Poniżej zamieszczamy tekst homilii bp. ordynariusza Kazimierza Ryczana,
wygłoszonej 13 lutego w Morawicy, w czasie uroczystości pogrzebowych
śp. ks. kan. Stanisława Korneckiego
Wczoraj odbyło się wprowadzenie zmarłego ks. Stanisława do kościoła parafialnego. Prowadziliście go po kalwaryjskiej drodze krzyżowej z modlitwą na ustach i w sercu. Tak sobie życzył zmarły Ksiądz Proboszcz.
Chciał przemawiać po śmierci. W ten sposób swą dziecięcą wiarą powiedział, że kto wejdzie na Jezusową drogę, ten dojdzie do radości Zmartwychwstania.
Na drodze krzyżowej spotyka się ludzi. Na drodze Jezusowej stanęli ludzie władzy, którzy dokonali nad Nim sądu. Władza raz jest przychylna, drugi raz mało przychylna. Tylu ludzi osądziła, nawet na
śmierć i to na naszych oczach. Kapłanów Jezusa także. Za sprawą władzy i systemu ksiądz Stanisław i jego koledzy byli obywatelami drugiej kategorii, bo należeli do "czarnych". Nie mógł zapomnieć biskupa
Kaczmarka, który został osądzony i sponiewierany w więzieniu. Ten Biskup czterdzieści trzy lata temu udzielił mu święceń kapłańskich. Zrozumiał wówczas zmarły ksiądz Stanisław, że wyrok władzy, nawet
więzienie, nie pozbawia kapłaństwa. Kapłan idzie drogą krzyżową i składa ofiarę.
Na drodze Jezusowej męki stanęła Matka Boża, cicha, milcząca i wierna. Ona przyniosła na drogę krzyżową w swoim sercu pamięć o Betlejem, o Nazaret, pamięć każdej chwili spędzonej z Jezusem. Taka jest
rola matki i bliskich krewnych. A ksiądz Stanisław? O swoich bliskich pamiętał. Pamiętał o rodzicach, którzy są już w miłości Boga, są w Jego ręku. O nich wspomina na początku swego testamentu: "Dziękuję
Panu Bogu i Rodzicom za dar życia. Rodzicom dziękuję za wychowanie i przekazanie mi wiary świętej". Pamięcią, modlitwą i pomocą wspierali zmarłego krewni: Zosia, Krysia, Stasia, Wandzia i Ania. "One najbardziej
mi pomagały w pracy parafialnej" - pisze w testamencie.
Każdemu potrzebny jest drugi człowiek do wielkich i małych spraw, szczególnie pod krzyżem. Pod krzyżem cierpienia księdza Stanisława przez przeszło dziesięć tygodni szpitalnego letargu stali najbliżsi.
Stali jak trzy Marie pod krzyżem. Przyjeżdżali, by spojrzeć na jego Golgotę parafianie i kapłani. Służyły mu siostry pielęgniarki i jak Weronika ocierały jego twarz. Całą swoją umiejętność, wiedzę i troskę
o życie księdza Stanisława okazali lekarze Czarnowskiej Kardiologii. Chcieli uratować serce i życie Proboszcza, który przez dwadzieścia dziewięć lat budował w Morawicy wspólnotę wiary i poświęcił jej
swoje serce. Tymczasem Pan Bóg wyciągnął rękę i upomniał się o serce księdza Stanisława.
Kto by się spodziewał, że koniec drogi krzyżowej Proboszcza z Morawicy będzie w kościele. Chciał stanąć przy ołtarzu, by złożyć ofiarą Eucharystyczną. Podszedł blisko krzyża i wtedy Pan zawołał. Taka
była Jego wola. On jest Panem życia i śmierci. Darował Stanisławowi życie siedemdziesiąt jeden lat temu. Obdarzył go życiem łaski. Powołał do grona swoich kapłanów. Gdy doszedł do kresu swej drogi krzyżowej,
odwołał go. Niech wola Pana będzie pochwalona. Niech Bóg będzie pochwalony w czynach, modlitwie, pokorze i służbie wszystkich, którzy stanęli na drodze krzyżowej kapłana Stanisława i byli mu pomocą.
Na drodze krzyżowej spotykamy Szymona z Cyreny, który został przymuszony, by nieść krzyż Jezusa na Kalwarię. Ciekawe! Stworzenie niesie swojemu Zbawicielowi krzyż na sam szczyt góry. Dlaczego to był
przypadkowy Szymon z Cyreny, a nie Szymon syn Jony, któremu Jezus zmienił imię na Piotr? Dlaczego to nie był inny apostoł? Dlaczego to nie był żaden krewny Jezusa? To jest tajemnica Pana i jego zbawienia.
Serce mi podpowiada, że Jezus w drodze na Kalwarię zaczął powoływać pomocników zbawienia.
Szymonie, pomocniku Jezusowy! Ksiądz Stanisław też pomagał nieść krzyż drogami zbawienia. Stawał się Szymonem przez czternaście lat jako wikariusz w parafiach: Tuczępy, Mstyczów i w parafii Najświętszej
Maryi Panny w Kielcach. Potem przybył do Brzezin i zamieszkał w Morawicy, by razem z wami iść drogą krzyżową. Razem z wami przez dwadzieścia dziewięć lat budował ołtarz i gromadził wokół tego stołu wszystkich
- młodzież, starszych i dzieci. Dziś z chlubą spoglądacie na kościół, dom parafialny i kalwarię. Razem z wami zbudował cmentarz i odprowadzał innych Szymonów Cyrenejczyków na wieczny odpoczynek. Dziś
już spotkał biskupa Kaczmarka, który włożył na jego głowę ręce i udzieli mu święceń kapłańskich. Spotkał biskupa Mieczysława, którego był rówieśnikiem oraz swoich rodziców. Szymonie Cyrenejczyku, zaprowadź
księdza Stanisława przed Pana i poproś, by dał mu miejsce pomiędzy zbawionymi.
Na krzyżowej drodze Jezusa byli ludzie bezsilni wobec Sanhedrynu kolaborującego z okupantem dla zniszczenia Jezusa - znanego cudotwórcy. Były także kobiety o wrażliwym sercu. Jezus je znał. One prowadziły
domy, rodziły dzieci, trwały w wierze i przygotowywały jedzenie, jak uzdrowiona teściowa Piotra. Dzielne, wrażliwe matki. To z wami, matkami i żonami z Morawicy, modlił się zmarły Proboszcz. Z wami chodził
po stacjach drogi kalwaryjskiej i zatrzymywał się przed stacją pocieszenia płaczących kobiet. Znał wasze imiona i siadał przy waszych stołach. Święcił wasze domy, wiązał was sakramentem małżeńskim i podawał
wam Komunię Świętą. Dziś po śmierci zwraca się do was słowami testamentu: "Proszę was, abyście życiem i postępowaniem dawali świadectwo żywej wiary i byście byli dobrzy jak chleb. Proszę was o wzajemną
miłość, prawdziwą pobożność, o dobre i religijne wychowanie dzieci w wierności Bogu i Kościołowi. Aby ta świątynia była dla was i waszych pokoleń uświęceniem, a Sakrament Eucharystii pokarmem. (...)
Drodzy Parafianie, tak bardzo zachęcam was, żebyście w tym szarym, trudnym życiu spotykali się w świątyni uczestnicząc we Mszy św. Abyście każdy tydzień rozpoczynali niedzielną Mszą świętą. (...)
Proszę was, abyście wzajemnie się miłowali i żyli w jedności z innymi ludźmi. (...) Życzę wam, abyście mogli wszyscy dostąpić pełnej radości zbawienia. Jeśli komuś sprawiłem przykrość, to proszę o przebaczenie.
Proszę was o Mszę świętą i pamięć w modlitwie. Dodaje dalej: Nie posiadam żadnego bogactwa materialnego, ani majątku. (...) Nie mam żadnych długów i zobowiązań.(...) Jestem tylko dłużnikiem tych, od których
doznałem dobroci serca. Dziękuję wam".
Po dziesięciu tygodniach szpitalnego konania Pan Jezus powiedział do księdza Stanisława: "Wykonało się". Zakończyła się kapłańska droga krzyżowa.
A my? My pozostajemy w drodze i idziemy drogą krzyżową na Golgotę. Nie zapomnijmy prośby księdza Stanisława: "Proszę was o Msze święte i pamięć w modlitwie". Amen.
Pomóż w rozwoju naszego portalu