Co działo się od chwili, gdy Jan Paweł II zakończył odprawianie Mszy św. na sandomierskiej Skarpie. Niewielu wie, co nastapilo potem. A kolejnym punktem programu był, oczywiście, obiad. Wraz z kardynałami i arcybiskupami sprawującymi Eucharystię udał się Ojciec Święty do pałacu biskupiego na krótki wypoczynek oraz wspomniany obiad. Dotarliśmy do osób, które gotowały wówczas dla Papieża.
Powitanie Gościa
Reklama
S. Helena, siostra służka, która pracuje wówczas w Domu Biskupim, wspomina: Dostojnego Gościa mieliśmy przywitać przed wejściem. Przygotowana była dla Niego specjalna winda, którą miał udać się na piętro. Cały nasz personel kuchenny czekał na podwórku przy tej windzie i był przygotowany, aby machać biało-żółtymi chustkami. Planowaliśmy też coś zaśpiewać. Niestety, upał pokrzyżował nasze plany i nie udało się zaśpiewać. Widzieliśmy Papieża ogromnie zmęczonego. Szybko wsiadł do windy. Na górze wstąpił do kaplicy i dosłownie po chwili zjawił się w pokoju stołowym. opowiada nam s. Helena: Przygotowałam się na przywitanie. Z innymi siostrami stanęłyśmy w rzędzie. Nawet ułożyłam sobie krótką mowę: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Jesteśmy siostry służki”, ale nie zdążyłam. Wszystko działo się tak szybko. To Ojciec Święty podszedł do nas pierwszy i powiedział: „Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Witam Siostry Służki o. Honorata z Mariówki”. To mnie zupełnie zaskoczyło. Gdy podszedł bliżej zobaczyłam „żywego Chrystusa”. Spojrzał na mnie i poczułam, jakby przeniknął tym spojrzeniem do głębi. Pomyślałam sobie: „No słusznie, to co miałam powiedzieć już Ojciec Święty powiedział i już nic nie trzeba dodawać, bo wszystko wie”. Tego dnia spotkała mnie wielka łaska, bo miałam tę możliwość, że jako jedyna kelnerka mogłam osobiście przywitać Papieża.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
I rozpoczął się obiad
Obiad rozpoczął się wspólną modlitwą, po której zaległa cisza. Nikt nie przerywał milczenia. Ojciec Święty przemówił dopiero w czasie deseru. Wtedy wszyscy goście włączyli się do rozmowy. Było bardzo swobodnie. S. Helena wspomina: Wtedy trochę nieśmiało będąc blisko Papieża powiedziałam: „Ojcze Święty proszę przyjąć pozdrowienia i wielkie pragnienie obecności mojej mamusi, która bardzo chciała być, ale jest chora i nie mogła”. Ojciec Święty spojrzał na mnie i powiedział: „Bóg zapłać mamusi. Błogosławię mamusi” i zrobił znak krzyża. Również przekazałam pozdrowienia od wszystkich kapłanów, którzy mnie o to prosili. Tu też usłyszałam: „Wszystkim kapłanom błogosławię”.
Obiad zakończył się modlitwą prowadzoną przez zacnego Gościa. Porcelana, której używał Papież, została zamknięta w kredensie na klucz. Po obiedzie Jan Paweł II ponownie udał się do kaplicy. Tam chwilę się modlił, a jak wyszedł w salonie była przygotowana księga pamiątkowa, do której się wpisał. Po tym udał się na wypoczynek.
Ale co na stole…
Reklama
Z Janem Pawłem II do stołu zasiadło 120 osób, głównie księża kardynałowie i arcybiskupi. Dla gości stoły rozstawione były w 5 salonach. Ojcu Świętemu przygotowane zostało takie miejsce, aby wszyscy uczestniczący w obiedzie mogli Go widzieć. Bezpośrednie przygotowanie jadalni wspomina dalej s. Helena rozpoczęliśmy już poprzedniego dnia wieczorem od nakrywania do stołu. Wtedy zauważyliśmy, że ze specjalnie wykonanego dla Papieża krzesła będzie Go słabo widać. Szybko poszukaliśmy jakiejś poduszki, na której mógłby zasiąść. I o dziwo taka znalazła się w moim pokoju... Jak dalej wspomina Siostra: Na stole była piękna zastawa. Wszystko równo poukładane i dopięte na ostatni guzik, nawet serwetki leżały w specjalnych porcelanowych pierścieniach. Ustawiliśmy także bukiety kwiatów.
Jakie było menu? W ramach przystawki na stół podano na półmiskach wędlinę. Natomiast każdy na własnym talerzyku miał przygotowane awokado nadziewane owocami oraz „Macedonię”, czyli sałatkę owocową. Były też inne świeże owoce. Z myślą o włoskich gościach przygotowano pomidory z mozzarellą. Ojciec Święty poprosił o sok grejpfrutowy i herbatę. Sekretarz przygotował herbatę różaną. Potem Jan Paweł II poprosił o rosół i 3 ptysie wyraźnie podkreślając dokładną ich ilość. Drugie danie to mięso, które było drobno pokrojone. Do tego warzywa duszone i surowe.
S. Helena podkreśla, że tego upalnego dnia wielu znamienitych gości poprosiło o kwaśne mleko z ziemniakami. Na deser Papież zjadł sernik. Podano Mu także pierogi z truskawkami. I tak zakończył obiad. Nie chciał kawy, ani herbaty, pił tylko sok.
S. Helena pamięta też, że na talerzu u Ojca Świętego wszystko było zjedzone. Nic nie zostawił, aby się nie marnowało. Talerze i sztućce, których używał, a które zabezpieczyłam w kredensie, umyłam dopiero po 3 dniach, by nie pomieszać ich z innymi. Potem trafiły do muzeum, jako pamiątki z wizyty.
Pożegnanie i wspólne zdjęcie
Reklama
Pożegnanie odbyło się na dole przed budynkiem przy windzie. Poprosiliśmy o wspólne zdjęcie. I wtedy Papież zażartował mówiąc: „Chcecie mieć zdjęcie z takim rozbitym Papieżem?”. Chodziło o opatrunek, który miał na czole. Oczywiście, rozległo się huralne „tak”, a fotograf papieski szybko wykonał zdjęcie. Przy pożegnaniu widać było, że Papież odzyskał siły i autentycznie wypoczął, mogliśmy więc pozwolić sobie na nieco więcej spontaniczności. Potem Jan Paweł II wraz z bp. Wacławem pojechał papamobile do katedry. Wszystkie moje współsiostry tam pobiegły. Ja natomiast zostałam na miejscu.
W podziękowaniu od Papieża otrzymałyśmy różańce przekazane przez bp. Wacława Świerzawskiego.
Wielki trud przygotowań
Po wielu latach s. Helena mówi: Gdy dowiedziałam się o łasce, jaka mnie spotka, bałam się, że nie podołam. Osobiście usługiwać Ojcu Świętemu, to przecież niezwykłe wyróżnienie. Wszyscy zdawaliśmy sobie też sprawę, że taka wizyta to wielkie wyzwanie i będzie nas czekało wiele przygotowań, a nawet i remontów w domu biskupim. Nie było łatwo. Wszystko, poczynając od naczyń, aż po posiłki było starannie dobierane i przygotowywane oraz ściśle kontrolowane przez Sanepid. Dom biskupi wyglądał wtedy jak plac budowy. Ale pamiętam z czasów przygotowań także miłe chwile. Jak chociażby wybieranie jednolitych strojów dla sióstr posługujących jako kelnerki i inny, ale też jednolity dla przygotowujących posiłki. Bluzki były zamówione w sklepie, natomiast suknie uszyła nam jedna z sióstr. Każda z nas nosiła również specjalnie fartuchy. Łącznie przy obiedzie pracowało 7 sióstr jako kelnerki i tyleż samo jako kucharki. Każda kelnerka miała pod opieką jeden stół. Wcześniej poświęciłyśmy trochę czasu, aby poćwiczyć właściwe podawanie posiłków.