Kończymy miesiąc listopad. Staraliśmy się trwać przy tych, którzy już odeszli. Czas ten jest też czasem szczególnej modlitwy dusz czyśćcowych za tymi, którzy są jeszcze na ziemi. Chciałbym Państwu zaproponować książkę Adolfa Rette, z której zapożyczyłem tytuł naszej refleksji. Ten francuski poeta (1863-1930) urodził się w rodzinie anglikańskiej, Szybko jednak porzucił wyznanie, stał się – jak to określa – antypapistą, a nawet z upodobaniem bluźnił przeciw Matce Bożej. Ta odwdzięczyła mu się w sposób dla niego nieoczekiwany. Rette w swoim życiu przeżywał wzloty i upadki. Ciężkie wyrzuty sumienia kazały mu wracać na drogę godziwego życia, ale namiętność stawała zawsze przeszkodą na tej drodze. Pierwszym ważnym wydarzeniem był pewien poranek, o którym tak wspomina: „Od tygodnia już prowadziłem życie jak najbardziej rozpustne. Tego ranka poszedłem w las z złym humorze. Miotany w głębi sumienia wielkim wewnętrznym niezadowoleniem, po raz nie wiem już który czytałem «Boską komedię». Moją uwagę szczególnie zatrzymał fragment, w którym Dante z Wergiliuszem, opuściwszy piekło, zatrzymali się u stóp góry czyśćcowej i obserwowali przeprawę zmarłych, radujących się z tego, że po odpokutowaniu swych win będą mogli udać się do nieba. Wtedy dopadło mnie podobne pragnienie, ale szybko minęło”. Podczas kolejnego spaceru przechodził obok figury Najświętszej Maryi Panny Łaskawej. Ukląkł przed kapliczką i zwrócił się do Maryi: „Widzisz, o Matko, że mi jakaś siła kazała iść do Ciebie. Przyszedłem”. Wtedy usłyszał głos: „Udaj się do jakiego kapłana. Oswobodź się od tłoczącego twe sumienie ciężaru, potem rzuć się w objęcia Kościoła katolickiego”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu