Ewangelia (Mk 6, 7-13)
Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch. Dał im też władzę nad duchami nieczystymi i przykazał im, żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. «Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien». I mówił do nich: «Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, zostańcie tam, aż stamtąd wyjdziecie. Jeśli w jakimś miejscu was nie przyjmą i nie będą was słuchać, wychodząc stamtąd, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo dla nich». Oni więc wyszli i wzywali do nawracania się. Wyrzucali też wiele złych duchów, a wielu chorych namaszczali olejem i uzdrawiali.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Drodzy!
1. Jezus przywołał do siebie Dwunastu i zaczął rozsyłać ich po dwóch – czytamy w Ewangelii. Ważna jest ta boska dynamika „przywoływania” i „rozsyłania”. Jezus przywołał ich do Siebie, chciał mieć ich blisko Siebie, by ich poznać i by oni poznali Jego. Z bliskości rodzi się miłość lub nienawiść. Nie kocha się nikogo na odległość i też nienawidzi się nikogo, kogo się nie zna. Kochać lub nienawidzić możne wyłącznie kogoś, kogo się zna, z kim jest się blisko. Stąd też między rodzeństwem obecne są na ogół uczucia miłości lub nienawiści. Niewiele między nimi przyjaźni, wiele natomiast z uczuć ekstremalnych – miłości lub nienawiści.
Reklama
Jezus zaprasza uczniów do Siebie. Chce zaprzyjaźnić się z nimi. Chce też, aby i oni zaprzyjaźni się z Nim. Dlaczego to czyni? Bo nie powierza się ważnej misji komuś, kto jest obcy, kogo dobrze się nie zna. Tyko temu, komu się ufa, kto został już w taki czy inny sposób „sprawdzony”, powierza się do spełnienia ważną misję.
Jezus lubi przyjaźnie. Sam wszak nazwał siebie przyjacielem ludzi. Powiedział: „Jesteście przyjaciółmi moimi, jeżeli czynicie to, co wam przykazuję. Już was nie nazywam sługami, bo sługa nie wie, co czyni pan jego, ale nazwałem was przyjaciółmi, albowiem oznajmiłem wam wszystko, co usłyszałem od Ojca mego” (J 15,14-15).
Jezus zaprasza do siebie uczniów, ponieważ traktuje ich na równi. Przed żadnym z nich nie ma nic do ukrycia, chce, by wszyscy wiedzieli to samo, by słyszeli te same słowa. Nie stosuje wyjątków. Czyni tak, bo wie też, iż tylko idąc razem, współpracując ze sobą, wspierając się nawzajem, pomagając jeden drugiemu, będą mogli coś osiągnąć. Nie osiągną wiele, jeśli działać będą w pojedynkę, zdobędą natomiast wiele pracując razem. Ich bycie razem, wspieranie się, wzajemna życzliwość, wzajemne wspieranie się, podnoszenie siebie w ewentualnych z upadków, będzie dla innych znakiem, że w nich i poprzez nich działa Boże słowo.
Bóg łączy, a diabeł dzieli. Bóg jednoczy, diabeł skłóca ludzi między sobą, odpędza jednych od wspólnoty z innymi (jak wilk odpędza owcę od stada). Robi to, by pożreć, zgubić, zrobić uczucie bycia porzuconym, niepotrzebnym, zbędnym. Dzieląc, diabeł rodzi w człowieku uczucie samotności i opuszczenia, uczucie bycia niechcianym, niekochanym, niepotrzebnym. Stąd już łatwo do czynów złych i haniebnych.
Reklama
2. Jezus zaprosił do Siebie uczniów, lecz przy Sobie ich nie zatrzymał. Przekazał im znak rozpoznawczy i wysłał w świat. Znakiem rozpoznawczym była właśnie wspólnota, jedność, solidarność, bycie jeden obok drugiego. Zanim bowiem Jezus powiedział, „żeby nic z sobą nie brali na drogę prócz laski: ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie”, nakazał im, by szli „we dwóch”. To było najważniejsze przykazanie. Nie można miłować w pojedynkę. Nie można też kochać słowami. Prawdziwa miłość potrzebuje czynów, tymi zaś obdarzać można tych, którzy są obok, którzy idą z nami przez życie, którzy razem ze mną dźwigają ciężar życia.
Jezus każe im iść „po dwóch”, czyli w zgodzie, we współpracy. Karze im miłować się nawzajem i przebaczać sobie, kiedy dopuszczą się grzechu, słabości, kiedy dopuszczą się zła. Taki jest warunek posiadania władzy nad duchami nieczystymi. Ewangelista mówi, że „dał im też władzę nad duchami nieczystymi”. Władza nad duchami nieczystymi była więc jedynie „dodatkiem”, warunkiem jej posiada/otrzymania była bowiem wzajemna miłość do siebie uczniów. Kiedy przestawali być dla siebie życzliwi, kiedy się dzielili lub sprzeczali między sobą, kiedy sobie zaprzeczali itp. tracili tym samym władzę „nad ducha mi nieczystymi”. Wiąże bowiem wyłącznie miłość i zgoda. „Żadne miasto ani dom, wewnętrznie skłócony, się nie ostoi” (Mt 12,25) – powie Jezus na innymi miejscu.
Uczniowie nie mają ponadto brać ze sobą rzeczy. „Ani chleba, ani torby, ani pieniędzy w trzosie. Ale idźcie obuci w sandały i nie wdziewajcie dwóch sukien!” Dlaczego? Bo prawdziwy Bóg nie jest w rzeczach, ale w sercu człowieka. Dlatego uczeń Jezusa ma wziąć ze sobą to, co istotne i zostawić na boku wszystko, co zbędne, co mało istotne, co ciąży i ogranicza przepowiadanie, co też może wzbudzić zazdrość u słuchaczy.
Reklama
Chrystus chce, by On-Bóg był im najbliższy, bliższy niż rzeczy. Chrystus oczekuje, że kto w Niego wierzy, zatroszczy się w pierwszym rzędzie o Jego miejsce w swoim życiu, w programie dnia, w swojej agendzie dziennej, tygodniowej czy rocznej.
Chrystus pragnie, by siła Jego ucznia była w słowach, nie w rzeczach, by przekonywał życiem, nie zaś materialnym bogactwem. Oczywiście, także rzeczy materialne mają znaczenie, lecz one nie nawracają. Do pójścia za Chrystusem nie przekonuje ich wielkość. Do pójścia za Chrystusem przekonać zdoła wyłącznie słowo pełne konkretnej miłości, stąd tak ważne, by uczniowie Chrystusa byli razem i zgodnie o Nim świadczyli. Jest to ważniejsze od środków, które posiadają lub których używają, by przepowiadać. Środki te mogą być nawet ubogie, jest jednak ważne, by bogata była ich wzajemna miłość i kwitła gorliwość w głoszeniu dobrej nowiny.
Św. Paweł pisał, że „ilekroć niedomagam, tylekroć jestem mocny” (2 Kor 12,10). Uczeń Chrystusa, nawet wtedy, kiedy niedomaga w środkach, lecz jest mocny słowem Bożym, wówczas Bóg staje się mocny w nim. Dlatego św. Paweł dodawał: „Najchętniej więc będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa. Dlatego mam upodobanie w moich słabościach, w obelgach, w niedostatkach, w prześladowaniach, w uciskach z powodu Chrystusa” (2 Kor 12,9-10a).
Uczniowie Chrystusa mają być pełni Boga nie rzeczy, by troska o rzeczy nie przysłoniła im troski o Boga, którego mają przepowiadać.
3. Ewangelia stawia przede mną trzy ważne pytania:
Reklama
a.) Czy ludzie rozpoznają we mnie świadka Chrystusa? I po czym rozpoznają, że nim jestem? Po czym poznają, że jestem osobą wierzącą, chrześcijaninem? Ale ważniejsze od nich jest pytanie, czy ja w ogóle chcę być rozpoznany, a jeśli tak, to po czym chcę, by mnie rozpoznali, że jestem osobą wierzącą, chrześcijaninem?
b.) Czy daję się (czy chcę dać się) rozpoznać, że jestem wierzącą osobą? Co robię, by inni, którzy nie wierzą lub mają trudności z Kościołem czy kapłanami, pokochali na nowo Kościół, wrócili do wspólnoty parafialnej, zaczęli żyć wiarą? Co robię, by tak było?
c.) Ważne jest też pytanie, czy pozwalam (pomagam) innym, by dali się poznać? Czy stwarzam odpowiednie warunki ku temu, aby drugi, kto jest obok, kto żyje ze mną, z kim pracuję lub idę z nim przez życie, stał się tym, kim chce, kim powinien? A może go tłamszę go, ograniczam jego rozwój, zniewalam go? Może nie stwarzam właściwych warunków, by mógł się rozwinąć?
Ważną misją tych, którzy wierzą w Chrystusa jest, by inni, którzy Go jeszcze nie znają lub odeszli od Niego, poznawali Boga poprzez przykład ich życia, przez czystość głoszonej przez nich nauki. Mają żyć i przepowiadać Boga w taki sposób, by był On poznany i pokochany przez tych, którzy Go dotąd nie poznali lub znając, odeszli od Niego.
Panie, uczyń mnie gorliwym uczniem w Twojej szkole miłości!
Więcej książek, artykułów, tekstów oraz nagrania audio homilii znajdziesz na stronie internetowej ojca prof. Zdzisława Kijasa: zkijas.com
Redakcja tekstu: dr Monika Gajdecka-Majka
Homilie pochodzą z książki "U źródła Życia. Rozważania na niedziele czasu Adwentu, Bożego Narodzenia, Wielkiego Postu i Wielkanocy, Rok A,B,C", wydanej przez wydawnictwo Homo Dei.