Krótkie, bo zaledwie czterdziestodwuletnie życie duńskiego „Sokratesa Północy” naznaczone było doświadczeniem cierpienia w wielu postaciach. Soren Kierkegaard (1813-55), jeden z prekursorów myśli egzystencjalnej, czerpał dla swej filozofii pełną garścią z myśli chrześcijańskiej. I choć wiara stanowi jedno z naczelnych źródeł jego filozofii, to wydaje się, że traktował ją w sposób wybiórczy.Był ogarnięty niemal obsesją grzechu i lęku przed Bogiem i Jego karą. Było to w pewnym sensie typowe dla ówczesnych protestanckich rodzin. Różne wydarzenia mogły leżeć u podstaw filozofii Kierkegaarda: tajemniczy postępek jego ojca, Michaela Pedersena, który twierdził, że Bóg ukarze zań całą jego rodzinę; świadomość, że pierwsza żona ojca zmarła zaledwie po dwóch latach małżeństwa, a ten był już przypuszczalnie w związku ze swą gospodynią, matką Sorena, którą poślubił już w rok po śmierci żony; śmierć sześciorga rodzeństwa (wszyscy zmarli, nie przekroczywszy 33 lat, tzw. wieku Chrystusowego, co przez niektórych uważane było za znak odrzucenia przez Boga); nagle zerwane zaręczyny z Reginą Olsen, bez jasnego powodu. Na to wszystko nakładało się drastyczne wspomnienie z dzieciństwa: strasznej burzy, pełnej piorunów i grzmotów. Mały Soren był niemal przekonany, że umrze rażony piorunem. Twierdził, że bezpośrednio do niego odnoszą się słowa Jezusa: „Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy. Ludzie mdleć będą ze strachu, w oczekiwaniu wydarzeń zagrażających ziemi” (Łk 21, 25-26). Biografowie twierdzą, że te trudne doświadczenia leżą u podstaw „mrocznej” filozofii Kierkegaarda. I choć często pochylał się nad Biblią, dopiero pod koniec jego życia z nową mocą dotarła do niego prawda, że przez ciemność ludzkich zmagań przeprowadzić może bezpiecznie światło przeszywające każdy mrok – światło słowa Bożego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu