„Z wolności trzeba umieć korzystać...”
Zaprząta mi ostatnio głowę coś, co ogólnie nazwałbym syndromem pokoleń. Zastanawiam się często, jak to się dzieje, że przeważnie zgadzam się z Panią Aleksandrą (jak i innymi autorami rozważań w „Niedzieli”), choć każde z nas, starszych, wychowywało się w zupełnie innych sytuacjach i rodzinach – nie dorastaliśmy na tym samym podwórku, otrzymywaliśmy polecenia od zupełnie innych rodziców. Nasze spojrzenie na życie mogę określić jako zgodność prawie 100-procentową.
Zadaję sobie pytanie: jak to się dzieje? Co na to wpływa: sytuacja polityczna i materialna po zniszczeniach wojennych, a może jakiś dziwny zbieg okoliczności? Mając lat 20-30, zgadzałem się z uwagami Mamy (Tata zginął podczas wojny). A teraz, gdy mam powyżej 70 lat, często łapię się na tym, że powtarzam swoim wnuczkom „złote myśli”, które usłyszałem w domu rodzinnym. Oczywiście, skutek i reakcje są podobne do moich ówczesnych. Dlatego twierdzę, że początek naszego wychowania czy naszego nastawienia do życia jest wynikiem pracy kilku pokoleń. Nasi pradziadowie kształtowali nasze nawyki, przyzwyczajenia czy wychowanie. Świat na pewno był bardziej zamknięty, hermetyczny i nie było aż tylu pokus czy liberalnego stosunku do życia jak teraz. Ciągle dźwięczą mi w uszach słowa Jana Pawła II: „z wolności trzeba umieć korzystać”. A niestety większości młodych ludzi wolność, a szczególnie źle pojęta demokracja pomyliły się z dobrym wychowaniem czy szacunkiem do drugiego człowieka.
A może problem, o którym piszę, jest tylko wynikiem mojego wieku starczego. Doprawdy, czasami już się w tym wszystkim gubię...
Pomóż w rozwoju naszego portalu