Reklama

Wiara

Jezus i bogacenie się

Właściwa pomoc polega na tym, by potrzebujący dzięki pomocy sam zaczął radzić sobie w życiu

Niedziela Ogólnopolska 37/2015, str. 46-47

[ TEMATY ]

Jezus Chrystus

pomoc

Bartosz Maciejewski

Ks. Jacek Stryczek

Ks. Jacek Stryczek

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Moja historia jest podobna do wielu: uczono mnie albo ja myślałem, że gdy ktoś jest bogaty, to jest zły. I że sam pieniądz jest zły. Z tego powodu bliski byłem koncepcji „sprzedawania wszystkiego, co posiadam” i sam wszedłem w bardzo głęboką ascezę. Tylko wciąż budziła się we mnie wątpliwość wygenerowana przez mój inżynierski umysł: jeśli ideałem jest rozdawanie wszystkiego, to co się stanie, gdy wszyscy rozdadzą wszystko? Wyobraźmy sobie kraj, w którym katolicy, wszyscy katolicy, rozdaliby swój majątek. Wtedy cała reszta zapewne by z tego skorzystała. Pozycja katolików osłabłaby na tyle, że musieliby prosić o pomoc. To zaś oznaczałoby wykluczenie społeczne, degradację, a z czasem eliminację. Czyli Kościół by nie przetrwał. Innymi słowy – nie byłoby zakonów żebraczych, gdyby wszyscy byli żebrakami.

Trzy klasyczne teksty

I tak zacząłem na nowo czytać Ewangelię. Nie tak, jak mi się wydawało, ale zgodnie z tym, czego nauczał Jezus. Dlatego chcę się podzielić uwagami na temat trzech klasycznych tekstów, które wydają się mocno wpływać na opinie katolików o ludziach bogatych.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„Idź, sprzedaj wszystko, co posiadasz”. Jezus powiedział tak tylko raz i tylko do jednego człowieka. Bogaty młodzieniec z tamtych czasów mógł być bogaty jedynie dzięki spadkowi. To nie był czas start-upów. Wygląda więc na to, że chorobą bogatego młodzieńca nie były pieniądze, ale chęć uszanowania dziedzictwa, które pozostało mu w spadku po rodzicach. Jego problemem było to, że chciał żyć wstecz, dla rodziców. A Jezus go zapraszał do przyszłości: chodź za Mną.

„Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego”. To prawda. W bogactwie jest bowiem pokusa, żeby sobie przypisać więcej znaczenia, niż się ma. Bogaty, jak chce, może być w centrum, a inni muszą mu usługiwać. Ale dla Boga nie liczy się majątek, tylko wartość człowieka. Ten, kto obrósł w przywileje, nie przeciśnie się przez „ucho igielne”.

„Niegodziwa mamona”. W Ewangelii wyraźnie widać, że pieniądze są traktowane jako tester: mają w sobie pokusę i mogą człowieka wykoleić. Ale też, jeśli ktoś oprze się tej pokusie, jest dla Boga bardziej wiarygodny. Nie chodzi więc o to, by nie mieć złych pieniędzy, ale by pieniądze nie uczyniły człowieka złym. Dlatego np. warto dawać dzieciom kieszonkowe, by uczyły się odpowiedzialnego zarządzania pieniędzmi. Dzięki temu łatwo można sprawdzić, jakie tendencje kierują wyborami dziecka i je skorygować, po prostu dziecko wychować. Tak też podchodzi do tego Bóg.

Podsumowaniem tej opowieści może być przypomnienie roli donatora Jezusa, czyli Józefa z Arymatei, który Mu ufundował grób. Gdyby nie on, nie byłoby gdzie schować ciała Jezusa w czasie żydowskiego święta.

Wędkę, a nie rybę

Reklama

Dla mnie ważnym etapem w odkrywaniu znaczenia pieniędzy były całe lata pracy z ubogimi. Dawałem, dawałem, a czym więcej dawałem, tym więcej było potrzebujących. I ci potrzebujący więcej potrzebowali. Nie radziłem sobie z tym, byłem przemęczony, a nawet wyczerpany. Wtedy znowu włączyło się moje inżynierskie myślenie. Wreszcie odkryłem: właściwa pomoc polega na tym, by potrzebujący dzięki pomocy sam zaczął radzić sobie w życiu. I tak stałem się propagatorem przedsiębiorczości. Dzisiaj uważam, że choremu trzeba pomóc, ale zaraz jak wyzdrowieje, powinien wrócić do pracy. „Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego” oznacza, że wszyscy pracują, a gdy jeden ma problemy, wszyscy mu pomagają. On się zbiera do życia i znowu wszyscy pracują.

Możliwe scenariusze

Z punktu widzenia Ewangelii można nakreślić kilka scenariuszy życia:

Święty Paweł mówi: kto nie pracuje, niech nie je. Jeśli ktoś mało potrzebuje, może też mało zarabiać. Ale zarobić na siebie musi. To jednak nie oznacza, że mało pracuje, ale że pracuje nie tylko za pieniądze, ale np. pomaga za darmo innym. Poznacie po owocach – to wymaganie w Ewangelii jest uniwersalne i dotyczy wszystkich – trzeba mieć wyniki.

Drugi scenariusz: ktoś zarabia dużo, sam potrzebuje mało, a resztę inwestuje w rozwój biznesu, produkuje, zatrudnia ludzi, ale też pomaga innym. Czyli że skuteczność finansowa jest dobra, ale asceza jest zawsze konieczna. Pieniądze zaś dają możliwość rozwoju życia społecznego. Ich posiadanie nie wymaga usprawiedliwiania się, co nie znaczy, że są jedynie dla przyjemności posiadacza. Są zobowiązaniem. Jezus powiedział: nikt nie żyje dla siebie.

I wreszcie trzecia wersja, wymyślona przez ludzi z mojego środowiska: ktoś zarabia dużo i dużo rozdaje. Wygląda na to, że to jest prawdziwie ubogi człowiek. Bo nie sztuką jest mieć mało, jak się nie umie zarabiać. To raczej wyraz nieudolności, a nie zasługa. Człowiek ubogi potrafi dużo, ale potrzebuje mało.

Reklama

Dlatego właśnie zacząłem sobie wyobrażać Polskę jako kraj milionerów. Jedni zarabiają i inwestują, inni bogacą się, a potem wszystko rozdają, a jeszcze inni pracują społecznie i wytwarzają milionowej wartości dobra, choć sami na tym nie zarabiają. Według mnie, to byłby piękny kraj.

Pomieszanie porządków

I jeszcze o naszej społecznej niechęci do pieniędzy. Dla mnie to jest pomieszanie porządków, które nazwałem katomarksizmem. Wczasach PRL-u połączyliśmy zdanie Jezusa, że trzeba pomagać ubogim, z tezą marksistowską, że należy nienawidzić bogatych. I to stało się taką pseudoreligią. Przypomnijmy jednak, że nie taka była tradycja katolicka. Mamy np. świętych, bogatych królów polskich. Moim zdaniem, po prostu kiedyś było normalniej, czyli nikt nie robił z pieniędzy filozofii, ale uczono ludzi zarabiać i pełnić uczynki miłosierdzia.

I jeszcze o papieżu Franciszku, z którym się całkowicie zgadzam. Żeby go zrozumieć, musimy pamiętać, że Argentyna jest krajem kontrastów: mieszka w niej niewielu bogatych i wielu ubogich. Bogaci jednak gardzą ubogimi i nie chcą się dzielić. Niewielu żyje w luksusie, a wielu w nędzy. Tacy „bogaci”, którzy żyją tylko dla siebie, są podejrzani – także w kontekście Ewangelii. Jak w przypowieści o Łazarzu i bogaczu. Papież, we wszystkim, co robi, pokazuje, że z takim światem się nie zgadza. A siebie traktuje jako sługę: mało potrzebuje, ale wiele wypracowuje. Obyśmy byli jego naśladowcami.

2015-09-08 12:06

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Łaska wiary

Ewangelista Jan opowiada o dwukrotnym spotkaniu Chrystusa z uczniami w tym samym miejscu. Tradycja mówi, że był to Wieczernik. Pierwsze spotkanie miało miejsce wieczorem w dzień zmartwychwstania. Przypomnijmy, że według relacji wszystkich Ewangelistów i św. Pawła, Chrystus ukazał się w dzień swojego zmartwychwstania pięć razy. Najpierw „wczesnym rankiem” Marii Magdalenie; „o świcie” innym niewiastom; w ciągu dnia Piotrowi; po południu dwom uczniom w drodze do Emaus i wieczorem tegoż dnia Apostołom w Wieczerniku, pod nieobecność Tomasza. O tym ostatnim opowiada nam dzisiejsza Ewangelia. Jezus przyszedł do uczniów przez drzwi zamknięte. Stanął pośrodku i powiedział: „Pokój wam”. Pokazał im ręce i przebity bok. Następnie przekazał im władzę odpuszczania grzechów. Działo się to wszystko pod nieobecność Tomasza. Gdy po jakimś czasie wrócił Tomasz, uczniowie pochwalili się, że widzieli zmartwychwstałego Pana. Tomasz nie przyjął tej wiadomości. Uczniowie poznali Chrystusa doświadczalnie. Jezus im pokazał ręce i bok. Natomiast Tomasz był skazany na przyjęcie informacji o zmartwychwstaniu „z drugiej ręki”, z relacji uczniów. Tomasz im nie uwierzył. Dopiero po ośmiu dniach, gdy wszyscy wraz z Tomaszem byli razem, gdy ponownie przyszedł Jezus, Tomasz doświadczalnie przekonał się, że Jezus zmartwychwstał. Poznanie przez wiarę to poznanie inne niż poznanie empiryczne. Przedmiot doświadczenia zmusza niejako danego człowieka do przyjęcia czegoś za prawdę. Tomasz, gdy dotykał Chrystusa, nie mógł nie przyjąć prawdy o Jego zmartwychwstaniu. Natomiast nie uwierzył wcześniej, gdy mu uczniowie mówili o widzeniu Zmartwychwstałego. A więc wiara polega na zaufaniu do kogoś. Nie dlatego wierzymy, że czegoś doświadczamy, że coś czy kogoś widzimy, dotykamy, czy coś jasno rozumiemy, gdyż to w wierze nie jest nam dane. Przedmiot wiary nie zmusza nas do przyjęcia tego za prawdę. Jeśli daną prawdę przyjmujemy, to właśnie w oparciu o zaufanie do osoby, która nam daną prawdę przekazuje. Posiadamy więc motywy wiarygodności, racje egzystencjalne do uwierzenia. Wiara czy niewiara jest aktem wolnego wyboru. Ludzie niewierzący nie przyjmują niczego za prawdę, czego nie da się udowodnić empirycznie lub rozumowo. Z tego właśnie powodu wiara jest trudna, ale jest u Boga zasługująca. Wiara jest potrzebna do zbawienia: „Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony” (Mk 16,16) – powiedział Chrystus.
CZYTAJ DALEJ

Statystyki jednoznacznie pokazują, że homoseksualiści i LGBT to zdecydowana mniejszość

2025-01-02 07:26

[ TEMATY ]

LGBT

pixabay.com

Przedstawiamy statystyki dotyczące zachowań homoseksualnych w Polsce i na świecie. Statystyki, które jednoznacznie pokazują, że homoseksualiści i LGBT – grupa domagająca się uwagi i przywilejów – to zdecydowana mniejszość - informuje Fundacja Życie i Rodzina.

W telewizji, w Internecie, w gazetach – wszędzie widzimy homoseksualizm. Marsze równości, miesiące dumy, firmy wspierające wypaczenia seksualne. W prawie każdej nowej produkcji kinowej lub na platformach filmowych musi być przynajmniej jedna postać homoseksualna. Jest to celowy zabieg, który ma na celu wmówienie nam, że homoseksualiści są wszędzie, że ich przypadłość to zjawisko powszechne. Co za tym idzie, żąda się tolerancji dla grup homo. A nawet więcej niż tolerancji, bo promowania ich idei. Dyktatura homoseksualizmu pod płaszczykiem wolności i tolerancji stara się wmówić wszystkim, że środowisko LGBT jest siłą wiodącą w społeczeństwie. Jednak liczby pokazują jednoznacznie, że nie mamy do czynienia ze zjawiskiem masowym, ale z jednostkami. Głośnymi, wpływowymi i niebezpiecznymi, ale jednostkami.
CZYTAJ DALEJ

Santiago de Compostela: trzeci z rzędu rekordowy rok na Drodze św. Jakuba

2025-01-03 17:08

[ TEMATY ]

Santiago de Compostela

Hiszpania

droga św. Jakuba

wikipedia/Edescas2

Droga św. Jakuba

Droga św. Jakuba

Pielgrzymi na Drodze św. Jakuba w 2024 roku po raz kolejny pobili rekord. Jak podaje biuro pielgrzymkowe w Santiago de Compostela, w ubiegłym roku przybyszom z całego świata wydano 499 239 certyfikatów. Czyni to rok 2024 trzecim z rzędu rekordowym rokiem dla tradycyjnego szlaku do Santiago de Compostela w północno-zachodniej Hiszpanii po 2022 roku (438 307) i 2023 roku (446 082). Nawet w sylwestra przybyło 183 pielgrzymów.

Droga św. Jakuba, czyli Camino de Santiago, jest europejskim szlakiem pielgrzymkowym, prowadzącym do katedry w Santiago de Compostela w Galicji w północno-zachodniej Hiszpanii. Od IX wieku szlak ten wiedzie pielgrzymów od krajów bałtyckich przez Polskę, Niemcy, Szwajcarię i Francję do grobu św. Apostoła Jakuba (Większego) w hiszpańskim Santiago de Compostela. W tamtejszej katedrze ma znajdować się jego ciało. Nie ma jednej trasy pielgrzymki - uczestnicy mogą dotrzeć do celu jednym z wielu szlaków. Droga oznaczona jest muszlą św. Jakuba, która jest także symbolem pielgrzymów.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję