W kościele akademickim św. Anny odsłonięta została rzeźba upamiętniająca katastrofę rządowego samolotu pod Smoleńskiem
Pomnik-epitafium znajduje się w kaplicy loretańskiej, która w całości poświęcona jest ważnym wydarzeniom z historii Polski. W listopadzie 2010 r. został tu przeniesiony także krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego. Teraz doczekał się on symbolicznej i pięknej oprawy. - Zarówno krzyż, jak i urna z ziemią ze Smoleńska, są ważnym elementem tego miejsca pamięci - mówi „Niedzieli” autor rzeźby Łukasz Krupski, student ASP oraz syn śp. Janusza Krupskiego, który zginął w katastrofie smoleńskiej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Tuż obok rzeźby upamiętniającej ofiary katastrofy lotniczej, od kilkudziesięciu lat znajduje się również epitafium katyńskie, gdzie spod korzeni drzew wyłania się czaszka z dziurą po kuli - symbol zbrodni NKWD na polskich oficerach. - Moja rzeźba nawiązuje zarówno do Katynia, jak i do Smoleńska. Mój tata był był przecież w delegacji, która miała oddać hołd ofiarom tej zbrodni sprzed 70 lat - tłumaczy Łukasz Krupski.
Reklama
Na wykonanej z brązu rzeźbie można zobaczyć, jak smoleńskie brzozy otulają krzyż sprzed Pałacu Prezydenckiego. Korony drzew układają się w kształt przypominający ludzką postać, przez którą przedziera się krzyż. Z jednej strony może być to symbol rozdarcia polskiego społeczeństwa po katastrofie smoleńskiej oraz późniejszych wydarzeń na Krakowskim Przedmieściu, a z drugiej jest to artystyczny apel o pojednanie, do którego krzyż prowadzi. - Ta rzeźba jest bardzo symboliczna, każdy może ją zinterpretować na swój sposób - tłumaczy Krupski i dodaje: - Ona jest artystycznym wyrazem emocji, które noszę w sobie od ponad dwóch lat.
Rektor kościoła św. Anny ks. Jacek Siekierski tłumaczy, że rzeźba jest także upamiętnieniem wielkiej żałoby narodowej z 2010 r. Przypomina, że w kolejce do trumien z ciałami pary prezydenckiej ustawiały się kilkukilometrowe kolejki, w których Polacy stali po kilkadziesiąt godzin. - To właśnie w naszym kościele wówczas modlili się, dostawali ciepłe napoje, a niektórzy nawet spali. Nasza świątynia była otwarta dla nich przez 24 godziny na dobę - mówi ks. Siekierski.
Dzięki staraniom śp. Stefana Melaka (również ofiary katastrofy) w kaplicy loretańskiej znalazło się pierwsze w Warszawie miejsce pamięci poświęcone zbrodni katyńskiej. Tuż obok jest teraz pomnik-epitafium katastrofy smoleńskiej. - Pomysł na uczczenie tej wielkiej tragedii zrodził się w środowisku akademickim. Studenci uważają, że jest to ich obowiązek - podkreśla ks. Siekierski. - Nie zapominamy jednak, że to miejsce jest wewnątrz kościoła. Dlatego też nie odbieramy prawa tym osobom, które domagają się pomnika smoleńskiego w przestrzeni publicznej.