Państwo Niedzielowie z rozkoszą przestąpili progi własnego mieszkania po powrocie z krótkich wakacji z ukochanym wnusiem. Pan Niedziela, nie ściągając butów, pobiegł do pokoju i runął na wersalkę.
– Niedzielny, nie w butach! – strofowała go małżonka.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Już ściągam... Jednak na stare lata najlepiej służy własny kąt – Niedziela głęboko westchnął.
Niedzielowa po włożeniu niezjedzonego podróżnego prowiantu do lodówki, również z niewymownym zadowoleniem usiadła przy boku małżonka. Ten po chwili objął ją ramieniem i przytulił.
– Dobrze jest nam razem, co? – Niedziela łypnął frywolnie na żonę.
– Niedzielny, ty lepiej weź się za rozpakowywanie walizek – powiedziała Niedzielowa, ale jakoś tak bez przekonania.
Niedziela sięgnął po pilota i zaczął szukać wiadomości telewizyjnych.
– No nie! – Niedzielowa nabrała znowu energii. – Proszę cię, abyś rozpakował walizki, a nie brał się do oglądania telewizji.
Na ekranie pojawiały się newsy z najważniejszych wydarzeń dnia i gadające głowy, komentujące z zapałem owe wydarzenia. Popłynął też mocny dźwięk z głośników telewizora.
– Niedzielny, przycisz to... Albo zupełnie wyłącz... Nie możemy tak od razu z ciszy wrócić do jazgotu. –
Niedzielowa chciała wstać, ale mąż natychmiast wykonał prośbę małżonki. I kiedy już w spokoju kontemplowali telewizyjne obrazy, zauważyli, że przemówiły do nich zupełnie inną treścią. Przede wszystkim ludzie pozbawieni głosu początkowo byli trochę śmieszni, potem zabawni, a w końcu groteskowi.
– Niedzielny, zauważyłeś to samo, co ja? – odezwała się Pani Niedzielowa. – To znaczy co? – wymruczał Niedziela i dodał ironicznie: – Słyszę ciszę.
Był trochę zły na żonę, że nie pozwoliła mu delektować się w pełni wiadomościami, ale chwila odpoczynku przy boku ślubnej, na własnej wersalce, po długiej podróży warta była takiego poświęcenia. Jeszcze mocniej się do niej przytulił. – Poczekaj, poczekaj... Nie zauważyłeś, jacy oni są śmieszni, teraz, kiedy ich nie słychać? – Niedzielowa zafascynowana wpatrywała się w telewizor. – Rzeczywiście... Wyglądają jakby inaczej niż zwykle – potwierdził Niedziela.
Reklama
Po chwili obserwacji, kiedy przyzwyczaili się do obrazu bez dźwięku, zupełnie odmiennie niż wcześniej państwo Niedzielowie zaczęli postrzegać ekranowych bohaterów. Przede wszystkim zauważyli umęczone oblicza rządzących, uwijających się w przedwyborczej gorączce, jakby chcących nadrobić ośmioletni okres zaniedbań, marsowe miny dziennikarzy, fałszywie zainteresowanych dobrem kraju, a tak naprawdę drżących o swoje stołki, autentyczną troskę opozycyjnych polityków wierzących w sukces, oraz głupotę, a przede wszystkim cynizm i jakąś nienawiść wyciekającą wszystkimi porami z twarzy niektórych pań i panów, optujących za zmianami obyczajowymi w Polsce.
Okazało się, że prawda objawia się w ciszy.