Reklama

Media

Monolityczne spojrzenie na Polskę

„Warschauer Bolschewismus” (warszawski bolszewizm) – takim tytułem niemiecki tygodnik „Der Spiegel” opatrzył swój najnowszy artykuł o Polsce. Już w spisie treści zaznacza, iż rzecz będzie o tym, jak „szef partii Kaczyński bierze kraj pod swą kontrolę”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tekst w tygodniku „Der Spiegel” mówi o „dyktaturze większości”, o „erozji państwa prawa”, o „zawłaszczeniu mediów przez Kaczyńskiego”, „o rozmontowywaniu konstytucji”, o tym, że „KOD od miesięcy prawie co tydzień wyprowadza na ulice dziesiątki tysięcy protestujących przeciw samowładztwu rządzących”, o tym, jak to Zbigniew Ziobro „faworyzuje ostrzejsze prawo karne” i dopuszcza szpiegowanie kont mailowych oraz komputerów bez zgody sądu... Itd., itp. Całość jest utrzymana w tonie mocnego propagandowego thrillera: prosty scenariusz, proste środki wyrazu i strach.

Artykuł w „Der Spiegel” to po prostu kolejny, jeden z wielu pojawiających się teraz w zachodnich, zwłaszcza niemieckich, mediach bardzo uproszczony opis stanu polskich spraw. Autor nie natrudził się wiele: na sposób tabloidowy skompilował przekaz zaczerpnięty wprost z polskich mediów. Nie zadał sobie trudu – a tego należałoby się spodziewać po dziennikarzu poważnego czasopisma – wsłuchania się w racje strony atakowanej. Za to z upodobaniem cytuje opinię prof. Jadwigi Staniszkis, m.in. tę, że Jarosław Kaczyński „nie rozumie zachodniego pojmowania suwerenności”, a to, co robi teraz, jest archaiczne i przypomina „putinowskie pojmowanie rządzenia”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Batalistyczny obraz Polski

Reklama

Zorganizowana w marcu br. przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej dyskusja polskich i niemieckich dziennikarzy na temat „Polska w mediach niemieckich – Niemcy w mediach polskich” charakteryzowała się rażącą nierównowagą sił; trójgłos niemieckich korespondentów (publicznego radia i telewizji ARD, dziennika „Frankfurter Allgemeine Zeitung” oraz dziennika „Die Welt”) był wyraźnie wzmocniony głosami strony polskiej („Gazety Wyborczej” i TVN), zwłaszcza dziennikarza „Gazety Wyborczej”, który brzmiał nawet bardziej radykalnie krytycznie niż głosy trzech niemieckich korespondentów razem wzięte. Głosem zupełnie odmiennym mówiła dwójka dziennikarzy tygodnika „wSieci” i portalu wPolityce.pl. Doszło więc do konfrontacji dwóch dziennikarskich światów – wspólnego polsko-niemieckiego z osamotnionym polskim.

Polskie media, te, które przedtem raczej dopieszczały rządzących, a suchej nitki nie zostawiały na opozycji, od czasu zmiany rządu jakby nagle się przebudziły i odkryły, jaka jest ich rola; zaczęły nad wyraz pieczołowicie spełniać swą funkcję kontrolną wobec rządu i wspierać wszystkie inicjatywy opozycji. Ta dzisiejsza krytyka nowego rządu dotyczy oczywiście także – a może przede wszystkim – „psucia stosunków Polski z Zachodem, z UE i przede wszystkim z Niemcami”. Taki sygnał, odpowiednio wzmocniony przez polskie media tzw. głównego nurtu, znakomicie upraszcza pracę dziennikarzy zagranicznych piszących o Polsce.

Stronniczy przekaz tego, co się dzieje nad Wisłą, następuje też w sposób bardziej bezpośredni; dziennikarze jednej z największych polskich gazet piszą „gotowce” dla gazety niemieckiej. Ubolewają nad stanem polskiej demokracji, separacją od Europy, izolacjonizmem, zapaścią stosunków polsko-niemieckich. Na dobrą sprawę dziś w Polsce niepotrzebni są zagraniczni korespondenci...

Reklama

Na zarzut, że w niemieckich mediach trudno było kiedykolwiek spotkać krytykę władz niemieckich za ich politykę wobec Polski, Henryk Jarczyk – korespondent ARD w Warszawie przypomina wielki wewnątrzniemiecki spór o centrum przeciwko wypędzeniom. – W Polsce opinia publiczna była wtedy monolityczna, natomiast w Niemczech mieliśmy na ten temat głęboki spór niemiecko-niemiecki. Teraz Niemcy są prawie monolityczni w spojrzeniu na Polskę, a w Polsce toczy się ostry polsko-polski spór – komentuje red. Jarczyk.

Niemieckie spojrzenie na Polskę jest rzeczywiście monolityczne. Obraz Polski w niemieckich mediach jest dziś dokładnie taki, jaki tworzą główne polskie media nieprzerwanie wspierające wcześniej rządzącą, a teraz przegraną Platformę Obywatelską. Jest jednostronny, niepogłębiony i prymitywny, a do tego batalistyczny: straszy, zagrzewa do walki z polskim rządem, który „psuje cenny dorobek poprzedników”.

– Odnoszę takie wrażenie – mówi Aleksandra Rybińska z portalu wPolityce.pl – że tu nie chodzi o stan demokracji w Polsce, o to, czy istnieje i jak funkcjonuje Trybunał Konstytucyjny, ale o to, że u podłoża tych wszystkich zarzutów mamy poważny spór ideologiczny. Niewątpliwe znaczenie ma także to, że poprzedni rząd był jednak dla Niemiec bardzo wygodny; nie miał specjalnie jasnej linii w polityce zagranicznej, ale zawsze w dużej mierze kalibrował ją na Niemcy. Nowy rząd dokonał reorientacji tej polityki, co dla Niemiec niekoniecznie jest korzystne.

Reklama

Riposta drugiej strony polsko-polskiego sporu jest radykalna. Red. Bartosz Wieliński z „Gazety Wyborczej” nie przebiera w argumentach: – Mam wrażenie, że obecny rząd się z Niemcami rozwiódł (...). Nie chcemy tego związku ze względów ideologicznych, bo nie ma żadnych podstaw faktycznych, żeby z Niemcami się nie dogadywać. (...) Powiem szczerze, że jeżeli komuś się wydaje, iż te nieporozumienia mają charakter tylko taki, że Polska obrała inną ścieżkę niż tą, którą miała do tej pory, jest w błędzie. Przede wszystkim wcześniejsza polityka też nie była zorientowana na Berlin. Bo pamiętajmy o tym, że jednak wyrwaliśmy mnóstwo pieniędzy z budżetu unijnego wbrew interesom niemieckiego podatnika i targowaliśmy się o to mocno! (...) Pytanie, dlaczego Niemcy piszą teraz o Polsce tak, jak piszą. Bo w Polsce polityka przybrała taką twarz – odpowiada sam sobie red. Wieliński – jaką Niemcy pamiętają ze swojej historii. Bo spór polityczny, który ma miejsce teraz w Polsce, przypomina spory niemieckie na początku lat 30. ubiegłego wieku między partiami totalitarnymi i partiami demokratycznymi! (...) Niemcy, moim zdaniem, mają pełne prawo być zaniepokojeni, ponieważ żyjemy we wspólnocie wartości. UE to nie są tylko pieniądze z Brukseli, które chętnie bierzemy i wydajemy tutaj – to są także wartości, których zobowiązaliśmy się przestrzegać, jesteśmy jedną rodziną.

Marsz do kąta!

W pewnym momencie, ku uciesze kolegów redaktorów niemieckich, dyskusja zorganizowana przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej przeradza się w nieomal kłótnię polsko-polską. – Pani portal napisał pod adresem Niemiec tak kuriozalne artykuły – kontynuuje przedstawiciel „Wyborczej” – tak straszliwym językiem, że nie powinna pani teraz zabierać głosu krytycznego wobec Niemców. (...) Że nas kolonizują, niszczą, wykorzystują pod każdym możliwym względem... A teraz macie pretensje o to, że ktoś twierdzi, iż w Polsce dzieje się coś złego, że poucza! W pewnym czasie Polska będzie chorym człowiekiem Europy – konkluduje red. Wieliński – izolowanym, stojącym w kącie! I nie będzie to wina Niemców, Francuzów ani złych sił lewacko-liberalnych, tylko polskiego rządu, który doprowadzi nas do izolacji. (...) Taka wizja na podsumowanie prawie 30 lat polskiej wolności mnie przeraża!

Konrad Schuller, korespondent „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, który na łamach jednego z niedzielnych wydań swej gazety zagroził niegrzecznej Polsce możliwością przeniesienia szczytu NATO z Warszawy do Rygi, motywuje swój pomysł stanem polskich spraw; zagrożenie dostrzega m.in. w odradzaniu się Grupy Wyszehradzkiej. – Jeśli będzie ona organizowana jako alternatywa albo opozycja dla UE – powtarza tę tezę na dziennikarskim spotkaniu w Warszawie – może to prowadzić do osłabienia nie tylko Unii, ale też NATO.

Reklama

Niemieccy dziennikarze bez wątpienia bezrefleksyjnie kalkują polskie media mainstreamowe. Można powiedzieć, że wespół w zespół potęgują europejskie zaniepokojenie Polską. Ale potem muszą – nad czym sami ubolewają – odpowiadać na pytanie w rodzaju: czy można jeszcze pojechać do Wrocławia? Przecież tam palą żydowskie kukły... Czy ta Polska jest taka, jak pan to opisuje? Przecież tam jest pełno rasistów!

Henryk Jarczyk z rozbrajającą szczerością i dziwnym brakiem logiki wyznaje: – Obawiam się, że jednak zawsze trzeba różnicować pomiędzy Polakami i polskim rządem. Od października staram się tłumaczyć słuchaczom w Niemczech, że Polska jako naród się nie zmieniła; są tu tacy sami – sympatyczni, otwarci na Europę – ludzie jak przed wyborami. Zmienił się tylko rząd, który w ciągu trzech miesięcy doprowadził do tego, że obraz Polski się zmienił z bardzo pozytywnego na bardzo negatywny.

Czy niemiecki korespondent przypomina też swoim słuchaczom lub czytelnikom, że w Polsce odbyły się normalne, demokratyczne wybory parlamentarne? Można mieć raczej wrażenie, że podziela opinię wyrażoną przez jednego ze swoich kolegów na Twitterze, że „ci głupi Polacy znowu wybrali nie tę partię, co trzeba”!

Niemieckie media nie od dziś, a nawet nie od października 2015 r., gdy piszą o Polsce, chętnie stosują ton pouczająco-karcący – stwierdza Aleksandra Rybińska, która w Niemczech mieszkała przez 20 lat. – Arogancja, która bije z wielu tekstów, jest dla mnie bardzo bolesna, bo mam przecież wielu przyjaciół w Niemczech – przyznaje. – Polacy i polski rząd – mówi red. Rybińska – są przez niemieckie media traktowani jak niesforne dziecko, które należy wychować. Stawiają to niesforne dziecko do kąta… I tu zgadza się z kolegą z „Gazety Wyborczej”, tyle że tego nie akceptuje.

Żałosne uproszczenia

Reklama

Piotr Semka, przedstawiciel niepoprawnego politycznie prawicowo-konserwatywnego dziennikarstwa, postanowił również nieco popouczać niemieckich kolegów. – Istotą przekazu korespondentów powinno być spokojne tłumaczenie racji i niewchodzenie w relacje typu stajemy z wami po, naszym zdaniem, jedynej słusznej stronie. Red. Semka zwrócił uwagę, że właśnie z takim niedziennikarskim i nieprofesjonalnym przekazem na temat Polski mamy obecnie do czynienia w niemieckich mediach. – Najbardziej razi mnie to, gdy np. w „Bildzie” czytam: „trzymaliśmy kciuki za Polaków, kiedy walczyli o wolność z Jaruzelskim, i teraz trzymamy za tych, którzy wychodzą demonstrować z KOD przeciw Kaczyńskiemu”. Ale nie piszą tam już, że nawet największa demonstracja KOD nie przekroczyła 80 tys. osób.

Czy więc jest tak, że niemieccy dziennikarze nie potrafią lub nie chcą przekazać prawdziwego, szerszego obrazu Polski?

Warszawski korespondent „Die Welt” Gerhard Gnauck uważa, że problemem dla zagranicznych obserwatorów sytuacji w Polsce jest bardzo wysoki stopień politycznego zaangażowania polskich dziennikarzy, podczas gdy niemieckich uczono, że nigdy nie należy się utożsamiać z żadną sprawą, nawet jeśli to jest dobra sprawa. – Ja osobiście mam do tej formułki spore zastrzeżenia – mówi Gnauck, ale jednocześnie uważa, że polscy koledzy akurat pod tym względem bardzo przesadzają. Nie precyzuje jednak, w którym z dwu polskich dziennikarskich światów częściej dochodzi do tej przesady.

Czy zatem doszło do niepotrzebnego upolitycznienia mediów w obu krajach? To zawsze bardzo niewygodne dla dziennikarzy pytanie. Brakuje rzeczowej refleksji na ten temat – może właśnie z powodów politycznych. Jak to w mediach bywa, bardziej nagłośnieni mają rację; od dawna orzekają, że winna jest wyłącznie polska prawicowa publicystyka i to wyłącznie ona jest zajadle politycznie zaangażowana. Wszyscy inni natomiast nie utożsamiają się nawet z dobrymi sprawami...

Reklama

– To mnie szczególnie boli, że doszło do takiego dramatycznego uproszczenia obrazu niemieckich mediów i niemieckiej polityki – ubolewa bynajmniej nie jeden z niemieckich korespondentów, lecz dziennikarz TVN. Red. Jacek Stawiski oskarża prawicową polską publicystykę, że „nie dostrzega niuansów w niemieckim patrzeniu na Polskę i Grupę Wyszehradzką, że popełnia się tu kardynalne uproszczenie rodem z najgorszych czasów”.

Można powiedzieć, że mamy do czynienia z odwracaniem kota ogonem. Bo wystarczy przecież poczytać, co piszą znawcy najnowszej polskiej problematyki na łamach niemieckich mediów. Wystarczy zwrócić uwagę, do jakich polskich źródeł się odwołują, by stwierdzić zaangażowanie polityczne po jednej stronie, zero niuansów, żałosne uproszczenia, a nierzadko po prostu kpinę, kabaretowy styl. O poziomie niemieckich kabaretów wyśmiewających polską politykę nie warto tu wspominać. Chodzi o protekcjonalny ton poważnych gazet, czasopism, stacji radiowych i telewizyjnych.

Podczas warszawskiej dyskusji o polsko-niemieckich sprawach ktoś zadał pytanie korespondentowi FAZ Konradowi Schullerowi: Kiedy pan redaktor napisze większy artykuł pokazujący całościowo, a nie tylko wyrywkowo, stosunki polsko-niemieckie? Odpowiedział: „Nigdy. To niemożliwe”. Pozostaje mieć nadzieję, że po prostu nie zrozumiał intencji i sensu pytania.

2016-04-27 08:50

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Duma z Polskości

Polska wszystko pokona, będzie silna w Europie i na świecie, jeśli uwierzy w siebie, w siłę swojego chrześcijaństwa i dziejów ojczystych od szczepu Piastowego przez wszystkie wieki. Będzie silna i wielka, gdy kolejne pokolenia będą dumne, że są Polakami” – tak orędował do rodaków Ignacy Jan Paderewski, a Józef Piłsudski dodawał: „W Ojczyźnie, która dumy nie znała, dumnym być uczyłem”. Dzisiaj ta duma z polskości jest nam szczególnie potrzebna, żeby nie dać się sprowadzić na boczny tor, do gorszej kategorii. Żeby nie bać się mówić prawdę, domagać się szanowania i egzekwowania naszych racji narodowych, bo zasłużyliśmy sobie, by mieć właściwe miejsce w Europie i świecie. Ostatnio tylu młodych Polaków wyjechało z Polski „za lepszym chlebem”, to już są miliony i tylko silne poczucie własnej tożsamości, oparte na znajomości faktów, chociażby z niedawnej historii, pozwoli nam zachować godność i należne miejsce wśród innych narodów, a jednocześnie przyczyni się do poprawy naszej koniunktury gospodarczej. Przed nami wielkie zadania, bo Europa nie chce znać prawdy o Polsce, która obroniła świat przed bolszewizmem w 1920 r. Polska osamotniona, dopiero co powstała po wiekowej niewoli, dokonała „Cudu nad Wisłą”. Bogate kraje Europy i świata nie chcą wiedzieć, gdzie się zaczęła okrutna, hańbiąca II wojna światowa, kto był agresorem, a kto nieugięcie bronił się do ostatnich sił, pod Kockiem czy w Zadwórzu, polskich Termopilach pod Lwowem. Unijnych decydentów nie obchodzi, kto był kolaborantem, kto szybko poddał się Hitlerowi, a kto stworzył największą podziemną armię świata i bił się zwycięsko na wszystkich frontach świata – od dalekiego Tobruku, przez Bliski Wschód, Italię, Francję, ocalając Londyn i wyzwalając inne miasta Europy. Bogaci przywódcy Zachodu nie lubią wspominać o Jałcie, której konsekwencje nadal trwają. Zdradzona Polska, ten wierny sojusznik, samotnie, przez ponad pół wieku walczyła ze zbrodniarzami spod znaku NKWD, UB, KGB, straciła najdzielniejszych, najwspanialszych jej synów – tej wyrwy nie udało się i nie uda zapełnić. Musimy o tym wszystkim mówić głośno, bo inaczej wrogowie napiszą za nas swoją historię, zrobią z Polaków zbrodniarzy, nazistów, a światu to będzie na rękę. Polska ciągle musi walczyć, odradzać się, jak niegdyś „bękart Europy” czy po wojnie „zapluty karzeł reakcji”. Polska niewygodna, przeszkadzająca w zbrataniu się dwóch wielkich sąsiadów, musi być dumna i silna swoją niegdyś wielkością, epokowymi dokonaniami poprzednich pokoleń i naszą dzisiaj mądrością i odwagą.
CZYTAJ DALEJ

Niezbędnik Katolika miej zawsze pod ręką

Do wersji od lat istniejącej w naszej przestrzeni internetowej niezbędnika katolika, która każdego miesiąca inspiruje do modlitwy miliony katolików, dołączamy wersję papierową. Każdego miesiąca będziemy przygotowywać niewielki i poręczny modlitewnik, który dotrze do Państwa rąk razem z naszym tygodnikiem w ostatnią niedzielę każdego miesiąca.

CZYTAJ DALEJ

Poziom cholesterolu w tzw. bilansie 6-latka - rozporządzenie weszło w życie

2025-05-05 07:18

[ TEMATY ]

zdrowie

Adobe Stock

Dzieci w ramach tzw. bilansu sześciolatka będą miały wykonywany lipidogram. W poniedziałek weszło w życie rozporządzenie ministra zdrowia, które wprowadza zmiany.

Do bilansu wykonywanego na etapie przygotowania przedszkolnego dodano badanie przesiewowe w kierunku hipercholesterolemii rodzinnej. To badania cholesterolu całkowitego, cholesterolu HDL, cholesterolu LDL, triglicerydów, cholesterolu nie-HDL. Obecnie tzw. bilans sześciolatka zakłada m.in. ocenę rozwoju fizycznego, psychomotorycznego, mowy, wykrywanie skrzywień kręgosłupa, zniekształceń nóg, zeza, badania specjalistyczne i diagnostyczne w razie potrzeby.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję