Reklama

Opłatek - symbol miłości i pokoju

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W polskich domach, na stole gości tylko raz w roku. Symbol braterstwa, miłości, pokoju i pojednania - biały opłatek. Niekiedy traktowany jest jako jeszcze jeden świąteczny dodatek w rodzaju choinki czy kolorowych świecidełek. Przy okazji pięknych, niezwykle ciepłych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia warto przypomnieć tradycje związane z białym chlebem, zwyczaje łamania się nim oraz drogę, jaką pokonuje zanim pojawi się na naszym stole.

Śladami tradycji

Łacińskie słowo "oblata", od którego najprawdopodobniej wywodzi się nazwa opłatka, oznacza chleb ofiarny. Pierwsi chrześcijanie spotykający się jeszcze w ukryciu, nie zawsze mogli uczestniczyć w sprawowaniu Mszy św. Część chleba przynoszonego na ofiarę w czasie Eucharystii kapłan błogosławił bez dokonania jego przemiany w Ciało Pańskie. Po Mszy św. rozdawano ten chleb, zwany po grecku "eulogią", wiernym, by podzielili się nim z nieobecnymi na celebracji Najświętszej Ofiary. Służyło to podkreśleniu wspólnoty chrześcijańskiej w czasach, gdy zasadniczo wszyscy obecni na Eucharystii przyjmowali Komunię św. Powoli zwyczaj ten zanikał, ponieważ przystąpienie do Komunii św. było uwarunkowane czystością sumienia, a z tym różnie bywało. W Polsce tajemnymi drogami tworzenia tradycji, zwyczaj łamania się pobłogosławionym chlebem przetrwał w wigilijnym dzieleniu się opłatkiem, w połączeniu ze składaniem życzeń pomyślności na następny rok.

Przepis na wytwarzanie zarówno komunikantów, jak i opłatków jest bardzo prosty. Wystarczy woda, mąka i praca ludzi - to pozornie wszystko, co można na temat wypieku opłatka powiedzieć. A jednak tak nieskomplikowana receptura obłożona była ceremoniałem, który miał podkreślić sakralny wymiar ofiarnego chleba.

W średniowieczu przywilej wypiekania opłatków miały jedynie osoby konsekrowane Bogu. Przywdziewały one na ten czas odświętne szaty, a podczas pracy śpiewały nabożne pieśni. Przed samym wypiekiem starannie dobierały ziarna pszenicy, myły żarna, na których je mielono i czyściły sito, przez które przesiewano mąkę. Używane w starożytności mocno rozgrzane kamienie lub żelazne płyty, na które wylewano rzadkie ciasto, zastąpiono w średniowieczu żelaznymi szczypcami z wgłębieniem w kształcie koła. Forma monety z wyrytymi symbolami chrześcijańskimi była przeciwieństwem judaszowych srebrników z insygniami cesarza.

Dopiero w wieku XVI ważne zadanie wypieku opłatków i komunikantów powierzono osobom świeckim, ale tylko tym, którzy pracowali przy kościele. Organiści i kościelni, w tajemnicy przed księdzem dobrodziejem, sprzedawali czasem jeszcze nie poświęcone opłatki przekupkom, które handlowały nimi na targu. Wówczas to opłatek zyskał kilka nowych zastosowań: smarowano go miodem i dawano dzieciom, które się tym smakiem zachwycały, zaś dorośli we dworze używali go do pieczętowania listów.

Trudno jest orzec, czy przekupki w XVI stuleciu zapoczątkowały proceder odzierania opłatka ze swojej sakralnej aury, chroniącej go przed profanowaniem. Niewątpliwie jednak wielu zatraciło poczucie świętości ofiarnego chleba. Dziś opłatek kupić można nie tylko w sklepie z dewocjonaliami, ale również w sklepie chemicznym, spożywczym lub na ulicznym straganie. Stał się on towarem, przedmiotem sezonowej, pośpiesznej wymiany handlowej.

Szczególna łaska, szczodry dar

W czas przedświątecznej gorączki na pewno nikt z nas nie myśli, skąd właściwie bierze się opłatek, przecież przez cały rok nie widać go w sklepach. Kto robi opłatki i jak obecnie wygląda ich wypiek. Aby odpowiedzieć na te pytania, musiałam zajrzeć do jednej z wytwórni opłatków, hostii i komunikantów znajdującej się na terenie naszej diecezji. Właścicielami stosunkowo małej, rodzinnej, można by rzec, kameralnej fabryki opłatków są państwo Jadwiga i Jan Raczyńscy z Chruszczobrodu. W tym roku mija 10 lat , gdy postanowili samodzielnie wypiekać ofiarny chleb. Ten mały jubileusz jest powodem, aby coś więcej dowiedzieć się o pracy nad wigilijnym opłatkiem. "Właściwie nie pamiętamy, jak zrodził się pomysł wypieku opłatków, komunikantów czy hostii. Pamiętamy natomiast bardzo dobrze, jakie mieliśmy kłopoty ze znalezieniem maszyn do pieczenia. Nie są to rzeczy pospolite, a więc o nich nie było nigdzie słychać. Konkurencja też nie mówiła zbyt wiele. W końcu jednak trochę dzięki protekcji, trochę dzięki szczęściu, udało zakupić się dwie pierwsze maszyny" - wspomina p. Jan swoje pierwsze kroki w tym fachu. "Posiadanie maszyn znaczyło dla nas bardzo wiele, ale nie potrafiliśmy jeszcze wypiekać. Pierwsze próby oczywiście były nieudane. Ciasto wylewało się na boki. Jednak metodą prób i błędów doszliśmy do perfekcji" - mówi p. Jadwiga, która te początki wspomina ze śmiechem. Ale tamten pamiętny, pierwszy wypiek zapoczątkował kilkuletnią pracę, która w wielu miejscach przypomina trud średniowiecznych mnichów.

Początkowo państwo Raczyńscy piekli w piwnicy swojego domu. Dzisiaj mają specjalnie na ten cel wyposażony warsztat, składający się z czterech pomieszczeń. W jednej z nich stoi 6 maszyn piekarniczych, które mają kształt dwóch grubych, złączonych płyt. Na spodnią część wylewa się ciasto, po czym szybko i energicznie zamyka się górną część. W jednej maszynie mieści się sześć opłatków. Piecze się je około 2 minut. Nie można zwolnić ani przyśpieszyć tego procesu, ponieważ opłatki wyszłyby z maszyny żółte, a ich jakość byłaby wątpliwa. " W tej pracy nie ma mowy o odpoczynku. Od chwili włączenia maszyn trzeba być na nogach non stop - chodzić od jednej maszyny do drugiej. Przy każdym zamknięciu urządzenia wytwarza się para, w pomieszczeniu jest więc gorąco. Nie można usiąść czy zrobić sobie przerwy na kawę. Kilkudziesięciosekundowe opóźnienie niszczy całą partię" - opowiada p. Jan. U państwa Raczyńskich pachnie wigilią już latem, bowiem pół roku przed Bożym Narodzeniem zaczyna się praca, przy czym w listopadzie i grudniu pracują dwa razy więcej. "Czasem zdarzy się, że księdzu nagle braknie opłatków. Wtedy włączamy maszyny nawet o 12.00 w nocy i pieczemy, aby rano już miał. Takie przypadki zdarzają się co roku" - mówi żona p. Jana. Fabryka p. Raczyńskich jest niewielka, kameralna, to utrudnia dotarcie do niej wielu kapłanom, organistom czy kościelnym. Nie ma też żadnej reklamy. Odbiorcami są więc przede wszystkim zaprzyjaźnieni księża i to wszystko. Praca ta jest ciężka i sezonowa, nie przynosi też kokosów. Zresztą p. Janowi i p. Jadwidze nie chodzi o zbicie fortuny. To dlaczego pracują, to przede wszystkim przeświadczenie o szczególnego rodzaju misji, jaką przyszło spełniać im w tym życiu, a swoją pracę przy wypieku ofiarnego chleba traktują jako szczodry dar od Boga. Oprócz białych opłatków wypiekane są też kolorowe dla zwierząt, do których używa się specjalnych barwników spożywczych. Jeśli chodzi o wzory na opłatkach, to każdy z nich jest inny. Przedstawia zazwyczaj sceny Narodzenia Pańskiego.

Jakość wyrobów p. Raczyńskich znana jest wśród odbiorców. Opłatki robione są z najlepszej mąki pszennej, która nie zawiera pyłów ani zbyt wiele glutenu. "Dbamy o to, aby wszystko było zgodne z recepturą i aby nikomu nie zabrakło białego, ofiarnego chleba na wigilijnym stole" - wyznaje p. Jadwiga.

* * *

Sam biały opłatek, poza czasem Świąt Bożego Narodzenia może nic nie oznaczać, prócz wypieku z mąki i wody. Dopiero nasz szacunek, jakim go obdarzamy, sprawia, że staje się on symbolem. Opłatków nie powinno się kupować w miejscach przypadkowych. Zadbajmy o jego pobłogosławienie przez kapłana, okażmy szacunek dla wielowiekowej tradycji Kościoła dla chleba, który przy wigilijnym stole pozwala zapomnieć o wzajemnych urazach i krzywdach, który przypomina o mieszkającej w nas miłości.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wracając z kolędy został potrącony przez tira. Kapłan zmarł w szpitalu

2025-01-08 23:32

[ TEMATY ]

zmarły

Diecezja Koszalińsko-Kołobrzeska

W tym roku obchodziłby 20. rocznicę święceń kapłańskich. Ks. Andrzej Kaleta miał 47 lat. Zmarł w wyniku obrażeń odniesionych w wypadku. Został potrącony przez samochód wracając z wizyty kolędowej.

Ostatnio był wikariuszem w parafii pw. św. Antoniego Padewskiego w Krzyżu Wielkopolskim.
CZYTAJ DALEJ

Ukochany Syn

2025-01-07 11:21

Niedziela Ogólnopolska 2/2025, str. 20

[ TEMATY ]

homilia

ks. Dariusz Kowalczyk

Adobe Stock

Kiedy przypatrzymy się ludzkim historiom, dostrzeżemy nierzadko problem nieznajomości ojca. Zdarza się, że zmarł, zanim urodziło się jego dziecko, lub odszedł w okresie nieświadomości swego syna lub swej córki.

Te przypadki są niewątpliwie bolesne, aczkolwiek można je zrozumieć lub jakoś łatwiej zaakceptować. Bywają jednak sytuacje o wiele trudniejsze, gdy ojcostwo z różnych względów jest niemożliwe do ustalenia albo gdy ojciec świadomie odchodzi od żony czy matki swoich dzieci, porzuca je i odcina się całkowicie od osób, dla których powinien być niemal najważniejszy na świecie. Słyszy się także o przypadkach różnie motywowanego wyrzekania się potomstwa. Takie historie jawią się jako niezwykle bolesne, a czasem wręcz tragiczne. Dziecko wie, że ojciec gdzieś jest, chce z nim nawiązać kontakt, potrzebuje go, pragnie go nad życie, a jednak jakiś przedziwny opór wewnętrzny ojca sprawia, że napotyka ono mur nie do przejścia. Osoby żyjące z taką historią często uznają ją za najtrudniejsze doświadczenie. Upływ czasu niewiele zmienia, a czasem wręcz pomnaża traumę. Znajomość ojca, możliwość poznania jego twarzy, nawet krótkie spotkanie z nim, przekonanie, że mnie kocha i nie pozwoli mi zginąć, że stanie w mojej obronie i będzie ze mnie dumny, że doda mi sił, stanowi mocny fundament „gmachu” życia. Nie ulega wątpliwości, że łatwiej mają osoby, które wychowywali odpowiedzialni ojcowie. Co jednak powiedzieć o tych, którzy tego komfortu nie mają? Czy są na straconej pozycji?
CZYTAJ DALEJ

Ogólnopolskie spotkanie wspólnoty Wojowników Maryi w Płocku

2025-01-11 17:41

[ TEMATY ]

Wojownicy Maryi

Karol Porwich/Niedziela

Ogólnopolskie Spotkanie Wojowników Maryi odbyło się w sobotę w Płocku. Wydarzenie przyciągnęło kilka tysięcy wiernych z kraju i zagranicy. Z Rynku Starego Miasta uczestnicy wyruszyli w procesji różańcowej na Eucharystię do Orlen Areny. Wspólnej modlitwie przewodniczył biskup płocki Szymon Stułkowski.

Hasłem spotkania były słowa: „Niepokalane Serce Maryi nadzieją ocalenia rodziny w mocy Miłosierdzia Bożego” - nawiązujące do objawień Jezusa św. Faustynie Kowalskiej w Płocku. W programie znalazły się konferencje, modlitwa różańcowa, adoracja Najświętszego Sakramentu, a w centrum spotkania Msza św., której przewodniczył biskup Szymon Stułkowski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję