MATEUSZ WYRWICH: – Trwa Rok Święty Miłosierdzia, ogłoszony przez papieża Franciszka. Czy zauważył Ojciec jakieś szczególne znaki miłosierdzia w Kościele, w swoim otoczeniu, w zakonie?
O. MIROSŁAW PILŚNIAK OP: – Są w kościołach otwarte bramy miłosierdzia. Ale nie widać, aby Rok Święty Miłosierdzia był przeżywany spektakularnie. Pewnie nie to jest najważniejsze. Papież, kiedy mówi w swoim liście o miłosierdziu, zwraca uwagę na dwa aspekty. Pierwszy to odkrycie na nowo tajemnicy Pana Boga, który jest dobry. I jest to taka prawda, która musi być w Kościele odnawiana, bo łatwo tracimy ją z oczu. Czyli z jednej strony – odkrycie Boga. A z drugiej – Papież mówi o miłosierdziu między ludźmi i zwraca uwagę na czyny miłosierdzia, takie jak pojednanie czy wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka, aby miłosierdzie to było czynieniem dobra. Dzisiaj nie używamy słowa „dobroczynność”, chociaż dobro bezustannie dzieje się w Kościele. Nie jestem pewien, czy dlatego, że jest Rok Święty Miłosierdzia, ludzie są bardziej dobrzy dla siebie niż kiedyś... Ale świadomość, że jako chrześcijanie jesteśmy powołani do pomagania innym, jest dość duża.
– Miłosierdzie w Ojca otoczeniu?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– Przy naszym klasztorze jest grupa charytatywna, która prowadzi działalność zakrojoną na ogromną skalę. Prowadzi akcję dożywiania za pośrednictwem szkół. W Warszawie jest kilkaset wspieranych dzieci. Grupa prowadzi tę akcję i w innych miastach: w Katowicach, Łodzi czy Jarosławiu. Ilość pieniędzy, które oni są w stanie zebrać na ten cel, jest gigantyczna. Na tym przykładzie widać, że wrażliwość wiernych chodzących do kościoła jest duża. Nie wiem, czy jest ona związana bezpośrednio z Rokiem Świętym Miłosierdzia, ale być może.
– A jak ma się miłosierdzie w zakonie?
– Jednym z wydarzeń wspólnotowych były nabożeństwa pojednania w czasie Wielkiego Postu we wszystkich naszych wspólnotach. Wspólne przeproszenie siebie nawzajem i dziękczynienie Panu Bogu za miłosierdzie, za to, czego doświadczamy we wspólnocie, w naszych braterskich relacjach. To nabożeństwo było ważnym wydarzeniem w tym ostatnim roku. Jest to zarazem rok obchodów 800-lecia istnienia Zakonu Dominikanów. Ten gest wzajemnego pojednania jest czymś ogromnie ważnym.
– W liście pasterskim Episkopatu Polski „Rodzina szkołą miłosierdzia” napisano m.in.: „Rodzina jest przecież pierwszą szkołą miłosierdzia, w której uczymy się praktykować uczynki miłosierne względem ciała i duszy na wzór naszego Mistrza Jezusa Chrystusa”. Jak wynika z Ojca praktyki: czy wierni mają tego świadomość?
Reklama
– To, że rodzina jest miejscem nieustannego przebaczania, każdy wie. To, że zarazem są w rodzinach sytuacje bardzo trudne, konflikty, kryzysy – to też fakt. Ale nie potrafię powiedzieć, czy miłosierdzie i przebaczenie praktykowane w rodzinach jest specjalnie związane z Rokiem Świętym Miłosierdzia. Niekiedy spotykamy takie świadectwa, że ktoś pojednał się z Panem Bogiem na spowiedzi, bo jest Rok Święty Miłosierdzia. Ale bardziej to pragnienie pojednania z Panem Bogiem wspominam z czasu po śmierci Jana Pawła II. Wówczas działy się spektakularne cuda pojednania. Ludzie kończyli spory i nieprzebaczone sprawy, ciągnące się latami.
– Mam takie poczucie, że często miłosierdzie utożsamia się z litością.
– Pewnie czujemy coś takiego wobec osób żebrzących na ulicach lub bezdomnych. Zwykle czujemy się bezradni. Owszem, chcielibyśmy jakoś pomóc, ale obawiamy się zaangażowania. Myślę, że w takich sytuacjach przyjmujemy postawę litości. Da się 2 zł i jakoś będzie się miało problem z głowy, byle ten człowiek już ode mnie nic nie chciał. Inaczej dzieje się w relacjach rodzinnych. Nie spotkałem się z sytuacją, by ktoś w imię litości darował jakieś stare grzechy. W spotkaniu z osobami bliskimi rozumiemy, że jeśli chcemy się pojednać, to potrzeba przebaczenia.
– Jan Paweł II w „Dives in misericordia” napisał: „Samo słowo i pojęcie «miłosierdzie» jakby przeszkadzało człowiekowi, który poprzez nieznany przedtem rozwój nauki i techniki bardziej niż kiedykolwiek w dziejach stał się panem i uczynił sobie ziemię poddaną (...)”.
Reklama
– Owszem, współcześnie słowo „miłosierdzie” kojarzy się z pomocą dla biednych. Słusznie Jan Paweł II próbował odzyskać to pojęcie i nadać mu znaczenie miłości przebaczającej. Zwracał na to uwagę papież Benedykt XVI, który uwrażliwiał, by troski o słabych i biednych nie próbować zostawić służbom społecznym. Papież Franciszek zaś bezustannie przestrzega, abyśmy nie sądzili, że problemem biedy i miłosierdzia wystarczająco zajmą się odpowiednie instytucje państwowe. Żyjąc w społeczeństwie bogatym, nie jesteśmy zwolnieni z miłosierdzia kierowanego do konkretnego człowieka, którego spotykamy na co dzień. Niekoniecznie człowieka znajdującego się na ulicy, ale tego, którego znamy i możemy się dowiedzieć, jak mu pomóc.
– W posynodalnej adhortacji „Amoris laetitia” papież Franciszek mówi o miłosierdziu duszpasterskim. Jakie jest owo duszpasterskie miłosierdzie na co dzień?
– W adhortacji Papież podkreśla, by wobec wiernych duszpasterze wyzbyli się urzędniczej postawy, w której czuliby się powołani do egzekwowania wymagań. Ojciec Święty zwraca uwagę na to, że kapłana zawsze powinna cechować postawa służebna.
– Wierni bywają jednak nieco uciążliwi. Jedna z parafianek potrafiła w środku nocy dzwonić do księdza, by pomógł jej w rozwiązaniu krzyżówki, bo przecież proboszcz wszystko wie...
– Owszem, można spotkać osoby, które uważają, że ze wszystkimi sprawami można zwrócić się do księdza. Najlepiej do proboszcza. Tymczasem ksiądz – ten proboszcz – może nie nadążyć za wszystkimi oczekiwaniami. A jednak Papież nalega, by każdy proboszcz – nawet przeciążony – pamiętał, że nie jest burmistrzem, ale duszpasterzem. Że ma z taką samą uwagą wysłuchać bogatego, jak i biednego, mądrego i pogubionego. Duszpasterz ma służyć i być zdolny do prawdziwej bliskości.
– Na koniec sięgnijmy do starych ksiąg kaznodziejskiego Zakonu Dominikanów. Jak pojęcie „miłosierdzie” widział św. Dominik Guzmán – założyciel zakonu?
– Modlitwą św. Dominika było powtarzanie w nieskończoność wezwania: „Panie, co stało się z grzesznikami?”. To było jego wstawiennictwo. W tej modlitwie chciał oddać siebie za bliźnich. Z tego współczucia powstał Zakon Dominikanów. Dominik szczególnie przejął się błądzeniem katarów, którzy z Ewangelii wysnuwali całkowite potępienie wartości życia ziemskiego. On widząc gorliwość katarów, wierzył, że warto podejmować dialog, aby ich przekonać do prawdziwej nauki Ewangelii. Ta zasada dialogu towarzyszy dominikanom do dzisiaj. Jesteśmy przekonani, że warto rozmawiać z każdym, kto szuka prawdy, nawet jeśli w tym momencie jest daleko od nauki Ewangelii. Dominik pokazuje pewien kierunek miłosierdzia: poszukiwanie tych, którzy błądzą. Mam nadzieję, że do dzisiaj w jakimś stopniu naśladujemy naszego założyciela w prostowaniu ludzkich ścieżek.