AGNIESZKA KONIK-KORN: – Żona, mama i dziennikarka. Jak łączysz bycie mamą z pracą, która wymaga nieustannej aktywności?
MAGDALENA GUZIAK-NOWAK: – Dobre pytanie, najtrudniejsze z trudnych. Już dawno temu zrozumiałam, że nie jest możliwe połączenie pracy z wychowaniem dzieci i prowadzeniem domu w taki sposób, aby każda z tych sfer była perfekcyjnie zaopiekowana. Wiele zależy od samodyscypliny i organizacji, ale w pewnym momencie dochodzisz do wniosku, że doba naprawdę jest za krótka – dosłownie. Będąc pracującą mamą, szukam złotego środka. I staram się nie marnować ani minuty. Czas spędzony w redakcji jest bardzo intensywny, bo gdy tylko wyjdę z domu, tęsknię za moimi dziewczynkami i chcę do nich jak najszybciej wrócić. W domu, poza sytuacjami ekstremalnymi, które w moim zawodzie niestety się zdarzają, staram się nie pracować. Jeśli muszę włączyć komputer, to wtedy, gdy dzieci już śpią.
Znam mamy, które całkowicie zrezygnowały z pracy zawodowej na rzecz prowadzenia domu. Wiele z nich jest szczęśliwych, nie czują się uciemiężone. Są też mamy, które potrzebują pracy jak powietrza. Nie dlatego, że nie kochają swoich dzieci! Po prostu taką mają osobowość. Czasem z wielkim trudem łączą dwa tak różne światy – dom i pracę. Cóż, należę do tej drugiej grupy. A jak mi wychodzi to połączenie? Za kilkanaście lat zapytam o to moje dzieci.
Reklama
– Jesteś jednym z najmłodszych redaktorów naczelnych w Polsce. Czy możesz zdradzić, jak zdobywałaś swoje dziennikarskie szlify?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
– Piszę, odkąd pamiętam. Pierwszy raz podzieliłam się swoją „twórczością” w podstawówce, wyciągając z szuflady sentymentalne wiersze i pokazując je mojej polonistce. W gimnazjum należałam do redakcji szkolnej gazetki, a w liceum po raz pierwszy zostałam redaktorem naczelnym. Wydawaliśmy pismo kulturalne z twórczością uczniów. Będąc na studiach, razem z mężem i grupą przyjaciół założyliśmy nowy, studencki tytuł. I tak, przez cztery lata byłam naczelną „Trybów”. Teraz „Droga”...
Mam świadomość, że nic by nie było z mojej pisaniny, gdyby Pan Bóg nie dał mi talentu, a życzliwe osoby nie podzieliły się swoim doświadczeniem. Bardzo wcześnie zaczęłam praktyki w „normalnej” redakcji, mimo że na studiach nie było to jeszcze wymagane. Dużo czytałam, szczególnie moich mistrzów reportażu i wywiadu. Przyglądałam się starszym kolegom, podglądałam ich metody pracy. Ale też starałam się zrozumieć dziennikarski etos, w czym pomagały mi przeróżne dokumenty Kościoła i książki o etyce zawodowej.
– Co uważasz za najważniejsze w pracy dziennikarza?
Reklama
– Prawdę. Nie oznacza to, że zawsze od razu trzeba mówić i pisać wszystko, co wiemy. Ale kłamstwo dyskwalifikuje dziennikarza na całej linii. W pracy w mediach katolickich ważna jest też formacja religijna. Bez stałej łączności z Najwyższym Redaktorem wszystkie wysiłki spełzną na niczym.
– Czy praca w mediach katolickich to według Ciebie praca jak każda inna, czy jednak misja i ewangelizacja?
– Misja, zdecydowanie. Wiem, to takie napuszone, nadmuchane słowo. Jednak ja je rozumiem w stu procentach dosłownie. Moim „dziennikarskim patronem” jest bł. Jakub Alberione. Kiedy wysocy dostojnicy kościelni bardzo niechętnie spoglądali na gazety, a co dopiero na radio i telewizję (!), on mówił, że media są współczesną amboną. Miał rację. Czy godzinna Msza św. zaspokoi w katolikach pragnienie Boga? Przecież tydzień ma aż 168 godzin! To dla mnie wielka motywacja do pracy. Dając czytelnikom gazetę z krzyżem na okładce, sprawiamy, że Pan Bóg jest obecny w ich domu cały czas.
– Co lubisz w swoim zawodzie, a za czym nie przepadasz?
– Nie znoszę spisywać nagrań z dyktafonu. Ale to nic w porównaniu z zaletami redakcyjnej pracy. Kocham ludzi. Lubię poznawać ich historie i opinie, nawet wtedy, gdy są zupełnie inne niż moje własne. Cieszę się także, że dzięki łasce Bożej dziennikarstwo ma moc sprawczą i moje teksty mogą komuś bardzo realnie pomóc.
Reklama
– Dwutygodnik „Droga”, który redagujesz, w tym roku obchodzi 20. rocznicę istnienia. Ostatnio obserwujemy duże zmiany w tym piśmie – nowa grafika, wiele ciekawych artykułów, podejmujecie nieraz trudne, ale bardzo ważne tematy. Czy potrafisz powiedzieć, jakie są dziś oczekiwania młodych czytelników?
– Mamy kontakt z czytelnikami, a także z rodzicami, katechetami, księżmi. Młodzież pragnie miłości. Dlatego dużo piszemy o przygotowaniu do życia w rodzinie, czystości, rozwoju psychoseksualnym. Czytelnicy lubią też... historię – mamy więc stały dział, przybliżający historię Polski XX wieku. Poruszamy trudne sprawy związane z funkcjonowaniem nastolatka w domu, szkole i grupie rówieśniczej, np. cyberprzemoc, rodzice na emigracji, odchudzanie. Do tego dobre wywiady, wartościowa kultura, sport i dowcipy – perełki. Po prostu polecam!
* * *
20 lat „Drogi”
Pierwszy numer Dwutygodnika Młodzieży Katolickiej „Droga” ukazał się na Wielkanoc 1995 r. Dziełu pobłogosławił św. Jan Paweł II i przyjął na audiencji pierwszych redaktorów.
W ciągu 20 lat zmieniali się autorzy, szata graficzna, format, ale misja pozostała niezmienna – promowanie wartości katolickich wśród młodzieży.
Redakcja „Drogi” mieści się w Krakowie, ale pismo ma zasięg ogólnopolski. Można go nabyć w parafiach, księgarniach katolickich albo w wersji elektronicznej za pośrednictwem portalu www.cyfrostudnia.pl. Najpopularniejszym sposobem dystrybucji jest prenumerata.
Kto czyta „Drogę”? Gimnazjaliści i uczniowie szkół średnich, ale do redakcji ciągle przychodzą listy od osób, które się na niej „wychowały”, a teraz, same będąc rodzicami, kupują ją dla swoich dzieci i nadal chętnie do niej zaglądają.
Redaktorom „Drogi” przyświeca hasło „Nie wszystko o Bogu, ale wszystko z Bożej perspektywy”. Pewnie dlatego czasopismo jest tak różnorodne. Jest w nim miejsce zarówno na pogłębienie formacji religijnej, jak też na nowinki techniczne, rękodzieło czy... maseczki do włosów.
akk