Artur Stelmasiak: Dlaczego zdecydował się Pan na start do Parlamentu Europejskiego?
Daniel Obajtek: Jestem osobą, która zawsze dąży do wytyczonego celu. Tak było w polityce samorządowej, w firmach, którymi zarządzałem i tak będzie w Parlamencie Europejskim. Byłem prezesem Orlenu, byłem też w Agencji Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa i byłem samorządowcem, a więc znam się zarówno na polityce, ale także na gospodarce i na rolnictwie. Budowałem największy koncern multienergetyczny w Europie Środkowej, a więc mam sporą wiedzę na temat polskiej i europejskiej gospodarki. Dziś, gdy coraz bardziej odczuwamy skutki wprowadzania Zielonego Ładu, za którym stoi potężne lobby międzynarodowych firm, to ta moja wiedza i doświadczenie mogą być bardzo przydatne, by skutecznie bronić polskich interesów.
Ale na tym Zielonym Ładzie nie traci tylko Polska, ale cała Europa. Dlaczego jesteśmy coraz mniej konkurencyjni?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Choć Unia Europejska jest odpowiedzialna jedynie za 3-5% emisji gazów cieplarnianych, to nakłada na siebie bardzo rygorystyczne obciążenia, a cała nasza gospodarka jest mocno przeregulowana. Firmy europejskie, zarówno te małe, jak i duże, muszą ponosić nadmierne opłaty związane z emisyjnością. To one przekładają się na finalny koszt produktu. Dlatego jesteśmy zalewani produktami tureckimi, chińskim, koreańskimi i nadal ciągle jeszcze rosyjskimi. Dlatego też biznes europejski umiera pod ciężarem Zielonego Ładu i nadmiernej transformacji klimatycznej.
Ale przecież, gdy był Pan prezesem Orlenu też opowiadał się za transformacją energetyczną.
Nie jestem przeciwnikiem transformacji energetycznej, ale to trzeba robić rozsądnie. Nowoczesna transformacja polega na tym, że trzeba mieć jakąś ilość energii zielonej, ale trzeba też mieć bezemisyjny atom, a także elektrownie gazowe, którymi można bilansować Odnawialne Źródła Energii (OZE). Rozpoczęliśmy poważne inwestycje w energetykę gazową, a w międzyczasie dowiedzieliśmy się, że Unia Europejska wprowadza ETS 2, którego celem jest eliminacja energetyki gazowej. Jak tu prowadzić poważny biznes, gdy decyzje urzędnicze zmieniają się o wiele szybciej niż procesy inwestycyjne? Bez energetyki gazowej i modernizacji elektrowni węglowych nie da się ustabilizować energii z OZE, bo przecież nie zawsze świeci z takim natężeniem słońce i nie zawsze wieje tak silnie wiatr. Często ekstremalni ekolodzy mówią nam, że mamy opierać się tylko na OZE, bez żadnych paliw kopalnych i bez energetyki atomowej. To jest prosty sposób na najdroższy prąd na świecie, niestabilny system energetyczny i gospodarczy skansen.
Rosnące ceny energii sprawiają, że Europa przestaje być konkurencyjna na globalnych rynkach. Jaka przyszłość nas czeka?
Reklama
Przy takich rewolucyjnych planach jak Zielony Ład będzie jeszcze drożej i jeszcze trudniej. Proszę zobaczyć, co dzieje się w rolnictwie, które mogłoby być jednym z filarów transformacji. Z jednej strony mówi się o tym, by jak najwięcej biododatków dodawać do paliw, czyli biodiesla do oleju napędowego, a do benzyny alkohol wyprodukowany w procesie fermentacji biomasy. Przecież to się otrzymuje z produkcji rolniczej, która powinna być wobec tych wyzwań zwiększana, a w ramach restrykcji Zielonego Ładu jest ona zmniejszana przez m.in. ograniczenie nawozów. Będziemy mieli więc droższą żywność i droższe dodatki do biopaliw. Proszę powiedzieć, gdzie tu jest logika? Ja jej nie widzę.
Podobnie jest w leśnictwie, gdzie mówi się o pochłanianiu CO2 przez lasy, a jednocześnie "ekolodzy" ograniczają gospodarkę leśną. Najwięcej pochłaniają przecież te drzewa, które rosną, a nie stare drzewa, których rozwój biologiczny już się zatrzymał.
A przecież w Polsce wycinamy tylko 60% tego, co przyrasta. Czyli nie ubywa nam terenów zalesionych, a wręcz przeciwnie… Nie łudźmy się, że krytykom chodzi o klimat. Twierdzę, że chodzi o osłabienie potężnego przemysłu drzewnego i meblarskiego, który jest bardzo silny w Polsce.
Zostawmy już "Zielony Ład" i przejdźmy do polskiej gospodarki. Jak pan ocenia pierwsze decyzje w Orlenie, co się obecnie w tej firmie dzieje?
Reklama
Nie mam zamiaru się wtrącać w to, co dzieje się w Orlenie po zmianach. Jest zarząd, który powinien mieć swoją strategię. Życzę im jak najlepiej, aby nasz największy koncern nadal się dynamicznie rozwijał. Mogę powiedzieć jedynie o problemie politycznym, którym Orlen był nękany przez kilka miesięcy. Najpierw nie było solidnych ciał statutowych, bo nie było stałego zarządu, tylko osoby "pełniące obowiązki", czyli był brak decyzyjności na odpowiednim poziomie. Gdy byłem prezesem Orlenu, to podejmowałem dziesiątki decyzji dziennie, które są ważne dla koncernu i dla państwa, bo przecież przychód Orlenu to jest suma równa 70% budżetu Polski. Kontrahenci, światowe koncerny i międzynarodowe firmy nie będą przecież rozmawiać z osobami, które jedynie pełnią obowiązki w zarządzie Orlenu. Wielkim błędem był więc fakt, że zarządu nie było przez trzy miesiące, bo był to czas w dużej mierze zmarnowany. Minęło pięć miesięcy i nadal nie widzę strategicznych decyzji.
Politycy Platformy Obywatelskiej ochoczo mówią o transformacji, ale w spółkach skarbu państwa cały czas panuje paraliż, bo nic się nie dzieje. Te wszystkie firmy zostały sparaliżowane decyzyjnie.
Dlaczego?
Bo ci ludzie boją się podejmować decyzje. Lepiej jest nic nie robić. Niestety powstał kazus Daniela Obajtka, który podejmował odważne i strategiczne decyzje i za to był atakowany. Przecież Orlen to 65 tys. ludzi. Podejmuje się decyzje na podstawie ciał statutowych, ścieżek korporacyjnych, na podstawie opinii międzynarodowych firm doradczych i kancelarii prawnych. Mechanizm decyzyjny przechodzi przez setki ludzi, a ja dzisiaj słyszę, że wszystko jest winą Obajtka.
Czyli nawet nowi prezesi, którzy mają dobrą wolę i chęci, nie będą pracować, bo politycy wytworzyli taki klimat.
Nikt nic nie będzie robił. Niestety zahamowano w Polsce proces podejmowania decyzji. A przecież wystarczy sięgnąć do historii, co może to oznaczać. Za naszych czasów Orlen przez 8 lat zarobił ponad 90 mld złotych, a za naszych poprzedników 2,9 mld zł. Wydawaliśmy rocznie 40 mld zł na inwestycje, co przekłada się na rozwój tysięcy polskich firm pracujących przy tych inwestycjach, a nasi poprzednicy wydawali 2,5 mld na inwestycje. Na zadania społeczne jak fundacje, hospicja, domy dziecka, zabytki, kościoły wydaliśmy 1,5 miliarda złotych, a nasi poprzednicy 60 milionów. Orlen stał się największą i najlepiej rozpoznawalną polską marką na świecie. Mamy najlepsze ratingi w historii Orlenu przyznawane przez globalne firmy, jak Moody’s czy Fitch.
Reklama
Jak Pan przychodził do Orlenu ile ropy pochodziło z rosyjskiego kierunku, a ile jej było jak Pan odchodził?
Jak przyszedłem to sprowadzaliśmy prawie 100% ropy z Rosji i prawie 90% gazu.
A w 2022 r. przed wybuchem wojny?
Sprowadzaliśmy już tylko 30% ropy z Rosji i tylko dlatego, że nadal byliśmy związani kontraktami. Po wybuchu wojny byliśmy przygotowani, by całkowicie z niej zrezygnować i tylko czekaliśmy na europejskie sankcje, byśmy nie musieli Rosjanom płacić odszkodowań za zerwanie kontraktów. Odcinaliśmy naszą zależność od rosyjskiej ropy, ale także rozwinęliśmy naszą działalność na Litwie, w Niemczech, w Czechach, na Słowacji, na Węgrzech i nawet w Austrii. I teraz należy zadać pytanie: Dlaczego jestem tak bardzo atakowaną osobą w kraju?
Dlaczego?
Bo rynek paliw to potężne i strategiczne interesy, którymi zachwialiśmy. Rynek pośredników obrotem paliw to potężna machina. Ci ludzie zauważyli, że jestem skuteczny i dlatego należy mnie zdyskredytować jako menagera.
Podobnie było z prof. Łukaszem Szumowskim. W pandemii był skuteczny i bardzo popularny, a więc po kilku tygodniach zaczął się na niego frontalny atak.
Reklama
I został z polityki wyeliminowany. Zresztą my też jako Orlen w pandemii pomagaliśmy na wielu polach. Wspomnę tylko, że produkowaliśmy płyn, przekazywaliśmy maseczki, pomagaliśmy szpitalom, służbom medycznym. Gdy u nas towaru było pod dostatkiem, to zaczęliśmy pomagać Czechom, Słowakom i Litwinom, a dziś składane są doniesienia do prokuratury na mnie, że wysłaliśmy dwie ciężarówki do Watykanu.
A co się działo w Orlenie tuż przed wyborami w zeszłym roku, że na niektórych stacjach brakowało paliwa?
Podobne zjawisko paniki mieliśmy po 24 lutego 2022, gdy ludzie ruszyli na wszystkie stacje benzynowe. Przed wyborami nieodpowiedzialna opozycja też wywołała panikę. Przecież codziennie na jakiejś stacji brakuje paliwa, bo z jakichś przyczyn ktoś za mało zamówił, cysterna nie dojechała na czas. Ale wystarczyło, że ktoś wrzucił zdjęcie z takiej stacji do mediów społecznościowych i nakręcała się spirala paniki. Ludzie kupowali na zapas, bo opozycja i ich trolle zaczęli ludzi straszyć, że po wyborach paliwo będzie po 8-10 zł. Efekt był taki, że w ciągu kilku dni mieliśmy wzrosty wolumenu sprzedaży po 70%. Choć nie da się z dnia na dzień zwiększyć logistyki o 70%, to jednak wytrzymaliśmy tą presję i nie doszło do komunikacyjnego paraliżu.
Dlaczego nie chce Pan zeznawać na sejmowej komisji śledczej ds. "afery wizowej"?
To polityczny cyrk, a nie komisja. Niektórzy politycy chcą budować swoją popularność na moim nazwisku. Dlatego nie będę w tym czasie brał udziału w cyrku Michała Szczerby. Nie dam sobie zrobić na mnie kampanii, która i tak w wydaniu Koalicji Obywatelskiej jest beznadziejna Uważam, że z wizami mam tyle wspólnego co z pyłem na Marsie. A wezwanie mnie przed oblicze komisji na półtora tygodnia przed ciszą wyborczą traktuję jako element gry politycznej i próbę zohydzenia mojej osoby. Jako człowiek szanujący polskie prawo, będę do dyspozycji komisji śledczej już po wyborach. Wierzę, że wtedy członkowie komisji bardziej skoncentrują się na kwestiach merytorycznych, stając się wolnymi od politycznych, a niekiedy i emocjonalnych przesłanek.