Reklama

W wolnej chwili

Pierwsza dama polskiej piosenki – Irena Santor - kończy 90 lat

90 lat temu, 9 grudnia 1934 r. urodziła się Irena Santor. "Maleńki znak", "Embarras", "Powrócisz tu", "Tych lat nie odda nikt", "Już nie ma dzikich plaż" – piosenki śpiewane przez artystkę, określaną mianem pierwszej damy polskiej piosenki, przed laty nuciła cała Polska. "Przyszłość przede mną" – mówi.

2024-12-09 07:19

[ TEMATY ]

muzyka

Małgorzata Godzisz

Irena Santor

Irena Santor

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jednej z pierwszych piosenek nauczyła się już w przedszkolu. Były to "Bajki" ze słowami Juliana Tuwima. "Wówczas ten walc w wykonaniu Adama Astona, jednego z najpopularniejszych piosenkarzy dwudziestolecia wojennego, należał do największych przebojów muzyki popularnej. Pewnie dlatego wszedł w skład repertuaru Irenki, z którym występowała na rodzinnych spotkaniach. To była jej pierwsza +zarobkowa+ praca" – czytamy w biografii "Irena Santor. Tych lat nie odda nikt" autorstwa Jana Osieckiego.

Artystka przyszła na świat 9 grudnia 1934 r. w Papowie Biskupim, jako Irena Wiśniewska. Dzieciństwo spędziła jednak w niedalekim Solcu Kujawskim, do którego Wiśniewscy przeprowadzili się rok po narodzinach córki. Już od najmłodszych lat przejawiała zainteresowania muzyczne występując przed rodziną, a także, co ciekawe, przed znajomymi sklepikarzami. "Gdy szła do ochronki, po drodze zawsze wstępowała do piekarni i jednocześnie cukierni Klary i Antoniego Zielińskich, czyli moich pradziadków. Oboje lubili ją i wiedzieli, że ma śliczny głos. I gdy dziewczynka pojawiała się, to sama wchodziła albo była sadzana na ladzie i śpiewała, a w nagrodę dostawała sznekę z glancem, czyli drożdżówkę" – wspomina Rafał Kubiak, dyrektor Muzeum Solca im. księcia Przemysła.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Beztroskie lata wczesnego dzieciństwa przerwał wybuch wojny we wrześniu 1939 r. "Pochodzę z ubogiej rodziny, która została bardzo okaleczona przez wojnę. Cieszę się, że mogłam wyjść z tego jako tako cało, żyć, być i się rozwijać, bo najbardziej interesuje mnie istnienie - to, by być na świecie. To z tym łączy się wszystko, mogę zdobyć, cokolwiek tylko będę chciała, na ile będzie mnie stać" - opowiadała na antenie Polskiego Radia w 2017 r.

Podziel się cytatem

Reklama

Już siódmego dnia walk do miasta weszli Niemcy, po wkroczeniu których miejscowa ludność niemiecka przystąpiła do antypolskich działań. Służył do tego przede wszystkim Selbstschutz na czele z Karlem Musolfem – opisywanym przed miejscowych sadystą i alkoholikiem. Siedzibą organizacji został budynek byłego hotelu, mieszczący się przy ul. 23 Stycznia. Przetrzymywano i torturowano w nim więźniów. Miejsce to znajdowało się naprzeciwko mieszkania Wiśniewskich.

Ojciec Ireny zginął prawdopodobnie pod koniec października, na skutek zemsty donosiciela, któremu kilka miesięcy wcześniej miał powiedzieć: "Niech tu tylko ten Hitler spróbuje przyjść, to my mu pokażemy!" – cytuje Osiecki. Matka – Helena - by utrzymać rodzinę zmuszona została do pracy w ciężkich warunkach, przez co nabawiła się gruźlicy. Przyczyniło się to do jej przedwczesnej śmierci, kiedy Irena miała zaledwie 16 lat.

Dwa lata wcześniej, w 1948 r. obie zamieszkały w Polanicy-Zdroju. To właśnie tam nastoletnią Irenę zauważył przebywający w uzdrowisku, dyrygent i dyrektor Opery Poznańskiej Zdzisław Górzyński. Talent młodej dziewczyny wywarł na muzyku takie wrażenie, że ten polecił ją Tadeuszowi Sygietyńskiemu, by przyjął uzdolnioną śpiewaczkę do kierowanego przez siebie Państwowego Zespołu Ludowego Pieśni i Tańca "Mazowsze".

Reklama

W datowanym na 17 lipca 1951 r. liście polecającym Górzyński napisał: "Drogi Tadeuszu! (...) polecam Twej możnej opiece młode, niezwykle utalentowane dziewczę – Irenę Wiśniewską lat 16. Ładny, czysty sopran, nieprzeciętna muzykalność, prawdziwy, szczery talent, który należy kształcić i otoczyć troskliwą opieką. Jestem głęboko przekonany, że już po roku będzie ozdobą (nie ozdóbką) Mazowsza. Ta młoda osoba dowiedziawszy się, że jestem w Polanicy na kuracji, poprosiła o audiencję. Jej odwaga, bezwzględna uczciwość – ujęły mnie serdecznie, toteż proszę Cię jeszcze raz o zajęcie się jej losem – na pewno nie pożałujesz".

"Mazowsze" mieściło się "pół Polski dalej" w Karolinie pod Warszawą. Nastolatka wiedziała jednak, że jest to dla niej ogromna szansa. Ponadto okazało się, że w Nadarzynie (blisko Karolina) mieszkała odpoczywająca wówczas w Polanicy krewna jednej z nauczycielek dziewczyny. Kobieta nie tylko przyjęła ją pod swój dach, ale i okazała niezbędne wsparcie.

"Pechowo dla niej zespół akurat był w trakcie trwającego ponad dwa tygodnie tournée po NRD (...). Z tego powodu przed kilka kolejnych dni Irena maszerowała z Nadarzyna do Karolina nadaremno. Próbowała codziennie, bo nikt nie potrafił jej powiedzieć, kiedy zespół wróci z wyjazdu" – czytamy w biografii artystki. Około pięciokilometrowa droga z Nadarzyna do siedziby "Mazowsza" wiodła przez las. Przyszła śpiewaczka pokonywała codziennie dystans dziesięciu kilometrów. "Proszę sobie wyobrazić, że Irena chodziła wtedy do Karolina przez ten las boso, bo oszczędzała buty. Nowe były nie tylko drogie, ale przede wszystkim trudno było je dostać" – zauważył późniejszy partner Santor, Zbigniew Korpolewski.

Kiedy w końcu udało się jej spotkać z Sygietyńskim, ten, ufając słowom przyjaciela, przyjął ją bez żadnego egzaminu. Co ciekawe niepewna swojej przyszłości w zespole Santor, domagała się przeprowadzenia egzaminu i tak też się stało. Od tamtej pory mogła czuć się już pełnoprawną członkinią "Mazowsza". Angaż ten zmienił nie tylko jej zawodowe życie. Podczas występów w "Mazowszu" poznała swojego przyszłego męża, Stanisława Santora – skrzypka Orkiestry Polskiego Radia pod dyrekcją Stefana Rachonia.

Podziel się cytatem

Reklama

Po odejściu z "Mazowsza" to właśnie Polskie Radio stało się jej nowym domem. Nim jednak tak się stało, dotknęła również świata filmu. W "Przygodzie na Mariensztacie" (1954) w reż. Leonarda Buczkowskiego, śpiewała tytułową piosenkę, podkładając głos pod grającą główną rolę Lidię Korsakównę, notabene swoją koleżankę z zespołu. W późniejszych latach jej głos pojawi się m. in. w "Kopciuszku" (1961), "Gangsterach i filantropach" (1962), "Zakochanym kundlu" (1962) i "Przygodzie z piosenką" (1968). Swój talent Santor pokaże także na scenie teatralnej, występując na deskach warszawskich teatrów Ateneum i Syreny.

"Santor wspominała, że z tego powodu chciała zdawać do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej lub przynajmniej uczęszczać na zajęcia jako tak zwany wolny słuchacz. W tej sprawie zwróciła się nawet z prośbą do profesora Aleksandra Bardiniego, wykładowcy na PWST. Odmówił. Powiedział: +Albo cztery lata studiów i zakaz występów, albo estrada+" – podaje Osiecki.

W Polskim Radiu nawiązała współpracę z Władysławem Szpilmanem, na zlecenie którego nagrała utwory "Maleńki znak" i "Embarras", za którą otrzymała pierwsze miejsce na 1. Międzynarodowym Festiwalu Piosenki w Sopocie. Dwa lata później miała wystąpić na rozpoczynającym się również po raz pierwszy Festiwalu w Opolu.

Reklama

"Przez trzydzieści lat miałam trochę żalu do organizatorów festiwalu opolskiego, że nie zaprosili mnie do udziału w pierwszym festiwalu, aż (…) przeczytałam książkę Jerzego Grygolunasa +Festiwale opolskie+ z 1971 r., z której dowiedziałam się, że organizatorzy mieli ochotę prosić mnie, żebym na tym festiwalu wystąpiła" – czytamy w cytowanej na stronie Muzeum Polskiej Piosenki w Opolu wypowiedzi artystki. "Ba! Nawet chcieli wysłać po mnie do Poznania samolot, bo ja wtedy właśnie miałam kontrakt w Poznaniu, tylko że Estrada Poznańska chciała za to zbytm dużo pieniędzy i festiwal nie mógł sobie na to pozwolić! Bardzo żałuję, bo już nawet nie o występ mi chodzi, tylko o ten samolot! Minęła mnie taka okazja. Ktoś raz w życiu przysłałby po mnie samolot!" – dodała żartobliwie piosenkarka.

Podczas swojej ponad 70-letniej kariery zdobyła szereg nagród. W 1991 r. podczas 28. KFPP w Opolu odebrała Nagrodę Honorową Grand Prix za "wybitne osiągnięcia w sztuce interpretacji piosenki". W 2002 r. podczas 39. MFP w Sopocie otrzymała Bursztynowego Słowika za całokształt twórczości. W latach 1994–2004 była przewodniczącą Stowarzyszenia Polskich Artystów Wykonawców Muzyki Rozrywkowej.

Podziel się cytatem

Jej piosenki były komponowane przez tak wybitne postaci, jak m. in. wspominany już Władysław Szpilman, Jeremi Przybora, Henryk Wars, Jerzy Wasowski, Wojciech Młynarski, Agnieszka Osiecka, Jerzy "Duduś" Matuszkiewicz, Janusz Kondratowicz i Włodzimierz Korcz. Do największych przebojów artystki zalicza się utwory "Maleńki znak", "Embarras", "Powrócisz tu", "Tych lat nie odda nikt" oraz "Już nie ma dzikich plaż". "Miałam szczęście do piosenek, trafiałam na fantastycznych kompozytorów i tekściarzy. Dziś niestety często młodzi artyści sami piszą słowa i nie korzystają z tekstów profesjonalnych tekściarzy, to jest spora wada" – zaznaczyła artystka w rozmowie "Faktem".

"Większość śpiewających powinna się jednak podpierać profesjonalistami, którzy specjalizują się w pisaniu. Powstają więc piosenki o niczym, bez głębi. Artyści w ten sposób sobie szkodzą, są zarozumiali i zadufani i chyba nie wiedzą, co to jest piosenka. Nie mają pojęcia, czym jest kompozycja" – oceniła Santor.

W 2023 r. odbierając Honorowego Koryfeusza Muzyki Polskiej za całokształt działalności powiedziała, że "żadna nagroda nie była taka ważna, jak ta w domu od muzyków". "Po Mazowszu tak się szczęśliwie złożyło, że przytuliło mnie do siebie radio i pozwolono mi tam nagrywać piosenki i rozwijać się. To było takie ważne, ja musiałam z muzyki ludowej przejść trochę do takiej, jak to ja mówię - +cywilnej muzyki+, więc dziękuję radiu z całego serca" – dodała odbierając wyróżnienie.

"Przyszłość przede mną" – powiedziała na początku grudnia goszcząc w studiu radiowej "Jedynki". (PAP).

Ocena: +6 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Idź swoją drogą

Kiedy cztery lata temu pisałem o albumie Patryka Filipowicza „Lament duszy i gitary” – znakomitym krążku skupiającym się na pieśniach wielkopostnych, pozwoliłem sobie na ważną uwagę odnoszącą się do stylu muzyka. Otóż już wówczas zauważyłem, że artysta jest jedną wielką negacją schlebiania tanim gustom, a muzycznie idzie niejako pod prąd. Kiedy teraz trafiła do mnie jego najnowsza propozycja, z radością potwierdzam, że się nie myliłem. „Chopin blue” to bardzo osobisty zapis ośmiu klasycznych kompozycji naszego mistrza Fryderyka w autorskiej wizji gitarzysty. No właśnie, czy muzyka Chopina w ogóle przekłada się na ten instrument? Owszem, znam dokonania polskiego mistrza Adama Palmy, gitarzysty formatu światowego (jak równy z równym gra wspólnie z Alem Di Meolą), który ostatnio również sięgnął po Chopinowską spuściznę, jednak to, co obaj panowie robią, jest diametralnie różne. Wprawdzie gra zarówno jednego, jak i drugiego gitarzysty to kosmiczna wręcz wirtuozeria, genialne opanowanie sześciu strun, ale... Filipowicz nie stara się wiernie odwzorować oryginalnego materiału, bardziej tworzy własne muzyczne pejzaże, jak choćby w Etiudzie c-moll z opusu 10, zwanej „Rewolucyjną”, która w swej naturze trudna jest do przełożenia z czarnych i białych klawiszy na sześć strun. Zamieszczone na „Chopin blue” wariacje to natomiast ciekawa propozycja i jednocześnie swoisty manifest gitarzysty. Otóż sam sprawca płyty nie kryje, że nie chodziło mu o transkrypcję, ale o bazujące na bluesowej i folkowej kanwie improwizacje. A że muzyka Chopina to nieprzebrany zbiór pięknych melodii, ta sztuczka się powiodła. Inna sprawa, że sam Patryk Filipowicz podszedł do tematu z lekkością, na pewno nie uczynił z oryginalnych fraz spiżowego pomnika świętości. Co więcej, on sam pięknie się bawi, wplatając w Nokturn cis-moll fragment „Życzenia”, chyba najsłynniejszej z Chopinowskich pieśni. Pięknie brzmi otwierające całość Preludium e-moll z 28. opusu, które pod palcami gitarzysty genialnie pokazuje, jak bardzo Antônio Carlos Jobim, mistrz bossa novy, zasłuchał się w tę Chopinowską perłę, gdy tworzył swoje „How Insensitive”.
CZYTAJ DALEJ

Zmarł ks. Dariusz Tuszyński

2024-12-31 22:05

[ TEMATY ]

nekrolog

Zielona Góra

Bobrowice

Materiały kurialne

śp. ks. Dariusz Tuszyński

śp. ks. Dariusz Tuszyński

Wieczorem 31 grudnia 2024 roku, w wieku 38 lat, odszedł do wieczności ks. Dariusz Tuszyński, wikariusz parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Bobrowicach.

Urodził się 2 października 1986 roku w Głogowie. Ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Gościkowie-Paradyżu. Pochodził z parafii pw. Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Głogowie. Święcenia diakonatu otrzymał 14 maja 2011 w konkatedrze św. Jadwigi Śląskiej w Zielonej Górze. Święcenia kapłańskie przyjął 26 maja 2012 w katedrze Wniebowzięcia NMP w Gorzowie Wlkp. Od sierpnia 2024 posługiwał w parafii Podwyższenia Krzyża Świętego w Bobrowicach.
CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Msza święta dziękczynna za naszych darczyńców

2025-01-03 10:03

[ TEMATY ]

Msza św.

darczyńca

Karol Porwich/Niedziela

Drodzy nasi Przyjaciele!
Chcemy serdecznie podziękować za Państwa wsparcie. Dzięki wpłacanym darowiznom możemy działać dla Państwa. Nie chcemy, by dostęp do treści na portalu niedziela.pl był płatny - jak to staje się już standardem także na stronach mediów katolickich - ani umieszczać zbyt dużej ilości reklam, które pozwalałyby zarabiać, ale utrudniałyby korzystanie.

Chcemy tworzyć nasz portal Niedziela.pl oraz „Niezbędnik katolika” jako serwis z otwartym dostępem dla każdego, kto szuka tam Słowa Bożego, liturgii dnia, komentarzy, informacji o świętych, modlitw. Chcemy, by mógł z nich korzystać każdy, także ci, których nie stać na wykupywanie dostępu, a zwłaszcza młodzi, o których przyszłość, także o ich wiarę, tak bardzo się troszczymy. Za każde wsparcie DZIĘKUJEMY! Dzięki niemu zespół redakcyjny codziennie, od świtu do późnej nocy, przygotowuje serwis wiadomości z życia Kościoła, z kraju i ze świata, ale przede wszystkim cieszące się ogromnym zainteresowaniem informacje dotyczące świętych, zagadnień katechizmowych, ciekawostek. Pozyskujemy nowych autorów i publicystów, by naszym Czytelnikom pomagać na drodze wiary.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję