Reklama

Niezwykły kościelny

Niedziela kielecka 33/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Reklama

Piotr Wójcik od blisko 30 lat jest kościelnym w parafii św. Józefa Robotnika w Kielcach. Przez wszystkie lata wznioszenia kościoła kupował materiały budowlane, organizował zbiórki pieniędzy, a jak było trzeba brał kielnię do ręki. - Parafia to moja druga rodzina - mówi. Niedawno na prośbę bp Kazimierza Ryczana, papież Benedykt XVI odznaczył pana Wójcika medalem „Pro ecclesia et pontifice” (Za szczególne zasługi dla Kościoła).
Rodzina Piotra Wójcika pochodzi z Zawiercia. Rodzice byli robotnikami. Gdy stracili pracę przenieśli się na Kielecczyznę. Najpierw zamieszkali w Wiśniówce, ponieważ w kopalni „Mała Wiśniówka” były miejsca pracy. Tutaj mieszkali do 1938 r. Później przenieśli się do Kajetanowa, a w końcu osiedlili się na Szydłówku, późniejszej dzielnicy Kielc.
Mały Piotr uczęszczał do szkoły w Kielcach przy ul. Warszawskiej. Budynek szkoły stał w miejscu, na którym obecnie powstaje kościół Ojców Kapucynów. Po ukończeniu szkoły podstawowej w wieku 15 lat został gońcem w Banku Gospodarstwa Spółdzielczego. Był pracowity, uczynny i szybko awansował na stanowisko bankowego magazyniera. Nie musiał biegać z drukami, teraz je tylko wydawał.
Z Kościołem był związany, jak sam mówi „od zawsze”. Wychowany w rodzinie katolickiej, brał czynny udział w życiu wspólnoty, a przecież czasy dla wierzących były niełatwe. W parafii św. Wojciecha należał do Sodalicji Mariańskiej, której głównym celem było szerzenie kultu Maryi oraz pogłębianie wiary, patriotyzmu, przyczynianie się do odbudowy moralnej społeczeństwa. Z tego tytułu miał dużo nieprzyjemności ze strony komunistów.
Potem był czas uwiezienia bp. Czesława Kaczmarka. I niezapomniana wizytacja parafii św. Wojciecha, gdy uwolniony Pasterz znowu był wśród swoich. - W imieniu młodzieży naszej parafii wraz z siostrą ks. Jana Kudelskiego (która później została siostrą zakonną) witaliśmy dostojnego gościa - wspomina dziś Piotr Wójcik. W uroczystościach wzięli udział również donosiciele i funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa. Szybko zainteresowali się młodym człowiekiem, który witał Biskupa, niedawnego więźnia i „wroga władzy ludowej”. Piotr został wezwany do siedziby Urzędu Bezpieczeństwa, gdzie funkcjonariusze odbyli z nim rozmowę. Zachęcali go do współpracy. Miał przekazywać „niewinne” informacje: o czym mówiło się w kręgach kościelnych, o nastrojach wiernych, treści kazań, itd. Aby usprawnić pracę, oferowali urządzenie podsłuchowo-nagrywające. Na współpracę Piotr się nie zgodził, ale był zmuszony do kolejnych spotkań z ubekami. Spotkania odbywały się w siedzibie UB na ul. Buczka. Aby wywrzeć presję na młodym człowieku rozmowy przeprowadzano w towarzystwie aresztowanych kryminalistów. Pan Piotr dzielnie odmawiał współpracy, tłumacząc się brakiem odpowiedniej pamięci, zdolności oraz brakiem czasu - był przecież uczniem liceum im. Juliusza Słowackiego, przygotowywał się do małej matury.
Ubecy zmienili miejsce spotkań. Od tego czasu mieli spotykać się z Piotrem w bramach przy głównym deptaku Kielc, przy ul. Sienkiewicza. Warunek był jeden: miał być sam. Piotr chcąc zniechęcić do siebie ubeków spacerował ulicą z narzeczoną, więc ci dawali znaki, żeby do nich nie podchodził. Później, gdy był sam, a zobaczył na ulicy „swoich opiekunów” prosił napotkane osoby, aby mógł się z nimi „trochę przejść”. Podczas przechadzki wyjaśniał napotkanym osobom powód tych wspólnych spacerów. W końcu funkcjonariusze zaprzestali go nachodzić, lecz wysłali do wydziału personalnego banku, w którym pracował nieprzychylną opinię o nim. Na szczęście dyrektor instytucji nie był „utrwalaczem władzy ludowej” i nie wyciągnął żadnych konsekwencji wobec podległego mu pracownika.

Parafia to druga rodzina

Reklama

- Pan Bóg zawsze błogosławił mojej rodzinie - wyznaje. - Ślub z żoną Anną wzięliśmy w 1950 r. w kościele św. Wojciecha - mówi. Urodziło im się ośmioro dzieci. Pan Piotr doczekał się 21 wnucząt i 7 prawnucząt. - Jestem takim „prawdziwym pradziadkiem” - dodaje z uśmiechem.
W 1952 r. chciano wysłać pana Piotra jako instruktora do oddziału banku w Jędrzejowie. Żona spodziewała się dziecka. Nie zgodził się na ten wyjazd i został zwolniony. Znalazł pracę w Spółdzielni Oszczędnościowej, gdzie jako kasjer, a później księgowy - pracował do 1969 r. Potem pracował krótko w KZWM, wreszcie zatrudnił się w Przedsiębiorstwie Budownictwa Elementów Betonowych. Na początku lat 80. ubiegłego wieku, po 35 latach pracy, jako inwalida poszedł na emeryturę.
Ściślejsze związki Piotra Wójcika z parafią św. Józefa sięgają 1957 r., kiedy to rozpoczęło się organizowanie nowej wspólnoty. Ks. proboszcza Tadeusza Cabańskiego znał już wcześniej. Wspaniały kapłan, nie bał się publicznego wyznawania swojej wiary. W połowie lat 50., gdy zorganizował pielgrzymkę do Częstochowy, zamówił cały skład wagonów. W pielgrzymce wzięło udział blisko tysiąc osób, poczty sztandarowe, orkiestra. Gdy pątnicy wysiedli w Częstochowie utworzyli pochód, na czele którego szedł człowiek z krzyżem, a za nim orkiestra grająca religijne pieśni oraz modlący się wierni. W czasach głębokiego komunizmu taka demonstracja wiary była czymś niezwykłym. Gdy pielgrzymi wrócili do Kielc, rozradowani tym, co przeżyli w Częstochowie i tu utworzyli religijny pochód i przeszli główną ul. Sienkiewicza z orkiestrą na czele. - Komuniści stali oniemiali, a my trzymając w górze religijne sztandary i obrazy śpiewaliśmy, a orkiestra akompaniowała - wspomina. Ks. Cabański, oczywiście, został wezwany do Urzędu Bezpieczeństwa i był przesłuchiwany na okoliczność „religijnej demonstracji”, ale odważny kapłan nie uląkł się władzy ludowej.
Pewnego dnia Ksiądz zaprosił grupę osób na spotkanie, podczas którego zawiązał się komitet budowy kościoła. Jednym z wybranych był pan Piotr. UB mająca wszędzie informatorów szybko dowiedziała się o spotkaniu i członkowie komitetu byli szykanowani w zakładach pracy. Przewodniczący komitetu został zdjęty z kierowniczego stanowiska. Chcąc zarobić na utrzymanie rodziny musiał pracować fizycznie. Pan Wójcik tłumaczył się przed przełożonymi, ale z komitetu budowy nie zrezygnował. Jedną z jego pierwszych funkcji było zbieranie składek na budowę kościoła. Chodził od domu do domu i przyjmował wpłaty.
Jednak komuniści nie dali mu spokoju. W pracy znowu spotkały go szykany. I tym razem nie ugiął się.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Miał być na rok

- Było to chyba w kwietniu 1981 r. Kościelny w naszej parafii poważnie zachorował. Pewnego dnia ks. proboszcz Jan Kudelski przyszedł do mnie i namawiał mnie, żebym został kościelnym - wspomina Pan Piotr, który trochę się bronił przed objęciem nowej funkcji. Twierdził, że nie podoła temu, nie będzie umiał. Oczywiście, szybko wdrożył się do pracy. Praca kościelnego w tym czasie była specyficzna. Nie tylko posługiwanie do Mszy św., ale i budowa kościoła.
Pierwszy samochód z wapnem, który przyjechał na budowę świątyni rozładowywał z poprzednim kościelnym. Później pomagał przy wszelkich pracach budowlanych. To on był jednym z pierwszych budowniczych nowego kościoła.
- Jak to przy budowie, zdarzały się różne, czasami zabawne, acz niebezpieczne sytuacje - wspomina. W jedną z sobót rozpoczęto wylewanie betonem wieży. Praca szła dobrze dokąd ks. proboszcz Kudelski nie dał robotnikom wypłaty. Kiedy się to stało, ci długo nie czekając, zakupili alkohol i praca została przerwana. Wylewania konstrukcji betonowych nie można było podzielić na dłuższe etapy. Jeśliby ktoś nie podjął się dalszej pracy, trzeba by wszystko rozpocząć od nowa. Na szczęście był pan Piotr, który szybko zwołał grupę mężczyzn i wraz z nimi dokończył wylewanie wieży. Skończyli w niedzielę nad ranem. Byli tak zmęczeni, że nawet nie szli do domu i w brudnych drelichowych ubraniach uczestniczyli w porannej Mszy św., chowając się w przedsionku przed oczami zdziwionych parafian.
Do pracy przy wznoszeniu świątyni wierni przychodzili całymi rodzinami. Pracowali także alumni. Przy wylewaniu ławy na fundamentach pomagali wszyscy, w tym klerycy z kieleckiego Wyższego Seminarium. Wszystko trzeba było robić ręcznie. Pracowali bez ustanku całą noc.
Ks. Kudelskiemu przyrzekł, że kościelnym będzie przez rok. Lecz tak polubił tę pracę, że nie wyobrażał sobie, aby mógł z niej zrezygnować. I tak pracuje jako kościelny blisko 30 lat. - Chyba dobrze wykonuję swoje obowiązki, bo Ksiądz Proboszcz jakoś nie chce mnie zwolnić - mówi śmiejąc się. Przez te lata przeżył wiele cudownych chwil. Kościół św. Józefa odwiedzali znakomici goście, biskupi, nuncjusze apostolscy, były też wielkie uroczystości kościelne i peregrynacje kopii Czarnej Madonny. Takie chwile sprawiały i sprawiają, że jest dumny z tego, że pracuje dla Boga i ludzi.
Pan Bóg zawsze był obecny w jego życiu i dzięki Jego opiece nieraz wychodził z tragicznych sytuacji. Pamięta jak podczas produkcji betonowych elementów w firmie, w której pracował, ciśnienie rozsadziło formy. Na szczęście pan Piotr wstrzymał na chwilę, pracę i wszyscy robotnicy odeszli na bezpieczną odległość. -Zawsze czyniłem znak krzyża przed pracą i zawsze tak czynię. Moi podwładni czasami pytali, po co to robię. Tego dnia zrozumieli, że bez ochrony Pana Boga już byliby kalekami, albo by nie żyli. Mam Panu Bogu dług do spłacenia - podkreśla.
Wciąż spłaca go wzorową pracą. Ukończył 78 lat, a wstaje codziennie o piątej rano, i przyjeżdża do kościoła. Do domu wraca trochę zmęczony, zdrowie już nie to i jako inwalida nie może wszystkich prac wykonywać zbyt szybko. Nawet idąc na przystanek autobusowy, musi sobie zrobić chwilkę odpoczynku, ale tylko chwilkę, bo przecież czeka na niego cała parafia św. Józefa, a w niej funkcja kościelnego, która dla byłego księgowego jest powodem do dumy.

Zawsze szuka dobra w drugim człowieku

Ks. prałat Jan Iłczyk, obecny proboszcz parafii, o swoim wieloletnim pracowniku mówi z wdzięcznością. „Pan Piotr wpisał się w parafię św. Józefa w sposób niepowtarzalny i znakomity blisko 30-letnią pracą. Często rozmawiałem z poprzednim proboszczem, ks. prał. Janem Kudelskim, który o panu Piotrze wyrażał się w samych superlatywach. Odpowiedzialny, bardzo uczciwy. Zresztą cała rodzina państwa Wójcików jest taka. Ks. prał. Kudelski powierzał panu Piotrowi trudne zadania. To on niejednokrotnie, kupował materiały budowlane na potrzeby budującego się kościoła św. Józefa. Wysyłał go z różnymi misjami i poleceniami dotyczącymi tejże budowy. Pan Piotr zawsze wywiązywał się z tego w sposób odpowiedzialny. Muszę dodać, że pan Piotr jest ogromnym przykładem dla kapłanów, którym posługuje w zakrystii. Zawsze powie dobre słowo o każdym księdzu. Nikogo nie skrytykuje, ani nie oceni w sposób negatywny. Zawsze będzie szukał dobra w drugim człowieku. Również do parafian odnosi się w sposób niezwykle subtelny i kulturalny. Często bywa tak, że księża są w zakrystii, przychodzi ktoś, a zwraca się o jakąś przysługę do pana Piotra. Petenci pomijają nawet księży, a pana Piotra traktują jako tego najważniejszego w tej posłudze zakrystyjnej, ponieważ przez tyle lat z uśmiechem i życzliwością odnosi się do drugiego człowieka.

W następnym numerze sylwetka Zofii Brachy - inicjatorki Rycerstwa Niepokalanej w diecezji.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Katarzyna z Genui

Drodzy bracia i siostry! Dzisiaj chciałbym wam powiedzieć o kolejnej, po św. Katarzynie Sieneńskiej i św. Katarzynie z Bolonii świętej noszącej imię Katarzyna. Myślę o św. Katarzynie z Genui, znanej przede wszystkim z powodu jej wizji czyśćca. Tekst, który opisuje jej życie i myśl, został opublikowany w tym liguryjskim mieście w 1551 r. Jest podzielony na trzy części: „Życie i nauka”, „Udowodnienie i wyjaśnienie czyśćca” - bardziej znana jako Traktat oraz „Dialog między duszą a ciałem”. Redaktorem końcowym był spowiednik Katarzyny, ks. Cattaneo Marabotto. Katarzyna urodziła się w Genui w 1447 r. Była ostatnią z pięciorga dzieci. Została osierocona przez ojca, Giacomo Fieschi, gdy była jeszcze dzieckiem. Matka, Francesca di Negro, dała jej dobre wychowanie chrześcijańskie, na tyle, że starsza z dwóch córek została zakonnicą. W wieku szesnastu lat Katarzyna został wydana za mąż za Giuliano Adorno, człowieka, który po wielu doświadczeniach militarnych i handlowych na Bliskim Wschodzie, powrócił do Genui, aby się ożenić. Życie małżeńskie nie było łatwe, także ze względu na charakter małżonka, uzależnionego od hazardu. Sama Katarzyna miała początkowo skłonność do prowadzenia pewnego rodzaju życia światowego, w którym jednakże nie mogła odnaleźć spokoju. Po dziesięciu latach, w jej sercu było głębokie poczucie pustki i goryczy. Nawrócenie rozpoczęło się 20 marca 1473 r., dzięki wyjątkowym przeżyciom. Udawszy się do kościoła świętego Benedykta i klasztoru Matki Bożej Łaskawej, aby się wyspowiadać, klękając przed kapłanem, „otrzymała - jak sama pisze - ranę w sercu, ogromną miłość ku Bogu”, z bardzo jasną wizją swojej nędzy i wad, a jednocześnie dobroci Boga, że omal nie zemdlała. Z tego doświadczenia zrodziła się decyzja, która ukierunkowała całe jej życie: „Nigdy więcej świata, nigdy więcej grzechów” (por. Vita mirabile, 3rv). Wówczas Katarzyna uciekła, przerywając spowiedź. Gdy wróciła do domu, weszła do najodleglejszego pokoju i długo płakała. W tym momencie była już wewnętrznie pouczona o modlitwie i świadoma ogromnej miłości Boga względem niej, grzesznej. Było to doświadczenie duchowe, którego nie mogła wyrazić słowami (por. Vita mirabile, 4r). To właśnie przy tej okazji ukazał się jej cierpiący Jezus, niosący krzyż, jak jest to często przedstawiane w ikonografii świętej. Kilka dni później wróciła do księdza, by w końcu dokonać dobrej spowiedzi. Tutaj zaczęło się owo „życie oczyszczenia”, które przez długi czas było przyczyną jej stałego bólu za popełnione grzechy i pobudziło do przyjmowania pokuty i ofiar, aby ukazać Bogu swoją miłość. Na tej drodze Katarzyna coraz bardziej przybliżała się do Pana, aż do wejścia w to, co nazywa się „życiem zjednoczenia”, to znaczy relacji wewnętrznego zjednoczenia z Bogiem. W Vita mirabile napisano, że jej dusza była prowadzona i pouczana wewnętrznie jedynie słodką miłością Boga, który dawał jej wszystko, czego potrzebowała. Katarzyna oddała się niemal całkowicie w ręce Pana, aby żyć przez około dwadzieścia pięć lat - jak pisze - „bez pośrednictwa jakiegokolwiek stworzenia, żyć pouczana i rządzona przez samego Boga”(Vita mirabile, 117r-118r), karmiąc się nade wszystko nieustanną modlitwą i Komunią Świętą przyjmowaną każdego dnia, co w jej czasach nie było powszechne. Dopiero wiele lat później Pan dał jej kapłana, który zatroszczył się o jej duszę. Katarzyna zawsze niechętnie zwierzała się i wyrażała doświadczenie swej mistycznej komunii z Bogiem, przede wszystkim ze względu na głęboką pokorę, jaką doświadczała w obliczu łask Pana. Jedynie perspektywa uwielbienia i możliwości pomagania w rozwoju duchowym innych ludzi pobudziła ją, aby powiedzieć innym, co się w niej wydarzyło, począwszy od chwili nawrócenia, które było jej doświadczeniem pierwotnym i podstawowym. Miejscem jej wstąpienia na szczyty mistyki był szpital Pammatone, największy kompleks szpitalny w Genui, którego była dyrektorką i inspiratorką. Tak więc Katarzyna żyła życiem w pełni czynnym, pomimo owej głębi swego życia duchowego. W Pammatone utworzyła się wokół niej grupa zwolenników, uczniów i współpracowników, zafascynowanych jej życiem wiary oraz miłością. Sam jej małżonek Giuliano Adorno, został nim na tyle pozyskany, że porzucił rozpustne życie, aby stać się tercjarzem franciszkańskim, przenieść do szpitala, i pomagać swej żonie. Zaangażowanie Katarzyny w opiekę nad chorymi trwało aż do końca jej ziemskiej pielgrzymki, 15 września 1510 r. Od nawrócenia do śmierci nie było wydarzeń nadzwyczajnych, ale dwa elementy charakteryzują całe jej życie: z jednej strony doświadczenie mistyczne, to znaczy głębokie zjednoczenie z Bogiem, odczuwane jako unia oblubieńcza, a z drugiej opieka nad chorymi, organizowanie szpitala, służba bliźniemu, zwłaszcza najbardziej potrzebującym i opuszczonym. Te dwa bieguny - Bóg i bliźni wypełniają całkowicie jej życie, praktycznie spędzone w obrębie szpitalnych murów. Drodzy przyjaciele, nigdy nie wolno nam zapominać, że im bardziej miłujemy Boga i trwamy w modlitwie, tym bardziej potrafimy prawdziwie kochać otaczające nas osoby, ponieważ będziemy zdolni do dostrzeżenia w każdej osobie oblicza Pana, który kocha bezgranicznie, nie czyniąc różnic. Mistyka nie tworzy dystansu wobec bliźniego, nie tworzy życia abstrakcyjnego, lecz raczej przybliża do drugiego człowieka ponieważ zaczyna się postrzegać świat oczyma i sercem Boga. Myśl Katarzyny o czyśćcu, ze względu na którą jest ona szczególnie znana, jest skondensowana w ostatnich dwóch częściach cytowanej księgi: „Traktat o czyśćcu” i „Dialogu między duszą a ciałem”. Ważne, aby zauważyć, że Katarzyna w swym doświadczeniu mistycznym nie ma nigdy szczególnych objawień o czyśćcu czy też doznających tam oczyszczenia duszach. Jednakże w pismach inspirowanych naszą Świętą jest to element centralny, a sposób jego opisania ma cechy oryginalne, na tle swej epoki. Pierwszy rys indywidualny dotyczy „miejsca” oczyszczenia dusz. W jej czasach przedstawiano go głównie odwołując się do obrazów związanych z przestrzenią: sądzono, że istnieje pewna przestrzeń, gdzie miałby się znajdować czyściec. U Katarzyny jednak czyściec nie jest przedstawiony jako element krajobrazu wnętrzności ziemi: jest to ogień nie zewnętrzny, ale wewnętrzny. Czyściec jest ogniem wewnętrznym. Święta mówi o drodze oczyszczenia duszy ku pełnej komunii z Bogiem, wychodząc od swojego doświadczenia głębokiego bólu z powodu popełnionych grzechów, w porównaniu z nieskończoną miłością Boga (por. Vita mirabile, 171v). Słyszeliśmy, że w czasie nawrócenia Katarzyna nagle odczuwa dobroć Boga, nieskończoną odległość swego życia od tej dobroci oraz palący ogień w swym wnętrzu. To jest ten ogień, który oczyszcza, jest to wewnętrzny ogień czyśćca. Także i tu jest rys oryginalny w porównaniu z myślą tamtej epoki. W istocie nie wychodzi się od zaświatów, aby powiedzieć o mękach czyśćcowych - jak to było w zwyczaju w tym czasie, a być może jeszcze dziś - aby następnie wskazać drogę do oczyszczenia i nawrócenia. Nasza Święta wychodzi od własnego doświadczenia życia wewnętrznego na drodze ku wieczności. Dusza - mówi Katarzyna - przedstawia się Bogu jako nadal związana pragnieniami i cierpieniami wynikającymi z grzechu, a to uniemożliwia jej, aby cieszyła się uszczęśliwiającą wizją Boga. Katarzyna stwierdza, że Bóg jest tak święty i czysty, że dusza zbrukana grzechem nie może się znaleźć w obecności Bożego majestatu (por. Vita mirabile, 177r). Także i my czujemy, jak bardzo jesteśmy oddaleni, jak bardzo jesteśmy pełni tak wielu rzeczy, które uniemożliwiają nam widzenie Boga. Dusza jest świadoma ogromnej miłości i doskonałej sprawiedliwości Boga, i w konsekwencji cierpi, że nie odpowiedziała w sposób prawidłowy i doskonały na tę miłość, a właśnie sama miłość wobec Boga staje się tym samym płomieniem, sama miłość oczyszcza z rdzy grzechu. U Katarzyny można dostrzec obecność źródeł teologicznych i mistycznych, z których zazwyczaj czerpano w owym czasie. W szczególności odnajdujemy typowy obraz zaczerpnięty od Dionizego Areopagity, to jest złotą nić, łączącą serce człowieka z samym Bogiem. Kiedy Bóg oczyścił człowieka, wiąże go cieniutką złotą nicią, jaką jest Jego miłość, i pociąga go ku sobie uczuciem tak silnym, że człowiek staje się „pokonanym, zwyciężonym, pozbawionym siebie”. W ten sposób serce człowieka jest opanowane przez miłość Boga, która staje się jedynym przewodnikiem, jedynym poruszycielem jego egzystencji (por. Vita mirabilis, 246 rv). Owa sytuacja wyniesienia ku Bogu i powierzenia się Jego woli, wyrażona obrazem nici, jest używana przez Katarzynę, aby wyrazić działanie światła Bożego na dusze w czyśćcu, światła, które je oczyszcza i unosi do wspaniałości promienistego blasku Bożego (por. Vita mirabilis, 179r). Drodzy przyjaciele! Święci w swoim doświadczeniu zjednoczenia z Bogiem, osiągają tak głębokie „poznanie” Bożych tajemnic, w którym nawzajem przenikają się miłość i poznanie, że stanowią pomoc dla teologów w ich wysiłkach badawczych, intellectus fidei rozumienia tajemnic wiary, rzeczywistego zgłębienia tajemnic, na przykład, czym jest czyściec. Poprzez swe życie święta Katarzyna poucza nas, że im bardziej kochamy Boga i wchodzimy w zażyłość z Nim na modlitwie, to tym bardziej pozwala się On poznawać i rozpala nasze serca swoją miłością. Pisząc o czyśćcu, Święta przypomina nam podstawową prawdę wiary, która staje się dla nas zachętą do modlitwy za zmarłych, aby mogli oni osiągnąć uszczęśliwiającą wizję Boga w komunii świętych (por. Katechizm Kościoła Katolickiego, 1032). Pokorna, wierna i wielkoduszna służba, jaką Święta zaoferowała przez całe życie w szpitalu Pammatone, to jasny przykład miłości dla wszystkich i szczególna zachęta dla kobiet, które wnoszą fundamentalny wkład na rzecz społeczeństwa i Kościoła, wraz ze swą cenną pracą, ubogaconą przez ich wrażliwość i poświęcenie się dla najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących. Dziękuję. Tłum. st (KAI)/Watykan
CZYTAJ DALEJ

Przewodniczący Episkopatu na Tydzień Wychowania: Niech nadzieja towarzyszy rodzicom, nauczycielom i uczniom

2025-09-15 08:53

[ TEMATY ]

abp Tadeusz Wojda SAC

Konferencja Episkopatu Polski

Tydzień Wychowania

www.tydzienwychowania.pl

Tydzień wychowania

Tydzień wychowania

Niech nadzieja towarzyszy wszystkim rodzicom, nauczycielom, duszpasterzom oraz uczniom i wychowankom - powiedział abp Tadeusz Wojda SAC, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski, w nagraniu z okazji XV Tygodnia Wychowania. Rozpoczął się on w Kościele katolickim w Polsce 14 września i potrwa do 20 września.

Piętnasty już Tydzień Wychowania przypada w Roku Jubileuszowym poświęconym nadziei. Dlatego przyświeca mu hasło: „Wspólnota Nadziei”. „Niech ta nadzieja towarzyszy wszystkim: rodzicom, nauczycielom, duszpasterzom oraz uczniom i wychowankom. Niech będzie obecna szczególnie mocno w sercach nauczycieli religii” - powiedział abp Tadeusz Wojda SAC w nagraniu wideo z okazji tegorocznego Tygodnia Wychowania.
CZYTAJ DALEJ

Biznes na wschodzie – Przedsiębiorcy nie boją się Rosji, ale podatków

2025-09-15 19:09

Materiał prasowy

Wspierana przez Białoruś agresja Rosji na Ukrainę i inspirowany przez te dwa państwa napływ migrantów i ich nacisk na polską granicę, całkowicie przemodelowały sytuację mieszkańców i przedsiębiorców Polski Wschodniej, w szczególności Podlasia – zarówno tego północnego jak i południowego.

Nie pomaga także rząd, który łamiąc umowę społeczną, poprzez drastycznie podniesienie akcyzy, uderzył w jednego z największych pracodawców we wschodniej Polsce. Dlatego bezpieczeństwo polityczne, ale także i to ekonomiczne były głównymi tematami obywającej się w Augustowie konferencji Biznes na wschodzie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję