w ściśle określony sposób, nie znając wyrafinowanych konwenansów, które rzekomo
mają ułatwić życie dorosłej części społeczeństwa, kieruje się głosem sumienia. Nie jest to może sumienie dobrze ukształtowane, ale już św. Tomasz z Akwinu twierdził, że sumienie, nawet źle urobione, winno
być wyznacznikiem ludzkiego działania. Młodość jest więc naznaczona subiektywizmem, ale jednocześnie ogromną potrzebą przynależności i akceptacji. Jest przede wszystkim czasem stawiania najprostszych
pytań oraz szukania najprostszych odpowiedzi. Tu jednak pojawia się problem: gdzie młodzież ma szukać tych odpowiedzi?; komu stawiać pytania?; kto wreszcie ma prawo odpowiedzi udzielać? Łatwo można wpaść
w sidła tych, którzy posługując się gładkimi słowami, zręcznie manipulując nieświadomymi zagrożenia młodymi ludźmi usiłują w różny sposób ich wykorzystać - niebezpieczeństwo sekt niech będzie wystarczającym
przykładem. A zatem? W gruncie rzeczy oczywistym wydaje się, że to rodzina, szkoła, Kościół były, i nadal powinny być, dla młodych miejscem wzrastania, czerpania ideałów, kształtowania wzorców postępowania.
Tam młodzież powinna przeżywać swoją podstawową formację. To najistotniejsze zadanie stawiane instytucjom, w których oparcie znajdować chciałyby kolejne pokolenia, na których wiarygodności i autorytecie
chciałyby budować swoją przyszłość. Ale co wtedy, gdy nie spełniają one swojej wychowawczej roli? Gdzie młodzież ma się formować, gdy coraz powszechniejsze jest przekonanie o kryzysie, w jakim znalazły
się polskie rodziny oraz szkoła? Wszak dla dużej części młodzieży przestały być środowiskami sprzyjającymi rozwojowi i kształtowaniu osobowości. Mimo różnorakich wysiłków także parafie w praktyce nie
są ośrodkami życia młodych ludzi. Otoczenie, w którym żyje młodzież nie wspomaga rozwoju duchowego, a codzienność pełna trosk i problemów, również temu rozwojowi nie sprzyja. W jaki sposób młodzi ludzie
mają poszukiwać właściwego kształtu swojego życia?
Jan Paweł II podczas spotkań z młodzieżą nieustannie czyni ją odpowiedzialną samą za siebie, nakłada na nią odpowiedzialność za rozwój własnej osobowości. Zakładając dobrą wolę młodych usiłuje ją
rozbudzić, tak aby tworzyli nowe, alternatywne środowiska, w których mogliby i chcieli dojrzewać. Jeżeli chcemy, aby młodzież wzrastała w duchu wartości chrześcijańskich nie mamy wyboru: musimy stworzyć
im możliwości tworzenia własnych środowisk na terenie wspólnoty parafialnej. I nie chodzi tu o zinstytucjonalizowanie tych środowisk, poprawianie i pouczanie, ale akceptację, umiejętność wychodzenia naprzeciw,
a nade wszystko wspólne wypracowywanie konkretnych rozwiązań.
Formacja zwykle kojarzy się z katechizacją, modlitwą, wchodzeniem na kolejny stopień duchowego wtajemniczenia. A przecież nie można pominąć całej reszty! Może to swoisty paradoks - jak bumerang powraca
zarzut, który Kościół kieruje pod adresem niektórych chrześcijan: dojrzali, wykształceni, a wiara na etapie dziecka. Czy nie ma tu podobieństwa? - duchowy "mocarz" nieprzystosowany do życia! Formacja,
czyli nadawanie określonego kształtu, musi obejmować całego człowieka. Praca, zabawy, dyskusje dają ku temu nieograniczone możliwości. W parafiach potrzebne są zatem swego rodzaju centra młodzieżowe,
które sprzyjałyby tworzeniu wśród młodych nowej jakości życia, w których mogliby oni poprzez sport, rozrywkę, modlitwę, czy refleksję nabywać umiejętności życia społecznego i kościelnego. Bez takich małych
wspólnot, które zdobywając doświadczenie wiary, stałyby się łącznikami pomiędzy Kościołem a młodymi pozostającymi poza Nim, dzisiejsza ewangelizacja będzie mało skuteczna.
W orędziu na IV Światowy Dzień Młodzieży w 1989 r. Jan Paweł II napisał: "Wy, ludzie młodzi, często stoicie na skrzyżowaniu dróg i nie wiecie, którą z nich wybrać, gdzie iść". A młodzież, choć samodzielna,
potrzebuje pomocy. Dlatego Kościół staje w obliczu ogromnej odpowiedzialności: musi stać się drogowskazem jeszcze wyraźniejszym, bo w przeciwnym razie może dojść do sytuacji, jak w anegdocie o krowie,
która nie znalazłszy dobrej trawy na polu gospodarza poszła jej szukać na pastwisku sąsiada.
Pomóż w rozwoju naszego portalu