W sanktuarium, stanowiącym część papieskiego Centrum św. Jana Pawła II „Nie lękajcie się!”, zebrało się ok. 2 tys. kapłanów, a na dziedzińcu kolejne 5 tys. Razem z Papieżem celebrowali Eucharystię. Na błoniach przed świątynią zgromadziło się ok. 20 tys. wiernych świeckich.
Franciszek rozważał fragment Ewangelii opisujący spotkanie zmartwychwstałego Jezusa z uczniami w wielkanocny wieczór, w miejscu „za zamkniętymi drzwiami” (por. J 20, 19). Podkreślił, że mówi on nam o trzech zasadniczych motywach: miejscu, uczniu i o księdze. Jezus staje pośrodku i przynosi swój pokój, Ducha Świętego i odpuszczenie grzechów, jednym słowem – miłosierdzie Boga. W tym zamkniętym miejscu silnie rozbrzmiewa zachęta, jaką Jezus kieruje do swoich uczniów: „Jak ojciec Mnie posłał, tak i Ja was posyłam” (w. 21) – wyjaśnił Papież i przekazał bardzo konkretne wskazówki, wynikające z faktu, że sam Jezus od początku pragnie, aby Kościół szedł do świata. – Chce, aby to czynił tak, jak On sam tego dokonał, jak On został przez Ojca posłany na świat: nie jako potężny, ale w postaci sługi (por. Flp 2, 7), „nie aby Mu służono, lecz żeby służyć” (Mk 10, 45) i nieść dobrą nowinę (por. Łk 4, 18); podobnie też ci, którzy do Niego należą, są posłani w każdym czasie. Uderzający kontrast: podczas gdy uczniowie zamykali drzwi ze strachu, Jezus posyła ich na misję; chce, aby otworzyli drzwi i wyszli szerzyć z mocą Ducha Świętego przebaczenie i pokój Boży – mówił Ojciec Święty. – To wezwanie skierowane jest także do nas – wyjaśniał. Jakże nie usłyszeć tu echa wielkiej zachęty św. Jana Pawła II: „Otwórzcie drzwi...!”? Jednak w naszym życiu, kapłanów i osób konsekrowanych, często może pojawić się pokusa, by ze strachu lub wygody pozostać trochę zamkniętymi w nas samych i w naszych środowiskach. Jezus jednak wskazuje drogę tylko w jednym kierunku: wyjść z naszych ograniczeń. To podróż bez biletu powrotnego. Chodzi o to, by dokonać wyjścia z naszego „ja”, aby stracić swoje życie dla Niego (por. Mk 8, 35), idąc drogą daru z samego siebie. Z drugiej strony, Jezus nie lubi dróg przemierzanych połowicznie, przymkniętych drzwi, podwójnego życia. Wymaga, by wyruszyć w drogę bez obciążeń, wyjść, rezygnując ze swoich zabezpieczeń, by być mocnym jedynie w Nim.
Zwrócił uwagę, że podobnie jak uczniowie Jezusa kapłani i osoby konsekrowane są powołani do konkretnej miłości, czyli służby i dyspozycyjności: – Jest to życie, gdzie nie ma przestrzeni zamkniętych i własności prywatnych, dla własnej wygody. Ten, kto postanowił upodobnić całe swoje życie do Jezusa, nie wybiera już swoich własnych miejsc, ale idzie tam, gdzie został posłany; gotów odpowiedzieć Temu, Który go wzywa, nie wybiera już nawet czasu dla siebie. Dom, w którym mieszka, nie należy do niego, ponieważ Kościół i świat są otwartymi miejscami jego misji. Jego skarbem jest wprowadzać Pana w środek życia, a nie szukać innego skarbu dla siebie. W ten sposób unika sytuacji samozadowolenia, które postawiłyby go w centrum, nie staje na chwiejnych postumentach potęg światowych ani nie opiera się na wygodach, które osłabiają ewangelizację; nie marnuje czasu na planowanie bezpiecznej i zasobnej przyszłości, aby uniknąć ryzyka stania się odizolowanym i skrytym, zamkniętym w ciasnych murach egoizmu bez nadziei i radości. Zadowolony w Panu nie zadowala się życiem przeciętnym, ale płonie pragnieniem świadczenia i dotarcia do innych; lubi ryzyko i wychodzi, nie ograniczony drogami już wytyczonymi, lecz otwarty i wierny trasom wskazanym przez Ducha Świętego: przeciwny wegetacji, uradowany z ewangelizacji – mówił Ojciec Święty i zachęcił do nieustannej lektury Ewangelii, która wciąż ma na końcu białe karty: pozostaje księgą otwartą, do której pisania jesteśmy powołani.
Pomóż w rozwoju naszego portalu