Mój kolega, prowadząc w przedszkolu katechezę o Duchu Świętym, pod koniec spotkania poprosił maluchy, aby narysowały Ducha Świętego. Na kartkach z bloku rysunkowego spodziewał się - rzecz jasna - gołębi. Dzieciaki zabrały się do pracy. Rzeczywiście, po pewnym czasie ks. Mirek ujrzał symbol Ducha Świętego w różnych wielkościach i kolorach. Był jednak wyjątek… „O, bardzo ładny rysunek, ale gdzie jest Duch Święty?” - zapytał chłopczyka nieco zdziwiony ksiądz. Na co ten z wielką powagą odpowiedział: „Nie narysowałem Ducha Świętego, bo Go nigdy nie widziałem, więc nie wiem, jak wygląda. Ale za to narysowałem dwa młode pawie…”. Zabierając się do napisania tego tekstu, najchętniej zastosowałbym wykręt brzdąca z przedszkola, bo w jaki sposób wyrazić prawdę o Duchu Świętym? Jak Go „narysować”? A jednak, choć nie widzimy Ducha Świętego, możemy coś o Nim powiedzieć. I to powiedzieć bez wątpienia.
Reklama
Na pewno Duch Święty daje nam nowe życie. Kiedy Jezus po swoim zmartwychwstaniu przyszedł do uczniów, tchnął na nich i powiedział: „Weźmijcie Ducha Świętego!” (J 20, 22). W Nowym Testamencie słowo: „tchnąć” występuje tylko w tym miejscu, natomiast w Starym Testamencie znajduje się już na samym początku. Stwarzając człowieka, Bóg „tchnął w jego nozdrza tchnienie życia” (Rdz 2, 7). W Księdze Ezechiela znajduje się dość tajemniczy fragment przedstawiający powrót do życia wyschłych kości. Bóg mówi: „Oto Ja wam daję ducha, byście ożyły. Chce was otoczyć ścięgnami i sprawić, byście obrosły ciałem, i przybrać was w skórę, i dać wam ducha, byście ożyły” (Ez 37, 5-6). Duch Boga daje więc życie! Zmartwychwstały Jezus daje swoim uczniom, a więc także nam, nowe Życie.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dalej - Duch Święty jest naszym obrońcą. Tego także możemy być pewni. Św. Jan Apostoł kilka razy w swojej Ewangelii nazywa Ducha Świętego Parakletem. Grecki termin Paracletos tłumaczymy jako Pocieszyciel, ale to nie oddaje pełni znaczenia, ponieważ paracletos znaczy także: ten, kto udziela zachęty, pomocy, pokrzepienia, orędownik, rzecznik. W starożytnej Grecji paracletos to osoba przemawiająca w sądzie w obronie oskarżonego. Duch Święty budzi nas z duchowego uśpienia, inspiruje, pomaga i jest naszym adwokatem, czyli obrońcą.
I w końcu, Duch Święty prowadzi nas do celu, czyli do zbawienia. Gdy Apostołowie jeszcze przed ukrzyżowaniem swego Mistrza usłyszeli od Niego, że idzie do Ojca, bardzo się zasmucili… Nic dziwnego, że taka była ich reakcja, przecież czuli się z Jezusem bezpiecznie. To On ich prowadził. Teraz to wszystko miałoby się skończyć? A jednak Jezus zapewnił ich: „Pożyteczne jest dla was moje odejście. Bo jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was. A jeżeli odejdę, poślę Go do was (…). Gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy doprowadzi was do całej prawdy” (por. J 16, 5-13). Nie, towarzyszenie Boga się nie skończyło. On ciągle jest z nami i nas prowadzi do Nieba.
W Wieczerniku podczas Zesłania Ducha Świętego Apostołowie stali się innymi ludźmi. Odtąd już odważnie zaczęli głosić Dobrą Nowinę, idąc aż na krańce świata. Otrzymali nowe życie, więc zaczęli się nim dzielić. Dali się prowadzić Duchowi Świętemu, a On im pomagał, pocieszał ich i bronił.
Przywołujmy Ducha Świętego i otwierajmy się na Jego Moc, by doświadczać tego samego. Parę lat temu jeden z biskupów na spotkaniu z młodzieżą powiedział, że Duch Święty jest jak GPS - prowadzi nas do Ojca. Bywa, że nawigacja czasem zawodzi… Duch Święty nigdy. On nigdy nie wyprowadzi nas w pole.