Reklama

Dla dobra twojego

Niedziela warszawska 48/2000

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

IRENA ŚWIERDZEWSKA: - Panie Profesorze, zaangażowanie w życie społeczne wpisało się w tradycje Pańskiej rodziny...

PROF. ADAM STRZEMBOSZ: - Poczynając od pokolenia mojego pradziadka wiemy, że działalność społeczna należy do tradycji rodziny. Szczegółowe życiorysy znamy dopiero od kilku pokoleń wstecz, choć najstarsze informacje o naszej rodzinie, do których udało nam się dotrzeć, pochodzą z połowy XIV w. Mój pradziad Jan Strzembosz był w Żytomierzu prezesem instytucji, którą można by nazwać odpowiednikiem dzisiejszej Caritas. Organizował opiekę dla wdów po powstańcach styczniowych oraz dla ich dzieci. Pomagał też ludziom pokrzywdzonym w wyniku panujących wówczas układów politycznych. Organizował społeczność polską w Żytomierzu. Dla młodzieży przygotowującej się do zawodów rzemieślniczych utworzył progimnazjum. W następnym pokoleniu moja ciotka Wacława była bardzo zaangażowanym społecznikiem. Pracowała jako pielęgniarka w jednym z warszawskich szpitali. Jakim była człowiekiem, świadczyć może liczba osób towarzyszących jej w ostatniej drodze. Pomimo czasu okupacji, na pogrzeb ciotki przybyły tłumy. Moi oboje rodzice również działali społecznie. Spośród rodzeństwa siostra Teresa szczególnie poświęciła się pomocy bliźnim (jest kandydatką na ołtarze - przyp. red.) brat działał w ZHR.

- Czy trudno jest dzisiaj być społecznikiem?

- Dziś wiele możliwości stwarza system niesienia zorganizowanej pomocy np. poprzez stowarzyszenia. Wydaje mi się, że największym problemem jest przeciwstawianie się modzie na drapieżne " dorabianie się". Stowarzyszenia wyrastają jak grzyby po deszczu. Czy wszystkie powstają wyłącznie po to, aby świadczyć dobro na rzecz drugiego człowieka? Trudno jednoznacznie odpowiedzieć. Pozytywnym jest fakt, że szerokie możliwości zakładania nowych stowarzyszeń ogromnie uaktywniły ludzi, którzy chcą pracować na rzecz dobra wspólnego. Pamiętam, jak w domu, w którym mieszkałem poprzednio, zrodził się pomysł utworzenia miniprzedszkola. Niestety, inicjatywa szybko upadła wskutek blokady ze strony władz.

- Cofając się w historii obecnego wieku, czy można powiedzieć, że dawniej było więcej wśród społeczeństwa polskiego inicjatyw na rzecz dobra drugiego człowieka?

- Ocena wymaga dokładnego prześledzenia historii Polski międzywojennej i porównania jej z czasem po roku 1989. W okresie powojennym wszelka działalność publiczna była skutecznie tłamszona. Masy rządzą i dla nich należy wszystko zrobić - głosiły sztandarowe hasła nie mające pokrycia w rzeczywistości. "System" decydował, co dla tych mas jest dobre, a co jest złe. Zatem ludzie indywidualnie niewiele mogli zdziałać. Dziś jest inaczej. Na terenie całej Polski podejmowane są różnorodne inicjatywy społeczne czy akcje charytatywne prowadzone przez pisma lokalne, stowarzyszenia itp. Uważam, że po roku 1989 działalność ta nabrała zupełnie nowej jakości.

- Czy postawy społecznika można się nauczyć?

- Każdy musi się tego uczyć. Nie chciałbym twierdzić, że ja taką postawę mam. Bardziej aktywną działalność społeczną rozpocząłem po osiągnięciu wieku emerytalnego. Przygotowało mnie do niej harcerstwo i wykonywany zawód. Pracowałem przez lata jako sędzia dla nieletnich, stykałem się więc z różnymi problemami młodzieży.

- Katolickie Stowarzyszenie Wychowawców, którego jest Pan prezesem, podjęło w tym roku inicjatywę pomocy dzieciom z terenów wiejskich...

