Reklama

Zastrzyk ideowości na całe życie

O harcerstwie, polityce i potrzebie doskonalenia obywatelskich cnót z Janem Dziedziczakiem rozmawia Wiesława Lewandowska

Niedziela Ogólnopolska 2/2015, str. 38-39

Dominik Różański

Jan Dziedziczak

Jan Dziedziczak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Podobno od najmłodszych lat pasjonuje się Pan polityką, Panie Pośle?

JAN DZIEDZICZAK: – To prawda. Ale nic dziwnego, bo nie dość, że urodziłem się w „karnawale Solidarności”, w sierpniu 1981 r., to w dodatku wychowywałem się w domu, w którym o tym, co się w Polsce dzieje, zawsze dużo się dyskutowało.

– Co Pan zapamiętał z najwcześniejszych lat?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Rok 1989. Kończyłem wtedy pierwszą klasę szkoły podstawowej i bardzo już przeżywałem te domowe dyskusje, czy wygra rząd, czy „Solidarność”. Rodzina i niemal wszyscy nasi znajomi głosowali, oczywiście, na „Solidarność”. Z tamtego okresu pamiętam również krwawą rewolucję w Rumunii, z której relacji telewizyjnych – ze względu na brutalne sceny – zabroniono mi oglądać, ale i tak je oglądałem, bo podczołgiwałem się cichaczem do drzwi pokoju z telewizorem. Pamiętam też upadek muru berlińskiego... Pamiętam wybory prezydenckie w 1990 r. i duże zgorszenie kandydatem z czarną teczką...

– Co o tym wszystkim myślał mały Janek?

– Miałem poczucie, że wokół dzieje się coś ważnego, a pasjonowanie się tym jest czymś oczywistym. Nie czymś wyjątkowym, ale właśnie oczywistym!

– Ale nie powie Pan, że już wtedy chciał Pan być politykiem...

Reklama

– Ta myśl zaczęła kiełkować w szkole podstawowej, a gdy byłem w siódmej klasie, dowiedziałem się od mamy, że istnieje coś takiego, jak studia politologiczne. I właśnie wtedy zdecydowałem, że pójdę na te studia. W tym czasie, w 1995 r., o polityce rozmawiało się już także w szkole, a wybory prezydenckie były przedmiotem naprawdę ostrych dyskusji.

– Wśród uczniów, nastolatków?

– Rzecz jasna, nie wszyscy moi koledzy tak bardzo pasjonowali się polityką. W 30-osobowej klasie może połowa osób wiedziała – prawdopodobnie dzięki rodzicom – o co chodzi. Pamiętam, z jakim przejęciem dyskutowaliśmy między sobą. Dlatego dziś, jako 33-letni polityk, bardzo lubię spotkania z młodzieżą, prowadzenie lekcji o tematyce patriotycznej.

– Czy dzisiejsi nastolatkowie są tak samo zainteresowani polityką, mimo długoletniej kampanii zniechęcania do niej?

– Uważam, że tak. W każdej klasie licealnej z łatwością można znaleźć co najmniej kilka osób zaciekawionych niepowierzchownym poznawaniem świata. Ważne, żeby te osoby wyłuskać, pomagać im, inwestować w ich formację. Tak rozumiem troskę o przyszłość kraju.

– Pana uformował przede wszystkim dom rodzinny...

– Oczywiście, dom, a później harcerstwo. Myślę, że w przejściu od dziecięcej fascynacji do dojrzałego spojrzenia na politykę bardzo pomogło mi właśnie harcerstwo, które uczy odpowiedzialności i namacalnego patriotyzmu.

– Poczucie odpowiedzialności nie jest raczej domeną dzisiejszych polityków...

Reklama

– Istnieje grupa polityków, którzy w ogóle nie wiedzą, co to takiego odpowiedzialność. I właśnie tak po dziecinnemu, beztrosko uprawiają to swoje zajęcie. Polityka jest dla nich tylko stylem życia, blichtrem; kochają flesze, kamery, liczą na związane z nią profity...

– Polityk harcerz w dzisiejszych czasach, niestety, też nie brzmi poważnie.

– Czas to zmienić i przywrócić słowom ich prawdziwe znaczenie. W czasach PRL-u i potem, niestety także w III RP, harcerstwo zostało poddane procesowi infantylizacji; do dziś samo określenie „harcerz” często bywa synonimem kogoś bardzo niepoważnego, co jest zaprzeczeniem jego pierwotnego znaczenia. Istnieje przecież ten słynny stereotyp z okresu PRL-u: biegania w krótkich spodenkach po lesie. W czasach międzywojennych harcerstwo było w Polsce ruchem niezwykle szanowanym. Opisywano sceny, że kiedy po wojnie polsko-bolszewickiej instruktor harcerstwa wchodził np. na dworzec kolejowy, to ludzie klaskali.

– Czym dziś powinno być harcerstwo? Dobrą zabawą, do której namawia się młodzież na każdym kroku?

– Gdy powstawało ponad 100 lat temu, jego misją było kształtowanie wartościowych elit społecznych. Dzisiejszym polskim elitom bardzo brakuje tamtej ideowości, tamtego dążenia do zdobywania i doskonalenia obywatelskich cnót...

–...i harcerskiej sprawności w działaniu?

Reklama

– Tak. Harcerz to przede wszystkim osoba wysoce ideowa – o głębokiej formacji chrześcijańskiej i patriotycznej, nieobojętna, gotowa do rezygnacji z własnej wygody na rzecz dobra wspólnego, wyższego – ale także osoba niezwykle sprawna w działaniu. Cechami harcerza są: samodyscyplina, odporność na stres, umiejętność zarządzania grupą, punktualność, kreatywność.

– Czy i jak, Pana zdaniem, można jeszcze w Polsce przywrócić tę elitotwórczą moc harcerstwa?

– Trzeba robić wszystko, aby to było możliwe. Przede wszystkim przypominać o tym, że szczególnymi orędownikami harcerstwa byli ci, którzy są dla Polaków niezmiennie wielkimi autorytetami – kard. Stefan Wyszyński, św. Jan Paweł II, patron polskiego harcerstwa bł. Wincenty Frelichowski, a także instruktor harcerski rtm. Witold Pilecki, uważany przez historyków za osobę wręcz fanatycznie ideową, a jednocześnie supersprawną w działaniu.

– Sądzi Pan, że rtm. Pilecki jest atrakcyjnym wzorem dla młodego pokolenia Polaków?

– Jak najbardziej, przecież to polski James Bond, niebędący w dodatku literacko-popkulturową fantazją, lecz realną osobą, która przedostała się do Auschwitz, zbudowała tam świetnie działającą siatkę konspiracyjną i wydostała się potem na zewnątrz. Tak działać może tylko taki „arcyharcerz”, jakim był rtm. Pilecki. Świadkowie mówią, że rotmistrz sam wielokrotnie podkreślał, iż tę swoją sprawność, a także ideową wrażliwość zawdzięcza właśnie formacji harcerskiej.

– Dzisiejsza sytuacja Polski nie wymaga chyba aż tak daleko idącego poświęcania się?

Reklama

– Nie byłbym tego taki pewien... Są, oczywiście, nieco inne warunki, żyjemy w pokoju, w XXI wieku, ale wyzwanie służby Bogu i Polsce jest wciąż aktualne.

– Faktem jest, że w III RP zrobiono wiele, by ośmieszyć i zdewaluować zarówno harcerskie postawy, jak i politykę rozumianą jako działanie na rzecz dobra wspólnego. A już przenoszenie formacji harcerskiej do dzisiejszej polityki to bardzo trudne zadanie. Uważa Pan, że to w ogóle możliwe?

– Mimo wszystko tak uważam. Od 2005 r. staram się stać w polityce na straży cenionych przeze mnie wartości. I ciągle jak najniżej pochylam głowę właśnie przed harcerstwem, które mnie jako polityka uformowało, dało mi niezbędną wytrwałość i siłę. Harcerstwo mądrze prowadzone realnie zmienia ludzi – na zawsze. Daje zastrzyk ideowości na całe życie. Daje odporność na złe wpływy, złe wybory. Pomaga sprawnie działać, podejmować decyzje. Moim zdaniem, harcerstwo i polityka to mogłyby być dwie strony tego samego medalu...

– Harcerstwo mogłoby być przedszkolem polityków?

Reklama

– Bardzo dobrym przedszkolem i szkołą wyższą zarazem! Nie tylko zwykłą szkołą przetrwania, ale szkołą historii, patriotyzmu, społecznikostwa, czyli tego wszystkiego, czego w dzisiejszych polskich realiach coraz bardziej brakuje. Istotna jest też mocno związana z harcerstwem formacja religijna – i to ona była solą w oku nie tylko w czasach PRL-u, ale także w III RP – ponieważ człowiekowi o odpowiedniej wrażliwości aksjologicznej dużo łatwiej zaszczepić także wartości patriotyczne, myślenie o dobru wspólnym. Dla mnie niezwykle cenne jest także to, że harcerstwo jest szkołą przyjaźni na całe życie. To z harcerstwa mam swych prawdziwych przyjaciół, bo, jak wiadomo, w polityce bardzo trudno nawiązuje się przyjaźnie.

– Jak się odbyło Pana przejście z harcerstwa do polityki?

– Po przejściu kolejnych etapów w harcerstwie zostałem rzecznikiem prasowym organizowanego wtedy przez ZHR narodowego zlotu harcerzy z okazji 60. rocznicy Powstania Warszawskiego. W Warszawie zbudowaliśmy miasteczko harcerskie, było wiele ciekawych akcji – wszystkie z aprobatą, a większość we współpracy z warszawskim Ratuszem i ówczesnym prezydentem Warszawy Lechem Kaczyńskim, dzięki któremu cały świat odnotował właśnie dopiero 60., a nie wcześniejszą 50. rocznicę Powstania Warszawskiego, którą rządzący w 1994 r. po prostu zignorowali. Do dziś wspominam studencką akcję przejścia tymi samymi kanałami, którymi przechodzili nasi rówieśnicy w czasie powstania w 1944 r.; transmitowały ją stacje telewizyjne z CNN i BBC World News na czele. Tamta rocznica zaważyła na mojej przyszłości. Po skończeniu studiów i medioznawczym stypendium w Japonii podjąłem pracę w biurze prasowym PiS, które już wówczas stało się biurem kandydata na prezydenta Polski Lecha Kaczyńskiego.

– Można powiedzieć, że to osobowość Lecha Kaczyńskiego zadecydowała o Pana wyborze politycznym?

Reklama

– Niewątpliwie tak. Zaimponowało mi zwłaszcza stworzone przez niego, na przekór wszystkim przeciwnościom, do głębi ideowo harcerskie, znakomite, nowoczesne Muzeum Powstania Warszawskiego. Ale w moim osobistym wyborze politycznym pomogły mi też osoby z kręgów harcerskich, które wprowadziły mnie do tego świata. Potem przyszły wygrane przez Lecha Kaczyńskiego i przez PiS wybory. Zacząłem pracę w kancelarii Premiera, gdy rzecznikiem prasowym premiera Kazimierza Marcinkiewicza był Konrad Ciesiołkiewicz, znakomity instruktor harcerski. Potem przez kilka miesięcy jeździłem po Polsce z prezesem Jarosławem Kaczyńskim jako osoba organizująca współpracę z mediami. Gdy prezes Kaczyński został premierem, zaproponował mi posadę rzecznika rządu.

– Nie wahał się Pan, czy ją przyjąć?

– Przyznam, że podjęcie decyzji było bardzo stresujące... Nie miałem wtedy jeszcze skończonych 25 lat. Byłem dumny z rządów PiS, dałem się więc rzucić na tę głęboką wodę. Bardzo chciałem uczestniczyć w czymś, co uważałem za dobre dla Polski. Wiedziałem także, że taka propozycja to dla mnie wielka szansa.

– Zdawał Pan sobie sprawę, że to będzie trudne wyzwanie?

– Wiedziałem, że to stanowisko wiąże się z wielkim ryzykiem politycznym, zwłaszcza dla tak młodego człowieka; że główne media z zasady nie są przychylne PiS. Było kilka trudnych sytuacji, np. słynny protest pielęgniarek, które zostały zmanipulowane przez PO, mimo że właśnie od naszego rządu pielęgniarki dostały znaczące podwyżki. Narracja protestu w mediach była bardzo nieobiektywna i dla PiS bardzo krzywdząca. Tego rodzaju wydarzenia sprawiały, że to był dla mnie bardzo trudny, ale jednocześnie naprawdę bardzo fascynujący okres.

– Jak smakowała przegrana PiS w 2007 r.?

– To było wielkie rozczarowanie. Przypomnę tylko, że mimo przegranej Prawo i Sprawiedliwość uzyskało wtedy najwięcej mandatów i najwyższą w historii liczbę głosów. Wtedy zresztą zostałem 26-letnim posłem z okręgu Kalisza i Leszna. Tam z satysfakcją i przyjemnością pracuję do dzisiaj.

Reklama

– Jako specjalista w dziedzinie mediów nie ubolewa Pan nad ciągłymi kłopotami PiS z wizerunkiem, z tzw. PR-em?

– Zastanawiam się raczej, co to znaczy mieć dobry PR, i mam coraz więcej uzasadnionych wątpliwości. Zawsze uważałem, że dobry rzecznik rządu powinien mówić Polakom prawdę, a nie przedstawiać jakieś lukrowane wizje lub półprawdy. Tymczasem dzisiaj słyszy się zachwyty nie nad faktycznymi dokonaniami rządu, lecz nad tym, że ma taki sprawny PR, taki dobry wizerunek. To znaczy, że ma dobrą propagandę, sprytnie manipuluje opinią publiczną, choćby podsuwając mediom tematy mające zamaskować inne, mniej wygodne. To jest z gruntu nieuczciwe!

– Ale jak to wokół widać, Panie Pośle, w Polsce uczciwość polityczna jednak nie popłaca...

– A ja mimo wszystko wolę dążyć do bycia politykiem przez duże „P” niż sprawnym, czyli szczwanym, PR-owcem.

* * *

Jan Dziedziczak
Politolog, polityk, poseł na Sejm VI i VII kadencji, najmłodszy po 1989 r. rzecznik rządu (2006-07), instruktor Związku Harcerstwa Rzeczypospolitej

2015-01-07 15:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Betlejemskie Światło pokoju znowu zapłonęło

2024-12-22 18:48

Magdalena Lewandowska

Harcerze, harcerki i zuchy z Wrocławskiego Szczepu Harcerskiego „347” uroczyście wprowadzili Betlejemskie Światło Pokoju do parafii św. Anny na wrocławskim Oporowie.

Przekazali je na ręce ks. Łukasza Jędry CM, przypomnieli też historię tego niezwykłego wydarzenia: w Grocie Narodzenia Pańskiego płonie wieczny ogień, od którego co roku odpala się jedną malutką świeczkę. Płomień świecy jest niesiony przez skautów w wielkiej sztafecie i obiega cały świat. – Betlejemskie Światło Pokoju zorganizowano po raz pierwszy w 1986 r. w Linz, w Austrii, jako część bożonarodzeniowych działań charytatywnych. Akcja nosiła nazwę „Światło w ciemności”. Od tego czasu każdego roku harcerka i harcerz odbierają światło z Groty Narodzenia Pańskiego, następnie transportowane jest ono na cały świat. Związek Harcerstwa Polskiego organizuje Betlejemskie Światło Pokoju od 1991 r. Tradycją jest, że ZHP otrzymuje światło od słowackich skautów, a przekazanie światła odbywa się naprzemiennie raz na Słowacji raz w Polsce. Polska jest jednym z ogniw betlejemskiej sztafety, harcerki i harcerze przekazują światło dalej do szkół, urzędów, instytucji, kościołów i domów. Z Polski idzie ono na wschód: do Rosji, Litwy, Ukrainy i Białorusi, na zachód do Niemiec, a także na północ do Szwecji – wyjaśniali harcerze.
CZYTAJ DALEJ

Z okazji Jubileuszu przygotowano nowy wzór papieskiego błogosławieństwa

Biuro Pergaminów Dykasterii ds. Posług Miłosierdzia przygotowało nowy wzór papieskiego błogosławieństwa, które można zamówić z okazji Roku Jubileuszowego. Jest on dostępny również w języku polskim.

„Ojciec Święty Franciszek z okazji Roku Świętego 2025 całym sercem udziela Apostolskiego Błogosławieństwa, wzywając, przez wstawiennictwo Matki Najświętszej, obfitości łask i darów Bożych, by z sercem i umysłem ufnie patrzącymi w przyszłość, nieustannie podtrzymywać w świecie Płomień Nadziei” – tak brzmi treść papieskiego błogosławieństwa, które w spersonalizowanej formie można otrzymać na jednym z dwóch specjalnych pergaminów, przygotowanych przez Biuro Pergaminów z okazji rozpoczynającego się Jubileuszu. Ich zdobienia przedstawiają Drzwi Święte w Bazylice św. Piotra i są opatrzone logotypem Jubileuszu Nadziei.
CZYTAJ DALEJ

"Nasza Paka" dla 200 dzieciaków

2024-12-23 10:15

ks. Łukasz Romańczuk

Finał akcji "Nasza Paka"

Finał akcji Nasza Paka

200 paczek zostało dzisiaj rozdanych dzieciom w ramach akcji Caritas "Nasza Paka". Na auli Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu obecny był abp Józef Kupny, metropolita wrocławski, który złożył bożonarodzeniowe życzenia, a także wręczał dzieciom paczki. Pojawił się także święty Mikołaj.

Metropolita wrocławski witając się z wszystkimi dziećmi i ich opiekunami zaprosił do wspólnej modlitwy i złożył życzenia: W czasie wieczerzy wigilijnej łamiemy się opłatkiem składamy sobie życzenia, ale to jest pewna tylko oprawa. Najważniejsze jest to, że obchodzimy pamiątkę tego, że Pan Jezus ponad 2000 lat temu urodził się w biednej rodzinie w grocie betlejemskiej. Pierwszymi prezentami dla Pana Jezusa to były te dary, które przynieśli pastuszkowie. Dzielili się z Dzieciątkiem Jezus tym, co mieli i sprawili tym wielką radość Matce Bożej, świętemu Józefowi, i Dzieciątku Jezus. My na tę pamiątkę także będziemy obdarowywali siebie prezentami.- zaznaczył abp Kupny, dodając: -Dzisiaj zaprosiliśmy Was tutaj, bo chcemy obdarować was prezentami, równocześnie życząc błogosławionych, zdrowych, radosnych, pełnych radości, świąt Bożego Narodzenia, doświadczenia tego ciepła ludzkiego serca, bo wszyscy my, którzy tu jesteśmy, to my mamy gorące serca i chcemy się tym sercem z wami podzielić.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję