W maju obchodzimy Dzień Matki, a tydzień po nim 1 czerwca Dzień Dziecka. Pewnie nieprzypadkowo te dni następują po sobie. 23 czerwca natomiast jest Dzień Ojca. Z kolejności tych dat można sobie wysnuwać różne wnioski, ale jedno jest pewne: te trzy osoby, wymieniane w dniach im poświęconych, stanowią jedność. Taką ziemską trójcę. Rodzinę. Najmniejszą komórkę społeczną. A rodzina to wiadomo chrzty, śluby, pogrzeby i różne inne uroczystości.
No właśnie. 22 maja byłam na pogrzebie, na ziemi, gdzie urodził się Prymas Tysiąclecia kard. Stefan Wyszyński i w której spoczywają prochy jego przodków. Gdy wyjeżdża się z wielkiego miasta, wszystkie inne miejsca są jakby mniejsze. Ale to tylko pozory. Bo to w takich miejscach jak to, gdzie właśnie byłam, bije najprawdziwsze serce Polski.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ksiądz przytoczył w kazaniu historię chłopca, który w czasie okupacji niemieckiej uratował grupę ludzi, uwalniając ich z zamknięcia, gdzie oczekiwali na wywózkę do obozu, na roboty do Niemiec albo może nawet na rozstrzelanie. Uratował przed tym losem swoich sąsiadów, darowując im jakby nowe życie jak podkreślił kaznodzieja. Teraz, u kresu swoich dni, tenże chłopiec już jako stary człowiek stanął przed Panem Bogiem i sam oczekuje na swoje nowe życie życie wieczne.
Kościół był pełny, ludzie świątecznie ubrani, pomimo dnia powszedniego, całe rodziny, i niemal wszyscy obecni przystąpili do stołu Pańskiego. Po pogrzebie był wspólny obiad dla kilkuset osób, oczywiście bezalkoholowy. Na koniec zaś odśpiewano jeszcze „Anioł Pański”.
Patrząc na takich ludzi i na ich życie, łatwiej jest uwierzyć w słowa: „Jeszcze Polska nie zginęła, kiedy my żyjemy...”.