- W styczniu tego roku, po zjeździe odnowionego Stowarzyszenia, poruszyliśmy sprawę promocji najuboższych dzieci z terenów wiejskich. Naszym celem jest niesienie pomocy potrzebującemu człowiekowi w tym wypadku poprzez stworzenie warunków i dopingowanie młodzieży do dalszego kształcenia się. Nie jesteśmy prekursorami. Taką działalność prowadzi już Agencja Rolna Własności Skarbu Państwa. W tym roku miała objąć opieką 5 tys. młodzieży z terenów popegeerowskich. Niestety, Agencja nie ma tytułu prawnego, aby kierować pomoc do dzieci spoza tych terenów. Sytuacja dzieci spoza terenów popegeerowskich bywa bardzo trudna. Niektóre z nich żyją w skrajnej nędzy. MEN przeznaczyło dla nich na ten rok znaczne kwoty. Wyrastają kolejne inicjatywy. Konferencja Episkopatu Polski powołała fundację celem wspierania niezamożnej a zdolnej młodzieży. Unia Wolności zakłada fundację, aby wyrównać dostęp do edukacji młodzieży z terenów wiejskich. Z przyjemnością wysłuchałem wiadomości, że nawet prezydent Kwaśniewski był gotów pieniądze zaoszczędzone na drugą turę wyborów przekazać na rzecz kształcenia młodzieży wiejskiej. Jak dotąd poza Agencją Rolną Własności Skarbu Państwa, MEN i nami nikt stypendiów jeszcze nie wypłaca. W listopadzie br. rozpoczyna wypłaty fundacja Konferencji Episkopatu Polski.

Chciałbym podkreślić, że działalność KSW pozbawiona jest przesłanek politycznych i światopoglądowych. Nie preferujemy nikogo z punktu widzenia wyznania. Decydującym kryterium jest sytuacja materialna i chęć uczęszczania na naukę w szkole średniej.

- Jak wygląda pomoc kierowana do konkretnego ucznia?

- W tym roku objęliśmy opieką dwadzieścioro kilkoro dzieci z Dukli oraz z okolic Siedlec. Zwróciliśmy się do szkół podstawowych w rejonach o dużym ubóstwie społecznym. Kontakty ze szkołami nawiązała na własny koszt wiceprezes Zarządu KSW dr Anna Strychalska-Kołodziejczyk. KSW zakłada niesienie pomocy młodzieży ze szkół średnich. Nauczyciele szkół podstawowych wytypowali uczniów z ostatnich klas. Oni znają najlepiej sytuację swoich podopiecznych. Ci, którzy zdali egzaminy do szkoły średniej, otrzymają wsparcie finansowe. Nie chcieliśmy, aby pieniądze trafiały bezpośrednio do rąk ucznia. Podpisaliśmy ze szkołami umowy, iż będą świadczyć systematycznie z tych pieniędzy: opłacać bursę, wyżywienie, dojazdy do szkoły, zakup podręczników itp. Fundatorzy stypendiów przesyłają pieniądze na konto szkoły. W ten sposób wykluczone zostają podejrzenia o jakiekolwiek manipulacje.

- Na jaki okres czasu fundacja zakłada objęcie ucznia pomocą?

- Młodzież otrzymująca stypendia będzie miała kontynuowaną pomoc aż do momentu ukończenia szkoły średniej. Chcemy ze szkołami objętymi akcją mieć bezpośredni kontakt. Zamierzamy naszą akcją obejmować większą liczbę uczniów, stosownie do liczby uzyskanych stypendiów.

- W jaki sposób dokonywało się pozyskiwanie funduszy?

- Zwróciliśmy się do wszystkich banków i do szkół prywatnych, które mają siedzibę w Warszawie. Odzew był niewielki. Spośród szkół na naszą prośbę odpowiedziała tylko szkoła z Pułtuska. Rektor i prorektorzy z własnych pieniędzy ufundowali stypendium. Wsparcie zadeklarowało kilka banków oraz osoby indywidualne z całej Polski. Kilka stypendiów ufundowali członkowie Stowarzyszenia.

Mam nadzieję, że w przyszłym roku uda się objąć pomocą większą liczbę młodzieży. Zamierzamy zaktywizować w pozyskiwaniu sponsorów oddziały KSW mieszczące się w różnych częściach Polski. Bardzo bylibyśmy wdzięczni, gdyby darczyńcy zgłaszali się do nas możliwie jak najwcześniej - przed czerwcem przyszłego roku. Jest to związane z terminem przygotowania list przyszłych ewentualnych stypendystów. Osoby, które chciałyby pomóc, powinny to sygnalizować Zarządowi Głównemu KSW, który mieści się w jednej ze szkół prowadzonych przez Stowarzyszenie. Adres placówki: ul. 6 Sierpnia 1/5, 02-843 Warszawa.

- Sądzi Pan Profesor, że akcja zaprocentuje w dalszym rozwoju objętych opieką dzieci?

- Inicjatywa rozwiązuje istotne problemy społeczne. Zależy nam, aby osoby z terenów wiejskich mogły znaleźć zatrudnienie poza rolnictwem, niekoniecznie opuszczając swoje miejsca zamieszkania. Podstawą jest edukacja. Jak pokazują doświadczenia zachodniej Europy, ogólne wykształcenie stwarza szansę większej mobilności w rozwiązywaniu problemów również ekonomicznych, jest też podstawą do specjalizowania się w różnych zawodach. Taki jest też kierunek reformy szkolnictwa - ograniczenie szkolenia zawodowego i rozszerzenie szkolenia ogólnokształcącego. Znajomość języków obcych pomaga nawiązywać kontakty. Przykładem niech będą gospodarstwa ekologiczne nawiązujące kontakt z cudzoziemcami. Warunkiem jest jednak znajomość języka obcego. Zyskują gospodarstwa rolne prezentujące się w Internecie. W tym celu konieczna jest edukacja.

- Czy sądzi Pan Profesor, że akcje takie jak prowadzona przez KSW są w stanie rozwiązać problem edukacji młodzieży niezamożnej?

- Dla nas pomoc każdemu człowiekowi jest cenna i czy będziemy mieli stypendystów 20, czy 200, będziemy szczęśliwi. Mamy świadomość, że to co robimy, jest kroplą w morzu potrzeb i że nie rozwiążemy problemu. Może jednak choć niektórzy dzięki nam rozwiną swoje talenty i inaczej ukierunkują swoje życie, niż zmusza ich do tego brutalna rzeczywistość.

- Dziękuję za rozmowę.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2000-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Terapia serca ojca Dolindo. Nowenna, która zmienia wszystko

2025-05-14 21:13

[ TEMATY ]

o. Dolindo

Mat.prasowy

W świecie pełnym hałasu, presji, lęku i wewnętrznego chaosu, wielu z nas poszukuje ratunku: psychoterapii, rozwoju osobistego, warsztatów radzenia sobie z emocjami. To dobry kierunek. Ale są takie zranienia i braki, których nie uleczy żaden człowiek – bo ich źródło leży głębiej niż sięga jakakolwiek ziemska pomoc. Tam, gdzie nie dociera już psychologia ani rozum – sięga miłość Boga.

Właśnie o takiej terapii pisze Joanna Bątkiewicz-Brożek – znana biografka ojca Dolindo Ruotolo i jedna z najbliższych mu duchowo autorek – w swojej najnowszej książce „Jezu, Ty się MNĄ zajmij”. To duchowa alternatywa dla 33-dniowych rekolekcji zawierzenia – zwłaszcza dla tych, którzy nie mają siły, czasu ani systematyczności, by wejść w długie przygotowania. A jednocześnie – to mocna droga wewnętrznego uzdrowienia, pokoju i nowego początku.
CZYTAJ DALEJ

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników. Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę... Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego. W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.
CZYTAJ DALEJ

JD Vance na inauguracji pontyfikatu Leona XIV

2025-05-15 18:00

[ TEMATY ]

pontyfikat

JD Vance

Papież Leon XIV

Vatican News

JD Vance w watykańskim Sekretariacie Stanu 19.04.2025

JD Vance w watykańskim Sekretariacie Stanu 19.04.2025

Wiceprezydent Stanów Zjednoczonych JD Vance stanie na czele amerykańskiej delegacji na inaugurację pontyfikatu Leona XIV. Informację podał Biały Dom.

Inauguracja nowego pontyfikatu odbędzie się w niedzielę 18 maja. Wiceprezydentowi będzie towarzyszyć jego żona Usha Vance oraz sekretarz stanu Marco Rubio wraz z małżonką Jeanette Rubio. Jak zaznaczono w komunikacie, Leon XIV jest pierwszym Papieżem ze Stanów Zjednoczonych, a JD Vance pierwszym katolikiem konwertytą, który pełni urząd wiceprezydenta.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję