Na początku wspomniał słowa swojej babci: – Piotruś, pamiętaj – nikomu nie dawaj krzyża, bo ten ktoś później będzie miał Krzyż Pański. – Nie mogę się z nią zgodzić, bo krzyż nie jest symbolem klęski, ale miłości Boga – mówił.
Nawiązując do biblijnego węża miedzianego, biskup wyjaśniał: – Na pustyni patrzymy pod nogi, a Bóg mówi: patrz w górę. Nie skupiaj się na tym, co może zranić, ale podnieś wzrok ku górze, ku Krzyżowi. To gest zaufania. Kaznodzieja zestawił drzewo poznania dobra i zła z rajskiego ogrodu z drzewem Krzyża. – Pierwsze stało się znakiem słabości, drugie – zwycięstwa i chwały Boga – podkreślił.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Zwrócił uwagę, że dziś krzyż bywa traktowany jak ozdoba. – A przecież jego pionowa belka to most między Bogiem a człowiekiem, a pozioma – pojednanie między ludźmi. On przyszedł, by łączyć, a nie dzielić – mówił. I przytoczył historię Tomka z Małego Chóru Wielkich Serc, który w wojsku odmówił zdjęcia krzyża. Za karę codziennie biegał dwa kilometry. – Kiedy kara ustała, sam poszedł i powiedział: przyszedłem, żeby biegać za Krzyż. Dla niego sprawa najważniejsza było biegać za Krzyż: – wspominał hierarcha.
Reklama
Kaznodzieja podkreślał, że krzyż towarzyszy każdemu sakramentowi i przemawia nawet tam, gdzie milkną słowa. – Sportowcy, jak Kamil Stoch, czynią znak krzyża nie dla magicznej ochrony, lecz by zaprosić Boga do każdej chwili – zaznaczył i zachęcał, by naśladować Maryję, która nie uciekła spod Krzyża: – Wszyscy, którzy zapewniali Jezusa o wierności, rozproszyli się. Ona wytrwała – i jest dla nas wzorem.
Na zakończenie biskup opowiedział o swoim współbracie Grzegorzu, którego odwiedził w szpitalu i który mu powiedział, że swoje cierpienie ofiaruje za Polskę, za świat, za pokój, za każdego z nas, za mnie. – Myślę, że największą wartością, jaką możemy komuś ofiarować, nie jest dar materialny, ale duchowy. To jest coś, co zabierzemy na tamten brzeg egzystencji – podkreślił, cytując także św. Carlo Acutisa: Człowiek, gdy umiera, to tak naprawdę zmienia tylko adres – to inna forma istnienia. Kończąc homilię, bp Kleszcz pozostawił wiernym przesłanie: – Pamiętajcie, że nie ma miłości Chrystusa bez krzyża. Każdy z nas powinien wziąć swój krzyż i naśladować Go – tak jak Maryja.
Msza św. sprawowana była w sanktuarium na Świętym Krzyżu, które tradycja łączy z fundacją króla Bolesława Chrobrego w roku 1006. Według podań, to właśnie tu królewicz Emeryk miał ofiarować benedyktynom relikwie Drzewa Krzyża Świętego, które do dziś czci tysiące pielgrzymów.