KS. IRENEUSZ SKUBIŚ: – Prawo i Sprawiedliwość to partia, która odgrywa dziś w Polsce bardzo ważną rolę. Proszę powiedzieć o tożsamości nazwy tej partii, o jej fundamentach.
Reklama
MARIUSZ BŁASZCZAK: – Niewątpliwie jednym z najważniejszych fundamentów był ruch „Solidarności” – ten fenomen XX wieku, który powstał po pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski. Nikt się wówczas nie spodziewał, że dojdzie do takiej zmiany. Ale pamiętamy słynne słowa Ojca Świętego wypowiedziane w Warszawie: „Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi!”. Rok później narodził się ruch „Solidarności” – największy w historii świata, obok ruchu Gandhiego, pokojowy ruch zmian w kierunku upodmiotowienia człowieka. Tworzenie PiS to także społeczna nauka Kościoła, a więc tworzenie wspólnoty, znajomość naszej przeszłości – to cały skarbiec wartości, jakie niesie ze sobą Kościół katolicki w Polsce, który jest depozytariuszem najważniejszych myśli, wokół których zorganizowane jest nasze życie. Dlatego my, ludzie PiS, jesteśmy tak wrażliwi, kiedy jesteśmy świadkami ataków na Kościół – a coraz częściej mamy z nimi do czynienia. A więc wspólnota narodowa, ruch społeczny, solidarność międzyludzka, dążenie do tego, żeby Polska rozwijała się w sposób zrównoważony, a nie tak, jak dzieje się dzisiaj, kiedy władza lokuje impulsy rozwojowe wyłącznie w metropoliach, a zapomina o Polsce powiatowej, lokalnej. No i szacunek dla życia, poszanowanie godności każdego człowieka. Ma to swój wymiar w polityce międzynarodowej – dążenie do tego, żeby odejść od praktyki stosowanej w ciągu ostatnich 25 lat, że Polska jest dostarczycielem taniej siły roboczej, na rzecz poczucia naszej wartości. To my wydaliśmy też przecież największego człowieka przełomu XX i XXI wieku – św. Jana Pawła II.
– „Prawo i sprawiedliwość” to wyrażenie obecne także w Psalmach Starego Testamentu. Co dla PiS-u oznacza „prawo”, a co „sprawiedliwość”?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
– „Prawo” – to przede wszystkim prawo naturalne. Różnie działo się na przestrzeni lat z prawem stanowionym. Często uderzało ono w prawo naturalne. A zatem – prawo osadzone na systemie wartości. Fundamentem systemu wartości w naszym kraju jest chrześcijaństwo. Jan Paweł II podkreślał, że „demokracja pozbawiona wartości zmienia się w jawny albo ukryty totalitaryzm”. Bez systemu wartości demokracja jest pustą fasadą.
„Sprawiedliwość” – to danie szansy każdemu, bez względu na jego status materialny, na to, gdzie mieszka, w jakiej rodzinie się urodził. Chodzi o to, żeby każdy miał szansę równego startu w dorosłe życie, rozwoju, dostępu do edukacji. Sprawiedliwość to także tworzenie wspólnoty, w której np. ludzie starsi czy chorzy nie są pozbawieni opieki; a dziś bardzo często mamy do czynienia z marginalizacją osób, których nie stać na prywatne wizyty u lekarza, na życie na jakimś poziomie. Sprawiedliwość to troska o to, żeby ludzie nie czuli się pozostawieni samym sobie.
W III RP egoizm stał się niejako sposobem życia. Młodym ludziom wmówiono, że nie muszą się zastanawiać nad tym, co będzie za lat 40 czy 50, ale powinni korzystać z życia. Tych, którym się nie udało, potraktowano jako gorszych. To bardzo niebezpieczne dla naszej wspólnoty narodowej.
– Jest takie łacińskie powiedzenie: „Serva ordinem et ordo te servabit” – Zachowaj porządek, a porządek zachowa ciebie. Można to sparafrazować: Zachowaj prawo, a prawo zachowa ciebie. Jak Pan rozumie to adagium?
– Otóż nie może być dyktatu prawa wobec systemu wartości czy natury ludzkiej. W XX wieku zdarzało się, że uchwalano lub przyjmowano prawo, które było antyludzkie, które godziło w godność człowieka czy w życie ludzi. Prawo, które jest zgodne z systemem wartości, które jest prawem naturalnym, ochroni istotę ludzką.
– Jak wobec tego pojmuje Pan ideologię genderowską, która bazuje na idei całkowitej wolności człowieka – nawet płeć można sobie wybierać. Jak się to ma do prawa naturalnego?
– W mojej ocenie, to żadna wolność, to dyktat ludzi, którzy chcą zburzyć naszą kulturę i cywilizację, i wmawiają wszystkim, że jest to nowoczesne, postępowe i dobre. Człowiek nie jest wolny wtedy, kiedy jest zmuszany do akceptowania czy też promowania zachowań, które przeczą jego naturze. To nie ma nic wspólnego z wolnością. W ideologii gender najbardziej przerażające jest dla mnie deprawowanie dzieci, a więc wprowadzanie tego systemu do szkół, ba, nawet do przedszkoli. Jako rodzic, jako ojciec nie życzę sobie, żeby moje dzieci były deprawowane przez ludzi, którzy w imię własnych przyjemności są gotowi na wszystko.
Reklama
– W ostatnim czasie ratyfikowano konwencję o przeciwdziałaniu przemocy wobec kobiet i przemocy domowej. Zostały także przegłosowane w Sejmie pewne propozycje dotyczące metody in vitro. To wszystko również wiąże się z tak lansowaną obecnie ideologią genderowską. Jak Pan, jako obserwator sceny parlamentarnej, widzi to wszystko, co dzieje się obecnie w polskim Sejmie?
Reklama
– Dla mnie jest oczywiste, że ci, którzy wprowadzają ideologię gender, chcą zniszczyć naszą kulturę, zbudowaną na fundamencie chrześcijańskim. A to jest nasza ponadtysiącletnia tradycja, nasza stabilizacja, która reguluje nasze życie. Zauważmy, kiedy bolszewicy w Rosji wprowadzali swoje porządki, też zaczynało się to od zburzenia reguł, które łączyły ówczesną rosyjską wspólnotę. Dziś ludzie skoncentrowani na seksualności proponują to samo. Czy można to zatrzymać? Oczywiście, można, więcej – trzeba, bo to jest niszczące dla człowieka. Zawsze tak było, że jeżeli człowiek skupiał się wyłącznie na swoich przyjemnościach, to ulegał autodestrukcji. Człowiek jest istotą, która powinna myśleć i powinna czynić dobro, a to, co związane jest z ideologią gender, z całą pewnością czynieniem dobra nie jest.
A jeżeli chodzi o konwencję tzw. antyprzemocową, to pod tym tytułem kryje się konwencja uderzająca w rodzinę i niezgodna z konstytucją obowiązującą w Polsce. Konstytucja definiuje bowiem małżeństwo jako związek mężczyzny i kobiety, a w konwencji mamy stwierdzenia o niestereotypowych rolach płciowych, o tym, że nasza kultura i religia są źródłem przemocy. To nieprawda. Są takie kultury, które rzeczywiście mają z tym problem, ale z całą pewnością nie jest to kultura europejska oparta na chrześcijaństwie. Tak więc konwencja jest jednym wielkim nadużyciem.
– Często słyszymy głosy przeciwników PiS, którzy mówią, że partia ta głosi nienawiść, jesteście oskarżani o brak miłości, mówi się, że jesteście niebezpieczni, i wielu, niestety, przyjmuje to do wiadomości. Co chciałby Pan w tej kwestii powiedzieć?
– To są pomówienia. Była taka metoda rozgrywki politycznej prowadzona przez osiem lat przez koalicję PO-PSL. Przykładowo, sąd skazał Mariusza Kamińskiego, twórcę i b. szefa CBA, skazał policjanta, który walczył z korupcją, za to, że z nią walczył, natomiast b. poseł PO Beatę Sawicką uznał za winną korupcji, ale nie wymierzył jej kary więzienia. To pokazuje, jak wygląda sprawiedliwość III RP, jak ona jest fikcyjna, ułomna. A że naruszyliśmy interesy wpływowych grup w kraju, to fakt. Również z tzw. taśm prawdy można się dowiedzieć, jak rządzący traktują Polskę i Polaków, jak w knajpach przy ośmiorniczkach ubijają własne interesy i interesiki. PiS, kiedy rządził, z tą patologią zmierzył się realnie. Pod rządami koalicji PO-PSL mamy przyzwolenie na nadużycia. Świadczą o tym nierozliczone afery – Amber Gold, hazardowa, stoczniowa, wielka afera związana z przepłacaniem za budowę dróg i autostrad – zapłaciliśmy 26 mld zł więcej, niż należało. Ktoś te pieniądze przejął. Stąd bierze się ten atak na nas, zupełnie pozbawiony podstaw, a wynikający pewnie z zasady, że najlepszą metodą obrony jest atak.
– Dotknął Pan sprawy tzw. taśm prawdy. Obecni decydenci winią za nie tych, którzy nagrywali, nie odnosząc się do meritum sprawy...
Reklama
– To jest próba ucieczki od odpowiedzialności, a więc koncentrowanie uwagi opinii publicznej na samym nagrywaniu, a nie na treści nagrań. Z rozmowy wciąż urzędującego szefa CBA Pawła Wojtunika z wicepremier Elżbietą Bieńkowską wynika, że z państwowych spółek transferowane są w ręce prywatne setki milionów złotych, oboje – szef CBA i wicepremier rządu – o tym wiedzą i nie reagują. Albo sprawa górnictwa. Na początku 2015 r. mieliśmy olbrzymi problem: zapaść w górnictwie, strajki, groźba likwidacji kopalń, a wicepremier Bieńkowska opowiada, że w Ministerstwie Gospodarki lekceważą sobie problemy górnictwa, że zdają sobie sprawę z tych problemów, ale nie reagują. I to jest właśnie istota tej władzy. Tzw. taśmy prawdy pokazały, kim faktycznie są ludzie naszej władzy, jak traktują Polskę i Polaków, jak bardzo ta władza jest oderwana od rzeczywistości, a jak skoncentrowana jest na własnych interesikach.
– Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński powtarzał często, że polską racją stanu winno być „wszystko, co Polskę stanowi”. Co dla Pana i Pańskiej partii stanowi treść przesłania Księdza Prymasa, co dla Was jest najważniejsze, co stanowi Polskę?
– Najważniejsza dla naszej tożsamości narodowej jest nasza kultura, historia i jej znajomość, poczucie wspólnoty, wartości, wokół których zorganizowane jest nasze życie. Wartości uświęcone tradycją budują naszą tożsamość. Jeżeli o tym wszystkim zapomnimy, to zniknie Polska, rozpłyniemy się. A są tacy, którzy chcą, byśmy rozpłynęli się gdzieś w Europie. Pamiętajmy też, że państwa Zachodu bardzo zdecydowanie zabiegają o realizację własnych interesów narodowych i państwowych. Najważniejsza jest kultura, bo ona stanowi o tożsamości narodowej.
– Gospodarka, majątek narodowy, bezrobocie – jakie lekarstwo PiS widzi dla Polski?
Reklama
– Przede wszystkim gospodarka powinna być oparta na polskim kapitale. W programie PiS nazywamy to patriotyzmem gospodarczym. To tworzenie miejsc pracy w kraju, by młodzi ludzie nie byli zmuszani do wyjazdu za chlebem za granicę. To zapobieżenie transferowaniu ogromnych zysków na zachód Europy czy do światowych instytucji finansowych. To tworzenie warunków do tego, by zdolni młodzi ludzie pracowali w ojczyźnie i tu zakładali swoje rodziny – bo przed Polską stoi olbrzymie wyzwanie demograficzne. To także zwrócenie uwagi na edukację, co jest niezwykle ważne dla społeczeństwa. Państwo minimum, o którym mówili liberałowie, a więc państwo jako stróż nocny – to jest model zły, który się nigdzie nie sprawdza. Państwo powinno stanowić wsparcie dla obywateli w sensie dawania równej szansy każdemu zgodnie z jego umiejętnościami, zdolnościami.
– Dla każdej polskiej rodziny najważniejszą sprawą jest jej byt. Czy PiS może zaoferować polskiej rodzinie lepszy byt i lepsze jutro?
– Tak, w programie PiS mamy konkretne rozwiązania. Przygotowaliśmy projekt ustawy o narodowym programie zatrudnienia dla ludzi młodych w Polsce lokalnej – wsparcie finansowe dla wszystkich pracodawców, którzy stworzą miejsca pracy dla ludzi młodych, żeby nie musieli wyjeżdżać za pracą, zostawiać rodziców, dziadków. Druga rzecz to mieszkanie – cały system budownictwa mieszkaniowego. Przyjęliśmy wzorce austriackie, m.in. możliwość kupienia mieszkania najpierw na wynajem, a potem wraz ze spłatą czynszu nabywanie własności mieszkania. Taka oferta przeznaczona jest dla ludzi młodych, nieposiadających własnego dachu nad głową. I wsparcie dla rodzin, które decydują się na posiadanie dzieci – 500 zł na każde drugie dziecko w rodzinie zamożniejszej i na pierwsze dziecko w rodzinie średnio albo gorzej sytuowanej. To będą bardzo dobrze wydane pieniądze, zostaną wydane lokalnie i nie na dobra luksusowe, tylko na wyżywienie, ubranie. Te pieniądze wzmocnią rynek lokalny.
– 70 proc. majątku narodowego zostało sprzedane. Jak PiS będzie się starał uporać z tzw. zaszłościami?
Reklama
– Rzeczywiście, większość majątku narodowego została wyprzedana, ale są jeszcze duże firmy, koncerny, które obroniły się przed szaleństwem sprzedaży majątku. Jest mnóstwo przykładów sprzedaży firm tylko po to, żeby te, które kupiły firmę, zamknęły ją i dostały się na rynek zbytu w kraju. Chcemy zacząć od pewnego procesu, który nazywamy repolonizacją banków, dlatego że banki są krwiobiegiem finansowym w działalności gospodarczej. Banki powinny być w większości pod kontrolą polską. Druga rzecz to media. W ponad 90 proc. są one dziś własnością niepolską. Tymczasem przez dostęp do informacji stanowią podstawowe narzędzia w prowadzeniu działalności gospodarczej.
– Ostatnio ktoś zauważył, że najpierw bankierzy zachodni kupili nasze banki, a teraz po podwójnej cenie chcą je odsprzedać, a są to przecież pieniądze polskiego podatnika. Może gdyby po 1989 r. Polacy zorganizowani w większych grupach spółdzielczych mogli kupować większe przedsiębiorstwa, z pewnością wiele naszego majątku zostałoby w rękach polskich. Czy zatem nie należałoby jeszcze zwrócić większej uwagi na ruch spółdzielczy?
– Mamy olbrzymie tradycje spółdzielczości przedwojennej. Zawsze jest jednak tak, że musi być ktoś, kto będzie liderem. Jesteśmy otwarci na takie oddolnie powstające spółdzielnie, nie jest to jednak łatwe w społeczeństwie zatomizowanym, jakie mamy. Kiedy były duże zakłady pracy, ludzie zbierali się, mogły powstawać związki zawodowe. Może dziś byłoby to możliwe z pomocą nowoczesnych portali społecznościowych – nowych form komunikacji społecznej. Jest więc jakaś szansa na to, żeby ludzie mogli skupić się wokół wspólnej idei.
– Czy Pan Przewodniczący nie sądzi, że nasze media publiczne – prasa, radio, telewizja – powinny służyć całemu narodowi, prawdzie i prawdziwemu obliczu życia społecznego?
Reklama
– Od 2010 r. mamy bardzo jednostronne media publiczne, kontrolowane przez trójkoalicję: PO-PSL i SLD. Widoczne to było chociażby w kampanii prezydenckiej – ostatniego dnia przed ciszą wyborczą TVP Info wychodziło z siebie, żeby w złym świetle przedstawić jednego z kandydatów, który – jak się okazało – wygrał wybory. Z całą pewnością media publiczne powinny być właśnie publiczne, powinny koncentrować się nie na zarabianiu pieniędzy poprzez reklamy i działalność komercyjną czy jakąś niewiele lub nic niewnoszącą rozrywkę, tylko winny kształcić i dostarczać rzetelnej informacji. Media powinny służyć komunikacji społecznej, a więc nie tylko przekazywać informacje w jedną stronę, ale też być otwarte na informacje obywateli. Jest w Polsce radio, które choć nie jest medium publicznym, komunikuje się ze swoimi słuchaczami: można zadzwonić, porozmawiać z gościem audycji – to jest prawdziwa, rzetelna komunikacja. Chodzi, oczywiście, o Radio Maryja.
– Na koniec chciałbym zapytać, czy wartości obiektywne obecne w katolickiej nauce społecznej mają szansę zaistnieć jeszcze bardziej wyraziście w działalności Pańskiego ugrupowania lub w działaniach, które Pan osobiście podejmuje?
– Przede wszystkim jest to świadectwo każdego z nas, świadectwo przywiązania do religii. Dla nas, ludzi wierzących, chrześcijaństwo, Kościół rzymskokatolicki stanowi podstawę ładu życia. Dla ludzi niewierzących natomiast stanowi podstawę kultury, bo przecież niewierzący też wychowali się w kulturze chrześcijańskiej. Stąd bardzo niepokojące było to, co zdarzyło się w sierpniu 2010 r., kiedy wyprowadzano krzyż z Krakowskiego Przedmieścia – ówczesny prezydent Bronisław Komorowski w pierwszym wywiadzie udzielonym po wyborach powiedział, że trzeba wynieść krzyż z tego miejsca. Po tym uruchomiona została cała lawina głosów, że symbole religijne powinny zniknąć z przestrzeni publicznej. To jakieś szaleństwo. Zresztą w Wielkiej Brytanii zdarzyło się, że stewardesa została ukarana za to, że nosiła medalik. Jest naszym obowiązkiem, jako chrześcijan, dawać świadectwo naszej wiary i jako tacy powinniśmy angażować się w życie społeczne. Papież Franciszek mówi o tym wprost, że chrześcijanin nie może stać z boku, że kształt naszego życia społecznego zależy od nas, od tego, jak te sprawy traktujemy.
– Zauważyliśmy w działaniach obecnej koalicji PO-PSL, że w wielu dziedzinach (gospodarka, handel) faworyzowane są podmioty zagraniczne. Byliśmy zdziwieni np. decyzją w sprawie zakupu śmigłowców od Francuzów z pominięciem firm funkcjonujących w Polsce. Podobnych spraw jest bardzo dużo. To samo dotyczy spraw czysto politycznych czy kulturalnych. Jak będzie, gdy PiS przejmie władzę?
– Pieniądze polskiego podatnika muszą być wydawane gospodarnie. Kupienie włoskiego pociągu za 3 mld zł lub francuskich śmigłowców za 13 mld zł to niegospodarność, ponieważ te pieniądze wypłynęły z Polski do Włoch i Francji, a nasze zakłady produkują wcale nie gorsze pociągi czy śmigłowce. W konsekwencji w Mielcu zapowiedziano zwolnienie nawet 600 pracowników, o redukcji zatrudnienia słychać także w Świdniku. Konieczne są również zmiany w systemie podatkowym, choćby podatek bankowy czy obrotowy od hipermarketów. Sklepy te wykazują symboliczne zyski i gigantyczne obroty, koncentrując na sobie handel kosztem upadających małych, rodzinnych sklepów. Jeśli chodzi o politykę i kulturę – trzeba pamiętać, że Unia Europejska nie jest federacją, tylko organizacją międzynarodową, a więc to my w Polsce decydujemy o tych sprawach i nikt nie ma prawa nam niczego narzucać.