Druga część „Mojego wielkiego greckiego wesela” nie jest odgrzewanym kotletem z części pierwszej – jest nową historią. Dlatego nie trzeba odświeżać sobie pierwszej, żeby i tym razem dobrze się bawić. Wystarczy polubić taki typ radosnego humoru, zabawę kulturowymi i narodowymi stereotypami, czuć sentyment do rodziny, która istnieje tylko na ekranie. Ten film mógłby nosić inny tytuł niż jego pierwowzór sprzed kilkunastu lat. Tyle że kto wie, czy ludzie przyszliby do kin. A tak – korzysta ze sławy i sukcesu sprzed lat. I z nakręcającej koniunkturę nostalgii.
Ta nostalgia to fakt: w amerykańskich filmach gromadnie powracają bohaterowie, którzy kiedyś rozbudzali wyobraźnię. Od części pierwszej minęło sporo lat, ale przerwa poznanym kiedyś ludziom nie zrobiła krzywdy. Są już inni, lecz nie utracili świeżości i komediowego uroku. Pierwsza część osiągnęła zawrotny sukces. Czy może dziwić, że pojawiła się kontynuacja „Mojego wielkiego…” i że pewnie nie osiągnie sukcesu poprzednika?
Ten intrygujący film odkrywa przed widzem sedno kultu, bez którego zrozumienie istoty wiary w Chrystusa staje się niemożliwe.
Znana pisarka Lupe Valdes poszukuje inspiracji do książki i natrafia na tajemniczą historię sprzed lat. Wyrusza do Francji, miejsca tajemniczych objawień, gdzie w szklanej trumnie spoczywa nietknięte przez czas ciało wizjonerki – św. Małgorzaty Marii Alacoque. 300 lat temu Jezus objawił jej swoje Serce i przekazał 12 obietnic skierowanych do ludzi, którzy będą Je czcić.
Uroczystość Bożego Narodzenia wprowadzono do kalendarza świąt kościelnych w IV wieku. Dwieście lat później ustaliła się tradycja wieczornej kolacji, zwanej wigilią. Wieczerza wigilijna jest niewątpliwie echem starochrześcijańskiej tradycji wspólnego spożywania posiłku, zwanego z grecka agape, będącego symbolem braterstwa i miłości między ludźmi.
Gdy w drugiej połowie IV w. Synod w Laodycei zabronił biesiadowania w świątyniach, zwyczaj ten przeniósł się do domów wiernych. W Polsce Wigilię zaczęto obchodzić wkrótce po przyjęciu chrześcijaństwa, choć na dobre przyjęła się dopiero w XVIII w.
Sceny jak z filmu akcji rozegrały się 19 grudnia w klasztorze dominikanów w Lublinie. Uzbrojeni policjanci w kominiarkach, wspomagani przez drony wkroczyli do zakonu w poszukiwaniu… posła Marcina Romanowskiego – opisuje w mediach społecznościowych Stowarzyszenie Prawnicy dla Polski.
Stowarzyszenie w zamieszczonym oświadczeniu podkreśla, że z najwyższym oburzeniem odnosi się do brutalnego i bezprecedensowego najazdu na klasztor dominikanów pw. św. Stanisława w Lublinie, dokonanego 19 grudnia 2024 r. na rozkaz Prokuratury Krajowej.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.